Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nad okrągłą plamą zieleni
u zbiegu wszystkich dróg
krążą i kluczą, hen wysoko
niespokojne, jaskółki sumień
biało-czarnych, co płowieją
w sinej przestrzeni.

Barometr kroczy w pogodę?
- E tam, to złudzenia synoptyka.

Więc śnij o jasnej zieleni
oroszonej woalem mgieł
o słońcach każdego ranka
i jasnej czerwieni za lasem
o szczęściach od zatracenia
i dniach wypełnionym po brzegi
- przy Niej.

Śnij o spotkaniach, czystych
spojrzeniach ze łzami, po latach
jak w ławie kościelnej na klęczkach.
Tyle ostało się w tobie, człowieka.

Barometr pionowo, ciągnie do góry
rozjaśnił świat – nie złudzenia.
Tyle wystarczy, by ostać człowieka?

Opublikowano
o szczęściach od zatracenia
i dniach wypełnionym po brzegi
- przy Niej.


Śnij o spotkaniach, czystych
spojrzeniach ze łzami


Te fragmenty strasznie psują efekt końcowy. Po cóz te banały, skoro pomysł i większość wiersza naprawdę dobrze się czyta?
+/-

Pancuś
Opublikowano

ja bym czepiła się tylko interpunkcji, wydaje mi się niekonsekwentna ( przecinki raz dawane, raz nie)
całość ciekawa, odbieram to jako wiersz trochę smutny, wątpiący, jednak dający nadzieję, radę:

[quote]Więc śnij o jasnej zieleni
oroszonej woalem mgieł
o słońcach każdego ranka
i jasnej czerwieni za lasem
o szczęściach od zatracenia
i dniach wypełnionym po brzegi
- przy Niej.



mogło by zalatywać banałem - słońce, mgły, las, szczęście - jednak tu bardzo dobrze ułożone. chyba widziałeś mój mały raj, opis świata jak zza mojego osiedla ;)

i jak dla mnie siedem ostatnich wersów zdecydowanie na plus, szczególnie:
[quote]rozjaśnił świat – nie złudzenia.


godny przemyślenia
Opublikowano

Wiem Pancolku, że wiersz nie jest doskonały.
Odbiór w tym przypadku jest konsekwencją
gustu ale i poświęcenia czasu na interpretację.
Banał czasem musi być użyty.
Czy w takiej ilości ?
Może jednak coś by trzeba zmienić.
Dzięki za wgląd i w sumie, pozytywną ocenę.
Pozdrawiam :)

Opublikowano

Ten wiersz może być nawet bardzo smutny ale
dający wiele nadziei. Zależy to od nastroju
czytającego, przemyślenia i nastawienia
do świata i ludzi.
Dziękuje za poświęcony czas
i wyrażenie pozytywnego odbioru.
Pozdrawiam Ania :)

Opublikowano

Skojarzyło mi się z pewną piosenką:

Przez ile dróg musi przejść każdy z nas,
by mógł człowiekiem się stać?
Przez ile mórz lecieć ma bialy ptak,
nim w końcu opadnie na piach?
Prze ile lat będzie kanion ten trwał,
nim w końcu rozkruszy go czas?
Odpowie ci wiatr wiejący przez świat,
odpowie ci, bracie, tylko wiatr.


Nigdy tak do końca nie znajdziemy odpowiedzi, co nas czeka.
Wiersz budzi refleksję nad życiem. Peel zastanawia się, ile potrzeba,
by mimo przeciwności, nie zatracić człowieczeństwa.

Śnij o spotkaniach, czystych
spojrzeniach ze łzami, po latach
jak w ławie kościelnej na klęczkach.
Tyle ostało się w tobie, człowieka.


Mieć czyste pragnienia, marzyć o pięknie, być wrażliwym i nie tracić wiary.
To takie pierwsze myśli i moja odpowiedź na postawione pytanie.
Ładny wiersz.
:)



Serdecznie pozdrawiam
-teresa

Opublikowano

Witam Tereska.
Właśnie, czy tylko marzenia, piękne wspomnienia
i samo myślenie o dobroci, uczciwości, pięknie itp. wystarczy?
......?
Albo - czy człowiek nie mający nic prócz marzeń
przetrwa?
Dzięki Tereska za pozytywny odbiór
i chwilę wgłębienia się w treść.
Serdecznie pozdrawiam:)

Opublikowano

Dzień dobry? Judyt, otwórz już te oki - szeroko :)
Nadal nie wiem czy tylko zachęcający
jest mój wiersz - czy coś tam więcej?
Ale serdecznie dziękuje za wgląd
mimo zamykających się oków.

Pozdrawiam ciepło... ście :))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Śnij o spotkaniach, czystych
spojrzeniach ze łzami, po latach
jak w ławie kościelnej na klęczkach.
Tyle ostało się w tobie, człowieka.

oroszonej woalem mgieł- to takie ulotne

-to się więcej, a dzień witaj Zbyszku,
zdaje się że było b. późno tamtego razu
gdy tutaj depnęłam, proszę bardzo,a
nad początkiem bym się zastanawiała,
tytułak - mi leży,(o i o i- w 2giej-coś tam
udźgnąć można by)
ciepłoniaście:)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zbyszku, oczywiście, że tylko marzenia i wspomnienia nie wystarczą, trzeba po prostu naprawdę być dobrym, uczciwym, kochać piękno i o tym świadczyć życiem. "Jak cię widzą, tak cię piszą" - mówi przysłowie. Jeśli ktoś czyni dobro, ludzie to zauważą, nie potrzeba słów.
A jeśli do tego umie marzyć i jest radosny, przyciąga i sam nie czuje się samotny, nawet w podeszłym wieku. Życie wobec wieczności jest mgnieniem, więc szkoda go marnować.
Radości!
:))
Serdecznie pozdrawiam
-teresa
Opublikowano

Hmm, zastanawiałem się tylko, czy osoby bez spełnienia się albo
bez przyszłości (z różnych powodów), mają szansę przeżyć do końca
jak ludzie mając tylko marzenia i godną a nawet wspaniałą przeszłość.
Takie tam rozważania Tereska :)))
Również serdecznie pozdrawiam - jak zawsze.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...