Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

"Für Elise"


Rekomendowane odpowiedzi

Tę historię często opowiadałem kiedyś na lewo i prawo ku przestrodze.
Bywali przy tym ludzie piśmienni i zapewne to któryś z nich przelał ją później na papier.
Sądząc z tego, że nic nie zrozumiał, czy nie był to czasem sam Albert Einstein
- z tego co wiem, Albert też ni w ząb nie rozumiał po polsku, a szkoda.

Kobieta, którą wspomnę ostatni raz, była moją cudowną kochanką
zanim przemieniła się w zwykłą, głupią cipę.
Posiadałem wówczas dom z basenem pod miastem, dwa luksusowe samochody
i pieniądze z którymi, jak wiadomo, kobiety chodzą jak nieszczęścia parami.
Właśnie dlatego postanowiłem któregoś dnia sprawdzić, czy moja namiętna,
nocna kocica kocha mnie naprawdę?

Z samego rana sprzedałem dom, wsiadłem do jednego samochodu
jednocześnie wsiadając do drugiego i roztrzaskałem obydwa o siebie w zderzeniu czołowym.
Najdalej do południa rozdałem pieniądze chciwym, bo biednych w tej okolicy szukać jak na lekarstwo.
Już dobrze pod wieczór, niczym ostatni zawór bezpieczeństwa szczerości uczuć,
schowałem jej szczoteczkę do zębów a na miejsce tamtej,
przetykanej żyłkami szczerego złota podłożyłem zwykłą,
kupioną w kiosku "Ruchu".

Moja kochanka weszła jak zwykle późnym wieczorem do mojego domu,
nie wierząc w napotkaną przed bramą tabliczkę "Dom na sprzedaż".
Ścierpiawszy brak drogocennych, kryształowych kieliszków w przeszklonym barku,
a nawet gwałtowny upadek smaku czerwonego wina w wyjątkowo topornych szklankach,
odsłoniła przykrytą prześcieradłem kanapę szepcząc zmysłowo:
"Wiedz, że kocham cię bez względu na to co mówisz o swoim rzekomym bankructwie,
a co zdają się poświadczać te wszystkie, tak raptem martwe przedmioty...”

Kochaliśmy się namiętnie jak nigdy przez całą noc.
Ona, chcąca mi udowodnić bezinteresowność swoich uczuć i ja, przeczuwający,
że przez taką próbę miłości przechodzą tylko kobiety wyjątkowe (Jaką
okaże się moja Eliza? Czy Beethoven wiedział co pisze dla swojej, skoro był już głuchy
jak pień? Czy zdawał sobie sprawę, że nigdy nie dotknie prawdziwego sedna
swego dzieła, pozostając li tylko w sferze wyobraźni o ostatecznym kształcie tworzywa,
mającego stać się radością wszystkich, oprócz niego samego?
) a ja właśnie
postawiłem całe dotychczasowe życie na, być może, jedną z nich.

Uwierzyła dopiero rano, znajdując w łazience nową, zwykłą szczoteczkę do zębów
w miejscu swojej wspaniałej Czyściząbki. Wyszła z domu jak gdyby nigdy nic
i nigdy więcej jej już nie zobaczyłem.

A ja? Wyciągnąłem schowane na czarną godzinę parę groszy,
te kilka milionów dolarów na koncie w szwajcarskim banku, które pozwalają człowiekowi
zachować godność w trudnych sytuacjach i zapakowałem Czyściząbkę w prezerwatywę
zdjętą nad przepaścią naszej ostatniej Nocy aby obie te rzeczy, tak ważne w życiu
dla mojej Elizy, odesłać na jej adres.





