Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

ogrodnik-mojemu ojcu


Rekomendowane odpowiedzi



w sobotę rano
Krzątał się po ogródku
Wyrywał chwasty rosnące między malinami
Przycinał drzewa i krzewy
Stare nie owocujące gałęzie układał w stos i palił
Mógł to robić godzinami

Rozmawiał z całym ogrodem
Patrz i ucz się-mówił do mnie
Jak mnie zabraknie tą specyficzną formę dialogu przejmiesz Ty

Siedzę teraz w tym miejscu
Jedyne co mogę to palić
Palę więc papierosa za papierosem

Tak jak On nie umiem

Po jednej z takich sobót strasznie się zmęczył
Zabrał ze sobą swoje narzędzia
I przeniósł się do Obiecanego Ogrodu
Tylko czym się tam zajmuje?
Nie wiem?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mało poetyckie, nieodkrywcze. tylko motyw papierosa przypadl mi do gustu :) chyba lepszy by wyszedł z tego kawałek prozy niż poezji... bo takie zbyt dosłowne. nie wyczułam polotu.
chociaż każdy wiersz, w którym sa maliny, staje się taki jakiś bliższy.... (to chyba przez Leśmiana....) ale może za mało było tych malin :P no i nie wiem, czy nie zostały wykorzystane przez zupełny przypadek :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Owszem, może wydawać się to prozą. Proza (czy dokładniej: epika) to historia do opowiedzenia/usłyszenia. I można w tym wierszu widzieć historię... Jednak ja widzę tu obraz. I od razu urzekła mnie jego poetyckość (czy dokładniej: liryczność). To nie „proza życia”. To „proza śmierci”. Już to odwrócenie jest czysto liryczne. Jest to opowieść o człowieku, której bohaterem jest brak tego człowieka. Pozorna dosłowność jest tu na miejscu – służy prostocie opisu, przydaje powściągliwości żałobie, pozbawia czułość zbędnych epitetów. Ta dosłowność jest prosta, czysta i szczera, ale nie prostacka. Myślę, że „polot” w tej sytuacji ująłby obrazowi szczerości.
Czysto liryczne są tu powtórzenia, podobne powidokom, fantomom istnień, które zostają krótko pod powieką, w pamięci. Np. palenie... Palenie zeschłych gałęzi ma sens. Palenie papierosa wynika z niemocy. Sens jednak zyskuje dopalone do końca życie – jeśli ma się nadzieję na ten Wieczny Płomień, Ogród Obiecany. Nadzieja to pogodzenie się z oczywistością umierania. Ktoś, kto co roku robi wiosenne porządki – uprząta martwą tkankę z ogrodu po kolejnym cyklu lata/zimy, życia/śmierci – widzi sens w przemijalności życia, następstwie pokoleń. Mówi spokojnie „kiedy mnie zabraknie...” Potrafi wyobrazić sobie świat bez siebie.
Maliny, myślę, są też nie bez powodu. To strzęp rzeczywistości. To świadek obrony. Wykorzystam jego zeznania: maliny to świetny przykład odrodzenia, oczyszczenia i powrotu ładu po czasie chaosu. Maliny w ciągu roku sporo przyrastają. Między nimi bardzo dobrze czują się też chwasty, toteż po okresie wegetacji i zimowym uśpieniu „malinowy chruśniak” wygląda jak australijski busz. Jeśli Leśmian mógł się ukrywać z kochanką, to tylko w takim, nie pielonym chruśniaku. By jednak maliny mogły znowu owocować, należy wyrwać wszystkie chwasty i przyciąć większość odgałęzień samych malin. Tak oporządzony wiosną (najlepiej w marcu) chruśniaczek wygląda jak kompania wojska postawiona na baczność. Z ziemi sterczą wysokie kikutki, które za parę tygodni strzelą świeżą soczystą zielenią nowych pączków. Przepraszam za ten wykład z agronomii. Chciałem udowodnić sens tego obrazu.
