Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

"fett's law"

I'm just a side effect of her good intentions
stoned by my own attitude
How do i broach topic of resignation?
cause she belives i should


Have you disscus it with anyone
your suicidal will to die
left me a pink slip in my eyes
i'm a pa - ra - no - iac
and i'm not gonna say it twice


So she went through a rough to arrange a visit
calls him a psychoanalysyst
he may help us define what your brain issues
your own narcoleptic jesus


Have you disscus it with anyone
your suicidal will to die
left me a pink slip in my eyes
i'm a pa - ra - no - iac
and i'm not gonna say it twice


you're arrested in charge of losing control
the therapist was right at all
she fancy watchin' me taking pills i don't know
show no awareness like other people




Powyższy tekścik zatytuowany jest "Fett's law", a cały konkursik polega na tym aby wymyślić jak najwierniejsze odwzorowanie tego tekstu w języku polskim. Ponieważ wokalista zespołu, którym mam zaszczyt się udzielać nie potrafi zaśpiewać nic po angielsku, a ja czasu nie mam na tłumaczenie własnych tekstów.

Zasady :
-Musi być to tekst rymowany
- refren musi zawierać słowo "paranoja"
- treść powinna odnosić się do "filozoficznego" prawa Fett'a
(udanego eksperymentu nie powtarza się 2 razy...)

Nagrodą w powyższym konkursie pozostaje prestiż i notka na kolejnej nielegalnie rozprowadzanej, pirackiej płycie zespołu Illegal...

Czekam do przyszłej soboty... i nie proszę o komenty do tekstu ponieważ wiem, że jest dobry.


a tu ściągniecie muzyczną ścieżkę basu i perkusji

http://www.sendspace.com/file/ravoei

Opublikowano

Jestem tylko efektem ubocznym jej dobrych chęci
nawalony przez moje własne nastawienie
Jak mam rozpocząć temat o poddaniu się?
ponieważ ona wierzy, że powinienem

Czy dyskutowałeś o tym z kimkolwiek
o twojej samobójczej chęci umierania
zostaw mi zwolnienie prosto w oczy
Jestem paranoikiem
nie zamierzam mówić o tym dwa razy

Więc przeszła przez nieprzyjemności by zaaranżować wizytę
wzywając psychoanalityka
on może nam pomóc zdefiniować co wydaje się twojemu mózgowi
twojemu własnemu narkoleptycznemu jezusowi

Czy dyskutowałeś o tym z kimkolwiek
o twojej samobójczej chęci umierania
zostaw mi zwolnienie prosto w oczy
Jestem paranoikiem
nie zamierzam mówić o tym dwa razy

jesteś aresztowany pod zarzytami utraty kontroli
terapeuta miał racje zupełnie
ona fatazyjnie obserwuje mnie gdy biorę pigułki, nie wiem
pokaż brak świadomoście jak inni ludzie


Jimmy!
To jest dosłowne tłumaczenie.
Jeśli się na coś przyda...trzeba -jasne -nad tym popracować:)
PozdrawiaM.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ładnie, że zaczęłaś- może to jest właśnie metoda? (zero zmian) nie chyba jednak trzeba to wpasować w melodię i rytm... Więc cóż jak narazie pozostaje mi pokazać twoją propozycję taką jaka jest. Dziękuję i pozdrawiam
Jimmy
ps
a "issues" to bardziej pod kątem wytwarzania myślałem, specjalnie czasownik zrobiłem, żeby częstochowy nie było za dużo...
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



O widzę, że Pansy temat mózgu uchwyciła, refren rozwiązany podobnie jak u Marlett. Ok.
Jest to kolejne tłumaczenie raczej dosłowny, nie powiem, że to źle, ale przypominam, że jesteście poetami (poetkami!) i mogłyście wpleść coś od siebie. Jak już mówiłem do soboty czekam (niecierpliwie wyglądam nowych propozycji)
pzdrawiam Jimmy
:)
Opublikowano

jesteś tylko ubocznym efektem jej interpretacji
ukamieniuje Cię twoja własna postawa
jak stworzyć czy rozpocząć temat rezygnacji ?
przecież wierzy że obchodzi Cię ta sprawa

czy z kimkolwiek o tym rozmawiałeś
o twej samobójczej woli umierania
w moich oczach to lewe zwolnienie
jesteś pa - ra - no - ik
i mówić o tym dwa razy zabraniam

wiele przeszła by umówić spotkanie
rozmiawiała z Twym terapeutą
on może pomóc wyjaśnić tę sprawę
to twój narkoleptyczny jezus

jesteś aresztowany pod zarzutem utraty kontroli
terapeuta miał dobre wiadomości
ona patrzeć lubi jak bierzesz lekarstwa i nie wiesz
że są ludzie którzy skarżą się na brak świadomości


nie jest to jak widać dosłowne tłumaczenie
no i dodałem co nieco od siebie !

