Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

pomnikM


Rekomendowane odpowiedzi

Kwintesencją matczynych rąk jest ciepło i moment spokoju. Wychodzą naprzeciw, na wpół martwego ciała, cięższego od rud żelaza. Maltretowane przez cały dzień, wysycha na wiór, ciężkim powietrzem. Zbijanie go do kupy na drewnianym stelażu nic nie daje. Jest wiotkie i sypkie, jak spalone liście.
Mama, mamusia, jedyna taka osoba na świecie spogląda pewnie, w stronę rozdmuchanej twarzy. Nie wzdycha, ani nie krzywi się. Rozwiera ramiona chcąc gorączką ciała, ukraść troski i zmartwienia. Wypalić je jak wirusa, który łapczywie drąży dziury w naczyniach i włosach.
Poznałabym ją w tłumie nawet jeśli nie byłoby miejsca, na spokojny oddech. Ma tę samą, brązową spódnicę w kwiaty, biały fartuch i aurę która przebija bezbarwną materie. Jej siwe, umartwione włosy w moich oczach nigdy nie stracą barwy jesieni. Będą mienić się odcieniami brązu i pachnieć, sierpniowym porankiem -godziną mojego namaszczenia.
Padam w jej pierś jak postrzelona. Serce rozlewa się na fartuchu. Głowa unosi jęki, ponad atmosferę. Mama czuje jak krzywię usta ze zmęczenia, ale milczy.

Milczymy jak kamienne rzeźby, wgryzione w zielony trawnik.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...