Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Już wtedy powinnam wiedzieć, że przegrałam. Jechaliśmy z moim bratem i wtedy powiedziałeś coś takiego (po latach, nawet nie pamiętam co), że chciałam już, ale to natychmiast, wyskoczyć z pędzącego samochodu. Gdyby nie zgrzyt hamulców i krzyk brata...
Las był stary, ogromny; drzewa pokryte gładką korę, zbyt gładką, bym mogła się wdrapać nawet na najniższy konar. Spędzałam tam długie godziny. Znałam każdą ścieżkę, każdy liść paproci na mocnych łodygach, pozwijanych w dziwną spiralkę, ekspansywnie zajmujacych wolną przestrzeń zielonego mchu.
Las niósł ukojenie, jak przyjaciel szeptał słowa otuchy. Mogłam płakać, krzyczeć, a on cierpliwy, dziwnie milczący, silny i spokojny rozumiał mnie bez słów. Czasem echo naśladowało moje skargi, przedrzeźniało tak długo, aż zabawa kończyła się śmiechem. Mogłam wracać, nasączona łagodnością jak ziemia po burzy.
Rowerowe wycieczki, niemal o zmierzchu, kończyły się na moście. Spiętrzona woda z szumem przedzierała się przez szpary w drewnianych zaporach i z łoskotem uderzała o kamienny brzeg. Długie godziny, słuchając jednostajnej muzyki, patrzyłam w spieniony nurt rzeki, rzucając od czasu do czasu liście, gałązki, które spadając, chwilę tańczyły i zikały bez śladu.
Potem były kolejne dni, kiedy przekonywałam się, że wystarczy popełnić jeden błąd, by z takim mozołem układana piramida rozsypywała się jak sól z dziurawej torebki. Dlaczego brnęłam dalej? Jak zabłąkany wędrowiec na bagnach, zanurzałam się po szyję, nie oczekując z nikąd pomocy.
Choć muszę przyznać, że była jedna, prawdziwa próba wyrwania się z tego zaklętego kręgu. Jeszcze wtedy nie miałam nic do stracenia, prócz połamanych skrzydeł, które tak naprawdę nie były mi przydatne, a jedynie przeszkadzały stać równo na rozkołysanej ziemi.
I oczywiście, byłam zdecydowana, ale... postanowiłam wybaczyć, dać szansę, kolejny raz uwierzyć?
Nawet moja matka zostawiła mi wtedy wolny wybór. Sama miałam podjąć decyzję, i...uległam: obietnicom, namowom, przeprosinom, obiecankom. O święta naiwności!!!
Po cóż nam taka wiara, która ufać każe, w bezkres prowadzi i w złudne miraże - coraz piękniejsze podwoje otwiera?
Minęły kolejne trzy miesiące, w trakcie których przyrzeczenia i obietnice rozpłynęły się jak jesienny klucz żurawi. W trakcie wizyt były zdziwione spojrzenia znajomych a szczególnie rodziny i mój tajemniczy uśmiech, że dokonałam rzeczy niemożliwej. Ale to trwało chwilę, jedno mgnienie oka, dopóki nie zbladły atramentowe obrączki na moich połamanych skrzydłach.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Z kominka dym unosi się kłębami, Na salony się wdziera, cugu brak? A cóż to? noga zwisa nad paleniskiem. Dziadek z babcią, wnuki z nimi,   O kocie i myszy nie wspominając, Ciągną, ile sił starczy: i raz, i dwa, i trzy! Bum! padają na plecy, a przed nimi dziwoląg W czerwonym kubraczku wypada.   „Hu, hu, hu!” – zakrzykuje – „niosę niespodzianki!” Oj, bidulo, skąd się wziąłeś taki usmolony? Brodę masz przypaloną, portki w strzępach, Co tam masz na plecach? worek piasku?   Nie mów, że prezenty, pokaż, nie bądź chytry, Komisyjnie otworzymy, rach-ciach. O! fajowo! jest ciuchcia, dziadek już się cieszy. Łyżwy, moje, moje! – Emilka piszczy.   Sweter w bałwany… głęboka cisza zapada. Jest i paczka, a w niej model pajęczyny Do sklejenia tylko dla wytrwałych, Napisano drobnym druczkiem na odwrocie.   Szalik, dziwnie długi, jakby dla teściowej… Pomarańcze i orzechy, jabłko i migdały, Piernik nawet nos podrażnia… apsik! Tylko tyle, a gdzie auto i rowery?   Miał być jacht i karnet na siłownię, lot balonem I safari po Afryce dzikiej, niezbadanej. Stasiek, kartkę bierz i pióro mi w te pędy Skargę oficjalną podyktuję do Rovaniemi!   W tym zamęcie, nie mówiąc zbędnego słowa, Gość zdjął czapkę, brodę, wytarte szaty I nagle stał się zwykłym, starym człowiekiem, Co patrzy na tę chciwość ze smutkiem.   „Prezentów dałem w bród, lecz wy nie pojęliście, Że najcenniejszym darem nie jest rzecz żadna, Lecz radość świąt, wasza bliskość, czułe słowa I ten widok was wszystkich, jako rodzina zgodna”   Zanim zdołali jęknąć, rozpuścił się w powietrzu, Jak zapach ulotny, ledwo nosem uchwycony. A pod choinką rozświetloną, w miejscu na prezenty, Kartka została z napisem: „podarujcie sobie siebie”  
    • @violetta Do tego zdjęcia trzeba jeszcze domalować mój widelec! Gary pozmywam.
    • Spisuję wszystkie smutki nigdy niewysłane łzy są znaczkami adresat między wersami listonosz krąży chcąc zostawić uśmiech w skrzynce poczta zgubiona prosi o nowe nadanie łzy są znaczkami adresat między wersami donikąd wyślę żal że nie wychodzi życie poczta zgubiona prosi o nowe nadanie tak żeby trafić do serca postrzelonego donikąd wyślę żal że nie wychodzi życie listem bez błędów który istnieć nie potrafi tak żeby trafić do serca postrzelonego a może samo siebie zakochaniem zbawi listem bez błędów który istnieć nie potrafi dostarczę sobie priorytetem nadzieję a może samo siebie zakochaniem zbawi cierpiące życie uwięzione w poczcie smutków listem bez błędów który istnieć nie potrafi spisuję wszystkie smutki niewysłane cierpiące życie uwięzione w poczcie smutków listonosz krąży chcąc zostawić uśmiech w skrzynce
    • @violetta   :))) o a ja lubię piękno …nie tylko w jedzeniu :)   
    • @KOBIETA nie ma problemu, lubię coś pięknego przyrządzać jedzenia:) 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...