Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Sama się zagalopowałaś :) Nie starasz się zrozmieć, dlaczego ktoś napisał "szmer deszczu",
jaki miał w tym cel? Tym bardziej,że jak wykazałem mówi się tak bardzo często, nie ja pierwszy
napisałem: szmer deszczu.
Szum to co innego, tu nie dopełniałby swoistego znaczenia: od ucha do ucha, które jak
wiemy łowi szmer samoistnie, jeśli ktoś jest na coś wyczulony, zależy od tego nieraz jego życie
(Mały Rycerz na Oleńkę, kot na mysz, rolnik na deszcz kiedy nie pada całymi dniami)
[quote]
Trudno, żeby każdy miał takie samo zdanie. Ja wyrażam swoją opinię i do niczego nie próbuję Cię przekonać. A już na pewno nie mówię Ci jak masz pisać, bo zwyczajnie nie mam do tego prawa. Musisz zaakceptować inne postrzeganie świata przez różne osoby:)
Jeszcze raz: ja też używam wyrażenia: szum deszczu, ale w tym wypadku
nie o niego chodzi. Spróbuj wreszcie to zrozumieć :)
[quote]Takie życie...Acha! Wrażliwość na piękno otaczającego świata i przeróżne zjawiska przyrodnicze z nim związane, nie jest uzależniona od tego, czy jest się mieszczuchem, czy mieszkańcem wsi, czy siedzi się w fotelu, czy pracuje w polu. To kwestia indywidualna mój drogi. Pamiętaj o tym!:)
Urodziłem się na Pradze, w kamienicy do dziś podpisanej gryzmołami kul
karabinu maszynowego, wychowałem na robotniczej Woli. Nie przeszkadza
mi to patrzeć na świat takim, jaki jest naprawdę, umieć wyłowić z deszczu coś ponad szum.

Pozdrawiam.
W takim razie ja jestem ograniczona:), a Ty cudownie wyłapujesz to, czego tacy jak ja nie widzą i nie słyszą:))) Nie będę dyskutować na temat szmeru, szumu itp., bo nic na siłę! I proszę nie tłumacz mi setny raz czym różni się szum od szmeru:)))bo mnie zaczynasz bawić:) JA czuję to inaczej i tyle! Czy to tak trudno zrozumieć?:) Takie jest MOJE zdanie, TY masz SWOJE. I jest ok:) Nie widzę problemu. Zastanawiam się tylko, czy warto się "przyczepiać" do czegokolwiek w Twoich utworach, bo ciężko znosisz jakiekolwiek uwagi:) Pozdrawiam:) Ps. Niektóre miejca na Pradze są mi wyjątkowo znajome:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Nie czytam tym razem komentarzy,
ale piszę zupełnie od siebie - to haiku jest super.
Widzę w wyobraźni rolnika
nasłuchującego czy pada deszcz,
i rozpromienionego w środku na jego dźwięk.
Deszcz jest niezbędny dla dobrych plonów.
Na ten dźwięk, [szmer, czy coś innego, mniejsza z tym]
rolnik jest bardzo wyczulony. Jego wrażliwość
wisi pomiędzy wersami, jest napięta jak struna.
I rewelacyjnie oddałeś radość, rozluźnienie
pojawiające się w tym człowieku, jako reakcję na dźwięk.
Podoba mi się. Gratuluję.
:o)

Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Aha, jesli pisze haiku w którym słychać szmer deszczu, to tym samym narzucam
swoje zdanie? Dziwne tylko ,że cały czas mi to wmawiasz (narzucanie)
a ani razu nie napisałaś, co niby daje szum deszczu w takim obrazku?
Dlaczego byłby lepszy, niż szmer?
Co innego np. tu, gdzie w gwarze rozmów nie może być mowy o szmerze:


rolnicza gospoda --
od rozmów o deszczu
szumi w głowach
Opublikowano

Kasiu,
sam deszcz nie hałasuje,
dopiero jego uderzanie w to co leży na ziemi, dachu, czy gdziekolwiek,
powoduje powstawanie hałasu. Hałas może być wobec tego bardzo różny,
bo krople mogą spadać na folię rozłożoną w ogrodzie, na blaszaną miednicę,
na piaszczyste podwórko, na słomiany dach, na chrust pod oknem...
To może być szmer. Uwierz akustykowi. :o)
:*

