Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

IX. Inna


Podziwiałam Tonię. Była dzielna i twarda. Nie mogłam uwierzyć, że w tak kruchej istocie może być tyle determinacji. Zaprzyjaźniła się z chorobą, ale czyniła to tak, jakby te relacje przebiegały według reguł, które ona ustala, nie pozwalała na destrukcyjne pustoszenie organizmu. Rak pozbawił ją biologicznej kobiecości, ale z psychiką toniną nie dawał sobie rady. Po każdym powrocie z radioterapii, jakby wbrew wszystkim przesłankom medycznym Tonia epatowała kobiecością. Przestałam się bać patrzeć na nią, nie znajdowałam w niej lęku, choć czułam, że gdzieś tkwi przyczajony, by któregoś razu przycapić, dopaść. Kiedy pewnego przedpołudnia zagrzmiał Shine On You Crazy Diamond, wiedziałam, że Tonia znów kocha. Psychodeliczna muzyka Pink Floyd rozdzierała przestrzeń


Pamiętasz, gdy byłeś młody
Lśniłeś jak słońce
Lśnij dalej szalony diamencie
Naraz w twych oczach jest coś
Jak czarne dziury w niebie
Lśnij dalej szalony diamencie
Wpadłeś w krzyżowy ogień
Dzieciństwa i gwiazdorstwa
Rozwiałeś w pył
Chodź tu celu dalekich śmiechów
Chodź tu obcy, legendo, męczenniku
I lśnij

Dosięgłeś tajemnicy zbyt wcześnie
Wyłeś do księżyca
Lśnij dalej szalony diamencie
Zagrożony nocnymi cieniami
Ukazany w świetle
Lśnij dalej szalony diamencie
Zmarnowałeś swoje przywitanie
Z przypadkową precyzją
Rozdeptałeś w pył
Chodź tu szaleńcu, jasnowidzu
Chodź malarzu, kobziarzu, więźniu
I lśnij

Może usłyszała w radiu o śmierci Syda Barreta i mimo, że Pink Floydzi śpiewali ten utwór już bez jego udziału, to może jakaś asocjacja sprawiła, że Tonia teraz wróciła do tej muzyki. Tonia rzeczywiście kochała- tym razem własnego męża.
Widziałam błysk w oczach Toni, kiedy mówiła o Romanie. Nie mogłam zrozumieć tego jej uczucia, czy to desperacja, czy przewartościowanie przeszłości. Jakby zapomniała o wszystkim, co jej zrobił… Nagle stał się przedstawieniem wszystkich niespełnionych toninych miłości. Niemożliwe, by rak zmienił i jego, że choroba powołała nowego człowieka. Był podły. I tyle. Ale Tonia szalała z miłości, szalała z zazdrości o niego. Romciu- mówiła do niego, Romciu- mówiła o nim. Z drogich katalogów zamawiała mu wody toaletowe, koszule, wychodziła przed dom, kiedy wracał z pracy, tuliła się, łasiła. Żałosna w tym uwielbieniu. Wieczorami zabierała go na spacer. Mnie pozostawało zdumienie, choc zazdrościłam jej owej ciągłej świeżości uczuć, tej autentyczności danej tylko Toni.
W niespełna miesiąc po zabiegach, wyjechała do pracy, ciężkiej pracy, gdzieś pod francuską granicę, na szparagi, by w palącym słońcu zarobić na spłatę kredytów. On też tam pojechał. Byli blisko siebie. Ona dla niego, on dla pieniędzy.
Wróciła zmęczona, z ręką na temblaku, spalona słońcem. Długo nie mówiła nic. Spłacili długi.


