Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Bibliotekarz - prolog


Rekomendowane odpowiedzi

Roman onanizował się. W sumie to chyba nic dziwnego, myślał czasem. Samotny mężczyzna, którego okoliczni mieszkańcy podejrzewali o znacznie gorsze rzeczy, może sobie czasem pozwolić na chwilę zapomnienia. Dziwne mogłoby się jednak wydawać miejsce, jakie Roman wybrał na to zapomnienie.
Biblioteka (publiczna w Mostach, filia w Małej Wsi), w której pracował znajdowała się w stosunkowo starym, jeszcze PRL-owskim budynku szkoły. Nie miała ona zbyt wielu uczniów, w zasadzie ich grono zmniejszało się z każdym rokiem w takim tempie, że wypatrywano rychłego zamknięcia placówki. Przez ścianę biblioteka sąsiadowała z pracownią informatyczną, natomiast piętro niżej znajdowało się mieszkanie zajmowane przez młodą nauczycielkę miejscowej szkoły.
Roman - jako sąsiad (mieszkał zaledwie kilkanaście metrów od szkolnego budynku) - widywał się z nią czasem, ale nie za często. A przynajmniej nie tak często, jakby chciał. Magda, bo tak miała na imię dziewczyna, robiła wrażenie na każdym mężczyźnie, jakiego spotykała na swej drodze. Lubiła zakładać mini-spódniczki i kuse bluzeczki, prezentując często obszerne fragmenty swojego zgrabnego ciała. Mimo, że do pracy ubierała się mniej wyzywająco, wiele starszych koleżanek patrzyło na nią z wyrzutem, twierdząc, że ktoś taki nie powinien pracować z dziećmi. W myślach, a czasem nawet w poufnych rozmowach, wszystkie nazywały ją "dziwką". Znały jednak Magdę bardzo słabo i jedynie powierzchownie. Nie wiedziały, że wcale nie jest typem uwodzicielki, ani jak daleko jej do bycia "puszczalską". Ona sama często prowokowała ubiorem, ale rzadko zachowaniem. Jeśli już, to to zachowanie mogło wydawać się dość sztucznym. Można by nawet odnieść wrażenie, że początkująca nauczycielka nie wie, kim chce tak naprawdę być (i nie chodziło tu bynajmniej o wybór zawodu, którego od dawna była pewna). Często ubierając się prowokująco, potrafiła zachowywać się zgoła odmiennie. Przynajmniej w towarzystwie Romana. To znaczy, kiedy byli sam na sam. A już zwłaszcza, kiedy on starał się skierować rozmowę w pikantniejsze rejony. Oczywiście zawsze przybierało to formę niewinnych żartów.
Roman spuścił się na podłogę, myśląc o Magdzie. Czuł się z tym bardzo głupio. Cholera, zachowuję się jak jakiś niewyżyty gówniarz, pomyślał chwilę po tym, jak skończył. Zabrał się za wycieranie podłogi papierem toaletowym, a następnie jakąś wilgotną szmatą. Gdy tylko spuścił papier w klozecie, usłyszał otwieranie drzwi. Tak rzadko ktokolwiek tu przychodzi, a jeśli już, to właśnie w takim momencie, że niemal nakrywa bibliotekarza w niezręcznej sytuacji.
To była Magda. Roman ucieszył się, ale przede wszystkim poczuł ulgę. Gdyby sąsiadka przyszła minutę wcześniej, byłaby tragedia.
Przywitali się krótkim "cześć", wypowiedzianym prawie równocześnie.
- Potrzebuję jakiegoś czytadła. - zaczęła - W te wakacje jakoś nie mam nic interesującego do poczytania. Można się porzygać samymi opowieściami o miłości.
- To prawda. - przytaknął Roman - Nie rozumiem, jak można to czytać. - powiedział półżartem.
- No wiesz, godzina czasu i książka jest przeczytana. Rozejrzę się, dobrze?
- Jasne.
Gdy Magda buszowała po regałach z książkami, Roman przyglądał się jej z uwagą. Była bardzo pociągająca w tych swoich czarnych szortach. Spod jej koszulki prześwitywało bikini. W końcu była połowa lipca. Roman mógł przyglądać się jej bez przerwy. Nie, nie był zakochany; czuł jedynie pociąg fizyczny. Magda zbyt często i w zbyt wielu kwestiach go irytowała, aby mógł się zakochać. W ogóle twierdził, że nie potrafi kochać kobiet. W przeszłości - zwłaszcza przed przeprowadzką tu, na Mazury - miewał wiele kochanek i zawsze były to tylko kochanki. Nie spotkał jeszcze kobiety, z którą chciałby wiązać się na stałe.
- Wygląda na to, że jednak wyjdę stąd z jakimś romansidłem, bo nic ciekawego nie mogę znaleźć - powiedziała Magda, stojąc twarzą do regału.
- W końcu to mała wiejska biblioteka. Nie poraża wyborem tytułów.
