Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kimkolwiek byłby Bóg, powiadasz, jesteśmy jego aniołami...ta?

Ciekawi mówisz, ale byłem już w tylu miejscach szukając jakiejkolwiek podpowiedzi, oznak potwierdzenia, pocieszenia, rozwiązanie tego problemu, jednak niczego nie mogę tu znaleźć, słyszysz? Niczego...
Siedzę se w domu i nawet krople deszczu stukając w parapet bezczelnie przypominają mi wciąż o tym że umrę. Przyśpieszają ciągle powolność mijających sekund, uderzają w twarz, szydzą.
Tak, byłem tam u nich zobaczyć jak sobie mieszkają, rzucili mi takie spojrzenia... Co? Nie dzięki... Takie spojrzenia, że naprawdę mówię ci, nigdy bym się nie spodziewał po nich. Psyhienyżmije jedne. Ale ludzie się tak zmieniają... Ona spojrzała na mnie jakbym żebrakiem był tylko, zaplutym śmierdzącym obszczumurem, zwęziła swoje kozie oczka jak żmija, ci mówię, jak żmija. Nawet syk jej już słyszałem w myślach, Uniosła kąciki ust, bracie, ja myślałem że warczeć będzie a tu uśmiech tak słodki , tak słodziuteńki i mdły, tak obrzydliwie lukrowany że zrzygać się na nią chciałem w twarz jej prosto, w tę jej gębę parszywie zcukrzoną , i to po tym wszystkim, rozumiesz, a ja myślałem... Ech...
Przegrałem kolejną partię z życiem i nic mnie nie usprawiedliwia, nic. Sam jestem sobie winien, sam. Wiem , wiem , nie musisz mi tego mówić, stary.... proszę cię... wiem jacy są ludzie, ale .... kurwa, ja pierdolę, tak się nie da żyć nie da się rozumiesz?!
Wszystkie myśli moje, cała dusza moja, całe trwanie moje, ścieżka którą szedłem, moje rachunki, mój niedopałek dogasający, i ten dym co się tliło to... jak tchnienie ostatnie, a słowo ciałem się stało rzucone mi w twarz tak mocno, że zachłysnąłem się nim nie mogąc oddechu złapać, nie wiem po co, obiecałem to poszedłem...

Kimkolwiek byliby bogowie, świat stwarzają sobie ludzie...

Co ty możesz wiedzieć! On nic nie miał jak go poznała taaaa... Debil taki, cwaniaczek jebany, siedzi teraz w domu wódkę pije cały czas a ona robi jak ona tak mogła, kurwa!
Z czego się tak cieszy teraz, że nie umiałem że nie mogłem , że nie byłem w stanie jej szarpnąć nawet, dotknąć, ja pierdolę, nie ma tu miejsca już dla normalnych facetów, świat jest zepsuty, sami se to zrobiliśmy, rycerza na białym koniu? Tak, na początku dla zabawy, potem bestię, po co być szczęśliwym , no nie? No po co... Skoro można się dobrze bawić kosztem własnego szczęścia. Bajka się skończyła, jak zawsze, rycerza pożarł smok, koń zdechł. Ja jestem dalej...
Nie wiem , naprawdę nie mam pojęcia, no jak chcesz... no... no tak.. dobra. Ale słuchaj, ja się tak poniżałem, wszystko jej mówiłem, wiesz? Wyobrażasz sobie? Pozwalałem jej robić ze sobą co chciała, po nogach mogłem całować...Tak! Paść na środku reala na kolana, kuwa, bo mi zależało. Cały czas mi zależało... Ściska mnie teraz w środku, wszystko mi się miesza tam i w głowie też i wszędzie, nikogo nie chciałem skrzywdzić... no... żeby dobrze było, ktoś musi się poświęcić, po co się starałem, nie wiem dobrze mi było no tak... tak było...
Nie, nie zapomniałem o sobie nie wiem może masz rację, teraz już tak nie będzie, wiesz?
Wszystko to jeden chuj wiesz, to samo, mówią ci że tak a się potem okazuje że co innego... tak jeszcze raz...
no to idź...

...
...
...

Dzięki, no, okej, daj. I ci jeszcze powiem tak, słuchasz mnie? Słuchaj, tak się dałem nabrać jak gówniarz jakiś, na te wszystkie bzdety, wiesz?
Nie, nie nie zmieni mi się to nigdy, teraz już wiem , się nauczyłem jednej rzeczy, Muszę być odbiciem świata żeby się do niego dostosować bo przecież on do mnie się nie dostosuje nigdy, jak siebie sam stworze takiego na ten wzór i podobieństwo to już będzie dobrze popłynę z prądem rzeką życia nikt nie będzie patrzył na mnie z góry nikt nie będzie mnie spojrzeniem opluwał, bo to takie czasy a jakie czasy tacy ludzie więc skoro tez jestem człowiekiem , to to mnie do czegoś też zobowiązuje i niech nikt mi nie mówi że co cię nie zabije bo to gówno prawda i ze opłaca się być dobrym lepie od razu psy swoim mięsem nakarmić ja pierdolę nie da się tak... nie da normalnie żyć.
Tylko się zastanawiałem kiedyś, co to jest normalnie no wiesz, niby to ze po katolicku taki porządny człowiek ale i tak nie można bo trzeba kłamać pozować i nie ma wolności bo jak pokażesz kawałek swojej dupy czy duszy to cię zjedzą nie można mieć duszy i nic nie pokazywać bo po co, zazdrość wszędzie zawiść taka że ja pierdolę, ci mówię, a tą sukę to ja kiedyś dorwę i uduszę , już nie ważna jest przeszłość nie ważne są wspomnienia którymi mi zaśmieciła głowę , to się wytnie.
Albo nie niech sobie z nim mieszka to się przekona ja takich znam, co to tylko ręką dyskutować potrafią, ona do niego kochasz to on ja zerżnie tak że przez trzy dni go na sobie jeszcze będzie czuła, albo że chce wyjechać świat zobaczyć to ją pierdolnie i zamknie w łazience na cały dzień oj się jej odechce, odechce mówię ci, będzie błagała mnie na kolanach żebym wrócił, będzie mi chciała stopy wylizać suka zbita, ale wtedy już mnie dla niej nie będzie, ha!
Już za późno powiem jej ty szmato życie to droga wyborów, twoje życie twój wybór, ja już raz wybrałem, rozumiesz CIEBIE wybrałem i to był największy błąd mojego życia więc wypierdalaj w podskokach cipo zużyta, mam cię w dupie, wszędzie tam gdzie chowam swoje najgorsze koszmary, najobleśniejsze stwory które stają mi na drodze tam teraz będziesz to twoje miejsce odpadzie tego świata marnego i zjebanego jak ty!
Tak jej powiem, wiesz?

