Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Okolicznościowy drobiazg


Rekomendowane odpowiedzi

- I znów będą te cholerne Walentynki – z niechęcią mruknęła Iwona, przenosząc lutowe terminy spotkań z kontrahentami z notatek do służbowego kalendarza. Musiała bardzo uważać, żeby się nie pomylić. Już raz straciła premię tylko dlatego, że rozwścieczony klient poskarżył się szefowi, że przegapiła datę przesłania oferty. Jemu przeszedł koło nosa kontrakt, jej nowe kozaczki, na które od dawna miała ochotę. Nie wiadomo, co gorsze.

Jak dobrze, że to już ostatnia czynność tego koszmarnego dnia. Zaraz skończy, zgasi lampę i postara się szybko zasnąć. Ale niestety, raz poruszone, niesforne myśli nie chciały się podporządkować.

- „Moje serce kocha Twoje, więc i Ty pokochaj moje!” – usłużna pamięć podsunęła ubiegłoroczny szlagier i Iwona aż zaczerwieniła się na wspomnienie przeżytego upokorzenia.

Jej dziesięcioletni związek z Pawłem trudno było nazwać życiową pomyłką. W opinii rodziny i znajomych stanowili, może nie idealną, ale całkiem dobraną parę, materialnie wiodło im się nieźle, dziewięcioletnia Ola, w zasadzie nie sprawiała kłopotów. Cóż z tego, skoro od pewnego czasu Iwona wyraźnie czuła, że dawne pokrewieństwo dusz zmienia się w poprawne stosunki małżeńskie, a zrywy namiętności zdarzają się rzadziej niż zimy stulecia. Początkowo zmiany wkradały się niezauważalnie i ginęły w natłoku codziennych obowiązków. Alarm rozdzwonił się dopiero w zeszłym roku, zimą, kiedy podczas rutynowych badań okresowych, ginekolog bezceremonialnie zapytał ją jak często „to” robią. Gardząc sobą w duchu, bez namysłu skłamała.

Postanowiła wtedy wykorzystać Walentynki żeby radykalnie uzdrowić sytuację. Co prawda; nie wysiliła się zanadto, sięgając po sprawdzone ponoć metody i wypróbowane, filmowe wzory. Elegancka kolacja z niespodzianką przy obowiązkowych świecach, nastrojowa muzyka w firmowym zestawie, kupiona pospiesznie, w biegu, czarna, koronkowa bielizna. I …całkowita klapa. Zaskoczony i zmieszany Paweł nie wyczarował znikąd bukietu pąsowych róż, nie znalazł na zawołanie właściwych słów ani gestów. Ona była skrępowana i zawstydzona. Nigdy w późniejszych rozmowach, żadne z nich nie podjęło tematu tego niefortunnego wieczoru. Ona żyła dalej swoim życiem, Paweł swoim. Gdyby nie Ola …

- Ach, nie ma już co się dręczyć – pomyślała, przekręcając się na drugi bok – w tym roku na pewno nie zrobię z siebie takiej idiotki. Co to, to nie! - Prawie już usypiała, kiedy rozległo się ciche skrzypniecie drzwi i do sypialni wsunęła się córka.

– Nie śpisz jeszcze, mamo? – Zapytała poniewczasie, wślizgując się zwinnie pod kołdrę - Nie, nie zapalaj światła. Chciałam tylko zapytać, jak to było z tobą i z tatą? Bo wiesz, w III b jest taki jeden Wojtek … a niedługo będą Walentynki …
***
W oknach gabinetu Pawła w głównym gmachu Uniwersytetu, codziennie długo paliło się światło. Lubił tu przesiadywać wieczorami, bo miał ciszę i spokój do pracy - dobra rzadko osiągalne na domowym gruncie.

Paweł reprezentował ginący gatunek nauczyciela akademickiego z powołania. W odróżnieniu od wielu kolegów z Wydziału, wkładał naprawdę dużo serca w solidne przygotowanie zajęć i egzaminów, a także - rzecz bezcenna - miał niewyczerpane zasoby cierpliwości i dla magistrantów, wytrwale przynoszących mu swoje gnioty do oceny i wystraszonych pierwszoroczniaków, zawsze żebrzących o jeszcze jeden, dodatkowy termin zaliczenia. Wkrótce po doktoracie myślał już o habilitacji; prowadził badania, publikował, uczestniczył w unijnych projektach. Jakby tego było mało, nie szczędził też czasu na koło naukowe, weekendowe wyjazdy ze studentami i wakacyjne warsztaty. Praca na uczelni była jego pasją i namiętnością, nie wyobrażał sobie, że mógłby robić w życiu coś innego.

