Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

SONET 1

Granica między być a nie być przebiega
w łożysku jakiejś rzeki lub skalpel ją znaczy.
Niby kwestia wyboru – ciąć, nie ciąć, uciekać,
dla harmonii można – utonąć w rozpaczy.
Jest w końcu jakiś wybór – choćby rzędu w kinie,
lecz ekran zawsze z przodu i inne ma kształty
niż postać rozwodnika, co śni o dziewczynie
z plakatu lub z okładki – wyborem rozdarty
między twarzą aktorki płaską i bezkrwawą
a łezką eks-żony zapiętą w mankiecie –
rozwód zwykł się kończyć rozwodową sprawą,
lecz bez niej wyboru nie byłoby przecież.
Granica między być a nie być płynna jest i mokra.
Happy end spływa po niej jak łza albo krwi kropla.

Opublikowano

za brak orientacji w zakresie pewnych rudymentów, należy się autorce 10 batów na goły tyłek. jednak kolegium profesorów postanowiło odstąpić od wykonania kary, nie dostrzegając żadnej wyraźnej intencji w winie pacholęcia.

"skalpel ją znaczy" - skąd ty wykopujesz takie kartofle? na którym z kartoflisk?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To akurat jest bardzo dobre. Przykre (tu operacyjne, świadczące o poważnej chorobie) doświadczenia "cechują ludzi". Są jak naznaczone piętnem krowy.
Widzą więcej, czują głębiej, przeżuwają (jak krowy) darowany im czas.
Natomiast np. "granica między być a nie być płynna jest i mokra"
w kontekście wcześniejszej rzeki (jako klamry) brzmi okropnie.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



płynna i mokra - odnosi się raczej do krwi i łzy a nie do rzeki
Nie, bo jest klamrą nawiązującą do tego co wcześniej (rzeki). Chyba... że to nie sonet? ;)
Ale jeśli to sonet nie tylko powinno to korelować z jego początkiem,
ale także z tym co pośrodku, czyli w tym przypadku kinem.
Inaczej byłby to tylko nachalny wtręt, na siłę ustawiający czytelnika
i oderwany od całości (rzeki, rozstaniu z Nią, łzom i krwi - symbolizującej tragedię).
Powiedzmy coś w rodzaju:


Granica między być tu z nią, sucha jest i mokra:
The End łzami spływa po mnie, żeby nie spaść - z okna.

Opublikowano

Państwo komentujący,
sonety a zapis stroficzny i stychiczny - sonet szekspirowski ma zapis stychiczny z wydzieloną pointą, która nie zawsze jest klamrą, a bywa nawet powtórzeniem. Sonet jest formą ewoluująca. Dlatego oboczności rytmiczne i stosowanie przerzutni nie jest niczym nowym, podobnie jak stosowanie pozornej arytmii, która traktuje pauzę jako ekwiwalet zgłoski. Aby sie o tym przekonać wystarczy czytać tego typu utwory "na głos".

Nie skomentuję wysiłków interpretacyjnych ponieważ wykracza to poza kompetencje autorskie.

Komentarze obraźliwe i wulgarne traktuję jako konsekwencję nieodpowiedzialnego dyskursu, który umożliwia korespondencja by net.

Pozdrowienia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tłumaczenie wydaje się trochę takie... na siłę. Powiedziałbym,
że skoro szekspirowski, to tym bardziej bliższy szlachetnej formie niż arytmii.
Powiedzmy coś w tym rodzaju:


Więc niedaleko od ciebie będzie:

na dotyk dłoni, uśmiechu iskrę -
tak jednak będąc daleko wszędzie,
jak promień słońca od słońca w zimie.
(Obserwuj ptaki, jak cieszą wówczas
się takim krótkim, jaśniejszym światłem -
tak jakby wkrótce świat miałby ustać
przeszyty w serce przez ostry rapier.)
Choć niedaleko od niego będziesz:
na ciepły oddech i dotyk dłoni -
im bliżej jednak, tym dalej siebie,
gdzie jeszcze echo śmierć ptaka goni,
a w jego gnieździe już nowy siada.

Samotność bowiem, to - atom stada.