- Chyba wezmę to - położyła na jego biurku książkę noszącą jeden z najbanalniejszych tytułów jakie Roman widział w swojej bibliotece. "Zachody słońca". Na dole okładki było jeszcze hasło: "historia miłosna". Tak, żeby każdy wiedział, o co chodzi. Oczywiście Roman nigdy tego nie przeczytał. Czytał sporo; jednak nie romanse.
Gdy wpisał wszystkie numerki w odpowiednie kratki na karcie książki i na karcie czytelnika, wręczył Magdzie "Zachody słońca". Podziękowała i wyszła. Wróciła do swojego mieszkania pod biblioteką.
Romanowi zostały jeszcze dwie godziny pracy.
Praca wiejskiego bibliotekarza na Mazurach miała być dla pochodzącego z Wrocławia Romana spełnieniem marzeń. Względna cisza, względny spokój, względnie dużo czasu. I względnie niskie zarobki. Więc jednak ze spełniania marzeń nici. Powtarzał sobie, że nie ma rzeczy idealnych. Ale to nic nie dawało. Wypalał jednego cieniutkiego papierosa za drugim. W końcu wybiła szesnasta. Czas zamykać i wracać do domu.

Schodząc schodami w dół minął mieszkanie Magdy. Nie zaszedł. Uświadamiał sobie ostatnio, co jakiś czas, jak często i w ilu kwestiach go irytowała.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako początek większej całości wydaje mi się całkiem obiecujące, choć dominującym we mnie odczuciem po lekturze tego fragmentu jest niedosyt psychologii. Mam wrażenie, że sylwetki obojga bohaterów mogłyby "udźwignąć" trochę bardziej złożone charaktery, niż to wynika z opisu w tym fragmencie. W każdym razie, gdybym to ja rozbudowywała tę historię dalej, poszłabym w takim kierunku. Ale to co nam pokazałeś, to za mało, żeby zorientować się, co do Twoich zamiarów - co to ma być? Obyczajowe? Przekorny romans? Przygodówka? A może mazurski kryminał? Możesz nam zdradzić coś więcej?
Od strony warsztatowej miałabym kilka propozycji zmian, ale nie będę pisać o nich teraz szczegółowo, bo nie znam Cię z innych tekstów (czytałam tylko Twoje wiersze) i nie wiem jak reagujesz na tego typu uwagi - przyjmujesz? czy obrażasz się, że są upierdliwe?
Pozdrawiam - Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do całości: w zamyśle miało rozwinąć się w horror lub thriller, ale stanęło jedynie na tym, co jest. Za uwagi się nie obrażam, spokojnie:] Są wręcz mile widziane, zwłaszcza, że tekst powstał dość dawno i od tego czasu chyba nie napisałem nic z prozy.
Dzięki za wgląd, pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • łatwo  i MIŁĄ zgubimy  gdy grosza  skąpimy    więc liczmy  mniej troszeczkę  starczy do Rzymu  na wycieczkę    więc niech rozsądnie płynie  spodoba się to  i dziewczynie    11.2024 andrew  Sobota,Już weekend  
    • Potencjał od potencji  Jak wilk za owcą lecisz   Byleby nie mieć dzieci  Im lepsza tym jest większy    To nie tekst jak Szekspir  Od lekkości po niebyt Od rzeczy czy na rzeczy Tu nie ma żadnej puenty
    • - To zapał; za to kota złap. - Azot?                     Kota but, tu bat - 'ok.            Azo, kot i kogut tu. Go... kito - koza.                Natala; kotku, tu kto kala tan?    
    • Stojąc nad spokojną wodą, spoglądamy w kierunku oddalających się deszczowych chmur, gdy za nami zachodzi słońce następnego dnia mozołu nad życiem doczesnym.   Widzimy tęczę poniżej waniliowo brunatnych spodów chmur oświetlanych jakimś dziwnym złotym blaskiem zza pleców, na tle granatowego nieba.   Wszystko wydaje się zalane jakby ciepłem i światłością, kontrastem tego co było i co nastąpi.   Tego, czego tak poszukujemy wędrując pomiędzy barwami życia.   Właśnie tak patrząc i szukając opadamy już z sił, skalani bezradnością.   Prawdę mówiąc ileż można się katować i mordować by tę syzyfową pracę doprowadzić do końca i poczuć, że znowu trzeba będzie zacząć   Zacząć następny dzień, obładowany kolejnym ciężarem. Ciężarem bezskutecznych prób wzajemnego zrozumienia. Ciężarem bezskutecznych prób wypowiedzenia tego, co leży na sercu. Jedno i drugie nigdy nie zostało ustanowione, ni usłyszane.   Może byłoby lekko po prostu udawać, wypić razem kawę czy herbatę. Rytualnie odmówić pacierz przed zbawicielami samotności Rytualnie wejść do łóżka i odbyć cowieczorne bębnienie ciał   Może byłoby ani to lekko, ani to ciężko zacząć studia z przykazania matki i ojca. Popołudniami zasiąść przy tytule magistra nad telewizyjnymi bujdami posolonymi zawiłościami z zaskoczeniami. Popołudniami zasiąść przy szachach i łamigłówkach z nadzieją, że uznanie innych da nam moc władcy Eterni.   