Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wiatr idealnie wtapiał się w przestrzeń. Była ciepła, na pozór zwyczajna letnie pora. Jej nienormalność nie można było dotknąć. W powietrzu unosił się zapach kwitnących butów. Jakaś pszczoła delikatnie tupała. Nie chciała obudzić osoby leżącej na kocyku…
Jednak ona nie spała, słyszała każdy krok i co było dziwne - napawała się nim. Pierwszy raz tak rzeczywiście czuła, będąc w paraliżu błogości. Bała się otworzyć oczy. Było to jej nieznane uczucie- słodki strach. Widać ktoś użył za dużo cukru, a może za mało soli…
Pomimo to pszczoła dalej szła na palcach. Omijała źdźbło, za źdźbłem. Ciszę mącił melodyjny szmer wody. Wdzierał się w ucho, łaskotał je, po czym porzucał, jak niechcianego śmiecia. Wydawać mogłoby się, że słuch lamentuje, lecz to on wygania szmer, bo zajęty jest nasłuchiwaniem. Ktoś boi się zamknąć oczy. Był tuż obok osoby na kocyku. Czas zmienia się, a może to ta sama postać? Cóż za subiektywne odczucie… upływ lat, sekund… ile potrzeba na 1,5 zmarszczki…? Czyż nierealna jest styczność przeszłości z teraźniejszością…
Obie osoby żyją, czują, myślą, oddychają… niemożliwe, aby wiatr okrył ich oboje. Zapewne drżą, niepostrzeżenie oddając swe zimno.
Pszczoła usiadła na ramieniu kocyka. [On] wzruszył się i wstał. Odkąd skończył 5 lat nie lubi insektów, kiedy to jedna apis zaczepiła go swym żądłem. A wełna była pierwszej jakości, zaciągnięta, rozerwana, żelazko jeszcze parowało. Kropla po kropli zwilżała usta zamkniętym oczom. Co robi tam płatek śniegu? Kiedy śnimy, marzymy… pociąg się wykoleił.

Opublikowano

Generalnie mnie sie podoba. Ale jest pare błędów.

nie możliwe od kąt apis ...
No i musisz jeszcze dotrenować warsztat, bo czasem coś w składni zgrzyta i płynność jest naruszona. Poza tym ok. Aż dziwne, bo nigdy nie lubiłam zapisów przyrody;p a ten jest fajnie połączony z refleksją, filozofią. Ciekawie. Plus ode mnie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Wędrowiec.1984 No dobra, ale poprzednie moje tłumaczenie, bardziej mi się podoba, jest takie... bardziej poetyckie.  Przy pisaniu świadomość trochę się plącze z wyobraźnią, przynajmniej w moim przypadku tak jest :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To nie jest splątanie kwantowe, tylko splątanie świadomości.
    • Dawniej każdy poranek pachniał złotem. Słońce wschodziło nad wzgórzami i bez słowa kładło na dachach ciepło, które otulało serca jeszcze przed pierwszą kawą. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Niektórzy mówili, że światło stało się zbyt białe, inni że zbyt blade. Starzy ludzie w wioskach patrzyli na nie z lękiem, dzieci – z obojętnością. A ono wciąż tam było. Na niebie. Zawsze na niebie. I właśnie to było najbardziej niepokojące. „Nie czuć go” – mówiła codziennie staruszka Maja, siadając na swojej drewnianej ławce. „Kiedyś czułam, jak przechodzi przez skórę i dociera do duszy. A teraz… tylko patrzę, ale nie widzę.” Ludzie zaczęli snuć domysły. Czy to przez dymy, które wznosiły się z fabryk po drugiej stronie wzgórz? Czy może przez coś bardziej niewidzialnego? Przez rzeczy, których nie da się zmierzyć – jak strach, obojętność, rozpad miłości? Niektórzy szeptali, że prawdziwe słońce już dawno zgasło. Że to, które świeci teraz, to tylko replika – sztuczna kula światła stworzona przez tych, którzy chcieli kontrolować nie tylko czas, ale i nasze nastroje. „Zamienili nam światło serca na światło technologii” – pisał ktoś na ścianie opuszczonej stacji meteorologicznej. Ale pewnego dnia przyszedł chłopiec. Miał na imię Elian. Pojawił się znikąd, w butach z błota i z patykiem zamiast laski. Nie zadawał pytań. Siadał pod drzewami i mówił do liści, do wiatru, do kamieni. Ludzie uznali go za dziwaka, ale dzieci zaczęły go słuchać. A potem coś się wydarzyło. Pewnego ranka, kiedy Elian stał na wzgórzu, zamknął oczy i rozłożył ramiona. Słońce – blade i nieruchome – zaczęło wypełniać się ciepłem. Powoli, bardzo powoli, niebo poruszyło się z westchnieniem. Jakby przypomniało sobie, że kiedyś umiało kochać. W ciągu kilku dni ludzie zauważyli zmianę. Ptaki zaczęły śpiewać wcześniej, a cienie drzew znowu stały się miękkie. Staruszka Maja płakała z radości: „To ono. Prawdziwe. Wróciło.” Ale Elian powiedział tylko: – Ono nigdy nie zgasło. To my przestaliśmy świecić od środka.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...