- Przepraszam, czy można na chwilę, panie doktorze? – Niespodziewane pukanie do drzwi, oderwało go od ciekawej lektury.

- Tak? - Podniósł głowę znad książki – A co pani tu robi o tej porze? - Spytał zdumiony widząc Karolinę, sympatyczną studentkę trzeciego roku polonistyki.

- Ja… ja chciałam tylko zapytać, czy mogę przyjść do pana w czwartek po wykładzie? – Z trudem wydusiła z siebie dziewczyna, nieśmiało zatrzymując się w progu. Krąg światła niewielkiej lampy na biurku nie docierał tak daleko; Paweł widział tylko zarys drobnej sylwetki w uchylonych drzwiach, twarz całkowicie ginęła w mroku.

-W czwartek? – Ze zdziwieniem zerknął na kalendarz – Na korektę pani pracy jesteśmy umówieni w środę. Czy coś się stało? – Zaniepokoił się szczerze – Niechże pani wejdzie do środka!

- Nie, nie.. Nic … tylko w czwartek są Walentynki, więc pomyślałam, że jeśli pan tu będzie, jak co dzień, to ja … zająknęła się bezradnie. Cofnęła się o pół kroku, jakby ciemność dodawała jej odwagi

- -Nikt nie powinien być sam w taki wieczór! - Wybuchła gwałtownie – Nikt! A zwłaszcza pan!

Pawła zamurowało. Poczuł, że rumieni się jak sztubak a zaraz potem opanowało go przemożne pragnienie, żeby wybuchnąć śmiechem. Rozpaczliwie przywołując resztki powagi, odpowiedział sztywno:

- Dziękuję za troskę, ale nie będę sam. -A pani powinna spędzić ten wieczór z rówieśnikami, a nie z takim starcem jak ja - dodał niby to surowym tonem, ledwie hamując uśmiech.

– Pani Karolino! Proszę natychmiast wracać do domu! Już! Bo się pogniewam! – Śmiał się już otwarcie. Tak serdecznie i zaraźliwie, że Karolina nie wytrzymała i też parsknęła jak młody źrebak. Dobrze im było razem. Lekko i radośnie.

Kiedy wreszcie dziewczyna zamknęła drzwi i na korytarzu ucichły jej kroki, Paweł odłożył książkę i bardzo długo wpatrywał się w pustą ścianę. Nie wiadomo, co tam zobaczył. Wreszcie ocknął się, westchnął ciężko, poskładał rzeczy i pogasił światła. Najwyższy czas jechać. W domu już pewnie śpią. A za trzy dni Walentynki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niektóre fragmenty wydają sie za szybko ucięte. Z drugiej jednak strony nie lubie zbędnego babrania sie z tekstem i rozciągania go w nieskończoność, dobitnego tłumaczenia czytelnikowi, co jak, po jakim dokładnie czasie itd.itp. Ty tego nie robisz i chwała Ci za to.
Nie lubię okolicznościówek...ale to opowiadanie jest ciekawe. No i nie mogę Cie zjechać;p nie dajesz mi szansy przy żadnym tekście;) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do UFO: zdajesz sobie oczywiście sprawę z tego, że taka pozytywna ocena bardziej mnie mobilizuje niż gdybyś mnie zjechała? No nic, muszę się starać dalej!
A tak poważnie: dzięki bardzo! Wygląda na to, że jednak lepiej czuję się w krótszych formach, bardziej skondensowanych i właśnie takich trochę nie dopowiedzianych. Zostaje wtedy trochę miejsca na wyobraźnię.
PS. Poniekąd to tekst na zamówienie Marka - ciekawe czy tu zajrzy?
Pozdrawiam serdecznie - Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No patrzcie, patrzcie państwo - jak to dziewczyny obmawiają mnie poza moim ... monitorem :-))
No jestem, juz - troche zmarnowałem czasu na inne sprawy + awaria komputera + ... lenistwo.

