Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dualizm człowieczy.


Rekomendowane odpowiedzi

Upojenie zmęczeniem
przewraca szufladę rutyny
garderoba percepcji ubiera podstawę
w nieznane stroje
odrzuca jednolitość zachowań

Noc przenika
absorbuje wycieńczenie i brak snu
kłębi się zamęt i przyjemna odmienność
nadzienie składa się
nielogiczna dualistyczna całość spowija głowę

Pssst.

To już czas
świt udusił zmęczonego człeka
jakby wzamian urodził rutynozodycznego
głupca, którego tak dobrze znam
wchłaniam go
wchłaniam jego chwile

Już słyszę, już widzę, już poznaję

przyjaciół, gwar na ulicy. Znów szykuję

jedzonko do pracy, znów żyję, ah jak

pięknie...czyż nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie to typowy wiersz z tego forum - przemetaforyzowany. Co wy się ludzie tak na ten marny środek stylistyczny uparliście? Popatrzcie na mistrzów pióra - ile u nich przypada metafor na wiersz? Ile przypada ich na 100 linijek "Pana Tadeusza"?

Drugą rzeczą jaka kole tu w oko, jest nadmiar rzeczowników odczasownikowych obok siebie. Już pierwszy wers zawiera dwa i nic poza nimi, w dodatku są w dość odpychającej dla czytelnika relacji gramatycznej, a w tej samej strofie jest jeszcze jeden. Ja wszystko rozumiem, ale jak dobierasz drogi autorze słowa, to rób to tak, żeby odbiór samych wyrazów nie przesłaniał odbiory widomości jaką kodują.

W oczy rzuca się też brak płynności tekstu. Przeczytaj to sobie na głos. Nie brzmi nieco jak wycinki z gazety? Brakuje spójników i jakiegoś tonu, który sugerowałby, że podmiot liryczny naprawdę jest człowiekiem. A to ważne. Bo podmito liryczny, często jest rozumiany jako swoity głos autora, jeżeli nie wydaje nam się bliski, to jego przekaz też nie trafi.

Spójrz, w ten sposób jest lepiej:

"Upojony zmęczeniem
przewracam szufladę rutyny
garderoba percepcji ubiera podstawę
w nieznane stroje
odrzucając jednolitość zachowań"

I dalej:

"Noc przenika"
"absorbuje wycieńczenie i brak snu
kłębi się zamęt i przyjemna odmienność
nadzienie składa się
nielogiczna dualistyczna całość spowija głowę"

Tu też czegoś brakuje - wersy nie łączą się, że sobą, nie wynikają jeden z drugiego i jeszcze to zetsawienie "nielogiczna-dualistyczna" te słowa brzmią zbyt podobnie, poza tym to dwa przymiotniki obok siebie, a jak wiadomo, dwa grzyby w barszcz to za dużo.


"świt udusił zmęczonego wędrowca" - to się kojarzy z masturbacją, jeżeli dziwisz się czemu to masz braki w słownictwie kolokwialnym.

No i wreszcie końcówka - gdzie w tym wierszu jest pointa? Że niby ostatni wers, tak? Nie, to nie jest pointa, to jest jakiś flak na pointe, zużyty kondom. Pamiętaj, że zakońćzenie wiersza musi być mocne, utrwalić się w pamięci, spowodować, że czytelnik jeszcze raz przejrzy tekst, mocniej go wchłonie. Tutaj tak nie ma. Popracuj nad stosowaniem struktury antyklimaktycznej - czyli takiej w której moment kulminacyjny nie przypadatuż przed końcem, ale jest końcem samym w sobie i jest poprzedzony powolnym stopniowaniem napięcia.

