Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pod powiekami
zamknęłam obraz ciebie
dłoń zastygła
tuż nad twoją twarzą.

Nie, nie dotknę cię
nie potrafię
wskrzesić w tobie
dawnego uczucia.

Wiem, to moja wina
teraz żałuję,
że pozwoliłam sobie
otworzyć oczy.

Uleciały gdzieś daleko
wspólnie przeżyte chwile
zapomniałam o tobie
teraz nie jestem szczęśliwa.

Bez ciebie
świat stracił barwy,
a ja rozpadam się
na miliony drobnych kawałków.

Nikt ich nie widzi
tak jak ja zdeptałam
naszą miłość
tak teraz zginę.

Proszę nie odchodź
podnieś mnie i ułóż
na nowo
zacznijmy razem żyć.
[sub]Tekst był edytowany przez Magda Niebieska dnia 07-07-2004 15:19.[/sub]

Opublikowano

Magdo, to taka zwykla rozmowa-blaganie peela... bez srodkow artystycznych, pelna zaprzeczen, zalu, z emocjami, ktore nie porywaja wlasnie z braku formy. Odloz ten wiersz i wroc za jakis czas, zupelnie go przerabiajac... zachecam ! Pozdrowienia Arena

Opublikowano

Dziękuję za cenną uwagę.
Tak wiele chciałam przekazać,
że chyba jest dużo za dużo.
Popracuję nad nim jeszcze.

Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa Ciekawe co Ty byś powiedziała i zrobiła? @Marek.zak1 Dzięki za czytanie, pozdrawiam :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        A co innego światło ma do roboty?
    • 1   Kwiaty mówią i szepczą o tobie. Kiedy o wieczorze, o zmierzchu tak rzeczywistym jak ten cień drzewa, co przerasta mnie w tym słońcu, w liliowej poświacie nadciągającej powoli nocy. A więc stałem w tym blasku idącym od okna. W tej poświacie . W tej tajemnicy czasu. W tej rozmytej substancji czasu. Albowiem to światło. To światło… Albowiem w nim nie ma żadnej rzeczywistej granicy między tym i tamtym. Między dokonanym a niedokonanym. Między przeszłością a przyszłością, nie wyłączając teraźniejszości. Między dniem a nocą. Między pamięcią a zapomnieniem… Przede mną, wokół mnie parada wspomnień. Potem przychodzą następne a poprzednie wchodzą przezroczystym wymiarem w niewidzialność… Ale tylko na chwilę, bądź na chwilę… Wiesz, byłem tutaj i tam. Byłem znowu. I jestem. Powracam wciąż w to samo miejsce. Niezmienione przez te wszystkie lata. Trwające wiecznie. Wiesz, otwierają się przede mną obrotowe drzwi z powietrza, kiedy idę łąką czerwoną, szerokim polem usłanym żółtą wegetacją, piaszczystą ścieżką w tej gorącej godzinie lata, w tej dusznej godzinie. W chmurze pyłu mijającego mnie piaskowego diabła… I kiedy wiatr. I ten wiatr. I białe żagle obłoków na niebie. I cienie sunące wolno w dal. Mijam cudowne w zbożu rozkłoszenie słońca, co prześwituje niteczkami ostrymi jak igła, strzeliste topole. Trzeszczące cicho, rozchwiane… I znowu wiatr wokół skroni, rozczesujący włosy czyjąś niewidzialną dłonią, tak jak wtedy, kiedy rozczesywałem twoje. I kiedy dzień był nasz, był nasz sen i kiedy było jeszcze wtedy nasze serce. W bzach rozchodziły się harce słowików. Rozchodzą. Ich śpiewy. Nawoływania... Pamiętasz? Pamiętasz, prawda? I szepty nasze. I słowa ukryte w westchnieniach, słowa proszące o jeszcze… Choć nie było tam wtedy nas, bo tak naprawdę byliśmy gdzie indziej. Świat przemijał, przechodził obok jak przechodnie bez twarzy mijają zatopionego w myślach włóczykija. Który nie zważa na nich. Tak jak nie zważa się na wiatr o zapachu deszczu, co rozwiewa poły dziurawej marynarki.   Chyba tu przerwę na chwilę pisanie, bo zrobiło się jakoś tkliwie i sennie… Bo widzisz, nie było nas i znowu jesteśmy. Nie było nas przez te wszystkie lata osamotnienia.   2   Chodź do mnie. Przyjdź. Wchodzę właśnie w przestwór bez wyrazu. W jakąś otchłań, stając się niejako jakimś mistycznym eksploratorem przepaści, który próbuję uchwycić istotę i sedno. Nieuchwytne piękno rozmytej nicości. Ocieram się tutaj o wszystko i o nic. Ta otchłań jest taka zimna. Pełno tu niczego. I pełno niczego. Kiedy dotykam ścian pustego domu. W szparach, w pęknięciach, między deskami deszcz. Krople skapują z wysoka, ściekają. Ściekają strugi. W oknie otwartym szeroko, w polu dalekim. A więc w oknie otwartym szeroko na oścież, w dalekim widzeniu pustki. Pod lasem snuje się polem flotylla mgieł. A więc to już jesień, mimo że było dopiero lato. Idę wzdłuż kamiennego muru pełnego mchu i wilgoci. Trę otwartą dłonią po tych płaszczyznach, po tych spojeniach z wykruszonym tynkiem, próbując odszyfrować daktyloskopię niewidzialnych dotknięć nawarstwionych przez lata. Idę, podążam. Zawadzam rozkrwawionymi palcami o wystające gwoździe, zardzewiałe pręty. Jednak nie czuję bólu. No, może odrobinę, lecz zagłuszoną wspomnieniem o tobie. I tam szliśmy, pamiętam, do tych drzew rozłożystych. Do tych konarów rozczochranych dębów, kasztanów. Do tych splątań korzeni. Do tego chłodu, co pędzi wartkim nurtem strumienia. Wdychaliśmy zapach żywicy i soli, wtapiając się w drzewostany i krzewy. W klaszczące liście. W szepty rozmaitych zamglonych duchów. W ich opowieści. W dzieje tajemne. W korzenie…   Spadła mi na kartkę kropla. Druga. Trzecia… Upiłem za wiele, zachłysnąwszy się, muszę odkaszlnąć kilka razy. Od szlochu. Od jakiegoś nagłego wzruszenia, które przewierca mnie na wylot. Wpadło nie tam, gdzie trzeba… Moment. Chwila. Zaraz dojdę do siebie. Twarz mi spąsowiała. Łzy zaszkliły szczypiące oczy…   3   Rozczuliła mnie maleńka iskra dźwięku usłyszanego w przelocie, czegoś nieokreślonego, gdzieś między snem a jawą. I nie wiem czy śniłem wtedy o tobie, być może. Nie pamiętam, ponieważ spojrzałem w okno zaraz po przebudzeniu. Świt jaśniał i mienił się w złączeniu i z osobna. Drzewa szeptały, nawoływały. Coś długo mówiły i przestać nie mogły. I po chwili powróciły urywki obrazu. A więc w dalekiej odległości dom jakiś opleciony dzikim winem. Okna zabite deskami. O coraz bliżej. I jeszcze w wielkim zbliżeniu popękana faktura tynku widziana wyraźnie jak powierzchnia dłoni, zagięcia i spirale papilarnych linii. Jakiś wernisaż, wystawa dzieł wielkich malarzy. Sztuka nowoczesna. Abstrakcja. Nowe formy wyrazu. Między krzakami bzu, za sztachetami malwy jakieś gliniane formy, spalone słońcem popękane twarze. Rzeźby. Popiersia. Dzieła jakieś nieznane, zapomniane, niczyje. Przechodzące od figuracji, poprzez wielobarwny fowizm, aż do całkowitego zagubienia tematu w maksymalnym uproszczeniu form suprematyzmu. Po pokryte jedynie podkładem płótna. A dalej, tylko stosy porzuconych blejtramów, spomiędzy których wyrastają korzenie, sztywne gałęzie chwastów. Stosy składowane byle jak i byle gdzie. Jakby to były jakieś złogi braku koncepcji i myśli.   Głowa opada mi na blat stołu. Na dnie pustej butelki mienią się kryształy kosmicznego pyłu. Gwiazdy płoną. Wirują ociężale spirale galaktyk...   4   Przed lustrem stojącego trema jakaś kobieta z nieobecnym wyrazem twarzy rozczesuje swoje długie włosy. Rozczesuje je wolno i z jakimś dogłębnym namysłem. Nie wiadomo, kiedy odeszło leżące na podłodze martwe dziecko, ale chyba dawno temu, ponieważ posiniało już i skurczyło się w sobie, stając się przez to o wiele mniejsze. Szeroki rękaw nocnej koszuli porusza się nieustannie w tę i z powrotem, jakby w tym mechanicznym odruchu głaskania ukryta była ta cała matczyna miłość, lecz i pogodzenie.   Nie ma już nas.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-15)    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Może najpierw ortografia, a potem pisanie głupot?   Osobie mówiącej w tym wierszu radziłbym skorzystanie z profesjonalnej pomocy. Przekaz jest wybitnie szkodliwy, bo po pierwsze usprawiedliwia brak działania tam, gdzie działać należy, a po drugie może popchnąć osoby w depresji do podjęcia nieodwracalnego kroku. Ludziom w niestabilnym stanie psychicznym nie można pozwolić na to, do czego ich popycha niesprawny układ nerwowy. A jeśli próba czy myśli samobójcze wynikają z innych przyczyn (przemoc, alienacja, uzależnienia), to tym bardziej należy działać.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...