Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Drażnił go dźwięk jej głosu, więc kochała go po cichu.
Nie było to specjalnie trudne, gdyż od dziecka była bardzo skryta i zamknięta w sobie.
To chyba wina jej despotycznego taty, jednak takich ojców jest wiele a ona była jedyna taka na cały świat. Dziwna.
Dokładnie pamiętam jak się poznali. No może nie tak znowuż dokładnie jednak parę szczegółów zapamiętałam.
To był majowy poranek. Niedziela. Była jakaś tam pogoda, być może nawet całkiem ładna bo dam głowę, że była ubrana tylko w taką zieloną przewiewną sukienkę. Zmierzała w kierunku kościoła, choć to nie do końca był cel jej wyprawy. Miała takie dziwne hobby. Kolekcjonowała ludzki. Ponoć w obliczu czegoś z założenia boskiego, ukazujemy wszystkie możliwe do zaobserwowania zachowania.

Siadała z boku, tuż obok konfesjonału, by nie przegapić żadnego ciekawego osobnika godnego opisu. Nie raz przyłapywałam ją wzrokiem na podsłuchiwaniu spowiedzi. Od razu wiedziałam jeśli usłyszała coś ciekawego, oczy jej błyszczały a palce notowały w błyskawicznym tempie, tak jakby bała się, że gdy choć na chwilę zwolni, zapomni to co z takim trudem uzyskała.

Wracając jednak do tamtego dnia nie mogę nie wspomnieć, że tym razem nie doszła do kościoła.
Od samego początku drogi, czuła na karku jego wzrok. To było całkiem miłe uczucie, być zauważoną. Mało kto zwracał na nią uwagę. Nie dla tego, że była szara czy pospolita, o nie.
Miała jednak zadziwiającą zdolność do wtapiania się w otoczenie, jak celofan.
Musisz dotknąć i poczuć by uwierzyć, że tak naprawdę jest.

Gdzieś w połowie drogi nie wytrzymała napięcia jakie powstało między nią a prześladowcą i odwróciła się. Jej oczom ukazała się znajoma twarz. Miała ją w swojej kolekcji.
Rozpoznany nieznajomy podszedł do niej.
-Czemu podsłuchiwałaś moją spowiedź?
Co miała mu odpowiedzieć? Miała dwie możliwości, wszystkiemu zaprzeczyć, bądź wyjść na socjopatkę i powiedzieć prawdę. Zaryzykowała.
Opowiedziała mu o swoim ekscentrycznym zajęciu a on słuchał z nieukrywanym zainteresowaniem.
Nie był do końca pewien czemu tak bardzo go zaintrygowała, lecz w jednej chwili zapomniał o niesmacznym incydencie spod konfesjonału.
Było w niej coś takiego, że pragnął ją bliżej poznać. Gdy skończyła swój monolog, zagadał.
-Jestem Bartek a ty?
-Natalia.
-Ładne imię, ale musimy coś zrobić z twoim głosem.

Być może ta historia powinna zacząć się inaczej, może wtedy i koniec wyglądał by dużo kolorowiej. Skończyło się tak jak w prawie każdej smutnej historii. On po prostu zniknął z jej życia. Był już tylko częścią kolekcji, jednak jego poszczególne elementy co jakiś czas układały się również w nierównomierne słone fragmenty jej twarzy.
Pewnego dnia i ona zniknęła. Chodziły plotki, że z żalu popełniła samobójstwo, jednak ci co ją znali twierdzą, że wyjechała by poszerzać swoją kolekcję.
Nigdy się nie dowiedziałam jak wyglądała prawda, lecz zawsze gdy przystępuję do spowiedzi, myślę o niej i o tym czy słuchając moich grzechów jej oczy rozbłysły by tym tak dobrze znanym mi kolorem.

Opublikowano

Pomysł mi się podoba, gorzej z wykonaniem. Przykłady niżej - moje propozycje zmian w pierwszych dwóch akapitach:
"Drażnił go dźwięk jej głosu, więc kochała go po cichu.
Nie było to specjalnie trudne, gdyż od dziecka była bardzo skryta i zamknięta w sobie.
To mogła być wina jej despotycznego ojca, jednak takich jest wielu, a ona była jedna jedyna na świecie. Dziwna.
Dokładnie pamiętam jak się poznali. No, może niezupełnie dokładnie, jednak parę szczegółów zapamiętałam.
To był majowy poranek. Niedziela. Była jakaś tam pogoda, być może nawet całkiem ładna, bo miała na sobie lekką, zieloną sukienkę. Szła do kościoła, choć to nie po to, by się modlić. Miała dziwne hobby. Kolekcjonowała ludzi. Podobno, w obliczu czegoś boskiego ukazujemy spektrum zachowań.