www.youtube.com/watch?v=Fa837PCtXAQ

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pouczająca historia - dla mnie wniosek z niej płynie taki, że oboje byli siebie warci. Mam nadzieję, że sie nie obrazisz (bądź co bądź to miejsce dla zaawansowanych) za propozycje kilku drobiazgów do korekty:
-"tę" a nie "tą historię",
- potrzebna wielka litera po znaku zapytania "- Z tego co wiem,",
- "Kobieta" a nie "Kobietą, którą wspomnę ostatni raz, była moją cudowną kochanką",
- brak przecinków w zdaniu " pieniądze ,z którymi, jak wiadomo, kobiety chodzą ,jak nieszczęścia, parami.",
- niekonsekwencja: skoro "Z samego rana sprzedałem dom" to tabliczka, którą zobaczyła Eliza powinna zawierać informację "Sprzedany" a nie "Dom na sprzedaż". Alternatywnie , w pierwszej części mogłoby oczywiście być "Z samego rana wystawiłem dom na sprzedaż",
- nie rozumiem jak to jest technicznie możliwe: " wsiadłem do jednego samochodu
jednocześnie wsiadając do drugiego i roztrzaskałem obydwa o siebie w zderzeniu czołowym."? Poza tym "o siebie" jest zbędne,
- brak przecinka przed "a" w zdaniu "schowałem jej szczoteczkę do zębów, a na miejsce tamtej,",
- chyba zbędne powtórzenie w zdaniu "Moja kochanka weszła jak zwykle późnym wieczorem do mojego domu,",
- brak przecinka przed "co" w zdaniu "Wiedz, że kocham cię bez względu na to, co mówisz o swoim rzekomym bankructwie,",
- brak przecinka przed "a" w zdaniu ",a ja właśnie postawiłem całe dotychczasowe życie na, być może, jedną z nich.",
- w zdaniu "Uwierzyła dopiero rano, znajdując w łazience nową, zwykłą szczoteczkę do zębów
w miejscu swojej wspaniałej Czyściząbki." jakoś dziwnie brzmi "w miejscu". czy nie lepiej byłoby "w miejsce" lub "na miejscu"?,
- w ostatnim, bardzo długim zdaniu "Wyciągnąłem schowane na czarną godzinę parę groszy,
te kilka milionów dolarów na koncie w szwajcarskim banku, które pozwalają człowiekowi
zachować godność w trudnych sytuacjach i zapakowałem Czyściząbkę w prezerwatywę
zdjętą nad przepaścią naszej ostatniej Nocy by obie te rzeczy, tak ważne w życiu
dla mojej Elizy, odesłać na jej adres." potrzebny jest przecinek przed "by", choć moim zdaniem lepszą wersją byłyby dwa zdania "Wyciągnąłem schowane na czarną godzinę parę groszy,
te kilka milionów dolarów na koncie w szwajcarskim banku, które pozwalają człowiekowi
zachować godność w trudnych sytuacjach i zapakowałem Czyściząbkę w prezerwatywę
zdjętą nad przepaścią naszej ostatniej Nocy. Obie te rzeczy, tak ważne w życiu
dla mojej Elizy, odesłałem na jej adres."