Czyli, jeśli średniówkę zapiszemy jako "O" - sylaby akcentowane
z nieakcentowanymi tworzyłyby taki układ:


_ ^ _ ^ _ O _ ^ _ ^ _

_ ^ _ ^ _ O _ ^ _ ^ _
_ ^ _ ^ _ O _ ^ _ ^ _
_ ^ _ ^ _ O _ ^ _ ^ _
_ ^ _ ^ _ O _ ^ _ ^ _
_ ^ _ ^ _ O _ ^ _ ^ _
_ ^ _ ^ _ O _ ^ _ ^ _
_ ^ _ ^ _ O _ ^ _ ^ _
_ ^ _ ^ _ O _ ^ _ ^ _
_ ^ _ ^ _ O _ ^ _ ^ _
_ ^ _ ^ _ O _ ^ _ ^ _
_ ^ _ ^ _ O _ ^ _ ^ _
_ ^ _ ^ _ O _ ^ _ ^ _

_ ^ _ ^ _ O _ ^ _ ^ _
Opublikowano

Droga Pani,
ale wciąż zakłada Pani, że sonet ma być wierszem sylabotonicznym, definicja tego gatunku dotyczy zaledwie budowy strofy. Ta szlachetność formy, którą Pani przedstawia wydaje się nieco szkolarska. Proszę zauważyć jak akcenuje się happy end w języku angielskim, a gdzie przypada akcent w inkriminowanym sonecie. Chyba tylko przekonanie o kompletnym braku słuchu, lub ignoracji autora może skłaniać ją do wniosku, że przypadkowo przesuwa akcent w zapożyczeniu...
Obcowanie z językiem żywym, fakt obecności w potocznym języku polskim mnóstwa zapożyczeń oraz językowa anarchia modnej współczesnej prozy polskiej skłania do uległości, a nie puryzmu.
Poza tym równie dobrze można zaytułować inaczej i cała dyskusja nie miałaby sensu ponieważ Czytelnik przeczytałby kolejny wiersz i tyle.
Rozumiem, że komentatorzy chcą się wykazać swoją wiedzą, ale dyskusja o błędnych, nieudanych sonetach wobec faktu, że mało który poeta współczesny zastanawia się nad budową strofy - jest wg. mnie nieporozumieniem, podobnym do tego jak pisaniem kolejnego tomu o tym, czy przywoływany Szekspir pisał sonety, bo jak wiadomo nie wszyscy są, co do tego zgodni.
Poezja to mimo wszystko twórczość - jej analizy są wtórne i mogą inspirować nieliczne grono pasjonatów. Autor sonetu nie bardzo lubi taką wymianę zdań, gdyż ma wrażenie powrotu do koszmarnej szkoły, w której naburmuszony belfer udowadania, że "...wielkim poetą był", ale niekoniecznie wie dlaczego, i najczęściej rozumie tylko swój język ojczysty.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




To po co szanowny autor zamieszcza wiersz na portalu, którego głównym zadaniem jest krytyka tekstów i czepianie się szczegółów. Wiersz szanownego Pana jakoś nie bardzo przypadł do gustu czytelnikom. Nie każdy kto napisze uwagę krytyczną musi mieć rację, ale autor tę rację powinien przyjąć do wiadomości, a nie opowiadać jak to wszystko wie lepiej. Odnoszę wrażenie, że to autor właśnie próbuje się popisywać wiedzą, którą zdobył pewnie na Marsie, skoro szkołę ma w takim poważaniu. Czytelnikowi autor zostawił łaskawie zachwyt i podziw nad swoim dziełem. Serdeczne dzięki.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No właśnie. Przypomniała mi się nie tylko szkoła, ale i kroniki filmowe
z roboczymi przemówieniami towarzysza Gomułki :) Nie jestem też kobietą,
przynajmniej nie pod tym nickiem, a jeśli chodzi o zapożyczenia, czyżby byly nimi
te dwa ostatnie wersy? (bo sam temat raczej utarty).
Przecież są właściwie innym, oddzielnym wierszem. powiedzmy:


kinomaniak

Granica między być z nią a filmem - sucha jest i mokra:
The End łzami po nim spływa, żeby nie spaść - z okna.


