Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

stos piętrzy się niedbale
i nie chodzi o to że nie lubię wieczorem
cieszę się że mam dla kogo i komu
nawrzucać do tacy a potem bić czołem
w zbyt nisko wiszącą szafkę

nie muszę się zginać gościnnie
podejmować najazdy rodzinne
słuchać komu bije i w jakim kościele
kto spadł z ambony bo brał za wiele


popłynę
życie wziąć na barki

myśli jakby szybsze
byleby świat zwolnił
wtedy może starczy na dłużej
chęci do niechęci odstawania

byleby nie było tyle do zmywania

Opublikowano

Wow, jestem pod wrażeniem.

Technicznie bez zarzutów - czyta się bardzo płynnie.

Pierwsza zwrotka - same plusy. Niedopowiedzenia bardzo sprawne, znakomita przerzutnia z 3. na 4. wers i doza humoru. Na dodatek wiersz jest tak fascynująco autentyczny (patrz: szafki zbyt nisko wiszące). A propos szafek - niby wiszą nisko i się o nie stuka co rusz łbem, a i tak, żeby z nich coś wydobyć, trza na taborecie stanąć ;-)

Druga strofa - znów bardzo autentyczna. Jedynie ta kursywa wprawia mnie w konfuzję, bo nie wiem, czy to jakiś cytat, czy fragment wyróżniony ze względu na swą wagę?

Trzecia strofa - gra słowem: "popłynę życie wziąć za barki". Łapię ten związek: mycie naczyń, woda, płynąć, barka. Zastanawiam się tylko nad głębszym sensem. Co może więcej oznaczać ta barka? Hm.
A może wkradł się tam lapsusik i zamiast: "wziąć za barki" miało być "wziąć na barki"?

Czwarta strofa - pomimo tego, że tutaj też czyta się bez zgrzytów, to jednak przeniósłbym na Pani miejscu "wtedy" wers niżej. Dlaczego? Bo tam jest jego miejsce, he, he ;-) Serio, to jest mój argument nieznawcy. Skoro nie ma wyraźnego powodu (przynajmniej ja nie widzę), żeby to "wtedy" trzymać z obcą dla niego jednostką składniową, to należy przenieść je w miejsce dla niego odpowiednie, czyli w tym przypadku wers niżej. No chyba że poda Pani argument przemawiający za takim zapisem, wówczas odejdę od tego stanowiska.

Puenta - zaskoczenie pozytywne, czyli podoba się.

Tytuł - zastanawiam się, jak odczytać tę dwuznaczność, którą Pani uwypukliła poprzez wstawienie nawiasu. "Mając dla kogo, warto mżyć" - co tu oznacza to "mżenie"? Czy też coś związanego z myciem? Jeśli tak, to znika dwuznaczność. Ale jeśli nie, to czy tytuł jest adekatny do treści? ;-)

Naturalnie - jestem na duże TAK. Cenię to, że prostymi słowami (nie: banalnymi) potrafi Pani stworzyć taki kawałek poezji. Wielka sztuka, bez udziwnień i poezja bez sloganów, ciągłość myśli. Brawo.