No i na koniec tytuł - jak nie masz dobrego, to nie dawaj żadnego ;) Ten kompletnie tu nie pasuje, nie wspominająć już, że za dużo wyjawia.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Gdy przemocą odbierano je matkom, Łez nie starczało zapłakanym oczom, A bolesne uderzenie karabinu kolbą, Dziecięce twarzyczki siniakami znaczyło,   Gdy pełen ciepła dom rodzinny, Był już tylko wspomnieniem odległym, Pośród nadchodzących strasznych chwil, W głębi serca jedynie się tlącym,   Gdy Nadzieja z wolna już gasła, W tylu tysięcy niewinnych sercach, Niczym w popiołach maleńka skrząca iskierka, Podmuchem zimnego wichru zdmuchnięta…   Z każdego niemal zakątka Polski, Szczęśliwe i roześmiane niegdyś dzieci, Z gwarnych, tętniących życiem miast ludnych, Często z chłopskich chałup ubogich,   W wieku zaledwie kilku lat, Trafiły do wzniesionego ludzkimi rękami piekła, A z przerażeniem patrząc na podły świat , Nie rozumiały bezmiaru otaczającego je okrucieństwa…   Przewożone w wagonach bydlęcych, Bez pardonu poddawane selekcji, Na zdolne do katorżniczej, nieludzkiej pracy, Na przeznaczone w objęcia śmierci,   Odczuły głośne ujadanie psów, Przeszywający plecy zimny dreszcz strachu, W młodziutkich piersiach brak tchu, Stawianie nocami na baczność snów…   Gdy co rusz brakowało sił, By wychudzonymi nogami powłóczyć, A głośne obozowych strażników krzyki, Nie pozwalały odpocząć ni chwili,   Radosnego dzieciństwa chwil beztroskich, Przymuszone prędko zapominały, Odtąd były już tylko numerami, A życie ich wisiało na cienkiej nici…   Odtąd kaprys okrutnego SS-mana, Wątłego kilkulatka pozbawić mógł życia, Gdy uderzona kolbą karabinu czaszka, Krwią tryskając na kawałki się rozpadała,   Niekiedy przeszyte bagnetem, Umierały na oczach bezradnych matek, Gdy matczyne łomotało tak serce, A krzyki stłumione więzły w gardle…   Gdy liche baraki obozowe, Noc litościwa oblepiła czarnym mrokiem, A sroga jesień przeszyła zimnym wiatrem, Nie bacząc na stłoczone w nich dzieci maleńkie,   Jeden koc lichy, potargany, Na kilkoro przemarzniętych dzieci, Odmrożone w zimowe noce bose nóżki, Zaschnięte na policzkach gorzkie łzy,   Przenikliwy chłód w barakach, Odbierająca zmysły za bliskimi tęsknota, Setek małych towarzyszy niedoli płacz, Do snu nie pozwalały zmrużyć oka…   Niekiedy nadpleśniały, surowy ziemniak, Podłej polewki głodowa racja, Starczyć musiały za posiłek całego dnia, Choć nadludzkich wysiłków codzienna wymagała praca,   Niekiedy jedynie nadpleśniałego chleba okruchy, Pusty żołądek musiały nasycić, By nabrać tak potrzebnych sił W tym ponurym i strasznym piekle na ziemi…   Niekiedy zastrzyk z fenolu w serce, Niewysłowionych cierpień był kresem, Gdy padało bezwładnie na ziemię Kilkuletniego dziecka ciałko już martwe,   A Anioły pochylając się czule, Ku niebu płacząc unosiły ich dusze, By odtąd mogły cieszyć się Rajem, Niewinne dzieci tak bestialsko pomordowane…   Tylko nieliczne doczekały wyzwolenia, By poruszającym świadectwem być dla nas, Tak zapatrzonych w postępowy świat, O bolesnej historii nie chcących pamiętać,   Tylko nieliczne doczekały wolności, By dygocącym ruchem pomarszczonej dłoni, Niewielki choćby zapalić znicz, Tysiącom dzieci pomordowanych w obozach koncentracyjnych…   - Wiersz poświęcony pamięci polskich dzieci bestialsko pomordowanych w niemieckich obozach koncentracyjnych.      
    • S. Sassoon, Does it matter?, 1917 Jaka sprawa? - że nie masz nóg?... Ludzie zawsze chcą być mili, Może lepiej przesuń się w róg, Gdy ci, co z łowów wrócili, Twojej knajpy przekroczą próg.   Jaka sprawa? - straciłeś wzrok?... Tyle prac wam wymyślili; I ludzie też będą mili, Jak wspominając to lub to, Na tarasie przesiedzisz rok.   Czy to ważne? - te straszne sny?... Możesz pić, gdy będzie ci źle, Ludzie nawet nie zdziwią się; Bo kto nie żałował swej krwi, Temu nikt nie powie: idź, ty...
    • dojadę każdego co na drodze mi stanie urządzę komu trzeba czerechadę jeśli trzeba krew się poleje dla mnie to nic nie znaczy płacz i lament rodzonych matek żon i ich dzieci o litość błaganie   zgliszcza po sobie tylko zostawię  na końcu tylko popiół zostanie   być nijakim  nic znaczy trzeba dotknąć zła  by zrozumieć to co waży o tym co ważne co uleczy co da ci  nadzieję   może wiarę może uwolnienie              
    • @M_arianne                                     2023                   2024                   2025                     itd                        (?)        
    • @Manek Echh, tak pięknie byłoby zobaczyć ukwieconą łąkę po tej szarej, długiej zimie. Miło jeśli ktoś zauważa czyjąś nieobecność, tzn. że chyba powinnam wrócić w to miejsce. Pozdrawiam! :-)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...