Obrazu, który od pierwszej chwili przemawia. Nie jest to historia wiosennych porządków, ale opowieść o ogrodniku (czytaj: sprawcy ładu), którego zabrakło. Zawarta w tytule informacja o ojcu, uściśla ten przekaz: zabrakło sprawcy ładu W ŻYCIU. Któż teraz będzie potrafił sprawić, by martwy ogród stał się na powrót Rajem, życie zyskało znów sens, nadzieja sprowadziła spokój? Nie to nie proza. To liryka. To epitafium. To tren. Pozdrawiam. MP
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kiedyś gdy z zapamiętaniem surfując po internecie, Spędzałem całe godziny przed monitorem, Ujrzałem weń dumnego słowiańskiego wojewodę I skrzyżowały się zaraz spojrzenia nasze,   Dumny słowiański wojewoda, Rozsiadł się we wnętrzu mego monitora, Niczym niegdyś legendarny król Popiel, Zasiadł na swym zbudowanym z gigabajtów tronie…   Spojrzawszy na mnie z mego monitora, Ganić począł mego ukochanego powieściopisarza, Znaczące czyniąc Mu zarzuty, Rzekomej tyczące Jegoż niewiedzy,   Że uzbroił wczesnośredniowiecznych Słowian w młoty kamienne, A nie znane archeologom żelazne miecze, Niezawodne, niełamliwe, ostre i straszne, Niedorzecznymi bzdurami zapisując kolejną powieści kartę,   Że wsadził im w ręce drewniane kije, A nie śmiercionośne pioruny skrzące, Darem od gromowładnego Peruna będące, By wypalili nimi w ziemi Słowiańszczyzny granice,   Że nie odmalował w powieści słowiańskich wojów, Wiernym wizerunkom odkrytym w wnętrzach ich grobów, W trudzie i znoju polskich archeologów, Przeczących tychże niegdysiejszemu wyobrażeniu…   Zrazu zdezorientowany tymi zarzutami, Ku głębinom pamięci sięgnąłem wspomnieniami, Gdy po raz pierwszy w wieku dziecięcym, Dotknąłem nieśmiało niezwykłej tej księgi,   Kiedy to na starym strychu, Pełnym niezwykłych zapomnianych skarbów, W niewielkim domku mojej babci, Dotknąłem po raz pierwszy Starej Baśni…   A dumny wojewoda pogardliwie spoglądając z monitora, Ganił wciąż mojego ukochanego powieściopisarza, Iż piękni bohaterowie z kart Jego powieści, Śmią nie być posłuszni archeologa opinii,   Że ich nakreślone piórem powieściopisarza charaktery, Śmią nie hołdować współczesnych historyków wiedzy, Że nie wpasowują się w archeologów opinie, Wyobraźni pisarza pozostając jedynie posłuszne,   Że enigmatycznych tajemnic datowania radiowęglowego, Nie przewidział swym rozumem literata wrażliwego, Że śmiał nie przewidzieć w snach swoich, Najnowszych dociekań współczesnej archeologii,   Że najstarszej wzmiance o Słowianach, Zawierzył bez podejrzliwości wytrawnego badacza, Obnażając prostodusznego literata łatwowierną naturę, Niedorzeczną czyniąc zarazem powieści swej fabułę…   Mimowolnie oddałem się z dzieciństwa wspomnieniom, O niezwykłych chwilach spędzonych z starą tą księgą, Przypadkiem niegdyś na strychu znalezioną, W głębi mego serca rzewnymi wspomnieniami zapisaną,   I nieraz nieproszone pukają do mego serca, Tamte szczególne z dzieciństwa wspomnienia, Gdy z wypiekami na twarzy, Przewracałem wciąż kolejne Starej Baśni karty…   A usta zuchwałego wojewody, W coraz to mocniejsze uderzały tony, Coraz donioślejsze czyniąc zarzuty, Arcymistrzowi polskiej powieści,   Że tyle dobrego co i złego, Uczynił pociągnięciami pióra swego, Iż fałszywy obraz pradziejów, Nakreślił w wyobraźni swych czytelników,   Że poczynił On rażące błędy, Na kartach dziewiętnastowiecznej powieści, Odmalowując czytelnikom swą wizję Słowiańszczyzny, Tak różną od rezultatów odkryć archeologicznych,   Że uczynił On zbyt przyziemnymi, Dumnych synów rozległej Słowiańszczyzny, Od