Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Nigdy nie jest za wcześnie


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


wyczuwam sarkazm, ale mniejsza o to. Denny warsztat/brak zaplecza teoretycznego-to opinia na podstawie tego jedynego wiersza czy takie ogolne wrazenie na moj/mojego "pisactwa"temat??

Powtarzam - opinia dotyczy akurat tego jednego tekstu. A reszta to jest odpowiedź na "brak zrozumienia tematu". Czyli reasumując - kto krytykuje, ten głupi, bo nie rozumie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 41
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

En'ca Minne, nie trzeba brać sobie do serca ujadań szkodników! Nie przejmuj się, piszesz naprawdę fajnie i pisz dalej bez żenady i skrępowania!
A co do "konkretów" pseudo-polonisty Krzywaka:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Szkoda, że pierwszy, bo wypadałoby się lepiej przygotować, kiedy się chce niszczyć ludzi. Z Twojej aroganckiej i żałosnej krytyki nic konkretnego nie wynika, jesteś w niej przykry i dekonstruktywny jak insekt. O, tyle.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech...
Nie będę się wyzywał, ale Oxyvio - pohamuj języczek, nie wszyscy mamy po pięć latek, oki? I nie wszyscy chcą się babrać w Twojej wizji poezji i krytyki, bo dla niektórych (jak dla mnie) to kawał dobrego humoru. Szczególnie, jak ktoś się uważa za kogoś, kim zupełnie nie jest.
Zatem życzę ocknięcia się i wreszcie dojścia do wniosku, że świat literatury nie składa się z "podoba się" i skocznych rymowanek/piosenek (oczywiście o ile zrozumiesz tekst, bo im bardziej zaawansowany technicznie, tym bardziej kulejesz i jojczysz). I nie chodzi też o niszczenie ludzi, ale jak tak to odbierasz, to masz poważny problem i trzeba go gdzieś wyleczyć. Co do arogancji, to widzę, ze mamy podobne maniery, chociaż mi z nimi dobrze, bo mam przeciwko sobie takich "połetów" jak Ty, czyli z najniższej dla mnie półeczki. A chyba nie każdy musi mieć dusze makabrycznego lizusa, prawda?
I tyle, bo raczej z panną mi się już nie będzie chciało gadać.


A do tego tekstu się niestety nie przekonam, poczekam na inne, ja rozumiem, że uczucia uczuciami, ale ja sobie nie tłumacze, że w poezji wszystko można i tutaj zdania nie zmieniam, bo na to wszystko musi być konkretne miejsce(np. rymy). Czyli np. robienie dwóch konceptów dotyczących powiek w jednym krótkim tekście, czy nadużywania zaimków, czy ew. niedopasowania gramatycznego (chociaż tutaj nie jestem pewien, dlatego pytałem).
Pozdrawiam Autorkę wiersza i już więcej dyskusji prawie prywatnych urządzać sobie nie będę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



z powyrzszego tekstu usunełam błędy które widział pan krzywak(poza powiekami-ale to dla tego ze to nie rymy,ktore widział a prosty zabieg stylistyczny,okreslajacy moment i stan w jakim/o jakim pisany byl wiersz-i peel i dziecko w momencie przebudzania-a takze otwierajacy i zamykajacy wiersz)czekam na dalsze sugestie bo ciekawam co by z tego wyszlo
najlepiej bybylo przeniesc siepewnie do wrsztatu z tym majdanem,ale juz chyba troche za pozno

