Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Oko w Oko

Gnił w borach jawor na wpół niepojęty
Ciemno-zielone plótł trzy po trzy listki.
Ledwo co niebo porysuje księżyc,
Nim się do końca sowa sowie wyśni -
Ten już na wodzie kreśli kształtne piersi,
Kibić dziewiczą z trój-kątkiem wikliny
I w udach cieni rozpinając pędy
Postać ożywia prze...cudnej dziewczyny.
Spytasz: zbłądziła tutaj z bożej woli?
Nie - to z trzech po trzy słów trzy jaworowych.

Drugie trzy po trzy wrasta w trzewia ziemi,
Gdzie czeka Ópior z robaków kompanją -
Te trzy z trzy po trzy wiedzą tylko niemi
I nic nie mówią to rozpowiadając.
Te trzy z trzy po trzy widzą tylko ślepi -
W kolorach jakich słońce nie widziało
Kreślić próbują, jakby korzeń sepii,
Lecz palców u rąk ciągle im za mało.
- Tych trzy z trzech po trzy kto żywy się boi,
Bo czeka Robak z strasznymi ópiory.

A kto by kiedy przechodził tamtędy,
Te trzy z trzech po trzy widzianych oczami
W rozkoszy cudnej go wprawia o-błędy
Ocudniałego zamyka wodami!
Drugie trzy po trzy wciąga na dno głębi,
Aż rozpacz zwidzą wiecznie ociemniali
I nie puszczając ani pary z gęby
Zakrzykną strasznie ci, co słów nie znali.
Czy wiesz już, skąd tu czas przeszły: "Gnił w borach"?
- Czytając tylko: dotknąłeś jawor...

  • Odpowiedzi 46
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

chociaż końcówka polityczna dla ślepego to wg. mojego uznania dziejowych tematów nie porusza. może nie taki był zamiar, bardziej do kabaretu ( rodzaju wszelakiego nie garażuję konkretnie w ramach , a nie jest to nawet obraz )

a jeżeli poemat ludowy to mam nadzieję że nie na miejskiej miedzy pisany,

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Gimnastyka słowna... otuż to! Polski jenzyk w niespotykanym dziś ujenciu... nie znajdzie Pani tego na blogach rzadko kto potrafi obecnie tak pisać toteż sam muszem od czasu póki Polska nie zginęła...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pańska nadzieja to utrzymanie sie w tem Dzaile. Zajrzałem i słabo Pan piszesz. Zrobimy myk myk? Na jutro napiszesz Pan taki wierszoł jak Oko w okO a ja takie wierszydełko jak Pana na tej stronie? Moge nawet 3 i to na kolanie... co Pan na to??
Opublikowano

Za dużo w tym poetyckiego kuglarstwa. Z drugiej strony, przejść obojętnie też trudno. Zabawy słowem są fajne, ale czasem można z nimi przesadzić najzwyczajniej. Choć tu celowo wszystko zabiega przesadą.

Przy okazji pewną megalomanią i narcyzmem Pan trąci :)

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ofszem... celowo przesadne bo to poemat ludowy a lud przesadza. Jest to metafora całościowa naszego narodowego harakteru co widać w rozlicznych wierszołach, politycznych dyskósjach oraz ocenianiu czegokolwiek. Gdybym pozbył siem tej metafory wierszoł wyglondałby tak:


Oko w okO

Gnił w borach jawor na wpół niepojęty
Ciemno-zielone plótł trzy po trzy listki.
Ledwo co niebo porysuje księżyc,
Nim się do końca sowa sowie wyśni -
Ten już na wodzie kreśli kształtne piersi,
Kibić dziewiczą z trój-kątkiem wikliny
I w udach cieni rozpinając pędy
Postać ożywia prze...cudnej dziewczyny.
Spytasz: zbłądziła tutaj z bożej woli?
Nie - to z trzech po trzy słów trzy jaworowych.

Drugie trzy po trzy wrasta w trzewia ziemi,
Gdzie czeka Ópior z robaków kompanją -
Te trzy z trzy po trzy wiedzą tylko niemi
I nic nie mówią to rozpowiadając.
Te trzy z trzy po trzy widzą tylko ślepi -
W kolorach jakich słońce nie widziało
Kreślić próbują, jakby korzeń sepii,
Lecz palców u rąk ciągle im za mało.
- Tych trzy z trzech po trzy kto żywy się boi,
Bo czeka Robak z strasznymi ópiory.

A kto by kiedy przechodził tamtędy,
Te trzy z trzech po trzy widzianych oczami
W rozkoszy cudnej go wprawia o-błędy
Ocudniałego zamyka wodami!
Drugie trzy po trzy wciąga na dno głębi,
Aż rozpacz zwidzą wiecznie ociemniali
I nie puszczając ani pary z gęby
Zakrzykną strasznie ci, co słów nie znali.
Czy wiesz już, skąd tu czas przeszły: "Gnił w borach"?
- Czytając tylko: dotknąłeś jawor...


