Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano


twoje usta poruszają się
brak dźwięków
piana wydobywa się
oczy krwią zalane
nic nie słyszę
pustka
cisza
twoje pazury w mojej skórze
jak w futrze kota
wściekłość z oczu jak strzały
w moją stronę wypuszczane
głusza jest tarczą
pustka
cisza
wydobywa nóż
sufit biały jest
w kącie pajęczyna
pustka
cisza
zbliża się
usta poruszają się
armia!
gniew!
przemoc!
cisza
ból fizyczny
ciemność
wolność
Opublikowano

Robię to, w sensie ten komentarz, tylko po to, żeby wierszydło nie przepadło bez odzewu, bo zakładam, że po to właśnie je tu autor zamieścił - żeby się naród ustosunkował.
Wydaje się Panu, że buduje Pan nastrój grozy...gniewu...przemocy...czy czego tam jeszcze...mnie bardziej rozśmieszyło wierszydło.
A, jedno porównanie chybione zupełni, bo przecież trzymać pazurki w futrze kota, to rozkosz, a miało chyba wyjść odwrotnie...
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Każdy na tym serwisie, jeśli się nie mylę dodaje swoje "wierszydła", aby ktoś je ocenił.



Nie, nie wydaje mi się. Zresztą tutaj nie miało powiać grozą, czy czymś takim.
A co do porównania z kocim futrem to chodziło mi raczej o uczucie "głębi", zanurzenia.
Ogólnie dziękuję za komentarz.

Pozdrawiam.



[sub]Tekst był edytowany przez Thomas Deszcz dnia 20-06-2004 09:37.[/sub]

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @violetta Pas z grubą sprzączką wisiał na drzwiach i tylko pytał się o lanie.
    • Biznesmen Jan Nowak, po powrocie z Kobe, obwieścił, że na gwałt - kowala chce, w dobę! Wieś przybyła z Grania* - po odszkodowania. Dziś, gdy chcesz dać anons zatrudniaj 'o s o b ę'.        * -

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • @infelia a co byś oberwał:)
    • @violetta Cała frajda polegała na tym jak je ukraść.
    • Dostałem almanach – miło, z czerwoną okładziną poplamioną tłuszczem - trudno. Trafiłem na ćpuna – pożegnał mnie wulgaryzmem, przepadł za drzwiami kwadratu. Ikona. Wieszajcie święte obrazy zamiast portretów - Egalite, upojna francuska dziwko, twoja latarnia rottes Milieu świeci zabójczym światłem. Dałem ćpunowi en liberté provisoire sutrę, świętą sutrę poety – zwrócił drukowaną kartkę z pionowym gryzmołem przeciętym w poprzek: lokomotywy mogą mieć kolor słonecznika, zielony korpus, żółte koła, można przetworzyć puszki na kolory, a wprawny ogrodnik wypełni je żużlem ze spalin, oleistą cieczą, zbierze nasiona, które się wysiały - bezwiednie, nada sens sutrom przerwanej melancholii. Nadbrzeże myśli o twoim słoneczniku, nadbrzeże myśli o rdzawej wodzie, gdzie uschłe kielichy, wgłębki, piwisi domki dla krabów, nowe molekularne wiązania, nasiona dające życie kwiatom. Nadbrzeże myśli o twoim słoneczniku, srebrzystym drzewie Mondriana, neoplastycyzmie, pionie żółtej lokomotywy, czerwonym almanachu leżącym na stole – poziomym, brudnym dopełnieniu dwóch, krzyżujących się szpalt niebieskiej przestrzeni bez przedmiotowości, formy, wyzwaniu. Smutny almanachu, wypasiony wierszami, tłusty, stekiem kłamliwych sutr. Siedzę sam od godziny, palę - dla zgorszonej kobiety, odbieram kretyński telefon – od kretynki, palę – znów, piszę o wypalonych ćpunach i papierosach (za dużo o papierosach), czytam bluźniercze wiersze innych, swój – równie brudny, słucham The Tallis Scholars. Nic wcześniej nie było tak puste, plugawy almanachu, żadna myśl, żadna wyschnięta studnia, żadne serce - pustynnych ojców, morderców, wdowców, maszerujących w krucjatach dzieci. Nic nigdy nie było tak brudne, plugawy almanachu, posłuchaj ze mną riffu zacinającej się płyty. A Ty, Wielki, Niewymowny Tetragramie, jeśli jesteś - czarny na białym, pewny, zawisły w rogu szeptuchowej chaty albo i willi pokrytej boniami (jak we florenckim siodle Medyceuszy), gotów wciąż do tworzenia: wulgarnego słowa, ćpunów i poetów, ikon, zmaż wszystkie winy słonecznikowego znaku, skrop w skwar hizopem według twojej sutry, zasadź w oliwnym gaju, oto stoję z tłustym, plugawym almanachem pod pachą – nie gardź.   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...