Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

stres w pracy


Rekomendowane odpowiedzi

Gdy masz umowę spisaną,
A w niej srodze daty terminów
Swoją bezwzględnością oczy rażą,
To dla swego bezpieczeństwa
I swoich podwładnych - baczysz,
By któryś z nich ani godziny -
W swoim opieszalstwie nie zostawił.
Gdy jednak godziny mijają,
A ty cięgle w oczekiwaniu drżysz,
Ściśnięty presją nadchodzących kar
I przepaścią, chłonącą lata prac,
Aż wreszcie dostajesz dzieło,
Co mozolnie, ospale, tygodniami
Tworzyli ci obok za ścianą -
Biały ze złości skaczesz do wozu,
I gnasz setki kilometrów w dal,
By zdążyć na czas - bezwzględny czas.
Gnasz, zerkając w lusterka i w dal,
Wypatrując radarowych stróżów praw.
Gnasz, mijasz, patrz, gnasz, mijasz, patrz...
I głód po kilometrach wielu -
Ściska twój brzuch, więc sięgasz -
Po kromki chleba, co od żony masz,
Ale patrz, bo gnasz i bierz, bo głód,
Więc bierzesz i dżemu maź na dłoni masz,
Ale gnasz, bo czas, bo oni - tam...
Wycierasz dłoń, bo szmatę obok masz,
Choć buty miała trzeć - nie dłoń!
Teraz w zębach kawałki jakieś masz...
Ale ty gnasz, bo czas, bo oni - tam,
Więc gumy listek spod radia - chap,
Językiem folię - chlup i guma w zgryz,
By i świeży oddech był, a nie strach.
A tu wpadasz w slalomy górskich dróg,
A na szyby chlap, chlap - śniegu płat
I drżysz, bo na kołach letnie gumy masz.
Taki, to, stres poniedziałkowego dnia
W marcu roku któregoś był.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...