Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Gotowa siatka? Łąka czeka wiosennie
wyrośnięta, woła głośno kwiatów kolorem.
Nektary, pyłki wabią smakiem do lotu.
Łakomy motyl siada lekko, promiennie.

Rzucona pułapka - rusałka admirał
przerywa wędrówkę bezsilnie się miota.
Podlega skróceniu skąpego żywota
złowiony podstępnie wielbiciel barwnego.

Zapięte pasem pudło czeka zajęcia.
Motyla trumna cicha, czysta, bezpieczna.
W momencie liczne głosy ptasie odchodzą.
Skrzypienia świerszczych skrzydeł marsza żałości

udają. Żegna krótkie życie rusałka
admirał. Wielkie palce zgrabnie zgarną z sieci
uśpionego owada w tunel bez wyjścia.
Poleci motyl prosto w czernie, nieżycie.

Ucieszy oczy barwą w szklanej gablocie
rzuconej na strych, wyśle kiedyś rodziciel
po rosłą butlę bimbru, inne łakocie
marzenie mętne w szklanki musi wyciekać.
Adam Sosna (2006.05.16)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


mam pytania:
- co to jest poezja WSPÓŁCZESNA?
- co to forma niekonsekwentna?
- co to treść banalna?

raczyła pani stwierdzić - wszystko bez uzasadnienia

z tego co wiem napisałem ten wiersz jakie dwa lata temu
pewnie zestarzał się okrutnie

forma? - nie wiem w czym rzecz

a bezużyteczna śmierć jest banalna!!!

to co - pisać, że śmierć motyla jest wyjątkowa?

:)
Opublikowano

troszkę przekombinowany Adamie
może mniej opisu - skróć - kiedyś
tam popełniłem wiersz o Libelli Migocącej
był z uśmiechem a tu? może tego admirała
weź na jakąś flotyllę na jakiś okręt
jakąś przestrzeń? to tylko propozycja
MN
ps. piraci też by się przydali

Opublikowano

"(...)inne łakocie
marzenie mętne w szklanki musi wyciekać."

To zdanie jest świetne, jednakże nie 'ratuje' całego tekstu. Moim zdaniem jest prosty(...) Ja lubię teksty przesiąknięte metaforyką dalatego ten tekst do mnie nie mówi. Są gusta i guściki.

Pozdrawiam:)

[Właśnie: Jak definiujemy 'poezję współczesną'? :D Ta informacja mogłaby mi się bardzo przydać.]

Opublikowano

Bianka 1

wg mnie to to co powstaje w przedziale doświadczeń osobistych

a sposób opisania nie ma tu wiele do powiedzenia

oczywiście są takie czy inne "bogi"

powstaje krzyk - to nie poezja bo coś tam

ale ostatecznym arbitrem jest czytelnik

:)

dzięki

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



oj tak, podpisuję się ;) Lubię Cię czytać, bo piszesz inaczej, zdecydowanie subtelniej - doskonale urozmaicasz Zetkę. Do następnego (tym razem bez plusa ;). Grabula, Adamie.

Pancuś
  • 5 tygodni później...
Opublikowano

W wierszu pokazany jest tylko jeden aspekt łapania motyli, co utrwala stereotypy i umacnia ludzi w niewiedzy. Utwór zyskałby, gdyby zestawić łapanie motyli w celu ich policzenia, zinwentaryzowania (bez zabijania, owada się puszcza wolno); co przyczynia się do ich lepszego poznania i zrozumienia, w opozycji z bezmyślnym odławianiem do kolekcji.

Opublikowano

A gdyby, w wierszu o zabijaniu bez sensu pojawiła się mucha ścierwica mięsówka, albo komar, to jaki byłby jego odbiór? Motyl wywołuje pozytywne emocje i skojarzenia, dlatego trzeba się z nim obchodzić ostrożnie. Używając motyla w utworze można zbudować wiersz nie tylko o zabijaniu bez sensu, lecz także o niszczeniu kultury. Polecam artykuł:
Parki Narodowe i Rezerwaty Przyrody 16.4: 35 - 41, 1997
Jerzy M. Gutowski "Kolekcjonerstwo a ochrona owadów"

Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...