...
...
...

Ej...

Stary...

...

Słuchasz mnie?
...
...
...

Posłuchaj...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • znaleźć w lesie wyjątkowo duży, najlepiej omszały kamień. i ustawiać pod nim znicze. w imię pustki, na znak pamięci o Niedomyślonym Do Końca. niech absolutnie nie zrodzi się z tego kult, nie będzie jak w filmie Motór, fabuła małego szaleństwa – w żadnej mierze komediowa, pseudopomnik czy pseudogrób, wotywny, totemowy kamulec nie stanie się celem pielgrzymek wyznawców niedoreligii, która rozleje się po kraju, świecie. chodzi o głazisko przeładowane nieistniejącym znaczeniem, aż kipiące od udawanej mistyki, pełne tętnienia juchy w żyłach niezaproszonych gości, niewywołanych duchów. o wabienie spadających gwiazd, o zgrabione palcami z powietrza Nic i Nic, nadanie im spoistego kształtu. nie pomyśl, że chodzi mi o potrzebę religijności, ja, ateusz od piętnastego roku życia nagle poczułem tęsknotę do wysławiania mrzończadełek, czczenia ludzików z fal mózgowych. bardziej o wydrwienie tego. zanurzenie dłoni w bezsensach, odleglinach. uśmiechnij się widząc świeczuszki z dyskontu zapalane o północy w środku lasu. pomyśl, że zaraz coś wybiegnie z mroku i... nie, nie zaatakuje nas. przeciwnie – da się pożreć.  
    • @Leszczym  Moja Babcia słuchała To ostatnia niedziela Mieczysława Fogga, ta piosenka powstała na bazie Gloomy Sunday, śpiewała ja mała Norweżka, a oryginalnie piosenka została napisana przez dwóch Węgrów i była zakazaną, ze względu na to, że ludzie, słuchając jej popełniali samobójstwa, to tak na marginesie ku ścisłości. Wzmianka o babci sympatyczna.:)    
    • Słońce przelewa się przez miasto wrzącym bulgotem, jak przez rurki i retorty w laboratorium chemika. Zmęczenie przedpołudniowym spacerem kieruje mnie w stronę pobliskiego przystanku. W szparze między rozgrzanymi lipcowym upałem chodnikowymi płytami dostrzegam drobne źdźbło trawy. Przykucam ostrożnie, by przyjrzeć się mu bliżej. Jego zieleń ulotniła się już, brzegi pożółkły, kwiatostan pochylił w niemej prośbie. Ten widok porusza mnie dogłębnie, jakby źdźbło wyrosło wśród moich własnych wewnętrznych spękań. Niepozorne, lecz cierpliwe, kruche, lecz oznaczające życie.   Dam ci łąkę, pełną szelestów, zapachów, brzęczenia trzmieli i wonnych podmuchów wiatru. Dam ci strumień, w którego wodach ochłodzisz swoje odbicie. Dam ci śpiew ptaków ze wszystkich krajów świata. Tęczę. Może wiersz napiszę. Chcesz?   Ale źdźbło nie odpowiada mi na żadne z pytań, tylko jeszcze niżej skłania swoją kędzierzawą wiechę ku ziemi. Zauważam nieopodal kurtynę wodną. Podchodzę do niej, i przykładam złożone w miseczkę dłonie do jednej z dysz. Stoję w zimnym, perlistym oparze, moja koszulka nasiąka wilgocią. Obserwuję powoli osiadającą się na skórze mgiełkę; miseczka po kilku chwilach wypełnia się niewielką ilością wody. Wracam do mojego źdźbła, podlewam. Woda błyskawicznie przecieka w szczelinę chodnika. Po drżącej łodydze spływa jedna spora kropla, w której błyszczy zniekształcona miniatura miejskiej ulicy. Moja twarz również jest mokra.
    • @huzarc @huzarc  Dziękuję serdecznie za opinię!   Właśnie taki efekt chciałam osiągnąć — zależało mi na wprowadzeniu lekkiej groteski poprzez element alienizacji. Białe wiersze o mrocznej, skłaniającej do refleksji tematyce to zdecydowanie moja stylistyka.
    • @Gosława Z akcentem może na był :))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...