Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Post Scriptum Petrarki


Rekomendowane odpowiedzi

Może zbyt wiele pisałem sonetów
wodząc palcami kartki papieru
na pokuszenie? Zamiast zamienić
rymy na lepsze wieści
dotyku:
Jesteśmy


I oto... Laura umarła
z niedopieszczenia na raka piersi,
a taka mogła być - stara.
Kaszleć. Zmarszczkami szeleścić

drżeć jak ta ręka, gdy dopisuje
PS na końcu sonetów:

Laurze, którą mi skradła
zaraza w kwiecie wieku




Wiele lat później i zupełnie gdzie indziej Petrarka nie napisze
ani jednego sonetu, ale za to (sic!) umrze przed Laurą:


Zaraza

Petrarka wrócił podcięty ciągle wracał
ale tym razem podcięcie miało coś z faulu taktycznego

jakby nie mogła już inaczej zatrzymać zawodnika
który tyle razy wykiwał ją bo a to zawał teściowa
to marskość wątroby prostata i nic
nawet draśnięcia na psychice

Petrarka wrócił podcięty i zaczął zapadać w fotelu
naciskając po drodze wszystkie możliwe przyciski w pilocie
ale na wszystkich kanałach była tylko śmierć

Jeszcze tej samej nocy zabrali ciało

Laura chodziła od pokoju do pokoju
od łazienki do kuchni wyglądała przez okna
wyglądała za drzwi - tak

tak się właśnie wtedy wygląda

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


widzę, że sporo wiesz o Petrarce i miłości jego życia. może więc tylko przybliżę
tło, kiedy narodziła się i tragicznie skończyła:

W 1346 roku statki powracające z podróży do Chin i Indii
oprócz ładunku wonnych korzeni, pachnideł i jedwabi, przywoziły
coraz częściej wiadomości o strasznej zarazie piętrzącej stosy trupów
na ulicach tamtejszych miast. Już w następnym roku do Europy zaczęły
przybijać statki widma, bywało, że na pokładzie nie było ani jednej żywej osoby.
Dymienica morowa rozniosła się wpierw po Sycylii, a stamtąd szybko przeniosła
do płd. Afryki i płd. Włoch. Wkrótce całą Europę ogarnęła zaraza, nazwana
"czarną śmiercią".
Dziś, kilkaset lat za późno, wiemy już, że roznosiły ją szczurze pchły.
Objawami były: gorączka połączona z silnymi torsjami, ciemne plamy
na skórze przechodzące w czarne gule wielkości jaja kurzego usadowione w pachwinach.
Krew ulegała zatruciu, następowały owrzodzenia, tak zwane dymienice skąd i nazwa choroby.
Ogarnięci nią ludzie zamieniali się w ciągu niecałych pięciu dni w dymiące pod pachami
i w kroczach przejrzałe purchawki i umierali w straszliwych męczarniach.

Do roku 1348 w Anglii, Francji, Niemczech, Austrii, Włoszech zmarło
miliony zarażonych (co przy ówczesnej populacji jest czymś dla nas niepojętym!)
Zaledwie w pół roku padła połowa ludności Florencji, w samym Wiedniu umierało
1200 osób dziennie. Brakowało miejsca na cmentarzach, trupy wrzucano
bezpośrednio do rzek.
Najlepsze lekarstwo tamtych czasów, trwożne bicie w dzwony, zawiodło -
próżno biły dzień i noc, na zarazę umierało coraz więcej ludzi.
Rozeszła się plotka, że zarazę roznoszą psy, więc prawie wszystkie
wybito, ale oczywiście - bezskutecznie. Wtedy winą obarczono, jak to
zwykle bywa - Żydów i tu i ówdzie dochodziło do masakry społeczności żydowskiej.