Siedziałyśmy akurat w ogrodzie, rozleniwione, niewiele miałyśmy sobie do powiedzenia, ale było dobrze. Zapach kawy mieszał się z dymem papierosowym. Milczenie przerywały tandetne dzwonki nowego telefonu. Tonia chwytała szybko aparat, wstawała od stołu i przechodząc niedaleko, oparta o parkan pytała szeptem:
- Kiedy wrócisz? Z kim jedziesz? Musisz? – nie zważając na tlącego się w popielniczce peta, brała następnego papierosa, walczyła z zapalniczką, zaciągała się długo, jakby chciała przełknąć słowa po drugiej stronie telefonu.
- Coś kombinujesz, zobaczysz, ja to sprawdzę!- ta groźba brzmiała jak lament, jęk.
- Muszę to sprawdzić- mówiła do mnie- on mnie oszukuje. Wiem o tym. Wczoraj byłam u niego w pracy. Nie miał żadnego wyjazdu. Kłamał. A ta kurwa tam siedziała. Jak wyszłam, śmiali się ze mnie. – była smutna, naprawdę smutna. Zwijała harmonijki ze skrawków papieru. Nie patrzyła na mnie, nigdzie nie patrzyła. Czułam, że czeka, abym pomstowała z nią na podłość Romana, ale ja, wówczas żyłam przekonaniem, ze to jest Toni fantazja. Żaliła się, że nawet jej nie dotyka, nie śpią ze sobą.
- On się mnie brzydzi… .kiedyś już w trakcie…przerwał, bo powiedział, że nie może…, że to tak…jak do studni.
Czułam się zażenowana tymi wynurzeniami. Nigdy nie umiałam przebić się przez blokadę, kiedy chodziło o tę intymną sferę życia. Niewiele miałam w sobie z psychoterapeutki, zwłaszcza, gdy problem dotyczył seksu. seks.
Wpadała w słowopotok, z którego niemal kaskadami spływały słowa. Barwne opisy aktów miłosnych, przeplatane dialogami, zapalające ogniki w oczach Toni. Milczałam. Milczałam, bo nie wiedziałam, w którym miejscu jest granica między prawdą, a nową toniną obsesją. I czułam, że i ona jakby nieszczególnie oczekuje ode mnie komentarza
-Ale ja wiem, dlaczego tak… on ma kogoś… już od dawna - bezsensowne zdawały się wszelkie perswazje, w oczach Toni tkwiła pewność, od której nikt nie mógł jej odwieść.

Tonia zaczęła swoje własne śledztwo. Chodziła pod zakład, godzinami wystawała w kuchennym oknie jakiejś tam w sklepie poznanej koleżanki, bo stamtąd jak na dłoni widać było bramę wjazdową do firmy. Sprawdzała telefon Romana. Sięgała największego upodlenia, sprawdzając palcami plamy na jego bieliźnie. Awantury przybierały na sile, Tonia dręczyła siebie, mnie. Jedynie Dawid zdawał się być niewzruszony, tłumacząc dziwne zachowanie matki przeżytą traumą. Mówił o lęku, który już zawsze będzie towarzyszył, kierował do Boga, w którym upatrywał uzdrowienia, modlił się za nią, wspólnie ze swoimi kościelnymi przyjaciółmi. Problem Toni stał się przyczynkiem do dyskusji na dawidowych spotkaniach, wszyscy szukali dla niej pomocy. Jeden ksiądz dał jej nawet telefon do dobrego psychologa.

Tonia jeździła na sesje- tak mówiła o tych wizytach. Przyjeżdżała uzdrowiona na dzień. Była dumna z wiedzy na swój temat, którą przed nią odkrywała pani psycholog. Kupowała książki o potędze podświadomości, ćwiczyła jogę, by potem z jeszcze większą zapalczywością przystępować do szukania dowodów jego zdrady.


Któregoś ranka Tonia bezprecedensowo zapukała do moich drzwi.
- Wiedziałam- darła się od progu- wiedziałam, że mi nie wierzysz, że też… , jak on , myślisz, że jestem wariatką… .
Byłam, jak zwykle zmęczona i zaspana, nieważna w tym momencie była dla mnie prawda Toni. Musiałam umyć ręce, zęby, obudzić się. Kawa – to było to, czego w tym momencie potrzebowałam. Zrobiła mi. Była za mną, jej głos przywoływał mnie do życia, nieistotne ,że jeszcze tego nie chciałam- poprzedni dzień był koszmarny….
- Przyjechał do domu- Tonia zupełnie nie traciła rezonu. Dumna ze swojego odkrycia, upewniona w swojej normalności, jakby nie myślała o tym , że smutek , żal za niespełnionym życiem jeszcze przed nią, parzyła kawę, rozsuwała rolety… .
– … szybko wypił piwo, wysłał Dawida po następne, potem zasnął. Był okropny, ślinił się przez sen, coś krzyczał… , ale spał twardo… .
To, co mówiła, nie robiło na mnie żadnego wrażenia. Starałam się, aby obydwoje moich oczu wyglądało tak samo.nie cierpiałam codziennego makijażu, choć wiem,ze dawno powinnam się pogodzić z uciekającym czasem.
Miałam kiepskie światło w łazience- nie miałeś czasu, aby uzupełnić brakujące halogeny. Facet, który robił nam remont, niezbyt znał się na elektryce, coś się pieprzyło. Wolałeś kupować nowe lampy, niż szukać pierwszej przyczyny.

