Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

A desert road from Vegas to nowhere
Some place better than where you've been
A coffee machine that needs some fixing
In a little café just around the bend

I am calling you
Can't you hear me
I am calling you

A hot dry wind blows right thru me
The baby's crying and can't sleep
But we both know a change is coming
Coming closer sweet release

I am calling you
I know you hear me
I am calling you
Jeff Buckley





Ostatni anioł . Ostatni dzień zmierzchu lata. Naszego lata, które przeminęło bez wzruszenia, tak stanowczo i bez emocji, że okazało się najchłodniejszą porą roku. Porą przenikania się błękitu sierpniowego, zmęczonego już nieba i melanżu utkanych wrzosami długich splotów włosów. Czas stapiania się w jedno parującego ciepła ziemi i chłodu nocy, która zabijała nadzieję na światłość i lekkość przyszłych dni. Zapowiedź melancholii jesieni, unoszącej się wraz z szarymi polnymi mgłami.
Pejzaż współgrał z naturą ludzi, zamykającymi się już w mieszkaniach, uciekającymi od spotkania z naturą do świata seriali i śmiesznych nieludzkich mikrodramatów.
Wracała powoli swoją ulubioną i znajomą drogą przez park. Znała po kolei każdy fragment ścieżki, każdy kamień opowiadał jej swoją własną opowieść, w szumie każdego z drzew słyszała inną pieśń. Tylko w czasie tej krótkiej drogi do domu z pracy potrafiła poczuć się sobą naprawdę, czystą i niezagubioną pośród szumu powszedniości, pośród polifonii cudzych głosów, mówiących jej ustami. Wiedziała wtedy i miała pewność, że chce malować, że do tego stworzył ją Bóg, czy też energia Wszechświata, podświadomość wydawała się być wtedy przyjazną siłą, ukierunkowującą jej życie w jednoznaczną stronę. Nigdy nie chciała umieszczać swojej osoby w sztywnych ramach, choćby te ramy były ozdobione najcenniejszymi klejnotami, złotem, prawdziwym skarbem było to, kim chce być, a nie jaki jest logiczny cel jej życia i trwania tu na Ziemii.
*
Podróż do Twoich palców, rozwartych na tle ciemnej nocy, jest podróżą po bezkres, po koniec świata, po wieczność. Droga po Twojej głowie, po hebanowych lśniących włosach rozkoszą niebiańską. Księżyce w Twoich oczach płoną seledynowo, narodziły się po to by mnie zgubić, obudzić we mnie lawę stygnącego szaleństwa.
*
Wystukiwanie niecierpliwymi palcami po klawiaturze, codzienna komputerowa mantra, nadzieja czająca się za każdą literą, aż do palców obgryzionych do krwi.
Diabelskie sztuczki, powiedzieliby ludzie minionych epok, którzy poznawali się w sposób dany przez Boga i naturę, zdając się na układ okoliczności , przypadek rządzący bez wątpienia naszym życiem najlepiej, perfekcyjnie wybierając każdemu miejsce i czas wydarzeń, najbardziej dla niego pasujących. Okrucieństwo przypadku nie zna miary, planujemy coś po to , by za chwilę zbierać owoce naszych starań i nagle okazuje się, że wszystko to nie miało sensu. Misternie budowana wieża pragnień zostaje zdmuchnięta najlżejszym podmuchem rozkapryszonych ust dziecka – przypadku.

Opublikowano

Wspaniale. Jestem pod ogromnym wrażeniem lekkości pióra, umiejętności "malowania" lirycznych obrazów. Przede wszystkim jednak, to refleksje zawarte w tekście zasługują na największą uwagę. Pozdrawiam serdecznie:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Deszcze niespokojne potargały sad. A my na tej wojnie ładnych parę lat ;)) No nie. Spokój to dopiero po :)) Uśmiech przesyłam :)
    • Rusz się, wynieś śmieci, ty niedojdo! Muchy tu latają –  jak cię pacnę, ty fujaro! Maminsynku i poeto podwórkowy, Z kranu cieknie, nic nie zrobisz?   Wiersz napiszesz o ulotności życia? Dywan wytrzep, bo sąsiedzi krzywo patrzą. A firany kiedy prałeś? mów, bo mamie się poskarżę! Bałagan wszędzie, mchem zarosło.   Tarantula w kącie zwisa, zje mnie, twoja sprawka! Grzyb w łazience to hodowla jest pieczarek? Gdzie uciekasz? wokół stołu mam cię gonić? Do mnie! klękaj, łkaj o przebaczenie!   Co masz na swą obronę? róże? dawno zwiędły. Suknię mi kupiłeś? całkiem, całkiem, lecz na wagę. Pierścień? masz go w diabły, tombakowy! Zgadnij, gdzie od dzisiaj będziesz kimać...   Pościelę ci z Wisłocką i Szymborską. Czesławę Miłoszową ci dorzucę, zdrajco –  literacie! Oj, dam ja ci popalić, dam ci steki wierszy! A Norwid cię uwiodła? to szantrapa!   Ze Słowacką pewnie tylko motyle łapałeś, zbereźniku! Aż ucho więdnie i usycha, rymem szyję ucisnę. Strofą walnę jak drzwiczkami od kredensu! Co tak stoisz osłupiały? żartowałam, ty pacanie!   Chodź, głuptasie, mamcia zeszyt mi przysłała. Gęsie pióro i kałamarz, kredki, temperówkę. Pokaż mi alfabet, jak to się wywija, „A” na początek... I bach! dzwonek w uszach, krzesła szur-szur.   To nie małżonka wali, dudni i jazgoce. To matura, ty bęcwale, właśnie egzamin zdajesz! Nauczyciel ryczy: „kartki oddajcie! koniec czasu!” „Człowiecza dola” temat widnieje na tablicy zadany...    
    • jeszcze się nie pochowali   w ziemi w niebie   krążą między światami    czasem gdzieś przycupną i słodko śnią    o lataniu 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        @wierszyki :D mol na pewno! ;)  Dzięki          @TylkoJestemOna ;) Dziękuję     
    • istnienie Stwórcy to nie jest bańka stek spekulacji na sprzedaż bo jak stworzenie nawet uparte śmie twierdzić że stwórcy nie ma   wystarczy tylko otworzyć oczy a wiarę na bok odrzucić i tylko patrzeć się zauroczyć dostrzeżesz Jego wśród ludzi ...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...