Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jeden klecha w połatanej sutannie
i pracownik opieki społecznej po przejściach
Wybrali sobie drogę bez aplauzu
wypchną czasami kogoś z sadzawki
Ojciec lub matka zamiennie

Niektórzy chłopcy wyrośli i wracają
długa droga od pierdla do kasy
Pieniądz załatwi sprawę
przywróci blask kamienicom
Brud zamieciony pod dywan
wypełznie na przedmieściach

To jest przeszłość bez sentymentu
wspomnienia przetarte i zakopane
Relief skóry jako dowód
To jest przyszłość bez emfazy
ustabilizowane tętno bez afektu

Czasami chciałoby się wrócić
do naiwności dzieciństwa
Do pasteli i łagodności traw
Każdy to miał
choćby wyłuskane
z potłuczonego szkła

Opublikowano

Nie rozumiem zupełnie pierwszej strofy (i związku słów, i sensu dużych liter).
Reszta jest dla mnie jasna: peel wspomina swoje dzieciństwo w patologicznym środowisku, z którego niektórzy "wyrastają" i po wyjściu z więzienia usiłują uczciwie zarabiać na życie. Na ogół im się to nie udaje (wiadomo, dlaczego). Peel chciałby wierzyć w możliwość resocjalizacji i spełnienia marzeń, naiwnie, jak wtedy, gdy był dzieckiem, wierzył, że jest szczęśliwy i bawił się wśród potłuczonych szkieł (z braku trawy). Tak rozumiem ten wiersz i to mi się podoba (choć lepiej byłoby bez tych dużych liter).
A pierwszą bym wyrzuciła albo rozjaśniła. :-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • gdy gra muzyka i wszystko się zapieka organy chcą wyrzucić z siebie grząską toń płaszcz z swetrem się ciągle biadą zwleka dopływa do szerokich ulicznych pustynnych dłoń ta era znienacka się zapiera piszczy dnem z własnego musu co to przez ego cholera już mnie wielce tak poniewiera do serca złote liście się tną co to jest w lewo wydają góry purpurowe brzmienie i ołowianym losem tną swe wyżyny waleczność się ze sobą rwie po niczyim lesie stukając jak armata w te ciągłe miny ukrywa się szturmem los sponiewieranych chwalebna cisza napaja smutkiem swój gniew bożyszczem jest już ten typ rozeznany promieni gdy głuchy skamieniały niczyi latarni śpiew pokrywa bałwochwalna zamienia się w rytm dociera do granic swych pustych możliwości pantera zabiera swoją jasną zgubę w tonącą myśl uwiera skąpymi baletami z uścisłości gdzie grzmi struktura i pada się w woń Chimera obumiera w swej litej naturze a serce dotyka swą miłą do zera skroń wszystko zakrywa płaszcz w swej dzikiej chmurze dlatego walcz mieczem o stół i o gwóźdź aby radosnym to słonko powlekało za bardzo się burzy ten mocny ruszt co spocznie jedynie stęchliźnie zabrało i wiara nadzieja i miłość chce dotykać anielskiego roztropnego człowieka bo rozkosz za bardzo się budzi tłem zaczyna powoli dotykać się nocna powieka
    • @KOBIETA Jestem optymistą, dlatego wybaczam. ;) PS. Wierzę, że pokonasz sceptycyzm i zaufasz — w scalenie wagonów. Wesołych Świąt!  
    • @FaLcorN   ;) och przepraszam…może to wrodzony sceptycyzm;) ? może świąteczne przytłoczenie czerwienią ;) a może zwyczajne zwątpienie w przejrzystość …połączeń …kolejowych;)    wybacz mi :))))       
    • @Sylwester_Lasota To fakt. Dwie strony medalu.    Pozdrawiam, wszystkiego dobrego. 
    • Zielony kolor nieba a na nim  niebiskie świecące słońce człowiek tonie w czerni mieszając się z kolorem ziemi.   Zupełnie nowy świat widziany  przez szkła kolorowych okularów  ktoś postanowił urzeczywistnić    Zakrzywiam czas żeby iść na skróty  pomijam parę zbędnych lat  które chcę puści w nie pamięć.   Utopiony w dziwnej rzeczywistości  tęsknię za czymś innym niech zmienią barwy i wszystko będzie jak kiedyś.   Po krótkim śnie poczuje się lepiej stare buty zniosę do szewca żeby zrobił z nich nowe.   Odnowię wszystko i odnowię siebie  w nowym ubraniu i w nowych butach idę  szkoda że ze starymi dziurami.   Obok mnie tłum ludzi zmierza  wszyscy zupełnie nowi i nie czuli po krótkim śnie obudzili się kimś innym.   Kto ich odmienił i kto dał im życie  wczoraj byli sobą  dzisiaj zupełnie inni wpatrzeni w skały.   Nowi ludzie ze starymi zwyczajami  w nowych butach idą ze starymi dziurami  dumnie idąc sądzą że są idealni.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...