Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Klimat klimatem, ale w tych tekstach jest tak wiele wątków pobocznych, które tworzą w ostateczności spójną całość, co pozwala na wiele interpretacji, a czasem i nadinterpretacji. Jak pisałem wcześniej, każda strofa mówi niby o czymś innym, a jednak o tym samym, o tej samej historii, która została zapoczątkowana w pierwszym wersie. A takie coś po prostu musi się dobrze czytać. A co więcej, poeta nie narzuca swojego zdania czytelnikowi, ale zmusza go do tego, aby sam te zdanie wypracował. A to jest bardzo ważne w poezji.

Opublikowano

porównujesz mnie do Baudelaire'a :) pochlebia mi to xD

a tak na poważnie to każda poezja ma swoje zadanie. mi chodziło wyłącznie o to aby czytelnik wyobraził sobie uczucie, które starałem się w moim skromnym wierszyku przedstawić. mocno sugerując, owszem, lecz nie narzucając.

Opublikowano

Właśnie mocne podkreślanie uczuć doprowadza do tego, że czytelnik jest obnażony ze wszelkich wrażeń, jakie chcesz mu przekazać. Bo mówisz wprost. Cierpię, jestem naiwny, życie nie jest lekkie. Krzyczysz tymi pojęciami, spowiadasz się z tego, zamiast opowiedzieć pewną historię, która wskaże te pojęcia. Zbrodnią dla tekstu jest właśnie nazywanie wszystkiego wprost. Tym nikogo nie da się oczarować ani skłonić do refleksji, bo ta refleksja jest dosłownie pokazana w treści. I to już determinuje do tego, że nie ma nad czym się zastanawiać. Bo wszystkie karty zostały wyłożone na stół.

Opublikowano

Używasz w tym wypadku bardzo górnolotnych pojęć. Tego też radziłbym unikać w poezji. W zestawieniu z marzeniami, pragnieniami, no i tej całej bezcelowości życia powoduje tylko to ,że tak naprawdę nie ma co interpretować, bo wszystko odnosi się do dwóch wersów z wiersza:

istnieję by istnieć.
żyję by cierpieć

Tu powiedziałeś wszystko po prostu.

Opublikowano

Jeśli dwie linijki wyżej i niżej masz wsadzone słowo marzenia, to nie mówi o tym nic a nic. Marzenia były wcześniej, teraz są złudzenia, a potem znowu marzenia, w takim zestawieniu to nie pasuje ni w w ząb. Jeszcze linijkę wcześniej piszesz że nie jest lekko żyć, więc automatycznie złudzenia dotyczą tego nielekkiego życia i jej materialnej sfery, czyli wartoś ćmaterialna jest tylko złudzeniem, pięknym bo pięknym, ale złudzeniem. O marzeniach już jest niżej.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena spoko, smacznego:)
    • @violetta daj spokój. nikogo nie szukam :)   też pójdę do restauracji. zjem stek z borowikami !
    • @Leszczym „To taka płynna medytacja!" Podobno najlepsze pomysły przychodzą gdzieś między drugim a trzecim piwem. Przed drugim - za mało odwagi. Po trzecim - za dużo pewności siebie i literówek. Poza tym to fakt - Hemingway pisał po whisky, Bukowski po wódce, więc dwa piwa to właściwie dieta pisarska! A ta agresja nad tekstem... znam to. Siedzisz, męczysz każde słowo, poprawiasz, wykreślasz, znowu wstawiasz, aż w końcu tekst się poddaje i umiera ze znużenia. A ty z nim. Pozdrawiam.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • @Migrena no niestety nie robię:) musisz sobie poszukać kogoś lepszego:)
    • Mój licznik żyć się wyczerpał. Musiałbym płacić słone sumy pieniędzy, by go nie tyle zregenerować co wzbudzić  w nim nikły płomyk nadziei. A fatum tylko na to czeka. By go stłumić w popiele. Spalić wszystkie próby wyjścia już na starcie. Zresztą musiałbym stanąć w prawdzie. Obnażony i przegrany. Bez pewności w głosie. Siląc się na spokój. Snuć opowieści jak z najgorszego koszmaru. Dla uszu, które są nieczułe na ból jednostki. Zagubionej wśród labiryntu świata,  którego nie sposób rozgryźć,  będąc dzieckiem gotyckiej nocy, dekadenckiej, alkoholowo-lekowej samotni. Być nie duszą, nie ciałem  a tchnieniem jedynie grozy. Mroźnym powiewem, wśród wilgnych i ciemnych korytarzy domów. Porzuconych i kalekich już od upływu wieków.     O północy opuszczam bar  i chwiejnym krokiem idę przez środek ulicy, pustej już i grobowo wręcz cichej,  jak me serce. Bez emocji, których okazywać mi nie przystoi. Ruszam ku stalowej konstrukcji mostu. Na jego wąskiej barierce nie muszę stawać  ani w prawdzie ani w kłamstwie. Przeciw sobie i bliźnim. Nie ma tu uszu, które nie potrafią zrozumieć, ani oczu które nie potrafią przestać oceniać. Jest tylko wezbrany nurt, zimnej jak trup. Zimowej rzeki. Niosącej w wirach kamyki i gałęzie  ku zatraceniu. Zapomniałbym w tej ostatniej minucie. Rozpiąłem gruby, wełniany, czarny płaszcz. Z malutkiej wewnętrznej kieszeni na piersi, wyjąłem nieduży skórzany portfel. Gotówkę i monety posłałem w nurt. Tak jakbym wrzucał drobne do fontanny. Nie muszę myśleć nad życzeniem. Ono się właśnie spełnia. Życzenie śmierci.      Drżącymi z zimna nie strachu palcami. Wyjąłem małe zawiniątko. Twoje zdjęcie. Urzekająco doskonałe. Jak portrety, które wyszły  spod Twej uświęconej, anielskiej dłoni. Zatknąłem zdjęcie w szparze jednej ze śrub. Nie umiałbym skoczyć z Tobą. Najpierw rano odnajdą tylko to zdjęcie  a może nie zwrócą uwagi. Przechodnie, kierowcy.  Ci wszyscy głupcy. Ślepcy. Nie skojarzą. Dopóki rzeka nie wyrzuci  wzdętego od rozkładu ciała. Gdzieś w gnilne, przybite do ziemi mokrym śniegiem szuwary. Lub zatrzyma się w lodowym zatorze,  pod konstrukcją kolejnego z mostów. Twarzą ku toni.     Może i Ty nieraz do tego czasu  jadąc tramwajem z uczelni  przez tłoczny most Anichkova. Tęsknym, zmęczonym wzrokiem,  spojrzysz w dół ku rzece. I wspomnisz czule tego przeklętego poetę, który nie zabiegał w życiu o nic  ponad Twe względy. Do diabła z rozsądkiem. Chciałabym wrócić do dni dawnych  i znów kochać i wybrać sercem. Pomyślisz, ostatni raz posyłając mu wdzięczny i ciepły uśmiech. Wtem trup z trudem drgnął i oparł się o krę. Nurt i wolne, ciężkie bryły wokół  obróciły go ku jezdni. Uniósł z wolna rękę  i machał aż czerwone cielsko tramwaju  nie zniknęło mu z oczu, skręcając ku kamienicom  na Newskim Prospekcie.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...