Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

W czasach odległego już dzieciństwa, gdzie uśmiech budził każdy poranek, a słońce świeciło nawet w pochmurne dni, Sonia biegała szczęśliwa po podwórku. Obserwowała wszystkie wydarzenia, duże i małe,które jak zawsze mijały bezpowrotnie. Ale ona wtedy jeszcze nic nie wiedziała, że istnieje czas i jego przemijanie. Nie zastanawiała się ile minut mieści się w godzinie, ile dni w tygodniu i w całym życiu człowieka. Zawsze należała do osób nieświadomych dni przyszłych, które z łatwością można odnaleźć w przeszłości.
Rodzice nigdy nie chcieli Soni, chociaż mieli ją tylko jedną. Wymyślali tysiące powodów, żeby gdzieś poszła, pobawiła się z dziećmi sąsiadów, poukładała zabawki na półkach i wykonała wiele drobnych czynności, które niewątpliwie urozmaicały jej życie. Latem każdego roku tata przywoził Sonię do swojej mamy na wieś. Bo chociaż dziewczynka miała do wyboru dwie babcie, to zawsze wybierała Helenę. Bywało, że mama przygryzała nieraz z tego powodu usta, ale nigdy nie wypominała jej wyboru babci. Być może jako kobieta małomówna i nieco oschła w swej naturze nie wiedziała jak zwrócić na to uwagę rezolutnej dziewczynce. Bo Sonia nie należała do grupy spokojnych, flegmatycznych i dobrze ułożonych dzieci. Między nią a matką od początku powstawały jakieś zadrażnienia. Dziewczynka nie wiedziała, że inne kobiety biorą swoje dzieci na kolana, tulą w ramionach, obsypują pocałunkami i mówią im tysiące słodkich słów. Żyjąc w tej nieświadomości jeździła co roku na dwa lub trzy miesiące do babci Heli. Kiedy tylko ją zobaczyła, biegła roześmiana w ramiona czterdziestoparoletniej kobiety. Babcia nie była szczupła, gruba też nie, jak dziadek mawiał:
- W sam raz dla mnie, żeby było za co potrzymać - a wypowiadając powyższe słowa śmiał się razem z babcią.
- Bo wiesz, to jest moja dziewczyna - mówił do Soni żartobliwym tonem.
Atmosfera w domu babci i dziadka przypominała soczyste, słodkie i nadgryzione już, jabłko, które dziewczynka z przyjemnością jadła dalej, delektując się jego smakiem. Oczywiście jeszcze wtedy nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Idę szyć dla babci biustonosz - oświadczył uroczyście pewnego pochmurnego poranku dziadek
- Bo w sklepie takich rozmiarów nie ma, wszystko trzeba przerabiać. Idziesz ze mną?
- Idę - odpowiedziała Sonia
Dziadek zajmował się od lat wszelkiego rodzaju przeróbkami krawieckimi, chociaż był amatorem. Lubił damskie fatałaszki babci, zwłaszcza biustonosze, które kupował jej sam zamawiając największy z dostępnych na rynku rozmiarów. Do tego pieczołowicie dobierał kolor majtek, co w tamtych czasach w Polsce Ludowej wcale nie było takie proste. Kiedy już udało mu się to wszystko odpowiednio skompletować, przynosił babci z uwielbieniem na twarzy, mówiąc do niej bardzo czule:
- Ubierz, zobaczymy czy dobre, bo może będę musiał poprawiać...
- Teraz? - pytała lekko obruszona Hela - widzisz przecież co mam na głowie, dzieci, kolacja, mycie, a ty mi tutaj o...
- Tyle się namęczyłem z tymi przeróbkami, odmawiasz mi? - pytał nieco rozgorączkowany dziadek
- Oj, potem, potem, stary a głupi - skwitowała babcia - przymierzę, dziękuję...
Wieczorem, po kolacji cała rodzina zbierała się w kuchni, aby obejrzeć nowy biustonosz babci Heli. Wnuki, których wciąż przybywało, właściwie nie zwracały uwagi na to cudowne zjawisko - cudowne zwłaszcza w oczach dziadka. Bo ten mężczyzna, będący jeszcze w sile wieku, nie mógł oderwać oczu od babci, a raczej od jej piersi. Zazwyczaj kazał Heli chodzić po kuchni, obrócić się w lewo, potem w prawo. Siedział jak oniemiały, popadając w coraz większy zachwyt. Sonia miała wrażenie, że dziadek tracił kontakt z rzeczywistością wpatrując się uporczywie w miękkie krągłości swojej żony. Chyba koniec świata byłby dla niego mniej zaskakujący. Głośno przełknął ślinę i spytał:
- I jak tam, dobrze leży, nie ciśnie ciebie?- zawsze martwił się, że biustonosz będzie za mały
- Nie ciśnie, chyba ciebie coś ciśnie - śmiała się babcia
Dzieci, wnuki i ryby i tak nie wiedziały o co chodzi. A czarny stanik Heleny odbijał się w bladym świetle kuchni, doskonale unosząc jej dorodne kształty.
- Daj mi kieliszek wódki - zażądał dziadek - i chodźmy już spać
Babcia zazwyczaj nalewała mu miętówki, dzieci układały się do snu, a Sonia opowiadała im bajki. Zmyślone historie były najlepsze na dobranoc, smakowały jak lody waniliowe, jak czekolada w czasach PRL-u, szybko rozpływały się w ustach i usypiały, cicho kołysały. Myszy skrobały po kątach, księżyc oświecał okna, wszyscy już spali, oprócz babci i dziadka...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Bardzo ładna jest Twoja opowiesć i taka na czasie,gdzie rodzice pracują i nie mogą dać swoim dzieciom miłości,której tak bardzo pragną.
'Atmosfera w domu babci i dziadka przypominała soczyste,słodkie i nadgryzione już jabłko,które dziewczynka z przyjemnością jadła dalej,delektując się jego smakiem'.
Ten werset już sam mówi za siebie,że miała tam dużo miłości.
Pozdrawiam milutko
Opublikowano