Przede wszystko odcinam się od masła maślanego: "płynna i mokra".
Nie muszę używać słowa "rzeka" - łzy, mokra i sucha wystarczająco na nią wskazują.
A skoro rzeka to, patrząc z jej strony - widać suchy ląd.
Patrząc od strony lądu - widać wodę (przypomnę, że jest mokra :))
To jest: prawdziwa granica (która dalej ewoluuje: być w kinie albo.... mokrą plamą)

Właściwie nie potrzeba do tych dwóch wersów już niczego dodawać. Wiadomo,
że chodzi o kino i porównanie kończącego się filmu z życiem Peela.
Można odczytać sytuację w jakiej się znalazł i poczuć rozpacz, która znajduje
ujście w łzach aby raz na zawsze nie zakończył gwałtownie własnego filmu.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Szkoda, że niepotrzebnie się Pani tylko napracowała.
Myślę, że sonet w Pani wykonaniu to nie tylko ciekawe spojrzenie na ten sam temat,
jak i jego realizację, a na pewno pouczający - nie tylko dla Autora.
Szkoda mi Pani... ech, szkoda Cię, Joanno :)))

Pozdrawiam porannie.
Opublikowano

Pani Joanno,
celem tego portali jest możliwość publikowania i czytania wierszy, a nie możliwość ich krytykowania podobnie jak celem portali informacyjnych jest przekazywanie informacji, a nie ich komentowanie, a to że ludzie o naturze krytyków wykorzystują je do zaspokojenia swoich potrzeb to inna rzecz. Potrzeb dodajmy niezbyt przyjaznych bliźnim, na co wskazuje Pani irracjonalna opinia o moich intencjach.
Ponadto - poeta Brodski nie ukończył szkoły podstawowej - proszę o tym pamiętać. Wiedza nie jest zamknięta w budynkach, a nauczyciele nie prowadzą jej reglamentowanego rozdawnictwa.
Pan,
Boskie Kalosze - przeprosiny za pomyłkę, nie była celowa. Pana zabiegi interpretacyjne są pełne oddania sprawie. Proszę zwrócić uwagę na taki oto paradoks - krew ludzka, szczególnie własna nie musi być odczuwana jako mokra, ale ciepła. Mokry i płynny określają pozycję podmiotu - mokry jest odczuwany, płynny jest obserwowany. Nie wszystko, co płynne jest mokre. Olej jest płynny, ale raczej śliski a nie mokry. Rzeki bywają suche - te sezonowe i wówczas widac dobrze ich łożysko, rzeki bywają podziemne /jak Styks/ i wówczas ich nie widać. Rzeki wreszcie bywają tak szerokie, że nie widać ich drugiego brzegu. I tak dalej.
A tak naprawdę dla wielu ludzi granica między być a nie być przega tu, dla innych jej nie ma bo wierzą w życie wieczne. A zatem jest to granica między tu i tam, anie być i nie być. Dla pierwszych sklapel ją może znaczyć, dla drugich nie. A co powiedzieć o Hinduistach, którzy wierzą w metapsychozę, odbywają rytuwalne ablucje w Świętej Rzece, a potem idą do kina pod chmurką na kolejną produkcję Z Bollywood. Poezja to jednak cos więcej niż łamigłówka oparat na zgrabnym koncepcie.
Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ale cały czas mowa o tym w kontekście rzeki. Nawet teraz. Skalpel wmieszany
jest na siłę, niemal scholastycznie ma ukierunkować czytelnika jednostronnie.
Powyższe wyjaśnienie bardziej pasuje do takiego początku:

Granica między być a nie być przebiega
w łożysku naszych matek - to skalpel ją znaczy

