Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

nie umiem zachować powagi gdy płaczę
patrzeć ci prosto w oczy i słuchać
twoich miękkich szeleszczących ust
dawać się podtrzymać na ramiączkach
jak moje skostniałe piersi

każda kropka kończy jakąś rzeczywistość
póki w niej nie zamieszkasz nie masz wpływu
na jej interpunkcję na gładzenie akcentów
i zaczynanie znów i zaczynanie znów
z wielkiej litery

nie umiem iść ulicą i nie wiedzieć
gdzie dojdę tyle lat mieszkam w sobie
że można się pogubić potocznie
tak jak się żyje bez patosu
i zbędnych tłumaczeń

próbuję się wyodrębnić z tego tekstu
wydestylować coś co mógłbym po latach
pokazać mamie lub zachować na później
to nie walka ze sobą to gra słów
o siebie

bo ja nie umiem się bez nich obywać
wychodzić przez okna marzyć
i takich tam – to nie dla mnie
żyję przecież w świecie mimetycznym
samonaśladowczym

nie umiem zachować powagi gdy płaczę

Opublikowano

nie przepadam za długimi wierszami bo leń ze mnie straszny i czytać mi się nie chce :P ale Twój wiersz tak bardzo mi się spodobał że nie dość że doczytałam go do końca to jeszcze zrobiłam to kilka razy :) jest w nim coś prawdziwego niby zwykłego ale jednak pięknego.. ja również
"nie umiem zachować powagi gdy płaczę"

pozdrawiam..

Opublikowano

Mogę to nazwać czymś pięknym? Mogę, więc nazywam. Perfekcyjnie doszlifowane, zero zgrzytów, estetyczne i poruszające problem samego człowieka, samego siebie. Piękne metafory - szczególnie zachwycam się tym fragmentem
"nie umiem iść ulicą i nie wiedzieć
gdzie dojdę tyle lat mieszkam w sobie
że można się pogubić potocznie
tak jak się żyje bez patosu
i zbędnych tłumaczeń" - po prostu naprawdę pięknie wykorzystany każdy milimetr pojedynczego słowa. Po tym co przeczetałam, stwierdzam jednakowoż, że "nie umiem zachować powagi gdy płaczę".
Wiersz wzruszający, w mym odczuciu oczywiście.
Tylko podziwiać za ten utwór. I dlaczego wsześniej go nie zobaczyłam?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Leszczym Nie wiem czy dobrze zrozumiałem... Ale Dicka szanować należy. Tu przed chwilą rozmawiałem z kolegą @Simon Tracy. I też opowiada, że się wycofał ze świata na ile to możliwe. Taka wewnętrzna emigracja. Mnie akurat na ten moment nie stać na takie rozwiązanie, ale może kiedyś... Dzięki za podzielenie się swoją perspektywą.
    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...