dziekuje wszystkim za mile słowa są równie ważne jak krytyka,nikt tu nie jest insektem i nie kazdy kto ma "inna wizje poezji"jest "połeta z najnizszej półeczki".Pan panie krzywak powinien wiedziec po rozmowach z Bartkiem Bartkiem ze nie wszystko jest czarne i biale(i tu juz nie bronę własnego tekstu tylko tak ogólnie piszę)
chcialbym rozwiac takze niejasnsc zwiazana z tym co wczsniej napisalam
"czy możliwe że tak różny stosunek do utworku wynika z różnego stopnia rozumienia tematu??"
chodzilo mi bardziej o to ,że BYĆ MOŻE nie ma pan dziecka i nie przezyl pan czegos podobnego,a jest to na prawde bardzo specyficzne uczucie,i dla mnie w tym konkretnym momencie wymgalo takiego wlasnie wyrazu-nie chce bronic tandety ani ciagnac tematu-tłumacze jedynie ,ze nie mialam na mysli ze nie podoba sie panu bo pan nie zrozumieal tylko ,ze punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, tylko niech pani zauważy, jak wszyscy Ci "dobrzy" działają - jak coś nie pasuje do ich idealnej wizji świata - wyzywają, klną a potem jeszcze donoszą, że to nie oni, tylko inni, bo oni są ci "dobrzy". Dlatego szkoda cierpliwości.

A co do punktu siedzenia - też mam i też zwróciłem uwagę, że pomysł na temat może być, a gorzej z wykonaniem. A krztynkę wyostrzyłem krytykę, to fakt, ale ja tak mam czasem :)

Niech sobie jeszcze poleży
nic mnie tak nie urzeka jak sen (tutaj z dwa słowa)
światło prześlizguje się po drobnych paluszkach
łaskocze w lewą komorę tak że trudno odetchnąć
by nie spłoszyć lepszego jutra strach coś szepnąć
aby nie zapeszyć - ale kocham nawet kiedy milczę
Niech sobie jeszcze poleży

O, od razu estetyczniej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ty pierwszy. Oki?I vice versa. Przynajmniej w tym się zgadzamy. Nie lubię źle wychowanych kawalerów, którym się zdaje, że są krytykami poezji. Dobrze, że sam siebie "coraz bardziej lubisz", kiedy się wygłupiasz tymi najazdami na ludzi - pewnie narcyzm jest u Ciebie jakąś przeciwwagą dla kompleksów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie widzę, za co miałabym przepraszać Autorkę.
I jeszcze jedno, o czym zapomniałam wcześniej: niejednokrotnie interpretowałam wiersze Jacka Sojana, Lobo, Sokratexa, Dotyki, Stefana Rewińskiego i wielu innych, dobrze piszących osób, które przyznawały mi trafność interpretacji. Czy uważasz, że ich teksty są "słabe technicznie", skoro ja je rozumiem?
I jeszcze coś: kiedy ktoś neguje cudze umiejętności, wykształcenie, wiedzę, zdolności, inteligencję, system wartości i co tam jeszcze - jak Ty raczysz negować to wszystko we mnie - to są dwie możliwości: albo taki ktoś ma kompletnie przewrócone w głowie (aż do megalomanii), albo przeciwnie - ma bardzo niską samoocenę, którą chce ukryć przed światem i samym sobą, udowadniając sobie rozpaczliwie, że ktoś inny (lub wielu ktosiów) jest jeszcze mniej wart niż on.
W Twoim przypadku stawiam na to drugie, bo wskazuje na to Twoja agresja. Megalomani nie reagują z taką zaciętością na polemikę ani na krytykę, ani na cudzą twórczość, która im się nie podoba. Twoja agresja sprawia wrażenie notorycznego przyjmowania pozycji obronnej, permanentnego oczekiwania ataku, poniżenia, wyszydzenia, "zdemaskowania" Twojej niskiej wartości (jak sam siebie oceniasz) - dlatego wolisz sam tak się zachowywać wcześniej, udając mądrzejszego od wyśmiewanych i poniżanych przez siebie ludzi, zanim ktoś Cię zaatakuje i "zniszczy" w taki sposób. Bo Tobie się zdaje, że kto poniża innych i neguje ich wartości, ten jest od nich lepszy i mądrzejszy, a przynajmniej sprawia takie wrażenie. Zasadniczy błąd, rodem z piaskownicy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No to mamy jedną wspólną cechę. ;-)
Zastanawiałam się, czy trafiłam z moją "psychoanalizą", bo jeśli nie, to nie omieszkałbyś mi udowodnić, że się mylę. Pomyślałam, że jeśli trafię, to mi coś odburkniesz i zakończysz rozmowę.
No i tak się stało. :-)
A tak serio: mam nadzieję, że Ci trochę pomogłam, Michale. Naprawdę, to nie jest szyderstwo - szczerze bym tego chciała. Każdy z nas musi ustawicznie pracować nad sobą i każdy ma jakieś kłopoty ze sobą.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No to mamy jedną wspólną cechę. ;-)
Zastanawiałam się, czy trafiłam z moją "psychoanalizą", bo jeśli nie, to nie omieszkałbyś mi udowodnić, że się mylę. Pomyślałam, że jeśli trafię, to mi coś odburkniesz i zakończysz rozmowę.
No i tak się stało. :-)
A tak serio: mam nadzieję, że Ci trochę pomogłam, Michale. Naprawdę, to nie jest szyderstwo - szczerze bym tego chciała. Każdy z nas musi ustawicznie pracować nad sobą i każdy ma jakieś kłopoty ze sobą.