wyobrażeń panslawistów tak innymi, Od koncepcji mediewistów tak bardzo się różniącymi…   Cichutki szept koło serca, Rozkazał mi stanąć w obronie ukochanego powieściopisarza, Którego niezliczone piękne powieści, Kształtowały od dzieciństwa etapy mej wrażliwości,   Którego ponadczasowe mądre książki, W dorosłe życie mnie wprowadziły, A przez dorosłego życia ciernie i trudności, Swą niewidzialną mądrością za rękę przeprowadziły,   Przeto posłuszny podszeptom serca, Wbiłem swój gniewny wzrok w czeluście monitora, Niczym lśniący miecz ciśnięty w głębiny jeziora, By wyzwać strzegącego go wodnego demona…   I dumnego wojewodę zaraz wzrokiem przeszywam, Gestem tym chrobremu wojowi wyzwanie rzucam, A gniewne myśli ubieram w proste słowa… - Nie wyśmiewaj mojego ukochanego powieściopisarza!   – Wiersz zainspirowany powieścią „Stara baśń” autorstwa J.I. Kraszewskiego.   ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Wiersz ten planuję w przyszłości włączyć do powstającego właśnie zbioru kilkudziesięciu wierszy mojego autorstwa opatrzonych wspólnym tytułem „Oddychając Kraszewskim…".    W zamierzeniu moim ma to być zbiór kilkudziesięciu wierszy zainspirowanych twórczością Józefa Ignacego Kraszewskiego i będących zarazem hołdem dla tego arcywybitnego polskiego pisarza. Spoiwem łączącym wszystkie te moje wiersze będzie chęć oddania hołdu szeroko rozumianej twórczości Józefa Ignacego Kraszewskiego będącej fenomenem w skali całego świata... Każdy z wchodzących w skład niniejszego zbioru moich barwnych wierszy będzie hołdem dla jakiejś powieści, opowiadania lub poematu autorstwa tego wielkiego Mistrza polskiej literatury.    Od czasu przeczytania przed kilkoma laty z wypiekami na twarzy Starej Baśni, to właśnie J.I. Kraszewski pozostaje jednym z moich ukochanych pisarzy, a każda przeczytana przeze mnie kolejna powieść Jego autorstwa zachwyca mnie jeszcze bardziej… Dlatego też pomysł stworzenia zbioru wierszy dedykowanego pamięci tego jakże wybitnego pisarza zrodził się we mnie z potrzeby serca, by w ten sposób wyrazić mój szacunek i uznanie dla tego jednego z najwybitniejszych Polaków w dziejach naszej Ojczyzny i dla Jego wieloletniej działalności pisarskiej i wydawniczej… Niestety nie mogę ze swojej strony obiecać że uda mi się rzeczony zbiór kilkudziesięciu wierszy mojego autorstwa szybko ukończyć, ani też nie mogę obiecać że uda mi się kiedykolwiek wydać go drukiem...
    • @Andrzej_Wojnowski       Nie na darmo jesteśmy Polakami! Lecz by po kolejnej nieprzespanej nocy, Gdy snem zamglone rozewrą się powieki, Rzucać się śmiało w wir codzienności.   I nie straszny nam podły świat Z wrogiem zawsze gotowiśmy w szranki stawać W obronie odwiecznych wartości śmiało oręża dobywać, Jak i przed wiekami kwiat polskiego rycerstwa…      
    • Mój bóg zapuścił długie włosy, Pije wódkę tam, gdzie są wyrzutkowie. Uśmiecha się, gdy gardzi się nim, bóg chaosu, nie królewskim syn.   Mieszka w squacie, co się rozpada, W świecie dymu, gdzie myśl odpada. Śmieje się z życia absurdalnej gry, Buntownik w chaosie, co stworzyliśmy my.   Bez złotych tronów, bez wielkiej wiary, Wspólny oddech to jego ofiary. Bóg szarości codziennych dni, Bez światła nieba, co w blasku lśni.   Ten mój bóg, tak daleki od prawdy, Istnieje w cieniach, w melancholii jawny. Lustro życia, które widzimy, bóg surowej rzeczywistości, w której żyjemy.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...