Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Mistyka


Bartosz Czarnotta

Rekomendowane odpowiedzi

Wysłany: Pon Kwi 23, 2007 16:51 Wiatr mistyczny


--------------------------------------------------------------------------------

widzę wiatr
koloru liści wiosennych
mistyka
kamiennej świątyni
przemawia głosem ukochanej

wkroczyłem
do
alabastrowego pałacu
Twego umysłu –
w ręku trzymam
kaduceusz
i
kitarę

Rok
1281
oznaczał wielkie zwycięstwo
mojego brata –
wrogowie przenieśli się do krainy która nie istnieje

teraz
światłem Syna Człowieczego
jest słowo obco brzmiące
skrzynia
z zapasem
ognia
wody
i
zbawienia
na siedemset siedemdziesiąt siedem dni
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz to to, co pod moim imieniem i nazwiskiem pisze....

Tytuł zadziałał na mnie jak magnez. Ale po przeczytaniu wiersza to emocje opadły, spadły, upadły...

Przykro mi to stwierdzić, lecz wiersz ten nie wywołał u mnie głębszych przeżyć. Tak jak wielu początkujących - potencjał jakiś jest, acz nie za dobrze wykorzystany.

Nie kupuję, lecz proszę starać się dalej [haiku z pana dorobku - fajne ;-)]

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spieszę z wyjaśnieniem dwóch środkowych zwrotek :). Otóż pisząc ten wiersz zobaczyłem oczyma wyobraźni alabastrowy pałac nieznanego, nieogarnionego geniuszu. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi w rękach trzymałem kaduceusz i kitarę, a we wnętrzu wiał wzmiankowany w tytule wiatr mistyczny.
Trzecia zwrotka natomiast jest właśnie nawiązaniem do "boskiego wiatru". Nie wiem czy Pani pamięta, ale to właśnie w roku 1281 nagły tajfun zniszczył flotę Mongołów, która zaatakowała Japonię. Wtedy właśnie narodziło się pojęcie "kamikadze".

"Boski wiatr" powiał we mnie i zniszczył wszelkie zmartwienia :)

Tak samo interpretowałem ten wiersz na spotkaniu ze znanym poetą i krytykiem literackim, Karolem Maliszewskim. Mój utwór został bardzo przychylnie oceniony :):):)

Pozdrawiam
Bartosz Czarnotta

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wierzyć to znaczy ufać,kiedy     cudów na życzenie nie ma     ks.Jan Twardowski    czy jest miejsce czas  gdzie nie ma cudów  już ja  czyż to nie wielki cud    jestem żyję    to nie starcza  oczekuję ich na życzenie  nie dostrzegając wokół    chciałbym aby Stwórca  naprawiał wszystko  co popsuję  to byłyby cuda    Jezu ufam Tobie  podziwiając pełną  cudów codzienność    5.2024 andrew
    • Niby taka chłodna , lecz promienieje. (Noc) Niby taki zwykły, a skrywa wiele . (Dzień) Sporo nauczyła , jeden raz wystarczył. (Zdrada) Nie powinnaś dawać jej kolejnej szansy. Łamie wszystkich wokół, powala na glebę. Będziesz głupio pytał ,czemu wybrała ciebie ? (Porażka) Czas nie stanie dęba, rany się zabliźnią. Nie pozwól jej, aby odebrała Ci wszystko.
    • A więc dobrze, chodźmy. Idziemy. Idźmy tędy. Jak wtedy. Pamiętasz? Powiedz… Ale czy pamiętasz jeszcze? Zatem idźmy, idąc raz jeszcze. Chodźmy prosto, podążając drogą wniebowstąpienia. Tego właśnie wniebowstąpienia, kiedy się idzie prosto w słońce.   Idźmy prosto tą drogą pustego miasta. Tą ulicą pachnącą nagrzanym asfaltem. Tym chodnikiem. Tym trotuarem…   Kochanie, dotknij ściany. Tej chropowatości pełnej drobnych ziarenek kwarcu.   Tych pęknięć na elewacji starej kamienicy… Poczuj… Poczuj jeszcze, mimo zagubienia w labiryncie czasu.   To tutaj. To było tutaj. Albo, gdzieś dalej. Gdzieś tam, koło tego rozłożystego dębu, kasztanu.   Słońce wschodzi. Zachodzi. Wiruje wokół ostrej szpicy ratusza, jarząc się na blaszanych rynnach. Na szybach zamkniętych okien…   Gdzieś tutaj. Tak, to było gdzieś tutaj. Albo, gdzieś tam — dalej. Tylko w trochę innej korekturze zdarzeń. W trochę innej godzinie tamtego dusznego lata.   Tak jakoś szliśmy, jak się idzie we śnie. Jak można iść jedynie we śnie. Tak jak się idzie teraz, kiedy idziemy wciąż w tym wiecznym niedochodzeniu.   Chodź.   Wyjdźmy tymi drzwiami na końcu. Tą bramą z kutego żelaza. Albo poczekajmy chwilę w osłonecznionym pustką pokoju.   Spójrz jak wspina się smuga światła. Jak idzie wolno po ścianie. Dotyka drugiej… Jak pełznie po drewnianej podłodze…   Olśniewa stojące na środku drewniane krzesło…   Przepływające cząsteczki kurzu.   Na ścianach jaśniejące kształty po czymś, co tu kiedyś było.  A teraz omiata tchnieniem bladej ciszy.   Od okna idzie blask jaskrawy. Od szyby poruszanej niczyja ręką.   Od szyby, w której mży niewyraźny profil   Kto tam stoi? Nikt. To tylko nagły błysk pamięci.   Przekrzywione, trzeszczące szafy z zamkniętą na klucz przeszłością, albo na  twoje imię.   W środku pogięte fotografie,   kilka poplamionych kartek... Niewiele tego.   Jakieś resztki Okruchy nie wiadomo czego. Poskręcane. Splątane kołtunem. Zeschnięte złogi zapomnienia   Wydaje mi się, że stoisz skulona w kącie z twarzą ukrytą w woalce.   Podchodzę.   Biorę za rękę. Taką zimną, wręcz lodowatą.   I nie wiem czy to są palce. Czy to są w ogóle czyjeś palce.   Unoszę woalkę, by spojrzeć raz jeszcze tobie w oczy.   Za woalką pajęczyny falują na ścianie…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-24)    
    • Takie tam... I jeszcze - chyba - literówka? Także powtórzenia. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...