Pozdrawiam - Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Początkowo zaczynało się "Tą kobietą...", potem już ad hoc zmieniłem sens zdania
i tak zostało.
[quote]
- potrzebna wielka litera po znaku zapytania "- Z tego co wiem,",
Niekoniecznie, to ma być opowieść przygodna, coś co wyrzuca się z siebie jednym tchem,
chaotycznie, bez opanowanego narratora. Czas który upłynął od opisywanych wydarzeń pokazuje, że nadal nie jest to takie obojętne. Już lepiej w ogóle pominąć znak zapytania.
[quote]
- "Kobieta" a nie "Kobietą, którą wspomnę ostatni raz, była moją cudowną kochanką",
- brak przecinków w zdaniu " pieniądze ,z którymi, jak wiadomo, kobiety chodzą ,jak nieszczęścia, parami.",
Tak, ale to będzie za bardzo poukładane. Jak przygotowana przemowa dla telewidzów Jedynki:)
[quote]
- niekonsekwencja: skoro "Z samego rana sprzedałem dom" to tabliczka, którą zobaczyła Eliza powinna zawierać informację "Sprzedany" a nie "Dom na sprzedaż". Alternatywnie , w pierwszej części mogłoby oczywiście być "Z samego rana wystawiłem dom na sprzedaż",
- nie rozumiem jak to jest technicznie możliwe: " wsiadłem do jednego samochodu
jednocześnie wsiadając do drugiego i roztrzaskałem obydwa o siebie w zderzeniu czołowym."? Poza tym "o siebie" jest zbędne,
Nie. "Dom na sprzedaż" mógł zostać przez jakiś czas nawet po jego sprzedaniu .
W końcu wszystko to razem wzięte zaszło w ciągu jednego - symbolicznego - dnia.
Poza tym miało zasiać nadzieję w kobiecie, ze nie jest tak źle... dopóki nie weszła do środka.
'O siebie' daje inną wymowę sprzeczności i abstrakcji, coś jak rozdarcie wewnętrzne
kiedy robi się coś, czego naprawdę nie chce się robić. A jeśli ona naprawdę okaże się
zwykła, nic nie wartą kobietą? Tego nasz bohater jeszcze nie wie i gryzie się sam ze soba,
czy na pewno chce się tego dowiedzieć. Wsiada jednocześnie do dwóch samochodów
i zderza się [i/sam ze sobą w kolizji czołowej (powiedzmy, że od czółka :))
Gdyby tego nie podkreślić mielibyśmy dwa zderzenia z innymi samochodami, ale gdzie wobec
tego policja, prokurator i ewmentualnie poszkodowani?
[quote]
- brak przecinka przed "a" w zdaniu "schowałem jej szczoteczkę do zębów, a na miejsce tamtej,"
Ciężko tutaj sformatowac odpowiednio tak długi tekst. Tam gdzie przecinki
miały być wersy. Przecinki hamują, a jak już wspomniałem ma to być wyrzucone jednym tchem.
[quote]
- chyba zbędne powtórzenie w zdaniu "Moja kochanka weszła jak zwykle późnym wieczorem do mojego domu,",
Moja kochanka, mój dom - tak ma być. Jeśli mielibyśmy się bawić w logikę, to nie - mój dom!
Przecież został sprzedany.
[quote]
- brak przecinka przed "co" w zdaniu "Wiedz, że kocham cię bez względu na to, co mówisz o swoim rzekomym bankructwie,",
- brak przecinka przed "a" w zdaniu ",a ja właśnie postawiłem całe dotychczasowe życie na, być może, jedną z nich.",
- w zdaniu "Uwierzyła dopiero rano, znajdując w łazience nową, zwykłą szczoteczkę do zębów
w miejscu swojej wspaniałej Czyściząbki." jakoś dziwnie brzmi "w miejscu". czy nie lepiej byłoby "w miejsce" lub "na miejscu"?,
Nie. miejsce było przyporządkowane do szczoteczki a nie szczoteczka do miejsca.
Przecież to jest sednem tego przekazu (dla Elizy, nie - Eliza dla)
[quote]
- w ostatnim, bardzo długim zdaniu
Przecież potrafię podzielić zdania :) Celowo jest tak zagmatwane, ale zarazem
nie jest trudno zrozumieć jego sens. Tylko trzeba cofnąć się myślami... zupełnie jak
nasz bohater cofa się co chwila się do tamtej chwil. Podobnie jest wcześniej, z
fragmentem o Elizie Beethovena, a miało być tak wszystko.

Dziękuję za wskazówki. Jeszcze zastanowię się nad ogólnym kształtem, choć uważam,
że dzięki temu... prawidłowo oceniłaś Peela - był wart swojej kochanki :)
Przez taki zapis wydaje się brzydki, niechlujny, mało konsekwentny i wychodzi na to,
że chciał po prostu ocenić własną wartość. Ile jest dla kogoś wart bez pieniędzy
(które jednak, jak się okazało, miał cały czas).

Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Niekoniecznie, mimo wszystko :) Ja widzę raczej to, że małe, drobne przyzwyczajenia
są dla nas ważniejsze niż mogłoby się wydawać. Jakoś tak jest, że mierzymy się na wyrost,
heroicznie. Jesteśmy zawsze gotowi do największych wyrzeczeń i poświęceń, a nie potrafimy
radzić sobie z drobnostakami. "Elizę" załatwiła zwykła szczoteczka - symbol przyzwyczajenia.
Nie to, że dom został sprzedany. Nie brak luksusowych samochodów i pieniędzy tylko Czysciząbka. :)
A teraz pobawmy się w logikę: czy na pewno Peel chciał tego co nastąpiło?
Przecież do dziś raz po raz wspomina to wszystko wzburzony tak, że nie może dobrze pozbierać myśli. Z jego przekazu wynika, że ta, która kochał, była jego kochanką.
Może postanowił związać się z nią na całe życie, poślubić i podzielić wszystkim co posiadał.
Tylko jeszcze maleńka próba. Mądry facet! Niemal Salomon. Dlatego, że ostatnim,
największym sprawdzianem miała być... zwykła szczoteczka.
Pozdrawiam ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Niekoniecznie, mimo wszystko :) Ja widzę raczej to, że małe, drobne przyzwyczajenia
są dla nas ważniejsze niż mogłoby się wydawać. Jakoś tak jest, że mierzymy się na wyrost,
heroicznie. Jesteśmy zawsze gotowi do największych wyrzeczeń i poświęceń, a nie potrafimy
radzić sobie z drobnostakami. "Elizę" załatwiła zwykła szczoteczka - symbol przyzwyczajenia.
Nie to, że dom został sprzedany. Nie brak luksusowych samochodów i pieniędzy tylko Czysciząbka. :)
A teraz pobawmy się w logikę: czy na pewno Peel chciał tego co nastąpiło?
Przecież do dziś raz po raz wspomina to wszystko wzburzony tak, że nie może dobrze pozbierać myśli. Z jego przekazu wynika, że ta, która kochał, była jego kochanką.
Może postanowił związać się z nią na całe życie, poślubić i podzielić wszystkim co posiadał.
Tylko jeszcze maleńka próba. Mądry facet! Niemal Salomon. Dlatego, że ostatnim,
największym sprawdzianem miała być... zwykła szczoteczka.
Pozdrawiam ;)
Pokrętna ta Twoja logika - ale dobrze, zabawmy się - wszelako trzymając się tekstu źródłowego. Trudno z niego wywnioskować, że peel dziś, raz po raz, wzburzony wspomina ten epizod ze swego - bujnego zapewne - życia, gdyż - jak sam piszesz - tę historię często opowiadał kiedyś na lewo i prawo ku przestrodze. Wielokrotnie potarzane historie "ku przestrodze" (najczęściej kumplom w pubie) nie zawierają już nadmiernego ładunku emocjonalnego, dawno zastąpiło go samouwielbienie dla własnej przezorności Salomona. Przypuszczenie, że ja kochał? Istotnie? Czy o kobiecie, którą się kochało można powiedzieć, że zamieniła się w zwykłą, głupią cipę? Brzmi to tak, jakby napluło się do własnego talerza. Tylko beznadziejnie zadufany w sobie facet, może opierać swoją - bądź co bądź - istotną życiową decyzję, na próbie symbolicznej szczoteczki. I dobrze mu tak. Oboje byli siebie warci - podtrzymuję swoje zdanie.
I jeszcze jedno. Można wsiąść do jednego samochodu, rozpędzić się trochę i walnąć czołowo w drugi stojący na poboczu. Niekonieczne są zderzenia z innymi samochodami. Ale rozumiem, że chodziło bardziej o symbolikę a nie prawdopodobieństwo.
Pozdrawiam - Ania
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dlaczego trudno? Proszę, choćby z tego:

Jaką okaże się moja Eliza? Czy Beethoven wiedział co pisze dla swojej, skoro był już głuchy
jak pień? Czy zdawał sobie sprawę, że nigdy nie dotknie prawdziwego sedna
swego dzieła, pozostając li tylko w sferze wyobraźni o ostatecznym kształcie tworzywa,
mającego stać się radością wszystkich, oprócz niego samego? [A ja właśnie
postawiłem całe dotychczasowe życie na, być może, jedną z nich.


[quote]
(najczęściej kumplom w pubie) nie zawierają już nadmiernego ładunku emocjonalnego, dawno zastąpiło go samouwielbienie dla własnej przezorności Salomona. Przypuszczenie, że ja kochał? Istotnie? Czy o kobiecie, którą się kochało można powiedzieć, że zamieniła się w zwykłą, głupią cipę? Brzmi to tak, jakby napluło się do własnego talerza. Tylko beznadziejnie zadufany w sobie facet, może opierać swoją - bądź co bądź - istotną życiową decyzję, na próbie symbolicznej szczoteczki. I dobrze mu tak.
Weź pod uwagę, ile go kosztowało aby sprawdzić prawdziwość intencji swojej miłości.
Dwa luksusowe samochody, dom i meble, kryształy. Wyraźnie pisze, że wszystko
co uzyskał ze sprzedaży, rozdał. Tylko ktoś zakochany popełnia takie niedorzeczności.
Można było dowiedzieć się tego, nie tracąc ani złotówki, choćby podstawiając jakiegoś
atrakcyjnego amanta jak w filmie "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" :)
[quote]
Oboje byli siebie warci - podtrzymuję swoje zdanie.

A ja nie. Nazwanie kogoś, kogo się kochało, po latach "głupia cipą" - może byc
wyrazem bezsilności, że okazała się właśnie taka, a nie inna. Przede wszystkim
kochała pieniądze, choć może sama nie zdawała sobie z tego sprawy.
[quote]
I jeszcze jedno. Można wsiąść do jednego samochodu, rozpędzić się trochę i walnąć czołowo w drugi stojący na poboczu. Niekonieczne są zderzenia z innymi samochodami. Ale rozumiem, że chodziło bardziej o symbolikę a nie prawdopodobieństwo.
Tak. Zamiast pisać długo o wewnętrznym rozdarciu i straszliwej walce z samym sobą,
użyłem obrazu w którym Peel rozdwaja się i każdy z panów wsiada do swojego samochodu.
Wreszcie rozpędzają się i uderzają w siebie, jakby nie chcieli przeżyć tego, co wydarzy się
dziś wieczorem.