Łożysko nawiązuje teraz do rzeki, ale i do życia, które rozpoczyna się
od zaznajomienia się z ostrym narzędziem i pierwszą kroplą własnej krwi.
Mówię także o tym:
[quote]
A tak naprawdę dla wielu ludzi granica między być a nie być przega tu, dla innych jej nie ma bo wierzą w życie wieczne. A zatem jest to granica między tu i tam, anie być i nie być. Dla pierwszych sklapel ją może znaczyć, dla drugich nie. A co powiedzieć o Hinduistach, którzy wierzą w metapsychozę, odbywają rytuwalne ablucje w Świętej Rzece, a potem idą do kina pod chmurką na kolejną produkcję Z Bollywood. Poezja to jednak cos więcej niż łamigłówka oparat na zgrabnym koncepcie.
Dlatego dość oklepane jest potem porównanie tego z kinem. A przynajmniej mało oryginalne.
Skalpel a rozwód, to jednak zupełnie inna hierarchia wartości. Podobnie kropla krwi a łezka aktorki. Dochodzą do tego takie perełki jak: rozwodem rozdarty (rozdarty nie wystarczy?)
ekran zawsze z przodu (w kontekście kina gdzie ma być?), utonąć w rozpaczy -
straaasznie oklepany zwrot (także jako wariant: tonąć w łzach).
Naciągane, podobnie scholastycznie: "między twarzą aktorki płaską i bezkrwawą a łezką eks-żony" - a co, jeśli to film oparty na faktach? Aktorka nie umiera (choć i to zdarza się na planie) ale przecież nie można tego tak, od sobie, mylić z postacią, którą odgrywa.

Jednak ogólnie jest całkiem dobrze i jeśli to pierwszy sonet, można tylko pogratulować
i... czekać na następne :)

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie ma Pan racji kolego. Na tym portalu ma Pan nie tylko możliwość publikacji, ale także wysłuchania opinii innych użytkowników. Możliwość kontaktu z czytelnikiem jest cechą i zaletą takich portali. Chociaż opinie mogą być różne i nie wszystkie są równie wartościowe, to jednak sporo się można z nich dowiedzieć i nauczyć. O takich portalach zwykło się mówić, że to portale warsztatowe. Zamieszczenie tu tekstu, to wyjątkowe doświadczenie, bo czytelnikami są osoby, które same piszą. Nie wątpię w pana wiarę w swoją wiedzę i własne możliwości, ale jeśli Pan chce w internecie tylko pokazać to co Pan pisze, może Pan założyć bloga, bez możliwości pisania komentarzy.
Są też pisma internetowe gdzie można zamieszczać teksty, ale tam zazwyczaj podlegają weryfikacji już na wstępie. Obawiam się, że Pana wiersz by przez sito redakcyjne nie przeszedł.
Może Pan sobie mówić co chce, ale wiersz, jeśli już go Pan tu umieścił, czytający maja prawo oceniać i krytykować. Czasem nawet pochwalą.
Nie przekonał mnie Pan, że takie braki w rytmice, weryfikacji, a nawet logice tekstu, to efekt zamierzony. Dla mnie ten wiersz nie błyszczy oryginalnością, ani w temacie, ani wykonaniu.

Ps.
Swoją wersję wiersza skasowałam. Może rzeczywiście jej napisanie to przesada
Ale nie było moim zamiarem "zaspokojenia swoich potrzeb niezbyt przyjaznych bliźnim"- jak Pan to niezbyt elegancko ujął. To raczej Pana odpowiedzi mają takie cechy.
Proszę dzielić się wiedzą, skoro uważa Pan, że ma jej więcej niż inni, ale proszę nie zarzucać nikomu złej woli. Zwłaszcza, że nie ma obowiązku pisania komentarzy, ani zamieszczania tekstów na portalu,
Opublikowano

Droga Pani,
jesli wierzy Pani w wymianę pożytecznych informacji via internet to Pani sprawa. A dyskusje o sztuce są zwykle jałowe i mało inspirujące. Przyznam, że wole czytać niz dyskutować, a jeśli jakiś utwór mi nie odpowiada to po prostu go pomijam, a nie zbawiam się pseudodialog z osobą, która jest anonimowa. Jest on utrudniony tym bardziej, że aby rozmowa była konstruktywna najpierw trzeba ustalić definicje pojęć. Logika wiersza - to
Pani wymysł - większość zdań w języku naturalnym wymyka się analizie logicznej.
"Słowa wierszy nie są zwykłymi znakami pojęć; zawierają bogactwo skojarzeń uczuciowych i duchowych. Poeta nie używa słów jedynie do składania deklaracji, bądź stwierdzania faktów. Zazwyczaj jest to ostatnia rzecz, o która by się troszczył. Przede wszystkim usiłuje on tak dobrać słowa, by współpracowały we wzajemnym, tajemniczym oddziaływaniu…” /Merton/
Jeśli wiersz Pani nie przkonuje to jest sprawa Pani gustu i Pani wybór. Ot i wszystko.
A ferowanie wyroków to już nadużycie, które wywołuje u mnie pobłażliwy uśmiech.
Niech będą dla Pani przestrogą losy poezji Emily Dickinson, które jak zapewne Pani wie - były poprawiane przez rzekomych specjalistów i tylko przypadek sprawił, ze ocalały w autorskiej formie. A jak wspomni Pani film Formana i dialog o ilości nut w działach Mozarta to może uzmysłowi sobie Pani czym kończą się takie spory: śmiechem widzów.
Pozdrawiam