Siadała z boku, blisko konfesjonału. Nieraz przyłapywałam ją na podsłuchiwaniu spowiedzi. Od razu było po niej widać, kiedy usłyszała coś ciekawego; oczy jej błyszczały, a ołówek śmigał w błyskawicznym tempie, tak jakby bała się, że gdy choć na chwilę zwolni, zapomni to, co z takim trudem uzyskała."

Tak bym widziała ten fragment, ale oczywiście to tylko moja, w pełni subiektywna, sugestia. Ktoś inny może mieć zupełnie inne zdanie.
Pozdrawiam - Ania

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • W tym szaleństwie jest jednak metoda. Chyba o to chodziło, żeby komponować ze sobą pewien zestaw fraz i obrazów w różnych permutacjach, dążąc do najpełniejszego oddania istoty rzeczy i wydobycia jak największej ilości skojarzeń i obrazów ze świadomie zawężonego zakresu metaforycznego.  Zaryzykuję stwierdzenie, że podmiot liryczny poszukuje najlepszej formy dla swoich odczuć i przemyśleń, a może stara się jak najgłębiej, jak najpełniej wgryźć się w istotę rzeczy, mając w świadomości fakt, jak bardzo ogranicza go język - jako pewien zamknięty zbiór słów, znaczeń, konstrukcji. Ten tekst jest bardzo ciekawy.
    • Rzeczywiście, piękny sonet. Punkt wyjściowy, to nadwrażliwość na dźwięki, które zostają zrównane z agresją świata, nieustannie atakującego człowieka nadmiarem zjawisk i informacji, chaosem bodźców, szybko i nieprzewidywalnie następującymi zmianami. Niektórzy się w tym świetnie odnajdują, inni nie dają rady. Pomyślałem, jak niektóre dzieciaki np. na imprezach plenerowych uwielbiają hałaśliwe harce, piski, bieganinę, małpie wygłupy, a inne po kilkunastu minutach mają ochotę wszystko rozwalić wokół siebie, albo uciec gdzieś daleko. Podobnie bywa z odbiorem rzeczywistości, co pokazujesz przez pryzmat muzyki. Dawniej życie toczyło się spokojniej, ludzie bardziej uważni byli na przyrodę, na innych ludzi, na siebie samych. Mogli rozkoszować się doznaniami, jednocześnie zachowując spokój ducha i wewnętrzną równowagę.  Muzyka klasyczna ma w sobie dobry, kojący potencjał, nawet zaleca się jej puszczanie niemowlętom i małym dzieciom, bo działa korzystnie na układ nerwowy człowieka. Może więc śmiało być także metaforą złotego wieku, utraconego na rzecz ery informacyjnej, zdominowanej przesytem, aż do granicy awersji czy paniki.
    • Na tym opiera się przecież numerologia.
    • Ten wiersz ma zapewne jakiegoś adresata, na którym, jak widać, nie zrobił wrażenia. W związku z tym wyruszył w świat w poszukiwaniu kogoś, kto ulituje się nad tą konającą duszą. Chodzi wśród ludzi jak ekshibicjonista, pokazuje swoje cierpienie, agonię, rozpacz - i dziwi się, że każdy odwraca wzrok z zażenowaniem lubi odsuwa się dyskretnie. Może lepiej byłoby zmienić perspektywę pisania, i w centrum umieścić świat, a nie siebie, to wtedy wiersz znajdzie punkty styczne z wrażliwością czytelnika, który też przecież ogląda i odczuwa ten sam świat. Ale może robi to  inaczej, i chętnie dowie się, co ma na ten temat do powiedzenia autor? Wtedy może i łatwiej znaleźć znajomych, przyjaciół...  
    • @Alicja_Wysocka Czymże jest płomień w Twojej wersji? Namiętnością? Czy może masz na myśli płomień czasu? Tak skróciłaś, że rozwidliłaś interpretację. Propozycja bardzo dobra, doceniam. PS. Trochę się gryzie z moją precyzyjną naturą.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...