- Po cichutku przeszukałam jego rzeczy…. - Tonia zapaliła papierosa. Dym, wpełzał do mojego poranka, bez przyzwolenia, na moją złość. Paliłam, ale nie cierpiałam kłębów papierosowych tuż po otwarciu oczu.
- Znalazłam drugą komórkę – satysfakcja, z jaką mówiła, nakazywała posłuch, więc przystanęłam.
- Z nalazłam jej zdjęcia. Wydrukowałam powiesiłam nad łóżkiem- mówiła.
Próbowałam połączyć relacje Toni, uzupełnić o zignorowane przeze mnie fragmenty. Wiedziałam, że Roman jest kiepskim facetem i chyba właśnie dlatego trudno było mi wierzyć w wyimaginowane przez Tonię jego romanse. Zerknęłam kątem oka na wyświetlacz komórki.
Przeciętna twarz farbowanej blondynki, śmiała się do mnie rzędem nierównych zębów ze słabej jakości zdjęcia. Ta sama sztampowa twarz kazała mi się obudzić, zapomnieć o banalnych problemach, które z nabożnością wymyślałam każdego wieczora.
On był obok, jakiś dziwnie szczęśliwy, jakby szczuplejszy, młodszy. Może nawet mógłby się podobać … . Siedzieli w samochodzie…chyba gdzieś jechali, bo zdjęcie było nieostre, nieco poruszone…
- Skąd jest? Już wiesz? – pytanie było nieważne i głupie, ale stosowne wydało mi się spytać o cokolwiek. Chciałam zyskać na czasie, by powiedzieć zyskać czas, aby rzec cokolwiek mądrzejszego.
- Z Włocławka….. - Tonia była spokojna – powiedział mi, że to już trwa… .a ja myślałam, że to ta kurwa zza biurka… ale co to ma za znaczeniae, która… jest jakaś. Ta , czy tamta… .
Zawiesiła głos, dogasiła papierosa. I rozpłakała się.
Owa inna istniała naprawdę.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Idziemy. Las jeszcze śpi, ale już czuje nasz oddech - gałązki pochylają się nad nami jak anioły, które chciałyby dotknąć tego ciepła między naszymi dłońmi. Mech pod stopami jest miękki jak skóra snu, jak cienka warstwa marzenia, która ugina się pod nami, zapamiętując każdy krok, każde drżenie, każde zbliżenie ramion. Trzymam Twoją dłoń - delikatną, drżącą, pełną ukrytych iskier - i czuję, jak pulsuje w niej światło, jakby Twój puls chciał wejść w równy rytm z moim. Opowiadam Ci bajki : o drzewie, co marzyło o gwiazdach, o rzece, która nosi na plecach całe niebo, o wilkach uczących noc oddychać śpiewem. A Ty śmiejesz się - tym swoim dziewczęcym  śmiechem, co rozświetla ciemność, dotyka mojej szyi jak ciepły powiew - i wtedy wiem, że każda opowieść jest o nas, choć ani jedno słowo nie wypowiada naszych imion. I nagle wiem - wystarczy jeden Twój dotyk, ten najcichszy, by we mnie rozświetlić całe niebo - takie, które drży w rytmie Twojego oddechu. A potem - pojawia się siódme niebo. Nie nad nami, lecz tu, w przestrzeni pomiędzy, gdzie Twoje palce wtapiają się w moje, gdzie nasze oddechy stają się jednym cichym płomieniem, którego nie gasi nawet chłód lasu. Idziemy dalej, po mchu, co pamięta nas lepiej niż czas; po świetle, które łapie się Twoich włosów jak rozgrzane złote nici; po ciszy, która owija nas jak miękka chusta, nie pytając, dokąd zmierzamy. A las, ten stary, wierny las, szepcze za nami: - wróćcie. Bo jeszcze nie wszystkie drżenia opowiedzieliście sobie dotykiem.                      
    • @Laura Alszerpodrywa dziewczyny:)
    • @violetta sugerujesz, że Migrena to agent 007? ;) 
    • @Kwiatuszek

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       Kwiatek dla Kwiatka :)   A wiesz, dwóch gości rozmawia, na temat tego, co powiedzieć kobiecie, dając jej kwiatka. - Jak to co?  Zwyczajnie,  - Kwiatek dla kwiatka.  Ale akurat przydarzyło się pudełko czekoladek więc... - Pudło dla pudła, powiedział. 
    • @Alicja_Wysocka Dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...