Pozdrawiam :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Aniu, nie znasz widać natury bogaczy :) Jest zresztą słowo i o tym:

Najdalej do południa rozdałem pieniądze chciwym, bo biednych
w tej okolicy szukać jak na lekarstwo.


Zawsze im mało, nigdy nie dosyć. Widocznie nasz bohater nie był aż takim
ostatnim draniem, albo tak bardzo kochał swoją Elizę, że sprawdzenie
szczerości jej uczuć ważniejsze było od sporej sumy pieniędzy
(od dotychczasowego życia).
Zastanówmy się: tak czy siak nasz miłosny rozrzutnik poniósłby stratę.
Gdyby Eliza zdała egzamin - dom, samochody, meble i tak by przepadły.
Ale miałby Ją. Tamto od początku było nieważne, bez względu na wynik.

Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natura bogacza? A może tak?
"Tak szybko nudzą się dzieciństwem, ruszają by jak najszybciej dorosnąć, a niedługo potem chcą stać się znowu dziećmi. Tracą zdrowie, aby zarobić pieniądze, a potem pieniądze po to, aby wyzdrowieć. Mówią z niepokojem o przyszłości, zapominając o teraźniejszości. Żyją tak jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają tak jakby nigdy nie żyli. Nie rozumieją, że to co najważniejsze to nie to co mają, ale to, że jest ktoś w ich życiu. Zapominają, że bogacz to nie ten kto dużo ma, tylko ten któremu niewiele brakuje, że wystarczy kilka sekund, aby wyrządzić wielka krzywdę osobie, którą kochamy, a nawet kilka lat nie jest w stanie jej wynagrodzić. Nie wiedzą, że są osoby, które bardzo je kochają, tylko nie potrafią tego wyrazić. Wydaje im się, że pieniądze mogą kupić wszystko oprócz szczęścia, że dwie osoby mogą patrzeć w to samo miejsce, ale widzieć coś zupełnie odmiennego"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To raczej natura jakiegoś marzyciela, który być może przypadkiem ma również parę groszy :)
Niestety, w biznesie nie ma czasu na takie sentymenty jak wspominanie, rozważanie czy komuś
robi się krzywdę swoim bogactwem. Tym bardziej jeśli nas kocha, bo w końcu dla kogo tak człowiek tyra jak nie dla niego?
Ostatnie zdanie już całkiem niedorzeczne:

Wydaje im się, że pieniądze mogą kupić wszystko oprócz szczęścia, że dwie osoby mogą patrzeć w to samo miejsce, ale widzieć coś zupełnie odmiennego

Co mają do tego pieniądze, że dwie osoby mogą patrzeć i widzieć coś zgoła innego?!
Niby biedacy lepiej dochodzą do porozumienia? Hm... chyba, że jednemu i drugiemu
kasiora wtedy w głowie :)

Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Porządny dom, jego wyposażenie, ziemia na której stoi (wyraźnie jest napisane,
że ciężko tam o biednego, więc na pewno nie jest to tania ziemia rolna),
oraz dwa luksusowe samochody też są warte przynajmniej 2 miliony dolarów.
Facet był sentymentalny jak mało kto, jeśli to wszystko postawił na jakąś babę :)

Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Właściwnie nie wiem co to jest; na pewno nie opowiadanie, jeśli tak, to jeszcze takiego nie czytałem. Nie wnikam w usterki gramatyczne, składniowe i stylistyczne, one zdarzają się najlepszym, chociaż, kiedy już coś plnujemy opublikować w Internecie, warto byłoby przecztać tekst i nanieść korektę. Tak, pouczające, ale z drugiej strony bardzo fikcyjne, niemożliwe. Samochody trzeba było nie rozbijać, jeśli już oddać potrzebującym... ja zweryfikowałbym miłość innym sposobem, na przykład romansem z trzecią osobą - miłość ponoć przezwycięża wszystko ;) Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Miłość z trzecią osobą - to już tyle razy było... I jak niby miałoby się do tekstu?
Najłatwiej znaleźć sobie drugą babę na boku, tak to każdy głupi potrafi.
Ale mędrzec zastawi pułapkę z drobiazgu :)

