Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Przyjaciel


Henryk_Jakowiec

Rekomendowane odpowiedzi

przyjaźń to przedsionek
miłość to komnata
miłość to jest człowiek
przyjaźń to jest szata

a jedno i drugie
są tak zespolone
że gdy ginie jedno
to drugie stracone

i chyba dlatego
tak dzieje się właśnie
gdy miłość odchodzi
to przyjaźń też gaśnie

dziękuję za odwiedziny
pozdrawiam
H.J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zna się ludzi,którzy ze sobą przebywaj
i mają z sobą wiele do powiedzenia,
a zwłaszcza,że jeden dla drugiego
potrafi dużo zrobić i łączy ich wspólna pasja
i nie nudzą się ze sobą,są wolni od zazdrości.
To są przyjaciele!.

Nie ma ludzi złych,a Ci,
których uważamy za złych,
to ludzie nieszczęśliwi.
Każdy ma utajone wartiści
i każdy se przyjaciół wybiera.

Do dwóch osób może dołączyć trzecia,
bo z natury swej przyjazni
jest otwarta droga na poszerzenie
kręgu przyjaciół,a pomoc
przyjacielska jest zawsze pomocna.

Pomoc przyjacielska jest oczywista,
ale nie budujemy jej tyko dlatego,
że druga osoba jest mi potrzebna.

Prawdziwych przyjaciół,
poznaje się w biedzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dared Racja !! 
    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
    • Nie mam ostatnio motywacji do pisania, więcej czytam. Dziękuję za komentarz  :)
    • @Leszczym Po co Tobie ta polityka, nie słuchaj idiotów
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...