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Aha, jesli pisze haiku w którym słychać szmer deszczu, to tym samym narzucam
swoje zdanie? Dziwne tylko ,że cały czas mi to wmawiasz (narzucanie)
a ani razu nie napisałaś, co niby daje szum deszczu w takim obrazku?
Dlaczego byłby lepszy, niż szmer?
Co innego np. tu, gdzie w gwarze rozmów nie może być mowy o szmerze:


rolnicza gospoda --
od rozmów o deszczu
szumi w głowach

Boski...Ty nic nie rozumiesz:) Swoim haiku niczego nie narzucasz! Czy ja coś takiego napisałam???:))))Swoimi komentarzami próbujesz to zrobić. Piszę Ci, że ja to postrzegam inaczej, a Ty swoje:))) Odpuść:) Ja już naprawdę nie chcę się w to zagłębiać. Pa:))))))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ależ nie chodzi o to, żeby komuś pasowało! Chodzi o to, żeby jak najwierniej oddać
jakąś obserwację. Tutaj wyczekiwanie napinające zmysł słuchu do granic niesłyszalnych dla innych,
którym na tym nie zależy.
Pamiętam upalne wakacje, spływałem Krutynią kajakiem i zrobiłem
sobie parodniową przerwę w Spychowie. Do tej pory koczowałem
na jakiś wysepkach, byle dalej od ludzi, żywiąc się rybami i miłością
i napawając wspaniałą pogodą. Okazało się, że w tym samym czasie,
w Spychowie od wielu dni ludzie zbierali się w kościele modląc o deszcz.
Może to właśnie od nich, tam w maleńkiej osadzie nauczyłem się sam słyszeć szmer deszczu?

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A nasi wielcy poeci. Może oni Cię przekonają? Tylko parę przykładów,
choć jest tego całe mnóstwo (za to jakich!)



Akacje w nocy

Tysiączne małe liście na drzewie akacji
w ruchliwych siwych włosach szeleszczą złowieszczo
- pachnące białe grona zwiędłym kwiatem deszczą
szamocząc się wśród liści w słodkiej desperacji...

Złe, o złe niespodzianki szeleszczą w tym szmerze -
drzewo tak rusza liśćmi, jak człowiek kiwa głową,
i szepcze beznadziejnie: przyjdzie to i owo
- nie pomoże pogoda, nie pomogą pacierze...

Wiatr wzdłuż i wszerz przebiega skrzypiące akacje,
szeleszczą małe liście z księżycowej blachy;
a z pustki nieba schodzą ciemne, smutne strachy,
niosą rzeczy okropne - i mają świętą rację.

Maria Pawlikowska - Jasnorzewska
„Skamander”, kwiecień 1923, z. 28




Dary deszczu wiosennego (fragment)

Dziś: kiedy deszcz wiosenny, drzewa sztywne jak karton,
w pokoju:
pies patrzy w zaprzestrzeń otwartą -
dalszą niż mój wzrok.
Szczeka - wywołuje zaświat ukryty w jaźni.
Dzień odprężony deszczem urywa się w oknie
i najwyraźniej
w obcych ulicach słyszę swój nabrzmiały krok,
gdy ulatuje szary szerszeń szmeru.

Krzysztof Kamil Baczyński
20 IV 40r.



W Barwistanie (fragment)

Wpatrzony we flakony,
Śpię, dźwięcznie rozbarwiony,
Przedśmiertne słodkie szumy
Owiały moje dumy
I drzemię uśmiechnięty
Na szmerze błędnych harf,
I błąkam się zaklęty
Po lodzie wzrokiem barw
I w mózgu, w centrum głowy,
Mam punkcik brylantowy,
I dzwoni deszcz tęczowy,
Deszcz po gałązkach harf.

Julian Tuwim





DO
PANA MINISTRA
Mariana Hemara

zamieszkałego w Warszawie

(fragment)

Cisza i połysk posadzki
I straż za drzwiami gabinetu.
Uśmiech portretu
Dodaje panu państwowotwórczej mocy.

A u mnie jest wtedy trzecia lub czwarta w nocy,
Za oknem szumi wiosenny deszcz
I pokój jest pełen szmeru.
Przed sobą mam pustą kartkę papieru
I pewną fotografię,

A kiedy na nią popatrzę - już pisać nie potrafię,
Tylko wzdycham.

