Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

karty poszły w tas
nabierając koloru uspokojonego
nawet śmierć miała miłą twarz
mimo że to nie był jej ukochany tarot

bladozielone cienie pełzały
po blatach pożółkłych luster
niosąc nadzieję na lepsze jutro

błazen uśmiechał się cierpliwie
przynosząc otuchę
ale szuler trzymał kartę w rękawie
chcąc grać bez atu w pokera

gra toczy się dalej
są tylko trzy w bębenkowcu
jest pewne ryzyko ale i nadzieja
wchodzę. strit. ful. kareta
pokerem nie będę przebijał

może jedna z trzech być dla mnie

hurra panowie ! brawo panowie !
niech będzie życie ! niech będzie zdrowie !
ryzyko wszędzie ! byle na chwilę !
bo zwykły szmaciarz - zwykły ryzykant
dla szpanu wbija nóż w przeciwnika


ci co są przeciw będą milczeli

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


to ile tych "nadziejów" :) było?
Zgrany motyw "karciany", nawet w tekstach piosenek, żeby w tym coś stworzyć, trzeba nie lada pomysłu, pracy i talentu. Czegoś - widać - zabrakło ;)
Proszę nie robić odstępów przed znakami interpunkcyjnymi (!!!) - to amerykańska moda ;)
pzdr. b
ps. zapraszam do napisania zonedu...
Opublikowano

Bogdan Zdanowicz

nadziejów jest jeden - błąd szybkości oderwania palca od klawiatury każdemu moze sie zdarzyć więc nalezało zwrócić uwagę na literówkę a nie rzucać jadem złosliwosci - teraz zamiast e wstawię ę i po bólu

skoro wydaje Ci sie słabo - napisz lepiej ...a tak na poważnie- pokaż ten zgrany temat gdzieś w literaturze- ja osobiscie nie lubię pajacowania w komentarzach ipowoływania się na bliżej niesprecyzowany niebyt

metoda amerykańska czy japońska - to ja napisałem ten wiersz i ja decyduje o jego technicznym układzie - nic Ci Bogdanie do tego

zonedu nie napiszę...i tak dość mam pierepałek z nawiedzonymi komentatorami, a jeszcze...przy zonedzie mogłoby się dodatkowo pojawić

pozdrawiam serdecznie


ps. przy moim rekomentarzu proszę zwrócic uwagę i że wiecej jest zartu niz rezłosliwości :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czy ja nie wstawiłem - przypadkiem - w swój krótki komentarz 3 emotikonów? ;)
Czy my się znamy - nie znamy (jakiś nowy-stary nick-użytkownik)?
Mnie do odstępów przed "!" nic - ale ortografia buczy ;D
Jako znany 'pajac komentarzowy' pozwolę sobie nie przytoczyć tu wyniku studiów nad tematem karcianym (niech będzie, że oparłem się na sklerozie - to nie boli ;)
Żeby napisać zoned - trzeba mieć... odwagę!
Widzę, że pan ma.
;)
pzdr. b
Opublikowano

Panie Bogdanie Z.
Przepraszam nie zauważyłem emotikonów, a sam wymagałem od Ciebie byś zauważył mój żartobliwy re. moja wina- jeszcze raz przepraszam.
Teraz już sam dostrzegłem swój zbyt daleko posunięty drwino-żart.....cholera wszystko przez moje oczka , które nie zawsze dostrzegają w porę emotików.- proszę wymazać z pamięci to pajacowanie- źle sie zachowałem.
Na zonedy już nie zdążę , ale może innym razem?

pozdrawiam

ps. piszę dosyć szybko i dlatego często odrywają mi się ogonki od liter- wina nierówmierności odrywania paluszków od klawiatury

Opublikowano

rzadko mi się zdarza (tak mówią ci co mnie znają) - raczej jestem przeciwieństwem :)...chyba że człowiek co 7em lat sie zmienia a mamy juz 2008 :))))