Witam Recenzentkę Uffetkę i Autorkę Anulkę :))
No więc - do dzieła!

Czytało mi się fajnie, chociaż przez- już na początku, taki trochę ... "narzekający" ton - coś jak z programu "Wyb(e)acz mi" - domyśliłem się (ma się te 147 IQ:) - , mniej więcej dalszego ciągu, że pod wpływem impulsu (studentka) nastąpi w zobojętniałym samcu pozytywna zmiana.

Ja wiem, Aniu - Kwiatuszku , że utwór miał być krótki i "na zamówienie" - chociaż Michał Anioł też robił tylko "zamówienia" ... OK! Już bez złośliwości - w końcu jedziemy tu wszyscy na jednym wózku ... ale czy Twoja, tak chwalona przez naszą wspólną koleżankę - lapidarność tekstu - nie zobligowała Cie do "nadgonienia czasu" - aż cały rok + różne małżeńskie imponderabilia (ufff!) - w tak krótkiej formie? To, przy czytaniu daje wrażenie ... gonitwy myśli. Coś, jak w "Trzech siostrach".

Ja - na Twoim miejscu - skupił bym sie na tym jednym (zeszłorocznym) wieczorze walentynkowym - i próbował bym pokazać (dialogiem) - zażenowanie tych obydwojga, kiedyś sobie bliskich ludzi. Z końcowym Happy Endem - na przykład przy pomocy małej Oli.

Nie powiem tu nic nowego - ale kazdy, czytajac ksiązke WYOBRAZA sobie poszczególne sceny - jak kadry filmu. I czasem trzeba zatrzymać się na sekundę - żeby "oświetlić' jednym zdaniem właściwy fragment tego kadru. A tak jakaś Iwona (znam jedna idiotkę o tym imieniu i jakiś Paweł - kojarzący mi sie z sąsiadem ... podstarzałym Homosiem - żyją jak pies z kotem.
Po prostu tempo tego opowiadania - nie pozwoliło mi na inne wyobrażenie sobie bohaterów.
Opowiadanie jest jak obraz malarza - liczy sie tylko nastrój.

PRZEPRASZAM- że pisze takie rzeczy - bo przecież , napisałas to , poniekąt, dla mnie - UKłONY!!!!
Ale może usprawiedliwię się bolącym gardłem i ... poniedziałkiem.

A tak swoją droga - to znajdź w bibliotece książkę Stefanii Grodzieńskiej "Moje kieszonkowe tragedie" a w niej opowiadanie Ja i Ty lub Ty i Ja - nie pamietam. Też omawia ... przemiane związku dwojga ludzi - w ciągu roku. Faaajne i nastrojowe. W końcu wszyscy MUSIMY uczyć się od innych!
Teraz (znowu) czytam Ewę Szumańską - przygoda w Lagos. Ona piszę podobnie jak i Ty - zwięźle, ale wtrąca także różne ( mocno przemyślane) zdania-obrazy, które od razu nakierowują wyobraźnię czytelnika - po jej myśli.

Jak widzisz, lubię czytać kobiece teksty:))) - a może po prostu napisz do mnie - [email protected] - to sobie powymieniamy to i owo - mam tez świetną ilustrację do Twojego opowiadania - jak to skruszony Paweł - urządza Iwonie Walentynki!

Pozdrawiam Was dziewczyny - Przepraszam za męskie marudzenie - ale ( jak nie ma żadnego meczu) to czasem i my musimy:-))

Marek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć,
dzięki za dłuuuuugi komentarz! Tutaj to naprawdę rzadkość!
To bardzo ciekawe i dla mnie zaskakujące, że tak jednoznacznie optymistycznie zinterpretowałeś tę historię. Pisząc to opowiadanie wcale nie chciałam sugerować czytelnikowi sielankowego zakończenia "że pod wpływem impulsu (studentka) nastąpi w zobojętniałym samcu pozytywna zmiana".