Może byłoby pikantnie zjeść trochę boczku, karkóweczkę; przyjarać wielbłądkiem lub pobawić się z Marysią. Cmoknąć wujka Janusza czerwonymi, niespełnionymi od namiętności ustami Grażynki. Cmoknąć obrazek Jezuska, który powędrował do zeszytu 10-latka podczas noworocznej kolędy.   Nie mówmy o bólu, to takie passe.. teraz mówimy już wprost o chorobach i niedoli. O demencji starości, gdy człowiek nie może zapomnieć o tym, jak będąc dzieckiem robił w majtki O demencji starości, gdy człowiek nie może przypomnieć sobie o tym, jak będąc w kwiecie wieku bawił się drogimi zabawkami   Gadane, gadane, gadane całe życie przerobione.   Może najmniej myśleć musi ten, który myśleć nie musi.. oczywiste Może najmniej spożywać musi ten, który spożywać nie musi.. oczywiste Może najmniej cierpieć musi ten, który cierpień nie rozumie no cóż, chyba nie trafiłem tutaj z sensem i z rytmu wybiłem tę pieśń. Praca nie jest pracą dla kogoś, kto się jej wyuczył i wykonuje ją bez zastanowienia Umysł przydymiony nie przejmuje się konsekwencjami nieprawidłowości, w które wpadł a jazda na ostro przypomina co najwyżej bieganie dzikiego wieprza po zagrodzie.   Nie ma ciężarów i nie jest lekko właściwie wszystko jest w stanie nieważkości; grawitacja bawi się udając istnienie. Względne, bowiem cóż istnieje?   Szczęśliwy ten, który nie wie czym jest szczęście. Radosny ten, który nie wie, czym jest radość. Przejrzał ten, który nigdy niczego nie widział. Mądry ten, który nie wie, czym jest wiedza. Uznany ten, który nie wie, czym jest uznanie. Odważny ten, który nie wie, czym jest odwaga. Sprawiedliwy ten, który nie wie, czym jest sprawiedliwość. Prawdomówny ten, który nie wie, czym jest prawda. Zbawiony ten, który nie wie czym jest zbawienie. Poznał Boga ten, który nie wie kim jest Bóg. Żywy ten, który nie wie czym jest życie.   Wiara w tym, który nie wie, czym jest wiara. Nadzieja w tym, który nie wie, czym jest nadzieja.   Nie ma go ani tu, ani tam. Nie ma go ani jutro, ani dziś.   Jak wiatr przeminął już, bowiem nie ma ni czasu, ni przestrzeni. Wszystko jest tym czym jest i czym nigdy nie było.   Taka w swojej istocie jest śmierć a skoro w ogóle jest śmierć nie ma miłości.     Tak właśnie kończy się jesień zmiana jest tym, co jest stałe zmiana jaźni w nicość.   Żadne teorie nie odpowiedzą na żadne pytanie jesteśmy w kropce i nie ma wyjścia Czarna dziura - mówiąc potocznie przemieniła się w więzienie niczym czeluść cyklu życia i śmierci zabezpieczona męskim orgazmem zapieczętowana wytryskiem nasienia i wchłonięciem plemnika przez kobiece jajeczko   Chociaż w sumie.. mamy metody, by i to powstrzymać. Spirala domaciczna - spiralą wyginającego ludzkiego gatunku jest w dwóch kierunkach biegnącą. Tak właśnie jest lżej, czyż nie?   Niektórzy twierdzą, że wiemy o świecie dużo ale znajomość praw nie jest wiedzą, co najwyżej, właśnie - znajomością praw. To co się wydarzyło... to, co się wydarzy... Wszystko wyjaśni determinizm, pomimo i tak nieistotnych anomalii na poziomie kwantowym Bo któż je ogarnie?   Więc wędruj przez życie i nie daj się znieść prądom wmawianego sensu. Korzystaj ze wszystkiego, bo przecież z czego miałbyś nie korzystać, a cóż masz do stracenia? Wiatr w polu.   A na końcu? Cóż, będzie ciekawie! Bowiem.. przecież, jak to wszyscy lubimy sobie śpiewać: "wesołe jest życie staruszka". A jeśli nie masz na to wszystko ochoty? Cóż, każdy znajduje swoje drzwi, bo jak to bywa mało kto zna słowa Królowej Popu: "you will find the gate that's open even though your spirit's broken".   Skrajności. Kiedy jeszcze kochałem i myślałem, że jestem kochany miałem ksywkę na portalu o poezji SkrajSkraj   Zwiastun tego czym stanie się ta miłość która nigdy przecież miłością nie była.   Lecz teraz cieszę się bardzo, że po tej całej burzy przyszło mi poznać pierwsze słowa wypowiedziane przy założeniu świata, których treść ukryta jest w literach powyżej. Słowa, których nikomu nie zdradzę, bo czeka mnie za nie tylko zdrada.   I znam te, które wybrzmiewały wcześniej i wybrzmiewać będą już zawsze. Słowa, których nikomu nie zdradzę, bo czeka mnie za nie tylko wzajemność.
    • Raz co udał; koparka, kra, pokładu oczar.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...