Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Odbijające echo kroków niedzielne chodniki, szarawe tafle witryn sklepowych pokazujące prawdę przy najkrótszym spojrzeniu, chłodne cząsteczki powietrza sunące nieśpiesznie tunelami ulic.
- Cholerna melancholia – mruknęła do siebie dziewczyna. Szła pod górę ulicą Ogrodową, w kierunku parku. Miała w uszach słuchawki, które przepuszczały do jej głowy spokojne tony piosenki „Hello-Goodbye”. Młoda osoba patrzyła na szereg ciasno zaparkowanych samochodów, małe balkony służące ludziom za składy rupieci lub prywatne ogrody botaniczne, oraz na pojawiające się gdzieniegdzie w oknach twarze. Utwór się skończył i dziewczyna, usłyszawszy pierwsze dźwięki „Yesterday”, wyłączyła odtwarzacz.
- No, tego już za wiele – stwierdziła. Resztę drogi do parku pokonała przysłuchując się drobnemu, miejskiemu hałasowi. Gdzieś jechała karetka, na jakimś podwórku szczekał pies, tramwaj poruszał się, stukając rytmicznie.
- Po pierwsze: - myślała – centrum miasta jest maksymalnie skondensowane. Nic więcej nie da się wcisnąć, w dodatku z dnia na dzień wszystko zdaje się do siebie coraz bardziej przylegać.
Skręciła w alejkę i zobaczyła na jej końcu wejście do nowego centrum handlowego. Budynek był tak zaprojektowany, że na zakupy mogła wpaść matka z dziećmi po spacerze, student, który dopiero co wysiadł z tramwaju i grupki turystów chodzące po deptaku. Drzwi znajdowały się bowiem z każdej strony molocha.
Dziewczyna usiadła na ławce, niedaleko pustego cokołu.
- Ludzie zupełnie nie mają dla siebie miejsca – myślała dalej. Po chwili dodała – JA nie mam miejsca.
Popatrzyła na swoje ręce i korpus ubrane w szary płaszcz, poruszyła nogami, tak jakby chciała coś wytrząsnąć z dżinsowych nogawek, na koniec założyła jedną stopę w trampku na kolano. Rozejrzała się wokół, wypatrując kogoś znajomego i wyjęła z torby otwartą paczkę gum do żucia. Wyciągnęła z niej ukrytego papierosa, potem zapaliła, zaciągnęła się i uśmiechnęła kątem ust, patrząc na żarzącą się końcówkę.
- Po drugie: – powiedziała sobie w duchu – muszę odstawić Beatlesów na pewien czas. Sorry Lennon, sorry McCartney, ale to miejsce samo w sobie jest balladą o wspaniałym wczoraj. Potrzebuję innej muzyki.

***

- „Jak wędrowiec, szukam ciągle nowych miejsc! Chcę pogodzić rzeczywistość z marzeniem! To przy Tobieee rzeczywistość boli mnie!” – młodzieńczy śpiew zatrząsł wszystkimi szybami kamienicy. Chłopak zatrzasnął drzwi mieszkania, chwilę później pomacał kieszenie, aby sprawdzić czy ma klucze i zaczął schodzić.
Przez okno na trzecim piętrze zobaczył pochmurne niebo, górujące nad lasem anten i kominów. Pół piętra niżej spotkał sąsiadkę, której skinął głową na powitanie. Szedł stopień po stopniu podśpiewując, ale gdy usłyszał trzask zamykanych za kobietą drzwi, zamilkł.
- Skąd ja znam tą piosenkę? – zastanawiał się. Minął drugie piętro, na którym przed jednymi z drzwi leżała wycieraczka z napisem „welcome”.
- Kawałek dość kiczowaty, przynajmniej, jeśli chodzi o melodię, ale tekst wyjątkowo pasuje mi do nastroju.
Na ostatnim półpiętrze kucnął, żeby zawiązać but. Z kieszeni kurtki wypadło mu jojo, które potoczyło się aż pod drzwi wejściowe.
- Kurde blade- powiedział pełnym głosem. Zbiegł po ostatnich stopniach i podniósł przedmiot. Obejrzał go, założył pętelkę ze sznurka na palec i sprawdził czy działa.
- Uf! – odetchnął z ulgą po próbie – Wraca mimo wstrząsu…