Stylistyka? Tak ma być. Peel jest tu zarazem
narratorem i gdyby był pijany, oprócz wzburzenia co jakiś czas by także czkał.
Sam piszesz, że jeszcze takiego czegoś nie czytałeś? Może dlatego, że wszyscy piszą
zwykle od zewnątrz, a to jest napisane "od środka". Wadą takiego stylu jest to, że często
za swojego Peela obrywa autor i dlatego lepiej nie poruszać w ten sposób bardziej poważnych spraw ;)

Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurczę, usunąłem przypadkowo tekst ;/ Więc krótko; dotychczas w opowiadaniach i powieściach stosowałem narrację trzecioosobową, narratora wszechwiedzącego, ale ona mnie przerasta, trudno prowadzi się akcje. Pisząc, że nie czytałem, nie miałem na myśli, że w ogóle nie miałem w dłoni powieści poprowadzonej narracją pierwszoosobową, ale to, że tekst jest za krótki. Twój tekst jest okej, ale jak dla mnie mało.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Kurczę. Jak zobaczyłam te wszystkie błędy w tekście, to mi szczęka opadła (znając Ciebie, Autorze - nie mogła, biedaczka, pozostać na swoim miejscu, widząc coś takiego u... kogoś takiego). To było pierwsze, co mnie uderzyło. Zaraz też doszłam do wniosku, że to musi być jakiś środek wyrazu i szczęka - nieco uspokojona - powróciła na górę, ułożywszy się wygodnie w zawiasach.
Niestety nie doszłam sama do tego, co właściwie mają oznaczać te błędy - musiałam przeczytać komentarze.

Teraz o treści.

Dla mnie to, co zrobił Peel było:
a) głupie;
b) nierozsądne;
c) dość chamskie w stosunku do Kochanki.
Zwłaszcza to ostatnie. Choć z drugiej strony - skoro uwierzyła, odkrywszy brak Czyściząbki i odeszła, to znaczy, że była z Peelem wyłącznie dla jego pieniędzy. Nie dla niego Tedy nic niewarta taka "miłość". Także może i dobrze, że została przeprowadzona podobna próba. I lepiej, że nie była to wersja z "innym samcem" - wtedy mogłoby się nie powieść. A nuż postanowiłaby być "wierna" Peelowi, żeby w razie czego nie odkrył jej zdrady i nie wyrzucił na bruk, pozostając w domu sam z tymi wszystkimi pieniędzmi...?
Jednak czemu wszystko rozdał? To jest dla mnie nielogiczne. Albo rozdaje wszystko, staje się bankrutem dla przeprowadzenia próby i ewentualnie zostaje z niczym; albo rozbija ten samochód, sprzedaje kryształy i wszystko, co się da... i pieniądze pakuje na te szwajcarskie konta. Żeby w razie czego mieć zabezpieczenie, bo tak naprawdę nigdy nie chciał stać się bankrutem.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie widzę tu sentymentu. Raczej pewien rodzaj obsesji. Czy innego szaleństwa.

Ja widzę to inaczej. Ja widzę to tak, że Kochanka po prostu nie uwierzyła w bankructwo Peela. Pewnie myślała sobie - "sprawdza mnie, drań jeden. A to mu pokażę, a co!" Nie uwierzyła, póki nie zobaczyła braku tej nieszczęsnej szczoteczki. Wtedy wreszcie do niej dotarło, że faktycznie jej mężczyzna zbankrutował, nie będzie więcej futerek, brylantów i Czyściząbek przetykanych złotem... i się wyniosła.
Nie przyzwyczajenie. Niewiara. I wreszcie pewien drobniutki szczegół, który zadziałał jak kafar na gruby mur.

Nie wiem, czy nie zdawała. Myślę, że jednak wiedziała, kogo (a raczej - co) kocha.
Ale z powyższym zdaniem o bezsilności się zgodzę. :)


Generalnie czytając ten tekst czułam na twarzy lodowaty podmuch nienawiści do kobiet i przekonania o ich materializmie.


Tu się godzę. ;P


Pozdrawiam!

R.