pzdr

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Rafael Marius dziękuję za dopytanie, fakt, to wspomnienia z dzieciństwa i późniejsze ;) Miasteczko Sz. jest położone w miejscu, gdzie nieodległa Wisła ma zdradliwe wiry; w tamtych czasach rokrocznie ginęło w nim w ( wyniku utonięć spowodowanych lekkomyślnością) - kilka osób, często w bardzo młodym wieku. Na wieść o tych zdarzeniach rozpacz i współczucie przeplatało się z poczuciem bezsilności, wręcz złości wobec ludzkiej dezynwoltury, braku wyobraźni…   pozdrawiam. 
    • piętro wyżej grają techno mi herbata stygnie z dymem i zostawia ci wiadomość na tej brudnej zimnej szybie   piętro niżej ktoś się kocha głośno mocno i szczęśliwie zanim wyjdę  na paluszkach podsłuchuję ich przez chwilę   w światle miasta aksamitnym na ulicach rozchełstanych gdy tak biegnę i się śmieję tak zadziornie świat się jawi   a jak wrócisz za tę szybę brudną zimną popisaną dolej wrzątku niech dopisze zaraz będę mam tak samo   weź ze sobą kilka marzeń wypuszczone jak latawce wplączą się naiwnie w niebo i zostaną w nim na zawsze    
    • Stary dom przy ulicy Klonowej oddychał ciszą. Miał w sobie coś z zamyślenia — jakby jego ściany były świadkami historii, których nikt już nie opowiada. Wysokie sufity, skrzypiące schody, zapach desek nasiąkniętych wiekami... To nie był dom młodych ludzi. To był dom, który się pamięta, nawet jeśli się w nim nigdy nie mieszkało. Remont strychu miał być formalnością. Nowe ocieplenie, wzmocnienie belek, może kilka szafek na sezonowe graty. Robotnik — pan Janusz, człowiek ze złotymi rękami i sercem do drewna — pracował z pokorą wobec materiału. Gdy podniósł jedną z desek, skrzypnięcie było inne niż zwykle — jakby dom zadrżał, nie chcąc zdradzić swojej tajemnicy. Pod deską spoczywały rzeczy owinięte w pożółkłe prześcieradła i gazety z datą 1937 roku. Kurz zatańczył w powietrzu, a światło latarki zatańczyło wśród wspomnień, które nie powinny być poruszone. — Proszę państwa... coś tu jest. Anna i Michał — właściciele domu — wbiegli na górę, niepewni, czy będą świadkami czegoś niezwykłego, czy jedynie kolejnej zagubionej walizki z poprzedniej epoki. Pan Janusz rozłożył pakunek z taką ostrożnością, jakby dotykał relikwii. Najpierw ukazała się zastawa stołowa — porcelana cienka jak papier ryżowy, z delikatnym złoceniem wzdłuż brzegów. Każdy talerz zdobiony był ręcznie malowanymi kwiatami — nie takimi z podręczników botanicznych, lecz tymi z dziecięcych wspomnień: róże, niezapominajki, maki. W filiżankach drżały jeszcze cienie dawnych rozmów, a spodeczki milczały jak dno studni, z której kiedyś czerpano śmiech. Potem pojawiły się świeczniki — mosiężne, z misternymi żłobieniami, na których czas osadził zielonkawą patynę. Ich kształt przypominał kolumny ruin, a wosk zastygły u podstawy mówił: tu kiedyś płonęło światło. Obok nich leżał wazon z opalizującego szkła, w barwach porannej mgły — szarość przechodząca w błękit, jakby uchwycono moment, w którym noc oddaje dzień w ręce światła. W jego wnętrzu spoczywał suchy, zbutwiały płatek róży. Może ślad po ostatnim bukiecie. Może dowód miłości, która nie zdążyła zwiędnąć. Najmniejsze, lecz najbardziej osobiste było pudełko — drewniane, z metalowym zamknięciem i wyblakłym napisem: „Dla Marii, na zawsze.” W środku — fotografie. Czarno-białe twarze, które kiedyś miały imiona. Kobieta z miękkim spojrzeniem i włosami upiętymi w koronę codzienności. Mężczyzna w mundurze, którego ręka spoczywała na ramieniu dziecka — może ich syna. Były tam też pocztówki — z Paryża, Lwowa, Wenecji. Pisane starannym pismem, słowa: „Tęsknię. Czekaj na mnie. Twój Janek.” Anna wzięła jedną z kartek i przeczytała półgłosem, z drżeniem: — „Miłość nie zna granic, ani czasu, Mario. Gdy zamkniesz oczy, będę obok.” Głos jej zadrżał, a w oczach zalśniła łza, nie wiadomo czy cudza, czy jej własna. Michał stał w milczeniu. Nagle poczuł, jakby dom przemówił — nie słowem, lecz obecnością. Jakby ich życie właśnie zostało splecione z losem tych, którzy byli tu wcześniej. Jakby każdy ich krok po tych deskach od teraz miał być uważniejszy, cichszy — w szacunku dla tych, którzy milczą. — Może nie jesteśmy tu przypadkiem — powiedział w końcu. — Może ten dom nas wybrał, bo wiedział, że go usłyszymy. Anna spojrzała na niego z czułością. Była w tym momencie jakaś dziwna, cicha intymność — nie między nimi, lecz pomiędzy nimi a przeszłością. Jakby czas przestał istnieć.
    • @Rafael Marius   Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...