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tak, tak i powiem szczerze, że pierwsze 2 zwrotki tego tłumaczenia i refren bardzo mi się spodobały, trzecia też chociaż "ona patrzeć lubi" to dziwny szyk, ładnie i ja z pewnością bardziej na tak niż w przypadku dosłownych tłumaczeń. Podoba mi się również to, że oddałeś rymy. Pozostaje tylko zapytać resztę ekipy. Werdykt późną sobotą...
pozdrawiam :) jimmy
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dla mnie ten konkursik to pozytywne doświadczenie, bo chciałbym usłyszeć tekst kogoś z orgu, było nie było to też jakaś część życia... (ten cały świat wirtualny) Dziękuję za słońce, dopisuje- mam nadzieje, że u Ciebie też.
pozdrawiam Jimmy :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Ja bym ten skromniutki konkursik zakończył tak^. Na płytce wpiszę wpółautorstwo Marlett, Pansy i e-m-e-m (oraz ma się rozumieć linki do waszych stron). Może to głupio zabrzmi ale niezależnie od wpisu zastrzegam sobie możliwość drobnych przemodelowań.
dziękuję bardzo (choć przyznam, że liczyłem na większą konkurencję)
pozdrawiam Jimmy

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Wiedziałem. I oby taka dalej była. W wieku nastoletnim różnie "niespodzianki" mogą się trafić. Niektórzy przechodzą w miarę bezboleśnie tak jak ja, ale zdarza się prawdziwa droga przez mękę.      Czyli tak zwane jeziora.
    • Jej oliwkowo zielone, lekko zmrużone, za zasłoną krótkich acz grubych rzęs, oczęta.  Wpatrywały się we mnie  z cichym uwielbieniem. Szybko doskoczyła, jeszcze nie ostygłym po niedawnym spełnieniu ciałem  ku mojej piersi. I złożyła na moich  zamkniętych na głucho ustach, pocałunek  zbyt lubieżnie gorący bym mógł nadal  ignorować z wyższością samca alfa  jej próby zwrócenia na siebie uwagi. Wczepiłem palce w jej ciemne pukle, dziś wyjątkowo pofalowane. Może to sen tak spokojny. Dziecięcy wręcz. Rozrzucił je na świeżej pościeli. A potem żar zespolonych ciał  nadał im tego nęcącego blasku  i kształtu morskiej fali.     Mając ją w ramionach  czasami zapominałem o całym świecie. Żyłem w jej blasku i cieniu. Dla jej głosu i ciepła słów miłosnych. Dla jej oczu. Wzroku anioła. Ona mną władała. Choć nie chciała tego. Chciała być. Leczyć mnie. Rekonstruować moją duszę. Z każdym dotykiem i pocałunkiem,  odrastało mi serce. Kiedyś wyjedzone przez mrok. Otoczyła je opieką i troską.     Nie musiałem mówić. Nasze myśli zawsze były jednością. Czasami śmiała się, że mnie usidliła magią. Zaklęcia z jej ksiąg,  pozwoliły mnie przywołać i ujarzmić. Czy kiedykolwiek chciałem od niej odejść? Przenigdy. Już nie migruję wśród leśnych mokradeł  i zapomnianych nawet przez szeptuchy bagiennych borów. Mroźny księżyc ma jednak potężny zew. Tej klątwy nie zakończy nawet moja śmierć. Więc przemieniam się w jej ramionach. Samotny wilk, który dzięki ludzkiej czarownicy, jest choć trochę zrozumiany. Poddany nie ocenie a wysłuchaniu.      Lecz pamiętam i te noc czerwcową przed laty. Gdy świeżo porzucony na skraju polany. Wyłem aż do utraty głosu. Padłem w wystające ponad ściółkę, korzenie prastarego dębu. Moje żale obudziły go ze snu. Schwycił mnie w swe starcze konary i umościł wygodnie na listowiu gałęzistych dłoni. Zapytał kim jestem. Samotnym wilkiem odpowiedziałem. Drzewa myślą i odpowiadają dość długo. Wreszcie odparł z wielką rozwagą. Nie wyglądasz na wilka. Bo kiedyś byłem człowiekiem, lecz pobratymcy z wioski  nałożyli na mnie klątwę. Wypędzili mnie z granicy siół. Stałem się bestią. Znasz ludzi? To podły gatunek.     Dąb zasępił się lub nawet przysnął myśląc nad odpowiedzią. Wreszcie odrzekł z powagą. Nic nie wiadomo mi o gatunku ludzi.  