Marian Hemar
Opublikowano

Boski, nie ustawaj.
Przekonasz ją! :o)


[...]
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
[...]
Staff L.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To już nieważne. Odkąd zaprzątam sobie głowę biedronkami.

Pozdrawiam :)
Hm... a może jednak warto próbować do końca?


O czemuż tak szmerzysz, tak szemrzesz niezmiennie
I wchodzisz odchmurnie rozsmucać bezmiernie,
Pysk mokry przykładasz do szyby i zerkasz
Jak patrzę... lecz w siebie... też płaczę... w lusterkach
Spod rzęsy zamkniętej łzę strąca noc sennie...
O czemuż tak szmerzysz, tak szemrzesz niezmiennie...



No... chyba Ją wreszcie przekonałem temi szmerami serdecznymi, od serca :)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To już nieważne. Odkąd zaprzątam sobie głowę biedronkami.

Pozdrawiam :)
Hm... a może jednak warto próbować do końca?


O czemuż tak szmerzysz, tak szemrzesz niezmiennie
I wchodzisz odchmurnie rozsmucać bezmiernie,
Pysk mokry przykładasz do szyby i zerkasz
Jak patrzę... lecz w siebie... też płaczę... w lusterkach
Spod rzęsy zamkniętej łzę strąca noc sennie...
O czemuż tak szmerzysz, tak szemrzesz niezmiennie...



No... chyba Ją wreszcie przekonałem temi szmerami serdecznymi, od serca :)))
Przestań, bo ten szmer będzie mi się śnił po nocach, albo nie daj Boże nie pozwoli mi zasnąć:))) Ps. Mnie nie tak łatwo przekonać, bo jestem baaaardzo upartą osóbką;) Poza tym lubię robić na złość;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


W takim razie czas na zmianę tematu. O czy to dziś mówimy? Aha... o biedronkach :)))
Szmery rzeczywiście mogą kojarzyć się z chorobą serca:


szmery

Koncert świateł błękitnych, rozpalone wody,
smutek jezior w źrenicach muchorzastych lasów,
piegowate poziomki w słońcu, ostry pazur
rysujący polany nagłych, bujnych wrzosów

płyną w myślach jak liście na leciutkim wietrze,
gdzie na którymś dwukropek: zziębnięta biedronka
zbiera w pyszczek jagody ostatniego słońca,
w księżyc patrząc jesienny, nim zmyją ją deszcze

