Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

***

błądzę w korycie
rzeki królów
kiedyś życiodajna
moc jej przeminęła
starożytne mury
ogryzione do kości
wiatr szepcze pieśń
pełną bólu
owady świecą
w ciemności

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Piszę, bo nie lubię, gdy wiersz nie ma komentarzy.

Kości - ciemności. Częstochowa.
Owady. Świetliki. Hm. Inne raczej nie świecą.
"Mury ogryzione do kości"- brzmi strasznie. Gdzie tu logika?

Tekst posiada wyeksponowane już zwroty ("rzeka kolorów"), między wersy wkrada się patos ("wiatr szepcze pieśń"). Ogólnie - trochę się w poezji działo od czasów Słowackiego.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Witam!

Przede wszystkim, dziękuję za komentarz, jaki by on nie był :)
Piszę, ponieważ chcę tylko sprostować parę rzeczy, no i się wytłumaczyć bo ja winny jestem stworzenia tego pokracznego tworu.

Nigdzie nie wspomniałem o rzece kolorów, jak piszesz, raczej o rzece królów. A jeżeli chodzi o owady świecące w ciemności: rzeka królów mnie osobiście kojarzy się z Nilem, ten ze starożytnym Egiptem. A tam świętymi owadami były skarabeusze, więc oni te skarabeusze uwieczniali w rzeźbach ze złota i kamieni szlachetnych. I te owady przetrwały jako świadectwo minionych czasów (bo to ogólnie o przemijaniu jest).
Inna możliwość: gdyby nastąpiła nuklearna zagłada jakie stworzenie miałoby największe szanse na przetrwanie? Karaluchy. A te karaluchy byłyby napromieniowane i świeciłyby w ciemności :D
Ja naprawdę w ten sposób to interpretowałem... I masz odpowiedź na swoje pytanie, sam chciałeś.

A jeżeli chodzi o tą paskudną Częstochowę to nie mam niestety wytłumaczenia. To miał być wiersz biały ale te rymy jakoś same wyszły, nawet nie zwróciłem uwagi podczas pisania. No ale nie liczą się chęci ale efekt.

Opublikowano

moim zdaniem chęci też się liczą ;). ogólnie, można powiedzieć, że to całkiem niezła miniaturka, tylko szkoda, że nic z niej nie wynika... jak dla mnie, oczywiście :). gdyby nie komentarz... a co do rymnięcia ;), ja tam lubię proste rymy, byleby tylko nie nadużywać :). pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wybacz, więcej nie będę właził na ten serwis w stanie... nieskupienia. Prawdę mówiąc najpierw czytam wiersz szybko, potem się co najwyżej wgłębiam. Przepraszam za moją niechlujność, ale gdy dobiłem do "murów ogryzionych do kości" straciłem wiarę w ten wiersz.

Myślę, że rzeka królów nie musi się kojarzyć z Nilem. W Egipcie jest Dolina Królów.

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...