Opublikowano

Panie Boskie Kalosze,
wobec Pana zabiegów jestem po prosty bezradny - zapomina Pan o ironii. Przecież te potoczne zwroty na nią wskazują. Po to właśnie zostały użyte. Panu podobnie jak Pani Joannie dedykuję wyimek z Mertona i pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Błysnę talentem wróżbiarskim i zaryzykuję stwierdzenie, że wyimek z Mertona będzie regułą?
Właściwie był już, zanim sam Merton przyszedł na świat i nim padło pierwsze słowo na tym świecie.
Przypomnę: "zawierało bogactwo skojarzeń uczuciowych i duchowych."

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Błysnę talentem wróżbiarskim i zaryzykuję stwierdzenie, że wyimek z Mertona będzie regułą?
Właściwie był już, zanim sam Merton przyszedł na świat i nim padło pierwsze słowo na tym świecie.
Przypomnę: "zawierało bogactwo skojarzeń uczuciowych i duchowych."

Pozdrawiam.
Rzeczywiście pozazdrościć wiedzy i perspektywy- skoro wie Pan, co było zanim padło pierwsze słowo na świecie to wszystko jasne. A bogactwo skojarzeń wywoływanych przez utwory literackie niech pan zostawi każdemu czytelnikowi z osobna. Niech pan po prsotu da ludziom żyć i pisać jak potrafią i nie ocenia zbyt łatwo, innymi słowy niech Pan nie zbawia, tych którzy tego nie chcą i odpowiada na pytania, których nie zdano. "Poeta dąży do ciszy" /Paz/.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Myślę, że Polska nie jest najnieszczęśliwszym z państw, jak to się zdaje po lekturze wielu ujęć jej dziejów. – Czy to nie przeniesienie wady wiadomości, przedstawiających serię codziennych katastrof? – Bo, spójrzmy na końcówkę listy krajów szczęśliwych, na te najnieszczęśliwsze: – Państwo wielkomorawskie – nie przeżyło średniowiecza; – Księstwo Serbołużyczan –  nie przeżyło średniowiecza;           A przecież odnotowywani są ich władcy: Książę Derwan (ok. 632 w kronice Fredegara, łac. Dervanus, dux Surbiorum), jako książę plemienia Surbiów (tj. Serbów łużyckich), Książę Miliduch (†. 806, łac. Miliduoch, Melito, Nusito) – książę serbołużyckiego związku plemiennego, a nawet z tytułem „król Serbii”. – Państwo Wieletów vel Luciców – nie przeżyło średniowiecza; – Państwo Stodoran –  nie przeżyło średniowiecza; – Państwo Obodrytów –  nie przeżyło średniowiecza;           A przecież znani są ich niektórzy władcy, np. Książę Gostomysł (†844, łac. Goztomuizli, Gestimulum). Książę Stoigniew (†955), wymieniany jako współrządzący z Nakon (†965 lub 966) Książę Dobomysł (w 862 wg Annales Fuldenses odparł najazd Ludwika II Niemieckiego, po łac. zwano go Tabomuizl), Książę Mściwoj, który w r, 984 roku wziął udział w zjeździe w Kwedlinburgu. Książę Przybygniew vel po niemiecku Udo. Książę Racibor. Książę Niklot. – Prusowie – nie przetrwali średniowiecza; – Jaćwingowie – nie przetrwali średniowiecza; – Królestwo Burgundii – nie przetrwało średniowiecza, choć w latach 1477-1795 wymieniani są władcy Burgundii ale tylko tytularni, bez ziemi i realnego państwa. Itd. A Polska? Z Polską jak widać mogło być dużo gorzej!   Pozdrawiam!  
    • piękny dzień  słowo Ciałem się stało    niebo otworzyło świt  przyszedł na świat  Bóg człowiek    Jego słowa  światłem  światłem  wskazującym drogę    mamy  prawdziwą wolność  możemy Go przyjąć  lub nie  nasz wybór    bez Światła… łatwo pobłądzić   12.2025 andrew  Boże Narodzenie   