Obawiam się, że ta wcześniejsza dysertacja była na tyle nie trafiona, że nie chciało mi się po prostu odpowiadać. Szczególnie, że przypisujesz mi cechy, które na tym forum nie mają miejsca, ale za to doskonale pasują do wizji świętoszkowatości. Szanowna Oxyvio, pomijam fakt, ile osób znam osobiście, ale uwierz mi - nie witam ich z główki.
Aczkolwiek mam z drugiej strony awersje przeradzającą się w agresje do pewnych układów wypowiedzi i wcale tego nie ukrywam. Jak chcesz, to kochaj świat, ludzi, wiersze, biedronki, żuczki i wszystkim pomagaj, tylko uważaj - nie każdy złapie się na ten lep. Bo przypominasz takiego dzisiejszego inkwizytora - hasła na twarzy typu "dobro i miłość", ale jak zobaczy, że ktoś całuje się w parku to pierwszy rzuca kamieniem. Ble.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Na jakiej podstawie tak sądzisz? Proszę o uzasadnienie!!!
Ja uzasadniłam swoją opinię o Tobie. (Nie odpowiedziałeś na żaden argument, ale nie musisz, to Twoja sprawa).
Wielokrotnie wyrażasz opinie na mój temat bez żadnego uzasadnienia, są one krzywdzące i niesprawiedliwe, zarzucasz mi cechy, których nie mam, postawy, których nie wykazuję. Czego tak strasznie się boisz?! Przed czym tak się bronisz?!
A może nie wierzysz w to, że "kocham świat, ludzi, wiersze, biedronki, żuczki i wszystkim pomagam" (o ile mogę), ponieważ sam nie jesteś do tego zdolny? Może sam jesteś fałszywy - stąd posądzasz mnie o to? Bo nie widzę innego powodu.
PS. Inkwizytor? Rzucać kamieniem w całujących się? To Ty wyraziłeś dziwne stwierdzenie, że słowo "seks" jest wstrętne! Zaczynam się utwierdzać w przekonaniu, że przypisujesz mi swoje cechy, których nie lubisz w samym sobie - a to z kolei potwierdza wcześniej wyrażoną przeze mnie opinię.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Na jakiej podstawie tak sądzisz? Proszę o uzasadnienie!!!
Ja uzasadniłam swoją opinię o Tobie. (Nie odpowiedziałeś na żaden argument, ale nie musisz, to Twoja sprawa).
Wielokrotnie wyrażasz opinie na mój temat bez żadnego uzasadnienia, są one krzywdzące i niesprawiedliwe, zarzucasz mi cechy, których nie mam, postawy, których nie wykazuję. Czego tak strasznie się boisz?! Przed czym tak się bronisz?!
A może nie wierzysz w to, że "kocham świat, ludzi, wiersze, biedronki, żuczki i wszystkim pomagam" (o ile mogę), ponieważ sam nie jesteś do tego zdolny? Może sam jesteś fałszywy - stąd posądzasz mnie o to? Bo nie widzę innego powodu.
PS. Inkwizytor? Rzucać kamieniem w całujących się? To Ty wyraziłeś dziwne stwierdzenie, że słowo "seks" jest wstrętne! Zaczynam się utwierdzać w przekonaniu, że przypisujesz mi swoje cechy, których nie lubisz w samym sobie - a to z kolei potwierdza wcześniej wyrażoną przeze mnie opinię.

