Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Chciałabym móc wzbudzić w Tobie nieśmiałość, ale czy wciąż bym Ciebie kochała?
Patrzysz na mnie, ukradkiem. Lekko muskasz bok mego kimona. Czasem zawędrujesz ręką w okolice szyi nie dotykając jej. Widzę Cię często, jak stajesz na długość ciała gdzieś w centrum mego spojrzenia. Oblewam Cię myślami jak wodospad który swego biegu nie zmieni. Podnoszę powieki ciężkie jak kamienie, z samego dna siebie. Kieruje je w Twoją stronę mokre, słone. Ty nie czujesz boleści zakrwawionej wiśni. Nie smakujesz jej goryczy, nie dostrzegasz pęknięć. Dobrze ukrywam jej ból w klatce słowika. Jego śpiew ją zagłusza i uspokaja. Pozwala łagodniej patrzeć na świat barw, na świat w którym istniejemy obok i daleko od siebie. Dzielą nas mosty z drewna, lasy liści, pola zbóż i ciernie. Kiedyś próbowałam do Ciebie dojść. Znalazłam nawet drogę, ale zatrzymałam się.
Nieśmiałość? Zapragnęłam Cię przez Twoje niewzruszenie. Słuchałam jak mówisz w przestrzeń, daleko za mną. Wyobrażałam sobie jak mnie nazywasz, jak podajesz wodę, jak otaczasz słowem. Jak cieszysz się z mego odnalezienia.

Spotkam Cię we śnie, pod drzewem wiśni, gdzie po raz ostatni zaznałam szczęścia.

Opublikowano

1) "Chciałabym móc wzbudzić w Tobie nieśmiałość, ale czy wciąż bym Cię kochała?" - lepiej "ciebie kochała" - "Cię" - już nie brzmi
2) "Patrzysz na mnie, ukradkiem. Lekko muskasz bok mego kimona." - zdanie powyższe sugeruje, że ten ktoś jest nieśmiały, w takim razie po co w pierwszym zdaniu bohaterka chciałaby móc w nim wzbudzić nieśmiałość?
3) "Widzę Cię często, jak stajesz na długość ciała gdzieś w centrum mego spojrzenia." - zdanie brzmi nieco sztucznie.
4) "Ty nie czujesz boleści zakrwawionej wiśni" - co za wiśnia nagle?
5) "Dobrze ukrywam jej ból w klatce słowika." - czy dobrze rozumiem, że bohaterka ból wiśni ukryła w klatce słowika?

Nie podoba mi się. Kolejny tekst prozatorski który naśladuje płytki wiersz. Czytelnik nie poznaje żadnej historii. Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Pan C. miał chyba gorszy dzień. Jeśli "Wyznania Gejszy" są czeskie, to ho, ho, czeska kinematografia wkroczyła na salony.
1)tu się zgodzę, Blacky, Cię brzmi jakoś... sztucznie.
2)To nie nieśmiałość, wydaje mi się, że takie zachowanie swiadczy albo o poufałości, ukrytym pragnieniu posiadania, zdobycia czegoś.
3)No proszę. A mnie to właśnie zdanie zatrzymało.
4)Wiśnia, jak wiśnia, czerwona, kwaśnia, dużo soku w niej. Pod tą wiśnią ukrywa się nasza mała, kochająca nieszczęśliwie gejsza, to chyba jasne.
5)A tak.

Czytelnik poznaje historię japonki, której profesja, narzucona odgórnie, nie pozwala żyć z ukochanym mężczyzną.

Blacky, bardzo twoje, i bardzo misie, dlatego tak zaciekle bronię tekstu, przepraszam pana c. za to :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Maciek.J

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Nie ma to jak turkus morza:)
    • @Robert Witold Gorzkowski To będzie dla mnie przyjemność :) Zawsze piszę wiersz na kartce. Pomazana moim myśleniem :) Póżniej czytam z kartki do notesu samsunga. Poprawiam wariactwa i dopiero wklejam. Kartkę z tworzenia mam. Jest Twoja.   Pewno, że z przyjemnością "wezmę" coś Twojego. Tylko daj adres na priv. Dziękuję.  
    • Odeszła, zanim przyszła. Zeszła z mojego istnienia jak światło gasnące za horyzontem, jak oddech, który znika z powietrza. Nie zostawiła blizn - tylko ciszę, której nie można dotknąć. Byliśmy snem, który się nie zaczął, a jednak obudziłem się z jej śladem na policzku. Byliśmy krwią, w której nie zamieszkało żadne serce, a jednak moja nabrała koloru jej subtelności. Całowaliśmy się w języku, którego nikt nie znał. Teraz gryzę litery rozsypane na portalu, kwaśne, jakby alfabet umarł w moich ustach i wziął ze sobą wszystkie możliwe „przepraszam”. Paragon za nadzieję leżał obok - wyglądał jak wspomnienie. Rozstaliśmy się bez słowa. Jakby ktoś przeciął powietrze żyletką i kazał nam iść w przeciwnych kierunkach we wnętrzu tej samej minuty. Milczenie - ostatnie zdanie. Zostały po niej okruchy, z których nie da się złożyć chleba: ciemne pęknięcia w świetle poranka, guziki z koszuli, której nigdy nie miała, zapach, który pachnie jak zbyt późne pytanie - „czy to coś znaczyło?” – wypowiedziane w próżnię. I włos - kasztanowy, zatrzymany w futrynie światła, jakby cień jej nieobecności miał kolor. I niebieski odblask jej oczu w lustrze, który nie był moim spojrzeniem, ale patrzył na mnie z wyrzutem. I cytryna w lodówce - przecięta, sucha, uśmiechnięta krzywo jak stary żart, którego nikt już nie opowiada, ale wszyscy pamiętają śmiech, bo echo bywa głośniejsze niż głos. Kiedyś wydawało mi się, że w jej głosie słyszę „do zobaczenia”, ale echo powtarzało tylko: „nigdy, nigdy, nigdy”. Czuję się jak jezioro, w które wrzucono skałę - a żadna fala nie powstała. Jak skóra, która pamięta dotyk, choć nie było dłoni. Jak Persefona, która nie wróciła na wiosnę - a ziemia zamilkła na zawsze. A ja - z ziarnem granatu rozgniatanym językiem w ustach pełnych żalu. Zegar tyka, ale wskazówki stoją. Czas oddycha – nie rusza się z miejsca. Chwile gonią się nawzajem, a ja - w tym wszystkim – znowu umieram w rozpaczy. Chodzę po pokoju jak niedokończona modlitwa. Moje mysli - jak koty bez właściciela: gryzą, drapią, miauczą w rytmie rozpaczy. Kładę się na podłodze jak porzucona metafora. Ściany są zrobione z jej spojrzenia, a sufity - z tego, czego nie powiedziała. Kochaliśmy się przez skórę duszy, a teraz moja dusza ma wysypkę z małych, czerwonych „gdyby”. I wtedy pękła szklanka. Nie spadła. Po prostu pękła na stole - jakby nie wytrzymała tego wszystkiego za mnie. Zostało mi echo jej oddechu, rozsypane w głowie jak tabletki LSD w kieszeni po końcu świata. A niebo? Cholerne niebo - ciąży nade mną jak zasłona bez gwiazd, zimna, ciężka, nieprzenikniona. Cisza rozdziera czas na strzępy. Migotanie bez światła. I nikt nie odpowiada.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...