    • Czym jest miłość, gdy zaczyna się kryzys? Co się czai, by zranić, by zabić jak tygrys? Gdy chcesz pogadać, lecz pustka w głowie. Zapytasz „co tam, co robi?” i po rozmowie. Albo przemilczysz i nie napiszesz słowa, wtedy powstanie wielka brama stalowa, którą będziecie próbować otworzyć, by szczęśliwe chwile od nowa tworzyć. No chyba, że żadne kroku nie zrobi — wtem brama się zamknie i kłopotów narobi.
    • @Rafael Marius wróciłam do domu jak dama nowej generacji toyotą corollą, mam tyle systemów bezpieczeństwa. Gdyby ktoś usnął przy jeździe, zatrzymałaby się sama w punkcie zero. Dłuższy sen, weekend odpoczywam w domu:)
    • - Witaj, Rzeszowie - powiedziałam na głos, gdy wysiadłam z piątego wagonu pociągu ekspresowego Pendolino po przemierzeniu trasy z Gdańska. Działo się to późnym wieczorem 23. Grudnia, kilka minut po 23.00 . Cóż: zbieżność daty z godziną po typowym, jak wiedziałam, ponad półgodzinnym opóźnieniu tego właśnie pociągu. Kolejna zbieżność, tym razem odwrócona względnie naprzemienna: trzydzieści dwa. Ano, co zrobić. PKP, emocje nie pomogą. Rozejrzałam się odruchowo, poprawiwszy plecak ujęłam uchwyty walizek dużej i małej, po czym szybkim krokiem ruszyłam w prawo, w kierunku ruchomych schodów.    - Dawno tu nie byłam - kontynuowałam myśl. - Czas to nadrobić, pobyć w twojej przestrzeni chociaż raz na rok. Chociaż teraz, z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Tak zwanych Bożego Narodzenia, poprawiłam się. Wszak Wszechświat odnawia się austannie w każdej żywej istocie, od najbardziej skromnej rośliny poczynając na najbardziej imponującym wiedzą, światowym obyciem, majątkiem czy fizycznością człowieku kończąc.     Westchnęłam ciężko.    Nasza przedwyjazdowa rozmowa - w znaczeniu moja i mojego mężczyzny nie była zbyt miła. Wiadomość, że chcę pojechać do dawno nie odwiedzanej rodziny na święta przyjął spokojnie - trudno zresztą, aby było inaczej. Ale gdy zapowiedziałam, że przez cały ten czas nie znajdę dlań ani chwili, poczuł się urażony.  Z tonu jego słów i wyrazu twarzy, pomimo zachowywanego spokoju, przebiło się wspomniane poczucie urazy.     - Chwilę - zaczął powoli. - Po twoim ponadrocznym zniknięciu bez słowa wyjaśnienia schodzimy się na powrót pod warunkiem, że będziesz dokładać więcej starań niż za pierwszym razem. Tymczasem w dwa miesiące po naszym drugim początku dajesz mi do zrozumienia, że nie dość, że podjęłaś decyzję o wyjeździe beze mnie, to jeszcze oznajmiasz mi, że nie będziesz miała wtedy czasu nawet na rozmowę, bo - jak to określiłaś - potem na pewno będziemy mieli go wiele? Nawet nie zaproponowałaś, abym z tobą pojechał - zaciął usta w sposób, którego nie lubiłam i którego trochę się obawiałam.     Dłuższą chwilę zbierałam się na odwagę. Przyszło mi to wbrew pozorom tym trudniej,  że pozostał opanowany, czego zresztą mogłam być prawie pewna: przy mnie zawsze bardzo mocno kontrolował uzewnętrznianie swojej mrocznej strony.     - Nie zaproponowałam - zaczęłam powoli odpowiadać, ze słowa na słowo coraz szybciej - wiedząc, że i tak pojedziesz tam ze mną. Chociażby po to, aby być blisko mnie. Co zresztą jest całkowicie logiczne także z emocjonalnego punktu widzenia. Po co miałbyś tkwić sam na drugim końcu Polski? - spróbowałam uśmiechnąć się lekko. Wyszedł mi ten uśmiech jak zwykle w podobnych sytuacjach. W reakcji uśmiechnął się tyleż lekko jak ja, a trochę od swojej strony - krzywo.     - Chyba lepiej, że proponujesz mi to późno niż wcale - odparł. - Ale czy zmienia to fakt, że sytuacja ta nie powinna mieć miejsca? Spójrz na to od mojej strony, wyobrażając sobie, że to ty zgadzasz się dać mi drugą szansę pod określonym warunkiem, tymczasem ja daję ci do zrozumienia, że ty i ten związek nie jest dla mnie tak ważny, jak cię zapewniam.     - To nie tak... - spróbowałam spojrzeć mu w oczy. Nie udało mi się. Odruchowo spuściłam wzrok, odwracając po chwili głowę. Wiedziałam, że w pierwszym odruchu chciał wyrzec z przekąsem, że dokładnie taki mój ruch był do przewidzenia. Jednak po chwili ciszy usłyszałam inne pytanie.    - A jak? - spojrzał na mnie, pozostając tam, gdzie stał i krzyżując ręce, po czym powtórzył trochę głośniej: - Jak?    Chciałam podnieść wzrok i spojrzeć mu w oczy. Nie zdołałam. Kotłowało się we mnie do tego stopnia, że przestałam być zdolną wykonać jakikolwiek ruch, o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa nie wspominając. Przeklęte emocje! Przeklęte wspomnienia! Nie byłam gotowa powiedzieć mu o tak wielu sprawach z przeszłości. Gdy spotkaliśmy się i zaczęliśmy być ze sobą po raz drugi, obiecałam sobie - solennie na wszystko, co dla mnie ważne - że tym razem będę wobec niego w porządku. Że nie popełnię żadnego błędu. Że koniec z przerwami w komunikacji, z zamykaniem się, wycofywaniem i milczeniem. Z osobnym spaniem wreszcie, chociaż akurat przy spaniu w jednym łóżku nie upierał się twierdząc, że chrapie, a nie chce, abym chodziła ciągle niewyspana. Skończyło się tak, jak się obawiałam. W miarę upływu tygodni strach zapanowywał nade mną, coraz bardziej wpływając na moje postępowanie. Zmianę w moim zachowaniu i milczące "odstawanie" od złożonych deklaracji zauważył od razu. To, że początkowo przyjmował to w ciszy, ciążyło. Gdy zasugerował, abyśmy o tym porozmawiali, poczułam się przybita jeszcze bardziej.    - Znów zaczyna się dziać ze mną jak wtedy - spostrzeżenie to, a jeszcze bardziej to, że dzieje się tak właśnie - nie dawało mi spokoju. - Ale jak mam przyznać mu się do strachu? Do rozdźwięku pomiędzy uczuciem i chęcią bycia z nim a lękiem przed wspólną przyszłością?    Starałam się przerwać ten napierający na mnie od wewnątrz tok myśli, ciągnąć za sobą walizki międzyperonowym korytarzem do hali dworcowej, po przejsciu której zamierzałam złapać taksówkę. Nie wychodziło. Przemieszczały się po owalnej linii wewnątrz mojego umysłu, to przyspieszając, to zwalniając przy pytaniu "Pędzimy jak chcemy. I co nam zrobisz?" Po czym gasnąc i przekształcając się w pobrzmiewające jego głosem pytanie. Które zadał mi sięgając po moje ręce, biorąc za dłonie i przyciągając do siebie, ale zatrzymując krok przed nim tak, aby musiała popatrzeć mu w oczy.    - I co ja mam teraz z tobą zrobić?      Rzeszów, 25. Grudnia 2025   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...