Lepsze co? Ale nie oddaje mentylowości ludu tej ziemi... a ja chciałem nie na tomik jakiś tylko pokazać jak to wyglonda z drógiej strony patrzonc. Oko w okO

Właśnie wkleiłem w Worda znalazł parę błendów to edytowałem i je usónąłem!! Kapiutalna rzecz muwoie Wam!! Najpóźniej jutro instaluje tu sobie najnowszego firefoxa i mogem jusz pisać nowoczesne wierszoły i bardzo mondre komentarze...
Opublikowano

hehe chyba uderzyłem w czuły pkt. , no i ta pewność siebie, że komuś nie może się nie podobać, ja Mocium Panie się nie wzdrygam, co do propozycji to wybacz ale na zawołanie to piszą do wybiórczej i to nie wiersze.

a takim stylem ( poematem lodowym ) to nie na kolanie lecz kur pazurem po pijaku, nie patrząc na kartkę, tak też można

minussssss zabolał, jakoby to szermiercze pchnięcie było, no nie traktuj Pan siebie nazbyt poważnie,

o Donalda ??

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ostatni Pana wierszoł takoż jest kombinatoryką... nawet bardziej zabawom niżeli ściśnięnte w óbranka formy logiczne wygibasy. Co do "nie"... jest bez znaczenia kiedy wierszoł sam siem broni jak "walczykur..." Secundo: Pan siem ma za jakigoś Boga poezji władnego swojem NIE wpływać na jej kształt? Primo: Pańskie i jak zaówarzuyłem niekturych "NIE" tótaj bardziej podbudowywóje własne ego - zorientowałem siem rze niekture wiersze spadajom ale... poziom jest i tak nedzny!!! Piszem terz gdzie indziej jest nawet lepiej pod tem wzgendem bo som pewne filary od-do poezji a pomiendzy nimi dopiero pszecientne i słąbe wierszoły bez rzadnego haryzmu a co gorsze ładu i składu.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


O Donaldzie ma być sztampowo?? Tak wlasnie jest inaczej Pan siem tego nie spodziewałeś nie mieści siem w głowie i jóż. Gdyby było tak jak Pan myśisz byloby cacy ale nie jest Panu to nie pasóje masz inne wzorce i koniec. Jak kura pazurem... każdy tak muwi każdy poczontkujący poeta o sonetach łilanelli sekstynach limeryku fraszce... ówarza rze pisanie... najlepiej w zwidzie narkotycznym coś niesie czego nikt poza nim jeszcze nie dostąpił. wiży w jakiś dodatkowy zmysł kturego nie mają klasycy a geniósz to włąsnie óbrać pewną myśłi jasno do tego w wyrafinowane formy. Niech Pan sprubóje tego "jak kóra pazórem" dziś do 12 w połódnie trzy takie strofy jak te powyżej bez "Epilogu" co je poprawiłem Łordem. Oki?
Opublikowano

Budzisz " zapomniany język " i jest to uczta dla ucha. Brawo !
Epilog to jakieś nieporozumienie - to coś, jak granie do kotleta. I to jest do d..y .

P.S.
Od twoich kabotyńskich komentarzy pod wierszem, zbiera mi się na mdłości. Staram się omijać ale czasami z rozpędu wdeptuję jak w...

Opublikowano

co do Pana propozycji, ażebym napisał coś stylem lamusa, to nie godzi się w moim mniemaniu tak ludzi zadręczać ( chyba że z wieśniakami chce się pogadać ) swoją drogą jak wtóry raz czytam to coraz bardziej mi się nie podoba, pomysł zapisu tytułu wydaje się być chybiony

to nie reklama supermarketu.

konkluzja.

powtarzalnie.


pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Aaaa... dopiero załapałem. Myślałem nad tym dobre pułgodziny i wie Pan... już wiem: dlatego rze nieopacznie poczytałem trochem wierszołów na tem dziale!!!

następny geniusz analfabetyzmu
ps. nie zechciałby Pan odwiedzić Warsztatu?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Aaaa... dopiero załapałem. Myślałem nad tym dobre pułgodziny i wie Pan... już wiem: dlatego rze nieopacznie poczytałem trochem wierszołów na tem dziale!!!

następny geniusz analfabetyzmu
ps. nie zechciałby Pan odwiedzić Warsztatu?

Matko boska.....przecież on to robi z premedytacją wręcz....
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



następny geniusz analfabetyzmu
ps. nie zechciałby Pan odwiedzić Warsztatu?

Matko boska.....przecież on to robi z premedytacją wręcz....

Zaiste odkrywczy pomysł z tą premedytacją.
Ja bym powiedział raczej, że to nie jest on, tylko coś, i to coś wyjątkowo niedouczonego i zakompleksionego. A cała tego czegoś niepowtarzalność tyczy się wyłącznie tego forum, bo przy całym krytycyzmie na jaki mnie stać w tej chwili: większą nieświadomością ortograficzną jeszcze mnie nikt na tym forum nie uraczył ;))

To znaczy oczywiście, że jestem pod wrażeniem! (Zafascynowany, pozwoliłem sobie w związku z tym poprzebierać trochę w tych umajonych zdankach ażeby ową niepowtarzalność w jakiś sposób wyróżnić, i oczywiście materiału na treściwą sygnaturkę oddającą cały urok tegoż zjawiska znalazłem aż za dużo! Proszę sobie wyobrazić...).
Ale poradziłem sobie i ostatecznie umieściłem fragment najbardziej wymowny. Niepowtarzalność w pełnej krasie, w cudownej odsłonie i błyszczącej szacie!
;))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...