1. Nie piszę o rzeczach, na których się nie znam, jak np. "psychoanaliza", bo wychodzą dyrdymałki i śmiech. Co ja o tobie wiem? Tyle, co przeczytam. A jako, że skończyłem podstawówkę to aż włos się jeży, jak ty masakrujesz poezje,że już o krytyce nie wspomnę. a wymienianie nazwisk osób to już chyba nieme wołanie o pomoc - co, mają przyjść i powpysiwac jakaś ty nie super celna w interpretacjach?
2. Musi być uzasadnienie, skoro jednak piszę. Patrz wyżej.
3. A co ma "seks" do tego?
Czyli, reasumując - jak cię widzą, tak cię piszą.

I wreszcie - na koniec - pamiętaj, że jak wklejasz te swoje interpretacyjki jaki to nie jest super tekst rzucając się na tych, którzy mają odmienne zdanie - będziesz obrywała po uszach. To jest proste. Bo ja nie mam nic do tego, że preferujesz kicz i lubisz o tym pisać i cieszy cię to, ale rób to ostrożnie. Bo ileż można być żartem? Szczególnie, że po wydrukowaniu tych opinii można śmiało używać ich jako papieru toaletowego, bo do czego innego się nie nadają.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



mnie tam się podoba,a czy powinnam w jakikolwiek sposób przejać sie akurat pańskim zdaniem to nie wiem,bo jak na razie nie umieścił pan ani jednego swojego wiersza,więc nie wiem jakie ma pan kompetencje do takich uwag...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



mnie tam się podoba,a czy powinnam w jakikolwiek sposób przejać sie akurat pańskim zdaniem to nie wiem,bo jak na razie nie umieścił pan ani jednego swojego wiersza,więc nie wiem jakie ma pan kompetencje do takich uwag...


oj....zapewniam, że z przyjemnością bym umieścił tekst swój, ale nie mogę, okazuje się, że są tu jakieś limity i niestety muszę czekać jakis miesiąc, zanim pozwolą mi coś opublikować - oczywiście mam nadzieję, że do tego czasu mnie nie zbanują
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wie Pani, ten zapisek ma klimat, i ma radość.
I bardzo dobrze, że ma ciekawą metaforę na poczatku - wynajdowanie innych punktów widzenia dobrze świadczy o autorce - też jako o człowieku. Ale każdy sposób obrazowania trzeba do gruntu przemyśleć. Pani metafora, tak oryginalna w wyrazie, jednak przeczy logoce snu, bo sen to nie nasze f i z y c z n e wnętrze, ani żadna puszka (np. Pandory ;) - rozszczelniać się może coś hermetycznie zamkniętego - proszę mi udowodnić, że sen jest czymś takim, choćby w sensie przenośnym. Ze snu w inny sen, półsen, śnioną jawę, a same fazy snu, a umieranie...
Wierzę, ze wymyśli Pani coś równie ciekawego, żeby zamienić.
pzdr. b