P.S. A co do krótkości tekstu - dla mnie jest okej. Ja ostatnio piszę krótsze i to też jest proza. Jak najbardziej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Powiem szczerze: nie podoba mi się to opowiadanie. Stać Cię na znacznie większą klasę i dalece dojrzalszą dociekliwość w ocenie ludzi (kobiet). Z tej pospolitej opowiastki wynika, że jakoby wszystkie - czy niemal wszystkie - kobiety są materialistkami, niezdolnymi do miłości dla mężczyzny, nawet jeśli same nie zdają sobie z tego sprawy! Czyli - kobiety to idiotki bez serc i bez duszy, w przeciwieństwie do bogaczy. ;-)
Takie generalizowanie jest infantylne (wybacz). Opowieść przypomina mi naiwną piosenkę pt. "Nie wierz nigdy kobiecie, dobrą radę ci dam" - obecnie przedmiot kpin już nie tylko moich, ale nawet najlepszych w Polsce kabaretów, które parodiowały jej wykonanie już kilkakrotnie, stylizując wykonawcę na paranoika. ;-D

Nie, nie uważam Cię za wariata ani za niedojrzałego głuptasa; tym bardziej jestem zdziwiona tym opowiadankiem. Banał jakich mało, w dodatku przedstawiający fałszywą "rzeczywistość". Równie dobrze można by twierdzić, że wszyscy mężczyźni usiłują kupić sobie kobietę, uzależnić ją od siebie finansowo i mieć nad nią władzę - nawet jeśli wydaje im się, że to właśnie jest prawdziwa miłość. ;-)

A poza tym - wystawianie uczuć bliskich na próbę dowodzi braku zaufania dla szczerości tych uczuć, a taki brak zaufania z kolei dowodzi nieszczerości własnych uczuć do bliskich lub niedowierzanie własnym uczuciom.
Zresztą co to za miłość, kiedy ktoś chce sprawdzić jej prawdziwość? Toż to jest zwykły egoizm, a nie chęć życia dla bliskiej osoby i pragnienie dawania jej szczęścia, bycia jej potrzebnym!

I jeszcze jedno: spróbuj sobie odpowiedzieć, co mogłoby Cię ostatecznie przekonać o prawdziwości uczuć bliskiej kobiety? Czy rzeczywiście istnieje jakiś dowód?
A gdyby ta kobieta z Twojej bajeczki została jednak przy ukochanym - czy to by znaczyło, że go naprawdę kocha? A może zostałaby tylko dlatego, że on ma wysoką pozycję społeczną i prestiż? A może dlatego, że potrafi zarabiać duże pieniądze i prędzej czy później znów się ich dorobi? A może po prostu zostałaby z nim na razie - z braku innego, bogatszego kochasia? A może... Możliwości jest jeszcze wiele. Taką bajkę z próbą miłości można powtarzać w nieskończoność, o ile wreszcie wypróbowywana strona nie straci cierpliwości i nie ucieknie od obsesjonisty.
Ja bym na pewno uciekła najdalej w momencie, kiedy zobaczyłabym, że on podmienia moje osobiste rzeczy (np. szczoteczki do zębów) na tańsze i gorsze, żeby mnie sprawdzić. Wtedy już na pewno wzięłaby mnie ostateczna cholera. A także przerażenie. (Takie obsesyjne sprawdzanie uczuć jest taką samą paranoją, jak maniakalna zazdrość i ustawiczne kontrolowanie ukochanej na każdym kroku, i wieczne podejrzewanie jej o zdrady z tysiącami gachów - nie da się tego wytrzymać; poza tym takie manie - jeśli nie są leczone - muszą się źle kończyć, niestety).

Tyle.
A inne Twoje opowiadania lubię. (Najlepsze są te z cyklu "Zadupuk Ościanek" - wrzuć je tutaj, to naprawdę warto!).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ależ to Ty generalizujesz, sprowadzając Peelkę do wszystkich kobiet :)

[quote]
Nie, nie uważam Cię za wariata ani za niedojrzałego głuptasa; tym bardziej jestem zdziwiona tym opowiadankiem.
Zauważ jednak, że... działa.
[quote]
Banał jakich mało, w dodatku przedstawiający fałszywą "rzeczywistość". Równie dobrze można by twierdzić, że wszyscy mężczyźni usiłują kupić sobie kobietę, uzależnić ją od siebie finansowo i mieć nad nią władzę - nawet jeśli wydaje im się, że to właśnie jest prawdziwa miłość. ;-)
Właśnie, że nie banał bo historia miłości przedstawiona jest w inny, "denerwujący" sposób.
Nawet szczoteczka do zębów nabiera cech zwierzęcych i staje się dla kogoś
czymś ważniejszym od człowieka.
[quote]
A poza tym - wystawianie uczuć bliskich na próbę dowodzi braku zaufania dla szczerości tych uczuć, a taki brak zaufania z kolei dowodzi nieszczerości własnych uczuć do bliskich lub niedowierzanie własnym uczuciom.
Zresztą co to za miłość, kiedy ktoś chce sprawdzić jej prawdziwość? Toż to jest zwykły egoizm, a nie chęć życia dla bliskiej osoby i pragnienie dawania jej szczęścia, bycia jej potrzebnym!
Cały czas kłócisz się z... Peelem :) Ależ ja chciałem, żeby taki był, denerwować
tak jak Szwejk miał rozweselać, czy pan Cogito zamyślać.

