Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zamyka okno zaciągnięte kwiecistymi żaluzjami .
Kilka płatków błąka się po pokoju.
- nieważne

Ma cierpliwości nie więcej niż kaprysów
z lustra patrzą na nią kry.
Poświęca im wiele uwagi, o wiele za mocno
dotyka ulotnych kryształków.

Przenika przyszłość lustrzanej,
dotyka, by odeprzeć wszystkie odbite
powoli oswaja popękane bruzdy.
- nieważne
Zimę też można pokochać.

Opublikowano

Pomyślałem, że warto by podmienić drugie "dotyka" i przesunąć przecinek postawiony po "lustrzanej" za "przenika przyszłość"., bo chyba tak niedobrze jest.
A potem wszystko popsułem Stasiu i wyszło mi coś takiego. :)

zamyka okno z kwiecistymi żaluzjami
po pokoju zbłąkanych kilka płatków
kaprysów nie więcej niż cierpliwości
z lustra patrzą na nią kry
o wiele za mocno
dotyka ulotnych kryształków.

przenika przyszłość lustrzaną
żegna by odeprzeć wszystkie
odbite popękane bruzdy oswaja
powoli - nieważne
zimę też można pokochać.


Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dzięki Stasiu, ale to tylko tuning - zasługa jest Twoja, bo wiersz niezły napisałaś,
ale bardzo się cieszę, że się cieszysz :)
Uściskowuję serdelecznie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



jak zawsze - cycuś, więc się dłużej nie ślinię, co do peelki, Pani Stasiu, ja pocieszać nie
będę, bo raz; nie potrafię ( potrzebuję etatowego aladyna dla siebie ) dwa; potrzeby
nie widzę, bo ją poddałam testowi 'na dzwony' i wyszło tak:

- młódka bije, jak dzwon wieki; tylko ten, tylko ten, tylko ten!
- kobitka, jak harmonijny; ten albo ten?, ten albo ten,? ten albo ten?
-średniawka, jak sygnaturka; byle jaki byle był, byle jaki byle był, byle jaki byle był!!!

a Pani wali w połezyji jak dzwon zygmunta, to spokojna jestem i od jutra może
Pani do mnie mówić; ' ciociu ' no,!!! ;)

pzdr; poważnie :) zw - sze a.m.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @iwonaroma Myśl filozoficzna... Zapraszam...  
    • Berenice, autorce wiersza "Malarz i ona"     Paweł kończył portret młodej kobiety. Malował go już ponad tydzień. Robił to, jak zwykle, na zamówienie. Portret, który miał być urodzinowym prezentem, zamówił mąż kobiety, starszy od niej, zamożny dyrektor filii zagranicznego banku. Pomimo komercyjnego charakteru zamówienia, Paweł wkładał wszystkie swoje umiejętności w to, aby końcowy efekt stał się arcydziełem malarskiej sztuki. Siedząca przed nim kobieta była ładna, miała inteligentną, pociągłą twarz. Zgodnie z sugestią malarza pozowała do portretu sama, zamiast, jak czyni to wiele innych osób, zwyczajnie przynieść swoje zdjęcie. W trakcie pracy poznawali się coraz lepiej. Przez kilka dni siedzenia przed malarzem kobieta mówiła o sobie, o swoim życiu prywatnym, pracy, mężu. Każdego dnia, po kilkugodzinnym pozowaniu oglądała postępy w pracy artysty. Nie wyrażała przy tym żadnych uwag. Umawiali się na dzień następny i żegnali. Tego dnia wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Kobieta stanęła za sztalugami, spojrzała na niegotowy jeszcze portret i wpatrywała się w niego przez chwilę. – Musisz coś zmienić – powiedziała do malarza. – Portret jeszcze nie jest skończony – odparł. – Nie o to chodzi. Jestem inna, niż mnie namalowałeś. – To znaczy…? Kobieta spojrzała na Pawła. – Jak mnie malujesz, musisz wiedzieć, że myślę tylko o jednym. – O czym? – Że chcę się z tobą kochać. Kobieta zbliżyła się do mężczyzny i pocałowała go w usta. Objęła go, a następnie rozpięła górny guzik koszuli, a potem następny i jeszcze jeden. Po chwili znaleźli się na kanapie, a Paweł, patrząc na twarz leżącej i uśmiechającej się do niego kobiety, mógł dojść do wniosku, że malowany portret istotnie nie oddaje tego, kim jest w rzeczywistości. Kilka dni później oddawał ukończony portret kobiety jej mężowi. Miał mieszane uczucia. Żaden malowany obraz nie był nawet w części tak udany, jak właśnie ten. Najbardziej podobał mu się sam, lekko widoczny, uśmiech. Z każdego miejsca wydawał się inny. Odnosił wrażenie, że zarówno wzrok, jak i uśmiech skierowane są tylko do niego. Mąż patrzył na portret żony z uznaniem. Zamówione dzieło podobało mu się, tak jak podobała mu się jego kobieta. Malarz dobrze uchwycił wszystkie cechy zarówno fizjognomii, jak i charakteru malowanej osoby. Zadowolony wyjął z portfela umówioną kwotę i wręczył ją artyście. Ten zapakował gotowy obraz i przekazał go nowemu właścicielowi. Pawłowi nie było żal oddawać swojego najbardziej udanego dzieła. Wiedział, że będzie jeszcze nie raz je widzieć, podobnie jak jego właścicielkę.     /Gwałt w Nowym Jorku i inne opowiadania/
    • Ciekawy temat malarza i malowanej kobiety. Subtelny dialog emocji, bo obraz to nie tylko ciało, ale próba sięgnięcia głębiej. Napisałem króciutkie opowiadanko "Lisa", dokładnie o tym, ale takie męskim okiem, z większa dawką erotyzmu, zresztą znasz mój styl:). Pozdrowionka 
    • @iwonaromaNo nic innego, prócz uśmiechu,  a głuptasku mnie rozczuliło :)
    • @Berenika97  Namalowałaś ciszę, w której widać myśl i zapach - delikatne, prawdziwe, wymykające się ramie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...