Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

jak działa na ciebie
tylko zahaczę o ramię
a to bardzo dobrze przy zwrotach
we wchodzeniu po cichu czy oby

obrócisz

chciałabym zjeść śniadanie
bez telefonów w tygodniu
i po schodach sunących

samolubie jeden
z uczesanym włosem pod prąd
choć bałagan w pokoju

niech będzie

codzienne umieranie za siebie
a miło- za was- ość wszystkich
domownicy w bunkrach swoich
wygrane bajki moje oddane
przecież dla dzieci równocześnie

wzdrygam się i nie bardziej
z przestrachu jak przetrwania
myślę nawet że to przez braki
i ciosane kołki tacy bywacie
jeszcze snuję po okiennicach
że nie na stałe

trzyrożność

*
jedno co dzielisz się aby coś
udowodnić - mylisz się
niepotrzebne mi to


------------------------------
doskokiem straszaki na wróble

(gratis- nie mój)
Wierszem piszę

Wierszem piszę,
gdy sama jestem w domu,
gdy za oknem zgiełk,
a ja nie mam komu
powiedzieć o swych myślach
i swoich marzeniach.
Lecz po co marzenia
skoro świat się sam zmienia
i trudno cokolwiek przewidzieć.
Dlatego wierszem piszę,
ażeby smutków nie widzieć.

(drugi gratis)
Żyję

Trzask! Zgrzyt! - Czy ja żyję ?
W dali słyszę głosy czyjeś.
Jakieś słowa i pomruki
W głowie gwizd, a w uszach stuki....

Co tu się właściwie stało?
"Pogotowie" przyjechało?
I dlaczego chłód listopadowy
przenika mnie od stóp do głowy?

Już wiem... wreszcie powiedzieli...
A wieczorem w szpitalnej pościeli
słyszę, jak głośno serce moje bije.
To nic, że bardzo boli
- żyję

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak Marlettko to się nazywa "dialog wewnętrzny"
który czasem wychodzi, czy często
na zewnątrz a może być z hukiem tysz..
pozdra. ciepła, dzięki za obecnosc dobrej miłosiernej, myk
ponoć normalny gada do siebie bez przerwy, nie domyślam się,
dzięki
Opublikowano
Dlatego wierszem piszę,
ażeby smutków nie widzieć.


samo życie...czasami moje jest takie,
chwyciło i rozczuliło

Co tu się właściwie stało?
"Pogotowie" przyjechało?
I dlaczego chłód listopadowy
przenika mnie od stóp do głowy?


a to dosłownie "moje" w odczuciu osobistym,
tylko wtedy był lipiec...

ale mnie poruszyłaś (szczególnie gratisami)

a czy ta powyższa rozmowa wewnętrzna
nie wynika z przeżytych wcześniej "gratisów"?

miłego i ciepłego dnia
-teresa

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • gnomowładny ~~ Mojsze* racje są racniejsze* - twierdzi pewien prezesina .. Tego nijak nie dowodzi jego wygląd, kwaśna mina .. ~~ ~~ On ci to .. ~~ Przygraniczna, spora łąka - na niej "upierdliwy" owad .. Czy to Bąk(......), czy ruska stonka; zwąca siebie .. narodowa?! ~~
    • @Jacek_Suchowicz, dziękuję :)
    • Wtedy weszła pani Irena z dwiema filiżankami herbaty i ciastkami. W ręku miała foliową torbę wypełnioną słodyczami, mydełkami, kawą. Poczęstowała rozmówców, a torbę ze „skarbami” wręczyła Karolinie jako prezent. Studentka podziękowała, a pastorowa wróciła do swoich zajęć. - Mam dla pani propozycję - powiedział duchowny, popijając herbatę - mój syn napisał doktorat na temat wydawania „Głosu Ewangelii” czyli właściwie na taki sam temat, z którym chce się pani zmierzyć. Pożyczę pani egzemplarz maszynopisu jego pracy i egzemplarze pisma. Będzie pani mogła spokojnie pracować. Oczywiście mam nadzieję, że później je odzyskam. - Oczywiście - zdążyła powiedzieć zaskoczona Karolina. Dalszą rozmowę przerwała pastorowa, gwałtownie otwierając drzwi do biblioteki. Wprowadziła młodą kobietę i dwoje małych dzieci. Cała trójka płakała. - No chcieli je prawie zlinczować! – pastorowa mówiła podniesionym głosem, gestykulując przy tym. - Edwardzie, trzeba coś z tym zrobić, tak nie może być! - dodała - idź i przemów im do rozumu! Po tych słowach pastor podniósł się i wyszedł przed budynek, pani Irena pobiegła za nim. Karolina zaczęła przyglądać się zaniedbanej kobiecie oraz dwóm dziewczynkom w wieku około dwóch i czterech lat. O ile matka już się uspokoiła, to dzieci ciągle chlipały. Dziewczyna zajrzała do torby z prezentami, wyciągnęła cukierki i wręczyła je maluchom. Ujrzała w ich oczach błysk radości, ale najważniejsze było to, że się uspokoiły. - Mnie w Polecku nienawidzą. To mój mąż zabił syna pastora Kockiego - wyszeptała kobieta - mąż jest w więzieniu, ja nie pracuję bo mam małe dzieci. Skończyło się mleko w proszku, chciałam tylko mleko. A oni napadli na mnie, tak jakbym to ja zabiła i wyrzucili z kolejki.
    • @Jacek_SuchowiczBardzo dziękuję! Świetny wiersz napisałeś! :)))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...