[quote]
I jeszcze jedno: spróbuj sobie odpowiedzieć, co mogłoby Cię ostatecznie przekonać o prawdziwości uczuć bliskiej kobiety? Czy rzeczywiście istnieje jakiś dowód?
A gdyby ta kobieta z Twojej bajeczki została jednak przy ukochanym - czy to by znaczyło, że go naprawdę kocha? A może zostałaby tylko dlatego, że on ma wysoką pozycję społeczną i prestiż? A może dlatego, że potrafi zarabiać duże pieniądze i prędzej czy później znów się ich dorobi? A może po prostu zostałaby z nim na razie - z braku innego, bogatszego kochasia? A może... Możliwości jest jeszcze wiele. Taką bajkę z próbą miłości można powtarzać w nieskończoność, o ile wreszcie wypróbowywana strona nie straci cierpliwości i nie ucieknie od obsesjonisty.
Jednak historyjka nakreśla przede wszystkim przywiązanie kogoś (tu kobiety)
do rzeczy martwych, tak silne, że dopiero strata ulubionej szczoteczki wyprowadza
ją z równowagi (czytaj: willi). Z kolei mężczyzna nie może sobie darować ,że
okazał się być dla niej mniej ważny od przywiązania do błahego przedmiotu.
[quote]
Ja bym na pewno uciekła najdalej w momencie, kiedy zobaczyłabym, że on podmienia moje osobiste rzeczy (np. szczoteczki do zębów) na tańsze i gorsze, żeby mnie sprawdzić. Wtedy już na pewno wzięłaby mnie ostateczna cholera. A także przerażenie. (Takie obsesyjne sprawdzanie uczuć jest taką samą paranoją, jak maniakalna zazdrość i ustawiczne kontrolowanie ukochanej na każdym kroku, i wieczne podejrzewanie jej o zdrady z tysiącami gachów - nie da się tego wytrzymać; poza tym takie manie - jeśli nie są leczone - muszą się źle kończyć, niestety).

Ale Ty nie jesteś na szczęście bohaterką tego opowiadanka :) Być może nikt
nie jest, choć np. Marquez przyznał się kiedyś, że co by najbardziej absurdalnego
nie wymyślił, okazywało się wkrótce, że ma to swój odpowiednik w rzeczywistości.
A wymyślał naprawdę niesamowite rzeczy, wystarczy przerzucić choćby pierwszych kilkanaście stron jego "Sto lat samotności" (już sam tytuł - ciekawe czy też
okazał się prawdziwy? ;))
[quote]
Tyle.
A inne Twoje opowiadania lubię. (Najlepsze są te z cyklu "Zadupuk Ościanek" - wrzuć je tutaj, to naprawdę warto!).
To są raczej króciutkie powiastki, chyba ,że wkleję je kiedyś ciągiem jako całość ;)

Przemyślę sobie jeszcze to opowiadanko, ale poprawię raczej tylko stylistycznie
bo nie chodziło mi o to, żeby wszystko ładnie i przewidywalnie się skończyło.
Śmierć miłości może mieć na imię "Czyściząbka" i wbrew pozorom być bardziej okrutna
i straszniejsza od śmierci samych kochanków przybierającej imiona np.
Wojny, Dżumy, czy Pożaru.

Dziękuję i pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Chyba powinienem zająć się na poważnie prozą i kreacją nowych postaci,
skoro wywołują takie oburzenie :) Ten lodowy podmuch zaczyna się już od początku,
opisuję po prostu czyjeś myśli, postawę, ale sam - ani razu - nie oceniam
ani Peela, ani kobiety o której opowiada.
Beethoven był głuchy ale wciąż tworzył muzykę.
Być może serce mojego Peela było równie głuche i dlatego postanowił
w tak niecodzienny sposób sprawdzić, równie ślepą szczoteczką do zębów,
czy jest kochany?

Dziękuję i pozdrawiam :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...