Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ech, no i weź teraz powiedz, że przyjadę
a jak coś wypadnie?

z ukonikiem i pozdrówka MN
Ja nie piszczę bom nie była w G. ale w lesie K. zamierzam.Być!
Wiersz zabrałam i uczę się na pamięć, może wymyślę muzykę i
zaśpiewam:))))) Pozdrawiam bardzo serdecznie:)))) EK

jajć, ale byłoby fajniutko, hihihihi
dzięki Ewo, tak, proszę, zrób co zamierzasz
bardzo się cieszę

z ukłonikiem i pozdrówką MN
Opublikowano

jak zwykle: wysmakowana bajaderka w wydaniu Messa, z najświeższych, najpyszniejszych okruchów, suto skropiona rumem.
moja ta baja (i szlus)
pozdrawiam serdecznie:)
Maciek

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



bajaderka, hi, pięknie
zaraz mi co zmięknie
nie serce lecz z drogi
chyba moje nogi
bom skropiony rumem
piję na postument, hi

z ukłonikiem i pozdrówką MN
ps. tak po cichu to kiedyś rum pod dębem był, hihihihi
skąd wiedziałeś
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


i ja myślę tak samo
zaśpiewamy Messo wiersz twój śpiewny
z pierwszą damą lasu księżnej
niech popłynie pieśń do ludu
łubudubu, łubudubu,
pozdrawiam- urzeczona, ES

wiersze śpiewne wszystkie chyba
ale co ja będę gdybał
dzięki droga Stanisławo
łubudubu - będzie klawo, hihihihi

z ukłonikiem i pozdrówką MN
ps. no nie wiem co będzie z moim POP-em, hihihi
to jeszcze tyle czasu
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Po staremu - świeże i dobre. Aż samo śpieeeewaaa się dalej:

kiedy cień w trawach już całkiem rozdniało,
palcami słońce smyrało młodniki,
ni stąd, ni zowąd kłąb chmur rozwarł gardło,
burzą jął wrzeszczeć, lać czym ma tam – w dziki!
że deszcz świnię leje, sprawa to mglista:
trza czasem zalać - żywca

Pozdrawiam ;)

a u mnie jest zawsze
taka dość zręczna pokusa
że jak się chce chłop zaprzeć
to leci po Gambrynusa, hihihihi

(to tutejsze, bezpasteryzowane, droźdżowe, że oka pływają, hihihihi)

z ukłonikiem i pozdrówką MN
ps. dzięki Sokratex'ie, że wróciłeś,
gdzie żeś bywał?
Opublikowano

No i znowu muszę Ci napisać, że piękna ballada, no bo co mogę innego wyrzec?
Ale te błogie trupy pozalewane - straszne!...
I to wycinanie lasu w pień! To jeszcze straszliwiejsze niż tamte polowania na mopki!
Messa, u Ciebie ta przyroda szulmierska robi się coraz bardziej koszmarno-demoniczna! Ale może to i dobrze? Nie wszystko, co "przyrodnicze", musi być sielankowe, zwłaszcza, że to by było fałszowanie natury.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dobrze to ujęłaś, to typowe dla człowieka,
lubi jak się leje krew, jak ktoś gdzieś jęczy,
tak - tego pełno w tv, ala czy bez jakiejś
detektywistycznej formy mogłaby się udać ballada?

z ukłonikiem i pozdrówką MN
ps. dzięki Oxyvio za koment, hi
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Cieszę się również, że znów mogę czytać wiersze ulubionych Autorów,
na dodatek - albo tak się za nimi stęskniłem, albo są jeszcze lepsze niż były?
Podobno podróże kształcą, ale okazuje się, że tych którzy zostają ;)

Pozdrawiam

czyli, żeś był po tamtej stronie wody? czy może bliżej?
sory za czepianie się, hihihi, podróże rzeczywiście kształcą
krajobraz wyobraźni, kształtują źródla, ech, bo się jeszcze
zaleję w trupa, hi, chop nie płacze

z ukonikiem i pozdrówką MN
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



historyjka wypłynęła ot tak sobie
kiedym na pniu dębu usiadł w dobie
rozpłakanej świtu pory
i zmoczyło całe pory, hihihihi

z ukłonikiem i pozdrówką MN
ps. apotem się wstydziłęm gdzie do ludzi iść, bo ..., hihihihi, sam rozumiesz
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Patrząc z tamtej strony wielkiej wody byłem po jej drugiej stronie,
więc nie aż tak daleko stąd bo do księżyca mieliśmy mniej więcej tyle samo
- cały boży dzień.

Pozdrawiam ;)

mimowszystko księżyc różnie położony
widzieliśmy zawsze z tej samej strony

z ukłonikiem i pozdrówką MN
ps. i jak tam jest?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...