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie spodziewałam się, że spotkanie z nim po tak długim czasie będzie miało taki właśnie przebieg. Taki właśnie, czyli swobodny - w każdym razie jeśli chodzi o mnie. Nie spodziewałam się tym bardziej, iż miałam żadną pewność, że w ogóle się spotkamy. A jednak spotkaliśmy się.     Gdy go zobaczyłam, wszystko wróciło. Wszystko - tak, wiem, w tym słowie zawrzeć można wszystko właśnie, wliczając w to każde znaczenie, każdą treść- jest jednym z moim ulubionych wyrazów. Tak zatem: wszystko wróciło. To, co czułam do niego wtedy, a dokładniej to, co zaczęłam czuć. Myśli, związane z sytuacją, gdy go zostawiłam. Myśli o nim, które przyszły mi do głowy - i do serca - podczas nieobecności przy nim. W tym te, które pomyślałam i które poczułam w trakcie wyjazdu.     Gdy zobaczyłam go wchodzącego do przestrzeni, w której się znajdowałam - wszystkie one połączyły się we względnie jednolitą całość. Jakby starannie i dokładnie  wymieszanych, ba - w dodatku w miarę precyzyjnie ze sobą połączonych - tamtejszoczasowych myśli i uczuć. Całość jakby gładką, miejscami tylko uwierającą chropowatością tej lub tamtej myśli lub ostrością tamtego bądź tego doznania, wystających poza powierzchnię. Za to ciążacą mi wewnątrz: jednocześnie w umyśle i w sercu. Chociaż, jak już powiedziałam, w potocznym tego słowa znaczeniu, amaterialną. Wiedziałam, że muszę - chcę i potrzebuję! - pozbyć się tego ciężaru. Że jedynym po temu sposobem będzie rozmowa. Rozmowa wyjaśniająca to, co wyjaśnić mu byłam w stanie. Rozmowa, podczas której mogłam powiedzieć mu to, na powiedzenie czego byłam gotowa. Wiedziałam, że nie potrafię wyjaśnić mu wszystkiego. Bo aktóre wyjaśnienia zabrzmią adostatecznie - mało tłumacząc. A nawet gdyby mogły, byłam gotowa na pewien poziom dyskomfortu. Jak bardzo wysoki? A czy mnie to oceniać? Na pewno na tamten czas dla mnie najwyższy z możliwych...    Siedział obok mnie i słuchał. Rozluźniałam się i uspokajałam powoli, najpierw siedząc tuż przy nim, potem opierając się o niego plecami, wreszcie ostrożnie doń przytulając.     Gdy wziął mnie za rękę, nie zaopanowałam. W pewnej chwili, aspodziewanie dla samej siebie - a może jednak spodziewanie? - zaczęłam się zastanawiać, czy nie przyszła pora na wyznanie uczuć. Leciutko zamaskowane, zawoalowane - bo czyż należy wyznawać je wprost? Mimo wewnętrznych ponagleń - myślowosercowych - zdecydowałam się zaczekać do ostatniej chwili.    - Bardzo cię lubię... - szepnęłam mu na odchodnym.       Gdańsk, 5. Listopada 2025
    • @Berenika97   schować i ochronić siebie, w niepewności jutra i poczuciu zagrożenia :(    pięknie i poruszająco napisałaś ! Pozdrawiam serdecznie :)     
    • @viola arvensis @Migrena @Annna2 @tie-break @huzarc jak chcecie możecie mojej siostrze polajkować przechodzi trudny czas. Ucieszy się z serduszek na filmach głównie prezentuje odzież dla seniorów   Ma 56 lat. 
    • @Annna2 @Nata_Kruk Dziękuję. Muszę przyznać, że mam z tym wierszem małą zagwozdkę. Chodzi o stan emocjonalny poety, który z dużym wdziękiem opisuje uroki majowego krajobrazu, by na koniec stwierdzić, że życie już mu się nie podoba i chciałby zostać - dosłownie: "zastrzelony na śmierć". Nie wpadłbym na to. Nasi Romantycy chyba też na to nie wpadli - w każdym razie, nie przypominam sobie takiego konceptu - może ktoś jakiś podobny wiersz zna. Podejrzewam, że Heine objawił to coś specyficznie niemieckiego. Może to był tylko taki niemiecki żart... mam nadzieję, że tak. 
    • @Rafael Marius Zgadzam się z Tobą. Ale jest jeszcze inny aspekt, sporo osób o tym mówi. U nas w kraju brakuje czasem pokoleniowości właśnie. Prawników, polityków, lekarzy, dziennikarzy, pisarzy, artystów od pokoleń. Z ojca na ojca. Z rodziny na rodzinę. Hitler i Stalin nas z tego nieco wyczyścili. I komuna też zrobiła swoje. I zmiana niepodległościowa w 89 roku też. A to wiesz duża sprawa gdy od dziecka zdajesz sobie sprawę z zawodu, który będziesz wykonywał...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...