Młody to zapewne szczep lub plemię. Znam dobrze ptaki co zamieszkują przestworza i korony moich pobratymców. Znam ryby srebrzyste i prędkie co płyną w nurtach górskich i leśnych strumieni. Znam jaszczurki, pająki czy ślimaki  co wędrówkami swymi po korze. Wywołują łaskotanie i uczucie świądu. Znam łosie, jelenie czy dziki. Co chadzają w ostępy. Zniżają łeb w ukłonach  ilekroć widzą mą postać  przechadzająca się po lesie. Czasami rozmawiam z wilkami. O wolności. Lecz Ty nie wyglądasz  na szczęśliwego i wolnego.     Rzucono na mnie czar.  Klątwę, której ani czas ani pokuta nie zdejmie. Dąb znów długo myślał. Czar… klątwy… magiczne konszachty. Runy, pergaminy, konstelacje. Drzewa nie znają się na tym. My rośniemy w ciszy prastarych puszcz. W miejscach świętych,  dotkniętych jedynie stopą Pierworodnego. Naszymi braćmi są chmury i skały. Słuchamy pieśni wichru. A kołysze nas do snu  szemrząca dziko Atrubre. Pani wszystkich wód,  której źródło spłynęło z nieba przed eonami.     Ale znam kogoś kto mógłby zaradzić  na Twą niedolę dziwny wilku. Zabiorę Cię do czarownicy,  która może będzie potrafiła zdjąć klątwę. Las jest wielki i dziki. Pełen parowów i dolin. Nie zbadają go w połowie nawet  tak śmiesznie mikre łapy jak Twoje. Zresztą nieroztropnie byłoby wysyłać  Cię tam samopas. Zaniosę Cię zatem wilku. Ku dawnemu kręgu rady. Do magicznych wrót Dok Natt. Tam jest dom czarownicy. Mieszka w wysuszonym cielsku trolla. Ona będzie umiała pomóc.     I ruszył ku kniei  z moim ciałem uwięzionym  w gałęzistym uścisku. Dopiero szóstego dnia stanęliśmy u celu. Dąb wyszedł zza  ostatniego szpaleru świerków. Każdy z nich zaszumiał  w ich drzewnym języku, oddając hołd władcy lasu. Moim oczom ukazał się przepołowiony światłocieniem zmierzchającego słońca  krąg polnych głazów,  pokrywały je wyżłobione linie runicznych, elfickich zaklęć. W centrum okręgu stała budowla  prawie tak wysoka jak Dąb, Złożony z kamieni i księżycowego srebra  łuk Dok Natt.     Miejsce gdzie Pierworodny  śpiewał swym dzieciom  pieśń o powstaniu życia. Gdzie nauczył ich miłości i dobra. Bo zła wtedy w krainie nie było. Nie było elfów, ludzi ani krasnoludów. Był tylko Pierworodny, jego głos  i zrodzone ze śpiewu dusze. Ognie natchnienia. Które dały początek życiu. Dąb ułożył mnie delikatnie w kręgu. Dopiero wtedy dostrzegłem osobliwe domostwo na lewo od nas. Było to cielsko trolla. Zamienione w kamień. Naruszone eonami opadów i erozji, pełne wgłębień i pieczar, prowadzących wgłąb jego martwych trzewi. Jedno z nich prowadziło do domu czarownicy.     Dąb z zaciekawieniem  krążył wokół cielska trolla. Z pewnością kiedyś go znał. I nie myliłem się. Kelljoon Maczuga… pomiot magii  która zatruła pieśń. Zabił go przed wiekami Jannii, Bóg góry. Była to era jaką pamiętamy już tylko my, strażnicy lasu i skały górskich zboczy. W jego wnętrzu  uwiła swe gniazdo czarownica. Bywaj wilku. Obyś w świętym Dok Natt, odnalazł to czego szukasz  i zmazał klątwę swego rodu. Ludzi jak ich nazywasz. Odszedł w las a za nim udały się  dwa najwyższe świerki. A ja ruszyłem niepewnie do trollowej jaskini. By szukać ratunku. I znalazłem go w objęciach czarownicy.  
    • Witam - wiersz ciekawy Czarku -                                                                Pzdr.
    • @Berenika97   Bereniko.   dziękuję Ci za ten komentarz.   czytając go, miałem wrażenie, że ktoś otworzył okno w dusznym pokoju.   nagle powietrze zrobiło się lżejsze, a świat jakby się odrobinę uśmiechnął.   masz niezwykły dar widzenia rzeczy w ich prawdziwych barwach - nawet kiedy piszę o mroku.   Twoje słowa są jak taki mały, własny kubek ciepłej herbaty, niby  nic wielkiego, a jednak człowiek po niej wraca do siebie.     dziękuję Ci za to :)   bardzo :)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...