Najwyraźniej mi to nie wyszło - cóż, trudno następnym razem postaram się bardziej - ale pomyśl - czy równie dobrze z Iwoną i Pawłem nie mogło być tak, że w tym roku ona na Walentynki była już zbyt rozgoryczona i pokaleczona żeby spróbować jeszcze raz skleić ich relacje a dla niego zbyt cenne były wieczory ze studentkami żeby trwalej z nich zrezygnować? (czyż nie zapachniało Ci kuszącym romansikiem z bądź co bądź pełnoletnią Karoliną?) W imię czego? Przecież dom (z Olą) funkcjonował zupełnie sprawnie i bez jego codziennej obecności. Wystarczy, ze zasila konto bankowe ... Znam, i myślę, że Ty też znasz facetów którym dość łatwo przychodzi takie myślenie, czyż nie?

Chciałam napisać to tak, żeby możliwe były różne warianty dalszych zdarzeń. Sądziłam, że zarysowane postacie są na tyle typowe (żeby nie powiedzieć: stereotypowe), że nie muszę wgłębiać się w ich charaktery, każdy czytając może stworzyć sobie własny obraz. Pewnie jestem przewrażliwiona ale jak ognia boję się "przegadanych" tekstów. Z twojego komentarza wynika, że popadam w druga skrajność ... Znalezienie złotego środka, żeby - jak piszesz - "oświetlić' jednym zdaniem właściwy fragment tego kadru - ale z drugiej strony - nie oślepić czytelnika zbyt natrętnym reflektorem - to jeszcze przede mną.

Grodzieńską poszukam zaraz jutro - dzięki za polecenie - Ania
P.S. Niedawno zostałam tu nazwana "okropnie nadąsana gąską" teraz jestem "Kwiatuszkiem" No, no ! niezła metamorfoza!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Och Niezapominajko - kto ośmielił się porównywać Cię z drobiem???!!! W obecnych czasach - to potwarz niemała.

Nie zapomniałaś (Niezapominajko) na Walentynki, o starym nudziarzu - i wracasz mi wiarę w człowieka. Widać nie wszyscy gonią za ... czym tam chcą, mijając, w pędzie nie spełnione swoje książki, wiersze czy miłości.
Przepraszam, jeżeli potraktowałem Twój tekst tak surowo - ale pamiętam jak sam TAK właśnie pisałem, chcąc już-już opowiedzieć jakąś historię. Wpadałem wtedy w styl kiepskiego reportażu, które to teksty czytałem potem z zażenowaniem - bo nic już w nich poza treścią nie było.
A przecież masz na pewno jakieś swoje ulubione książki. Dlaczego do nich wracasz? Właśnie dla nastroju, który pamiętasz, kiedy przeczytałaś taką książkę po raz pierwszy.
Jedną z takich książek jest dla mnie "Księżycowa Dolina' J. Londona. Polecam - i nie zrażaj się tym, że to taki pisarz dla chłopców. Tu postarał się o coś więcej:)
Moze napiszesz mi cos o swoich ulubionych lekturach? To powie mi o Tobie więcej niż zdołała by mi wypaplać któraś z Twoich przyjaciółek:-D
A jak to (nieliczni) chłopcy wiedzą - jeżeli chcesz się dowiedzieć PRAWDY o jakiejś dziewczynie - to zacznij ją chwalić przy jej przyjaciółce. Tamta, na pewno nie wytrzyma - i coś tam ci zdradzi:-P

Ciekawe, że u facetów to nie zadziała - taki nawet jeszcze pochwali kolegę, ze fajny kumpel, można na nim polegać itp. Bo my tak prosto - po dziecinnemu postrzegamy świat. Może dlatego tak mało facetów chce iść na psychologię - bo po co? przecież (naiwnie myślą) inni są tacy jak ja!

Ale ja CHCę poznać Twoją duszę :)))- poprzez ulubione książki - I co Ty na to ???

Pozdrawiam i DobrejNocki życzę - Marek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki - to naprawdę bardzo miłe.
Rzeczywiście kontakt mailowy daje ograniczone możliwości przekonywania - ale skoro proszę o szczerą krytykę to nie przepraszaj, tylko wal prosto z mostu. O to właśnie chodzi! Nawet jeśli nie wykorzystam Twoich wskazówek od razu (obawiam się, że mój następny twór będzie wdzięcznym materiałem do stwierdzenia "a nie mówiłem!" ) to one gdzieś wsiąkają i kiedyś może uznam je za swoje. Tak, to późniejsze czytanie z zażenowaniem swoich tekstów podziałało mi na wyobraźnię.
Miłego dnia - Ania
P.S. Może Cię zaskoczę ale moje ulubione lektury to psychologiczne powieści kryminalne a autorka - P.D. James. Jeśli chcesz się o mnie czegoś dowiedzieć -polecam - spróbuj np. "Niewinną krew"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Motto:
" A nie mówiłem!"
Anna Ostrowska :)


Witaj - no więc zgodnie z twoim Mottem - ... - czyż nie mówiłem , ze kobiety interesują sie ponadnormatywnie:)), psychologią - nawet w beletrystyce!

