Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wziął kwiaty w sobotę majową
i żonę szczuplutką jak chwilka
rozpostarł parasol nad głową
wziął lat pięćdziesiąt kilka
klucz w drzwiach przekręcił śmiele
i ruszył na wesele

wsłuchał się w kościelne chóry
liryczną wszak duszą swą władał
oczy podnosił do góry
nie wiedział czy klękał czy siadał
więc spojrzał na żonkę swą biedną
i łzę uronił jedną

szampanem toasty podnosił
lecz bardzo był jeszcze spragniony
więc sam już nalewał nie prosił
nie słuchał nawet swej żony,
a ona choć skromna i mała
do tańca męża zabrała

więc sunął w rytm tej zabawy
choć orkiestra nie grała niestety
indywidualnie podszedł do sprawy
nie potrzebne mu były kobiety
wybełkotał coś tam - ja wolę...
i zasnął na stole.

Opublikowano

Thomas
Marku
Dziękuję za komentarz.
Podobnie jak Pan Marku sadzę, że to smutne stwierdzenie ale może właśnie dlatego powinno sie o tym więcej pisać również poezji chociaż temat może mało poetycki.
Jśli jednak udało mi się wzbudzić w czytelnikach tego tekstu choć chwilkę refleksji - to już uważam to za swój sukces i cieszę się bardzo. Pozdr..)))

Opublikowano

Miło Cię slyszeć Adamie!
Myślę, że na temat źródła alkoholizmu można byłoby dużo mówić ale sądzę też, że ten temat należy zostawić profesjonalistom /osobiście aż tak dużo o nim nie wiem/. Mnie chodziło jedynie o przypomnienie problemu bo wydaje mi się być w cieniu narkomanii i innych skrzywień tego świata.
Cieszę się, że temat został zauważony, nie jestem pewna tylko czy sposób przekazu jest odpowiedni.
Pozdrawiam serdecznie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



tak - racja - tylko, że często profesjonaliści potrafią oddać jedynie statystykę problemu a nie wchłoniając pod podszewkę - ale o jeszcze jednym bym ... - my, Polacy - przyzwyczajeni do hucznych wesel - no tak - ale wydaje mi się, że te nasze polskie wesela są dla młodych panien - panowie - kawalerowie najczęściej w nich są tak zagubieni ... jak w Twoim wierszu - więc problem alkoholizmu z jednej strony wydaje się jasny - piją aby stać równo - a nie bujać w obłokach - piją aby dodać sobie odwagi - piją i to rzekł nieprofesjonalista a ktoś może i nie do końca spostrzegawczy

serdeczne pozdrówko W_A_R
ps. tyle się rozpisałem - ale wiersz jako wiersz jest ok

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jo, hałda - jęzor, jak łopata: połkaj. Rozę jadł, ahoj!            
    • Musi lec z celi sum.               Kasia i sak.    
    • nie boje się miłości uwielbiam ją bo pomaga zrozumieć uśmiech i płacz   nie boje się miłości będę ją kraść tym którzy jej nie rozumieją   nie boje się miłości bo jest jak baśń która zawsze ze złem wygrywa   nie boje się jej bo  jest światłem które noce upiększa   nie boje się gdyż nauczyła mnie zrozumieć to co w sercu się tli.  
    • Wszystko co im powiedziano, przyjęli że to nie prawda, nie wiedzieli i bez krytycznie to powtarzali    Robili wszystko co im kazano, nie przypuszczali że robią źle Chodzili tymi samymi drogami Co wielki autorytet    A kiedy on dał znak Bez zastanowienia podążali za nim  Wierzyli że idą w imę chwały  więc swoje życie w ofierze za niego dawali I nigdy się nie przekonali że nie podszepnie umarli    Teraz leżą w grobach  puste, zimne twarze  Nie jako bochaterowie, nie jako zbrodnie ale jak marionetki nie świadome niczego  nie są wspominani i nigdy nie będą
    • Idą - choć nikt ich nie woła. W kieszeniach mają wersy, które uciekły im z rąk jak szczury z tonącej metafory. Robią miny poważne, choć słowa mają z waty, a każde zdanie składa się jak łóżko polowe po nietrzeźwej wojnie z samym sobą. Przystają na rogach własnej niepewności: „może napiszemy o świetle?” - pytają, po czym kręcą głowami, bo światło za jasne, a cień za ciemny. Więc stoją w półmroku - idealnym dla niezdecydowanych, tych, co wciąż stroją instrumenty, ale nigdy nie grają melodii. Każdy z nich niesie w plecaku niedokończony wiersz o „poszukiwaniu siebie” - taki, którego nie przeczyta nawet pies, bo pies ma godność i węch do rzeczy skończonych. A między kartkami plecaka czai się ich własny strach - taki, co syczy jak kot wyrzucony z metafory za brak talentu, i drapie, gdy ktoś próbuje napisać prawdę. A jednak idą - zamaszyści jak prorocy własnych pomyłek. Śmieszni, bo chcą pisać o ogniach, lecz boją się zapałki. Groteskowi, bo robią krok w przód i natychmiast krok w bok, jakby tańczyli z losem, który wcale nie przyszedł na bal. I gdy już, już mają ten WIELKI wers (ten, który miał ich ocalić), nagle - bach - wpada im do głowy wątpliwość o smaku marginesu, i cały świat rozsypuje się jak źle sklejona metafora o świcie. Bezradni wsłuchują się w ciszę - tę samą, która niczego nie obiecuje, bo jest lustrem tak krzywym, że odbija tylko to, czego w sobie nie chcą widzieć. Próbują jeszcze raz, z nową odwagą - i znów odkrywają, że wena, ich półetatowa bogini, rzuca natchnienie jak handlarka ryb: byle jak, byle gdzie, byle sprzedać złudzenie. A oni łapią to w locie, jakby to było złoto, choć najczęściej jest to mokra gazetka z wczorajszą pogodą. Tak sobie tuptają, armię poetów udając - każdy chciałby być meteorem, a kończy jako iskra o krótkim oddechu. A może i dobrze - bo w tej ich śmiesznej, roztrzepanej tułaczce jest coś niezwykle ludzkiego: pragnienie, by wreszcie złapać słowo, które nie ucieknie. Bo słowo, które dogonisz, pierwsze cię ugryzie - żebyś wiedział, że było żywe.            
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...