w małą, mniejszą, najmniejszą cząsteczkę czerwieni
aż skądś nitka pajęcza, mglista cisza lasu
gdzieś na skraju wieczoru, liliowego brzasku
przygniecie ją i umrze - na kolor jesieni.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @obywatel Twój wiersz to jak absurdalna kronika znikania – rzeczy, miejsc, porządku świata. To przemyślana mozaika obrazów z polskiego peerelu i współczesności: bar mleczny z łyżkami na łańcuchu (żeby nie kradli!), "miejska zobojętniająco" (doskonałe słowo-mutant), covit jako deus ex machina całej historii. Połączyłeś banał z absurdem, to jak sen albo wolna improwizacja jazzowa – skacze się między obrazami, ale jest w tym metoda. "Widelca nie uświadczysz" – uwielbiam to słowo. Brzmi jak z Gombrowicza. Pytanie tylko: czy ten pies na końcu to metafora nas wszystkich, pożerających resztki dawnego świata? Czy to po prostu pies, który zjadł kiełbasę i tyle? A może to jedno i to samo? Wiersz intryguje właśnie tym, że nie ma tu jednoznaczności. Zostawia niedopowiedzenia jak te "resztki nietknięte".
    • Wieczór jest ciepły, wilgotny zapachem bzu kawiarniane patio odosobniony, dwuosobowy stolik.    Zamawiam kieliszek wina, kelner pochłania wzrokiem zagłębienie piersi kuszącej, koronkowej sukienki.    Zalotnie odgarniam niesforny kosmyk włosów, rozkoszny odcieniem zmysłowego słońca.     W odbiciu lustra podkreślam aksamitną czerń rzęs,  obserwujesz mnie z rosnącym zainteresowaniem.   Wychodząc, na papierowej serwetce zostawiam pocałunek ślad stęsknionych ust, tylko dla ciebie.!                   
    • Pieśń szubieniczna Orlona. Bo czym byłaby porządna ballada łotrzykowska bez pieśni zgubienia dla głównego bohatera.   Wiwaty i sprośne epitety poniosły się znów po wygłodniałym, widoku porządnej egzekucji tłumie zebranych.     Tak oto umiera wielki człek, który się pracą ani porządnym prowadzeniem nigdy nie zhańbił. Któremu tak wiele talentów i sztuk możnaby przypisać. On jak król, spał na łożu, złożonym z chętnych, gorących ciał murew uciesznych i krasnych i złotych talarów którymi dziewki swe upadłe obsypywał, równie obficie co wulgaryzmami na ich lenistwo i kobiece dąsy.     Jego język jak miecz, ciął skostniałe zasady i moralność ludzi wszelkich stanów. Walczył z wyzyskiem biednych. Króla miał za rzyć z uszami, szlachtę za pijawki bezduszne a kler jawił mu się jako plaga najgorsza. Jako jad, który jątrzy jedynie, najgłębsze rany społeczeństwa rynsztoku i brudu. Bogiem mu była tylko jego fantazja i polot do kłopotów i zbrodni najpodlejszych.     A grzechy były jak trofea, którymi przechwalał się w dusznym dymie świec łojowych u szynkwasów, zapadłych zajazdów i karczm dla półswiatkowej elity. Jego bratem zwać się mógł banita lub alfons a nie urzędnik królewski. A czy miłował? Miłował sztukę, wino i picze niewieście, jak tylko mógł najwierniej i najgoręcej. Takim był wyklętym dzieckiem placów targowych i bram kupieckich. W najpodlejszych cieniach gzymsów burdeli, jego honor i duma ukryte. Teraz wyciągnięte na świat ten niesprawiedliwy i wielki. Na szafot przez los przewrotny sprowadzone i w zadek blady i chuderlawy boleśnie uderzone.     Orlonie de Villargent, tańcz mój luby szelmo. Toć Twoje wesele szubienicy. Na nim jest panią drewniana kobieta. Rzucisz się jej ochoczo w ramiona a ona pozbawi Cię grzesznego ciała i ostawi zimnego szkieleta.   Dalej do tańca, szelmy, bladzie i suki wszelkie! Na stryczku wesołe pląsy! Dalej śmierci moja miła! Do tańca aż do zdechu! Do skręcenia sobie karku!
    • @Waldemar_Talar_Talar Te wiersze są tak miłe w swej prostocie. Takie samo życie. Piękne, pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Żona rzuca hasło: „świeży kolor, życie nowe!” Mąż z palcem przy skroni i miną wymowną, Wyciąga dwie lewe ręce i gały wywala. Dziecko farbę trąca – chlup – i się rozlała,   A kot, ciap-ciap, znakuje podłogę całą. Sąsiad wpada z dłonią pomocną I maluje sufit na głęboką czerń, jak noc. Drabina się chwieje, trzeszczy i pęka, bęc!   Żyrandol spada z hukiem na parkiet, Okna kolorów pełne, aż śmiech miesza się ze łzami. Ubrania w plamach tęczy, ściany wciąż brudnawe, A w klatce papuga krzyczy: „idioci, idioci!”   Natalka palce macza w tej ostatniej farbie I w miejscu, gdzie grzyb rośnie okazały, Maluje trzy postacie – proste, niezdarne, wesołe: „Mama, tata i ja” – w wielkim serduchu ujmuje.   Babcia w drzwiach jak wyrocznia staje, Palcem kiwa, marszczy czoło, Laską dębową, sękatą, w podłogę stuka: „Czyście zdurnieli? na głowy wam padło!   Pędzel to nie kropidło, ja na balkon uciekam!” Pająk wielachny, ich współlokator, Zza szafy wyłazi, przebudzony, Pac, pac – „ładny bajzel, ja wam nie pomogę.   Nie uwiję takiej wielkiej pajęczyny, Aby przykryć te wasze szkarady” I nagle w tym chaosie jest szczęście bez miary. Niemi dotychczas, naburmuszeni, nadąsani,   Dom rodzinny ożywili z drętwoty i nudy, Umalowali się sami bardziej niż ściany. Chwycili za ręce i z pogwizdywaniem, Z podskokami, do tańca w kółeczku ruszyli...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...