W Biblionetce poszukałem recenzji Twojej ulubionej ksiązki - to jakaś strrrasznie ponura historia. Czy ludzie już nie chcą czytać o rzeczach radosnych i miłych?

Tak, tak - wiem, sam poszedłem na łatwiznę i opisuję moje Jemiołuszki w sytuacjach ekstremalnycjh - moze w nastepnej książce sie poprawię? Wezmę przykład z Makuszyńskiego - Szaleństwa panny Ewy lub moje ulubione - Awantury arabskie?
Może to nawyk naszego mózgu z dzieciństwa - kiedy to mama lub tata wsączali nam jak jad przez uszy (tuż przed zaśnięciem - łatwo sie wtedy zapamiętuje!), ponure historie o Kopciuszku, Babie Jadze (Babci Jadwisi?) czy Czerwonym Kapturku - pożartym przez Wilka.
I tak nam wybrukowali tymi nieszczęsciami młodzieńcze mózgi - że juz nie umiemy dojrzeć i docenić szczęścia spowodowanego - po prostu brakiem NIEszczęscia! Jak buddyjscy mnisi, którzy dziękują za każdą beztroską minutę życia.
Nie - my nawet w chwilach wielkiej radości - już żałujemy, że musi sie ona kiedyś skończyć.
W tym opowiadaniu Grodzieńskiej, jest taka scena, kiedy po upojnej nocy, kobieta patrzy rankiem na śpiącego ukochanego i zaczyna płakać - że to takie szczęście - iż teraz może być tylko gorzej.
Tak samo jest z każdą minutką życia - pomyśl, idąc kiedyś zachlapaną droga w deszczu - że np - mógłby Cie teraz jeszcze boleć ząb, albo że - jak u niektórych - w lodówce masz już tylko ... światło, albo - po prostu - ciesz cię że masz dwie zdrowe nogi.
Nieee - one Muszą być jeszcze pięęęęękne!I już jest powód do zmartwienia.

Może - jak chcesz dalej pisać o trzech siostrach - to jedną z nich zrób po prostu nieuleczalną optymistką - i dopiero na jej tle zobaczysz, ze ...ZYCIE JEST ZBYT KROTKIE - ZEBY JE BRAC POWAZNIE !!!

Pozdrawiam Zupełnie Niepowaznie - Marek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do Baby:
dziękuję bardzo - cieszę się, że Ci się podobało. Byłabym bardzo zobowiązana gdybyś poświęciła chwilę czasu i uwagi na mój następny tekst (mogę go wystawić dopiero jutro). Piszę od niedawna i trochę eksperymentuję z różnymi formami. Bardzo jestem ciekawa jak w odbiorze innych wypadnie ta jutrzejsza próba. Przyznam, że sama mam duże wątpliwości czy nie jest nadmiernie udziwnione i czy będzie czytelne.

Do Łobuza: no i sam widzisz - zupełnie do siebie nie pasujemy ! - ale bardzo podoba mi się Twoje niepoważne poczucie humoru.
Ciebie również proszę - poznęcaj się jutro nad moim nowym tworem. Już wiem, że mogę liczyć na Twoją szczerość.

Pozdrawiam Was serdecznie -Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za przeczytanie Piotrze (czy: piotrze?) - miło Cię poznać! Kocham nowe komentarze, oczywiście zwłaszcza jak są plusowe (ale nie tylko). Uważam, że przy wszystkich zaletach, bolączką tego forum jest zbyt mała ilość osób komentujących - zauważ, że od początku staram się nad tym pracować! Być może to działa. Cieszę się, że zakończenie Ci się podobało. Powiesz mi jaki Ty byś dopisał ciąg dalszy?
pozdrawiam - Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...