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


to ja już spieszę wyjaśnić skąd u mnie taka akurat metafora...
kiedy śpimy jesteśmy odcięci od świata zewnętrznego(najlepiej to widać u noworodków ktorych nic nie obudzi z zewnątrz)szczelnie oddzieleni poprzez zamknięte oczy od realnosci...kiedy zobaczyłam moja corke tego ranka,sen powoli z niej ulatywal,ale jeszcze był obecny,chwilami rozchylała powieki po czym jeszcze na krotko zapadała w drzemke,ja zreszta też,czułam jakby ta senność saczyła się ze mnie powoli aż została "trzeźwośc",jasność myśli,wstawanie...czułam że mi sie sen rozszczelnia...chyba że ma pan cos innego na mysli w sprawie tej niekonsekwencji,że to powieki się rozszczelniły a sen ulatywał...prawde mówiąc chyba ma pan rację...pokombinuje...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @befana_di_campi być zupełnie może, dzięki. siema!
    • @Olgierd Jaksztas @Mateusz Proszę wrzucić to do kosza, z koszem lepiej gadać niż ludźmi, większa szansa porozumienia :D Dalej Duch na FB Bajkot z Miedzyświata będzie rósł, aż osiągnie dorosłość jako Bóstwo, a dalej, dalej...   Pozdrawiam :)
    • @Olgierd Jaksztas 3.1 Bogaty to Aty bóg, Aty to możliwy do Ania jednak, A to wdech, Bogaty to bóg – dawca in spe. Czy również Bog Aty jest bogiem Aty? Ata jest wszystkim możliwym do Ania, czyli nie jest Ana. Do Ana (An) należy wszystko z końcówką Ana: kochana to Koś Ana, "jesteś kochana" naprawdę mówimy "jesteś Kosią (pocałunkiem) Ana". An to Any, ten co doznał Ania. Kochany = Koś Any, a tu z kolei "pani Ana". Nie powiemy "Kochan jesteś". Męskie należy do żeńskiego i odwrót.     4. Te A, tych ÓW. To A, tym O. O narzędnikiem od A, wszystko żyło tym O. Tym O dzielili się. Dziwili się za pomocą czego? OM. Czemu? OM. Nic innego nazywalnego i określonego nie było przecież! OM, byli OM, o M.    4.1 oraz 1.1.2 (zbiegły się gałązki) A wdech, hA właściwie, O wydech, zamknięcie ust M. Abba biblijne to również mantra... Wdech jest każdy wejściem duszy przez nozdrza lub usta, każdy wydech oddaniem duszy bogom, śmiercią, należy wydychać przez usta jako wyraz ufności i czci. Creatio continua katolików również tę samą świętą prawdę wyraża.    4.2 po M znowu wdech, razem MA, oraz M A, czyli M Uje.    4.2.1 Co znaczy MA czasownik? (raczej co mówi po prostu...) Nie, Mówi to też od Ma, co Ma to prostu pytamy co Mieje, co Miewa, czyli co Moi, czyni Moim, co Moje, należące do Moi, kto to Moja i co ona Moja czyniąc Miejszym, Mienie My itd. Po trudnym wstępie jesteśmy na równinie :D
    • Wyrasta przede mną drzewo. Ściana z kamienia. Mur… Jakiś budynek. Kamienica sprzed ponad stu lat. Zamknięte ciężkie drzwi. Drzwi z nieprzejrzystego szkła i w żelaznych, przeżartych rdzą okuciach. Próbuję wejść. Kołaczę…  Spoglądają na mnie z wysoka obojętne, czarne źrenice okien.  Doskonale niewidzące. Martwe. Porosłe pajęczyną i kurzem. Obchodzę wokół te zimne ściany. Tę spękaną skorupę nie wiadomo czego. Przedzieram się przez krzaki, korzenie, jakąś plątaninę kabli, pogiętych prętów… Napastują mnie niewidzialne zmory, tchnienia chłodnego wiatru, co przeciskają się przez szczeliny w bramach z powietrza. Ja tu kiedyś umarłem albo urodziłem się na nowo. I znowu umarłem. I znowu…   Przechodzę teraz we śnie. Idę. Błękitne nade mną niebo. Przeciskam się z uporem maniaka przez porzucone sprzęty, rozsypujące się truchła. I w oparach tej urojonej tęsknoty za nie wiadomo czym — tęsknię… Tęsknię za… Nade mną błękitne niebo. Któryś dzień późnej wiosny albo wczesnego lata. Nade mną błękitne niebo… Chłodne powiewy omiatają skronie i spierzchnięte gorączką usta. Nade mną błękitne niebo… Potykam się o kamień. Upadam, ścierając sobie