***

Dziewczyna skończyła palić, zgasiła papierosa, wkręcając peta pod siedzisko ławki i wyrzuciła za siebie. Podniosła głowę i zobaczyła, że przez jezdnię przechodzi wreszcie chłopak, na którego czekała. Patrzyli na siebie z odległości, ona z lekką ironią, on ze zdziwieniem i przepraszającą miną. Gdy dosiadł się do niej, zapytała, tak jakby chciała się upewnić:
- Jesteś?
Chłopak uśmiechnął się delikatnie i odpowiedział:
- No jestem.
Siedzieli na ławce. Po niebie przesuwały się plamy różnych odcieni szarości. Poznań wokół był pustawy, co jakiś czas zderzały się ze sobą szklane wejściowe skrzydła do centrum handlowego, reagujące na fotokomórkę.
- Wiesz co? – zaczęła dziewczyna – Ciasno mi.
- W jakim sensie?
- Nie mam miejsca. Wszędzie budynki, pojazdy. Kurwa – powiedziała szyderczo – nawet park się kurczy.
- Ale przecież nie depczemy po sobie, nie przeciskamy. Poza tym: ziemia w mieście nie jest z gumy! – odpowiedział chłopak.
- Mi chodzi o coś innego!
- O co? Chyba nie do końca rozumiem.
- Mi chodzi o… brak horyzontu.
Chłopak popatrzył na nią i objął jedną ręką. Teraz on opierał się i ławkę, a ona o jego klatkę piersiową. Obydwoje spoglądali na przeciwległe końce parku.
Nagle chłopak zmarszczył brwi, zrobił zadowoloną minę i wyjął z kieszeni jojo. Rozwinął trochę sznurka i pokazał dziewczynie poziomą linię.
- Co? – zdziwiła się.
- Popatrz.
- No co? – zapytała zdziwiona i rozbawiona.
- Widzisz? TO jest horyzont.

Opublikowano

Naprawdę fajny kawałek:D chyba Cie dawno na forum nie było...miło że wracasz bo przyjemnie sie czyta Twoje teksty. Pare rzeczy mi nie siadło:
"moment później pomacał kieszenie" "Chłopak, uśmiechnąwszy się delikatnie, odpowiedział" - może "chłopak, uśmiechając się delikatnie, odpowiedział", jakoś dziwnie brzmi ta forma, za sztywno na to opowiadanie. No ale to drobiazgi. No i myśle, że możesz spokojnie pociągnąć dalej to opowiadanie. Chociaż i w takiej postaci mi sie podoba. Pozdrawiam

Opublikowano

Generalnie opowiadanie podoba mi się; jest ciekawe i czyta się je bardzo płynnie. Bardzo fajne, inteligentne zakończenie. Ja bym na Twoim miejscu zostawiła już bohaterów tam gdzie są i nie rozbudowywała dalej. Jeśli zechcesz, zastanów się jeszcze nad paroma zmianami, jakie proponuję:
- "Miała w uszach słuchawki, które sączyły jej do głowy spokojne tony piosenki „Hello-Goodbye”,
- "Patrzyła na szereg ciasno zaparkowanych samochodów, ..."
- " ... tramwaj sunął, stukając rytmicznie.",
- "- Po pierwsze - myślała – ..",
- "Schodził wolno podśpiewując, ale gdy usłyszał ....",
- "Minął drugie piętro, gdzie przed jednymi drzwiami leżała wycieraczka z napisem „welcome”.",
- "Gdy dosiadł się do niej, zapytała, jakby chciała się upewnić:",
- "... szklane, wejściowe skrzydła do centrum handlowego",
- "Teraz on opierał się o ławkę, a ona o niego",
- "- Co to? – zdziwiła się."
Pozdrawiam - Ania

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • czy zdążymy  się poznać    zabiegani  nie tylko za kasą    rower  kuchnia  fitness  siłownia  tańce  kółko fotograficzne  poezja   i praca praca połyka  ogrom czasu    widzimy się często  ale czy zdążymy  się poznać    jesteś taka... a ja ...   cóż o sobie wiemy... czy to wystarczy  aby RAZEM TRWAĆ WIEKI    12.2025 andrew  Sobota, już weekend   
    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...