Zaraza skończyła się w roku 1351, zabijając łącznie 25 milionów
ludzi w Europie, jedną trzecią ludności ówczesnego stanu (czyli dziś byłoby to...
strach pomyśleć)
Pozostało mnóstwo dóbr, posiadłości, spadły ceny, ponieważ więcej nagle było
towaru niż ludzi. Podobno wielu z tych, którzy cudownie przeżyli
zapiło się z radości na śmierć bo winnice wypełnione były aż po brzegi
a właścicieli i całe ich rodziny zabiła zaraza.
Czarna śmierć była jak dotąd największą naturalną klęską, jak nawiedziła
ten "bardziej" cywilizowany świat.

Zaraza zabrała też wielką miłość Petrarki - Laurę.
Konała w czarnych obolałych plamach, patrzył zrozpaczony na wielkie, dymiące
gule na jej szyi, jak umiera w męczarniach. Ale dzięki jego sonetom żyje do dzisiaj.
Pięć dni, bo tyle czasu umierała Laura, za cenę wieczności.
Choć Petrarka wolałby pewnie oddać całą tą wieczność za jeszcze pięć dni z Nią.

XC

Jej złote włosy wiatr czule zawijał
w tysiące loków, a cudowne lśnienie
biło z jej oczu, w których dziś płomienie
stygną, bo przecież i płomień przemija.

Jej twarz barwiły odcienie litości
może pozorne, a może prawdziwe:
cóż więc dziwnego, że w piersi tak tkliwej
serce spłonęło od nagłej miłości?

W tym, jak chodziła, i w gestach i w ruchach,
w brzmieniu jej głosu i w tym co mówiła,
nie człowiek, ale się anioł odzywał.

Światło widziałem w niej, słońce i ducha,
więc co mi z tego, że blask dziś straciła?
Łuk jest złamany, lecz rana wciąż żywa.

Francesco Petrarca (tłum. Jarosław Mikołajewski)


Petrarka umarł dopiero w 1374 roku, przeżywając jeszcze jedną
straszną epidemię, która przeszła przez Południową Europę
dobijając tych, którzy ocaleli po "Czarnej zarazie" a zwaną tańcem św. Wita,
bo chory zaczynał ni stąd ni zowąd tańczyć. Wykonując śmieszne ruchy i podskoki,
wydzielał przy tym obficie pianę i wrzeszczał od czasu do czasu.
Trwało to całymi godzinami ,a nawet dniami - w zależności od
sił witalnych tańczącego. Śmiertelny taniec, u zdrowych wywołujący przerażenie,
gdzie sceneria przypominała niesamowite disco polo ponieważ zaatakowanych
próbowano leczyć muzyką, mającą za zadanie uspokoić ich - muzykanci szli
za ogarniętymi zarazą, podrygującymi w śmiertelnych drgawkach ofiarami
i przygrywali im do tańca. Kiedy to nie skutkowało - okładano ich kijami,
lub przewracano i skakano po ciałach, co zazwyczaj już skutecznie uciszało
delikwenta raz na zawsze. Tych bardziej opornych spławiano w lodowatej wodzie.

tak, tak się właśnie wtedy wyglądało...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"widzę, że sporo wiesz o Petrarce i miłości jego życia. może więc tylko przybliżę
tło, kiedy narodziła się i tragicznie skończyła:"

dziękuję za życiorysy Petraki i Laury oraz tragiczne dzieje ich miłości. Podobno Petrarka
widział Laurę tylko raz w życiu, ale nie rozstawał sie z jej podobizną. Czy ona go kochała - nie wiem. Wiedziałam, że zmarła w wyniku epidemii, ale że choroba miała tak straszny przebieg - nie wiedziałam.
Przeczytałam z zainteresowaniem.
pozdr.- baba

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


może dlatego, że we wszystkich sonetach Petrarka skupia się na dniu,
kiedy spotkał Laurę (zdaje się, że było to w kościele podczas Wielkiego Piątku).
poza tym dniem wszystko podlega działaniu czasu, ale nawet straszna śmierć
nie potrafiła zatrzeć w nim urody Laury i piękna chwili, w której ujrzał ją po raz pierwszy.
pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...