wewnętrzną stronę dłoni, kolana… Zaciskam zęby. Migoczą mi przed oczami jasne punkty, gwiazdy, mikroskopijne ukłucia atomów… Zaraz przejdzie. Przechodzi… Podnoszę się. Wstaję. Dłonie są całe w ziemi i krwi. Kolana… Ale wstaję. Idę. Znowu idę. Przedzieram się przez plątaninę gałęzi. Przez pachnące krzewy jaśminu. Przez burzę brzęczących owadów i nawoływania słowików, gdyby tu rzeczywiście były. Ale nie są. Nie ma ich nigdzie. Albowiem nigdzie. Wiesz, wstaję znowu, wstając raz jeszcze. Idę dalej. Tak przed siebie. W tej otchłannej głębinie melancholii.   Dotykam ściany. Poplamionej. Z płatami odpadającego tynku. Dotykam ściany tymi dłońmi. Na ścianie smugi rozmazanej krwi. Na ścianie pajęczyna pęknięć. W tej słodkiej ciszy odosobnienia jestem. I jestem wciąż, przechodząc raz jeszcze. Podczas, gdy nade mną niebo. Wciąż błękitne niebo, któregoś dnia późnej wiosny, bądź wczesnego lata. Jeszcze nie ma zmroku. Daleko do zmroku. Bardzo daleko do wszelkiego zmroku. Do nocy. Do otuliny z szarych obłoków. Albowiem nade mną niebo. Wciąż to samo błękitne niebo. Nienaruszone. Bez najmniejszej skazy. I takie błękitne. Tak kobaltowo-błękitne aż do oślepienia. Który to już raz okrążam te ściany? Albowiem idę. i dotykam parapetów, rynien… Muskam różne występy, wgłębienia, załomy… Ciągną mnie za włosy, targają i szarpią gałęzie, gałązki… Liście szeleszczą. Liżą po twarzy. Całują, jakby pełnymi soku ustami. I całują wciąż. I jeszcze. Zdążyłem się już z nimi zaprzyjaźnić, poznać ich cierpki posmak cierpienia. Kiedy tak idę rozchylam je na boki dłońmi złączonymi jak do modlitwy. I znowu niebo nade mną. W tej przerwie w koronach kasztanów. I zalewa mnie swoim błękitem ocean nieskończoności. Nienaruszony. Wieczny…   Patrzę wysoko. Tak bardzo wysoko. w te ściany sięgające niewidzialnych gwiazd. W te ściany z popękanego tynku. W te brunatne, pionowe smugi wilgoci od dawnych deszczów. Jestem w jakiejś rzeczywistości nie do pojęcia odmiennej. I nie można tu wszystkiego zrzucać wyłącznie na senną korekturę zdarzeń, mimo że jest sama w sobie zagmatwana i pełna niejasnych znaczeń. Tu odgrywa się coś jeszcze. Być może mające swoją przyczynę w szeroko rozumianym spektrum autyzmu. Albowiem wszystko tu jest zamknięte i niedostępne. Otoczone nieprzeniknioną barierą. Choć gdyby wejść do środka, to można by się było zagubić w całym tym labiryncie korytarzy i drzwi… I dalej… W absolutnej pustce opuszczenia.   A więc idę. Wciąż idę. Przemieszczam się jak na odtwarzanej w nieskończoność starej celuloidowej taśmie filmowej. Idę wciąż tą samą ścieżką. Obok wciąż tych samych drzew, których grube pnie marszczą się pod twardą korą i pęcznieją. Tak, jakby oddychały tym błękitem gęstym od słońca, które rozświetla złotem ostre krawędzie wysokich ścian. Które jarzą się teraz jakimś wewnętrznym blaskiem. Mżą… Idę. przeciskam się w zieleni liści. Ale takiej przygaszonej, przytłumionej. Nie mającej w sobie siły rozbłysku. Za to charakterystycznej dla świata pełnego symboli i niejasnych koincydencji. Surrealistycznej znaczeniowości jak u Dalego czy de Chirico. Choć chyba bliższego temu drugiemu. Metafizycznemu. Pełnego błękitnego nieba. Z pustymi placami i ogromnymi, opuszczonymi domami. Spoza których padają jaskrawe smugi słońca, przecinając bezosobowe płaszczyzny z kamiennymi posągami milczenia. Te z kolei rzucają w ostrym kontraście (chiaroscuro) długie, przeczące prawom fizyki cienie. Tak jak moje ręce, kiedy wychodzę w światło. Tak jak moje dziwnie zmienione ciało po milionie lat sennego widzenia. . (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-27)    
    • @Kasia Koziorowska Dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...