Całkiem przyjemne.
Miałabym sugestie dotyczące zdań:
"Ale ona wtedy jeszcze nic nie wiedziała, że istnieje czas i jego przemijanie." to takie malo logiczne.. może bez słowa "nic"?

"Atmosfera w domu babci i dziadka przypominała soczyste, słodkie i nadgryzione już, jabłko, które dziewczynka z przyjemnością jadła dalej, delektując się jego smakiem." - i nadgryzione już jabłko, które... czyli bez przecinka.

"Lubił damskie fatałaszki babci, zwłaszcza biustonosze, które kupował jej sam zamawiając największy z dostępnych na rynku rozmiarów." Jeśli fatałaszki babci, to raczej logiczne, że damskie oraz ta druga część zdania niezbyt gramatyczna - może ją zmodyfikuj.

"Do tego pieczołowicie dobierał kolor majtek, co w tamtych czasach w Polsce Ludowej wcale nie było takie proste." I tu tak samo nie jest logicznie i gramatycznie: ... co w czasach Polski Ludowej..." brzmiałoby lepiej - tak myślę.

Pozdrawiam
N.Z.

Opublikowano

Natalko
dzięki za poświęcony czas na moje "bajdurzenie". Cieszę się, że było
"całkiem przyjemne" - dobrze wiedzieć takie rzeczy, to mobilizuje do dalszego
pisania, chociaż czasu zawsze brak, ale wykrzesam go z siebie na przekór
wszystkiemu :)
Jeśli chodzi o Twoje sugestie, na pewno przemyślę, może coś zmienię w bardziej
wolnym czasie, dziękuję. Serdecznie pozdrawiam i zapraszam na ciąg dalszy tej
opowieści (sama jeszcze nie wiem czy będzie długa czy krótka).

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • To miło mi niezmiernie :)  Dziękuję :)   Pozdrawiam i składam najlepsze noworoczne życzenia :)   @Radosław   Tobie również!    Serdeczności :)   Deo  
    • @violetta  Viola masz piękny kolor ścian w mieszkaniu, i miniatura przednia. Pozdrawiam.
    • Zatracenie    Spełnienie    Uwielbienie    Czyste sumienie    A na nowy rok?   Tylko jedno marzenie    O miłości, która góry przenosi   I daje wiatr w żagle...    
    • Prowadzisz mnie gładko przez rozświetlone miasto. Ty i ja na tylnym siedzeniu w szampańskiej czerwieni zlizuję brokat z twoich ust. Dzisiaj tankujemy do pełna.!  Wyczuwam podniecającą nieśmiałość, oddaję kluczyki  dwa tysiące porywających koni pod maską.   Na drodze dwadzieścia sześć, prosto przed siebie.!      ;)    Szczęśliwego Nowego Roku.!                 
    • Jeden po drugim rwę płatki stokrotki. Zdaje mi się, że sama nic nie powiesz. Trzeci po czwartym rwę stokrotki płatki. Zza horyzontu wyjawia się człowiek, Wygląda tak obco jak ja - ujadam. On zaś przemawia moim, ludzkim głosem. Rysuje się w jego słowach obawa. Zakładam opaskę na śpiące oczy.   Stokrotki płatki spadają na ziemię Coraz to wolniej, im bliżej do końca. Ta rozjeżdża się w nogach - kuleje, Rozchwiana iskrami mdlejącego słońca. I o wszystkim chce mi się zapominać. Nie jestem pewny czy cię oskarżyłem, (siódmy po ósmym płat stokrotki zrywam), Czy chwilę temu nazwałem cię kurwą.   Stanąłem z kwiatem obdartym ze skóry Przed miejscem, które leżało odłogiem. Nic nie znaczy jego sąd ostateczny. Liczyć skończyłem w procesu połowie. Zjednoczył się z nim w swoim obszarpaństwie. Zaczął wtem tłuc w mojej klatce piersiowej. Zapytałem go - jak zabić Goliata? Odrzekł, że nic się nigdy nie wyjaśni.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...