Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pornotyk


Rekomendowane odpowiedzi

Obudziłem się wypoczęty i wesoły jak skowronek. Zanosiło się na milutki dzień. Omiotłem wzrokiem pół domu ale chłopców nie dostrzegłem. Czyżby już byli na zewnątrz i wywołali jakąś awanturę w moim imieniu?
- Michał, Czarny, jesteście tu? - zawołałem.
- Tutaj, w kuchni - odpowiedzieli zgodnym chórem.
Wszedłem do kuchni i zobaczyłem ich pod stołem. Szeptali coś z wielkim przejęciem.
- Nie zrobiliście kawy? - bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- Nie pijemy kawy i nie używamy żadnych innych używek - wymądrzał się świętoszkowaty Michał.
- Ja używam wszystkich z wyjątkiem marychy, bo w sypialni jest kiepska. Może to i dobrze, że nie zrobiliście, bo ta wasza kawa to straszna lura a ja potrzebuję solidnej, takiej, co zdechłego konia postawi z powrotem na podkowach. Co tam szepczecie?
- Nic takiego. Chodź Michał, skończyła się miła atmosfera. Ktoś nas tu nie chce.
Wygramolili się spod stołu i podreptali do przedpokoju. Ciągle coś mówili. Ich szept stawał się coraz głośniejszy. Chwilę później, gdy już zapomnieli o bożym świecie, ich głos był już całkowicie słyszalny.
- Co napisał? Horotyk? Jaki horotyk? Pokaż, no pokaż! - Michał dopytywał się o coś z wielką ciekawością.
- Nie po to przez godzinę tuliłem go do snu i wykradłem papier, żeby zaraz ci go pokazać. Zobaczymy co da się z tym zrobić? Napisał pornotyk, ten najmocniejszy i najostrzejszy. Słyszysz? Pornotyk!
Zrozumiałem wszystko w ułamku sekundy. Ze złości aż pociemniało mi w oczach.
- Oddaj to, parszywy złodzieju! Oddaj, bo ci łeb rozwalę! - zaryczałem jak ranny lew.
Odpowiedzią na moje krzyki był tylko szczęk klamki i tupot stóp na schodach. Wypadłem na taras. Byli już na skraju lasu. Czarny trzymał w ręku kartkę papieru. Kartkę z erotycznym wierszykiem, który napisałem poprzedniego dnia dla pewnej miłej, filigranowej blondynki. Zrobią wielką aferę, gdy go przeczytają, to pewne.
Od tych krzyków coś kolnęło mnie w głowę. Bolało jak diabli. Kofeina nie zaczęła jeszcze działać. Wyjąłem z szuflady aspirynę. Cholera, ostatnie dwie pigułki.
Dlaczego pornotyk a nie erotyk? Przyjąłem własny podział, w zależności od stopnia golizny bohaterów oraz pikanterii ich poczynań na zmysłotyk, erotyk, lubieżnotyk i pornotyk. Ten wierszyk to był okropny gniot i na pewno nie pornotyk, najwyżej lubieżnotyk. Pewnie mamrotałem pod nosem te swoje formułki i Czarny coś podsłuchał.
Co robić? Co robić? Jaką linię obrony przygotować? Za chwilę wrócą i rozerwą mnie na strzępy, zamęczą, wdepczą w podłogę i zbeszczeszczą zwłoki. Czarny na pewno powie, że gdyby posypać wierszyk torebką ostrej papryki i polać sosem tabasco, to może coś z tego będzie a Michał, że jak ksiądz się dowie, to ze złości rozwali pięścią ambonę i wystawi nam rachunek za jej remont.
Minęło pół godziny a chłopcy nie wracali. Trochę dziwne, bo wielkimi krytykami literackimi to oni nie byli a wierszyk był krótki. Minęła następna godzina a ich nadal nie było. Coś było nie tak. Przestałem się złościć a zacząłem niepokoić. Głowa jeszcze bardziej mnie rozbolała od tych nagłych emocji.
- Jeszcze godzina i zacznę was szukać, łobuzy - mruknąłem sam do siebie.
Zobaczyłem ich chwilę później. Szli jakoś dziwnie. Czarny utykał a Michał trzymał się za twarz. Czyżby ich odwieczny antagonizm przerodził się w zwyczajną bijatykę? Bardzo interesujące. Gdy podeszli bliżej dostrzegłem, że policzek Michała i noga Czarnego są opuchnięte. Identycznie opuchnięte. Co do diabła...?
- Nie zadziałał. Nie zadziałał - biadolił Michał.
- Powinien zadziałać. Słyszałem jak mówił, że pornotyk jest najmocniejszy, najostrzejszy, że strzela czymś gorącym, że przeciwnik traci oddech i mdleje, że opada w przepaść... Pewnie jak zwykle coś pokręcił, cholerny lunatyk!
- Nie zadziałał, nie zadziałał - Michał jak automat powtarzał swoją kwestię.
- Gdzie byliście i kto was pobił? - wykrzyczałem zdenerwowany. Michał stał i patrzył niepewnie jedynym widocznym okiem ale Czarny był hardy jak zawsze.
- Najpierw ty, prezesie, powiedz jak działa ten pornotyk? Czy zabija, czy sieje zniszczenie i śmierć?
- Niezupełnie, a w zasadzie to dokładnie odwrotnie. Powiedziałbym, że może być pomocny przy zasiewaniu nowego życia, przy rozmnażaniu.
W oku Michała dostrzegłem żądzę mordu. Z dziką wściekłością wyryczał do Czarnego:
- Ty idioto! Rozmnożyłeś je! Rozmnożyłeś! Będzie ich więcej!
- Zamknij się głupku! Tutaj nie przylecą! Chyba nie przylecą - Czarny stracił swoją niezachwianą pewność siebie. Chwyciłem go za ramię i zapytałem ze złością:
- Co rozmnożyłeś i co nie przyleci? Mów natychmiast!
- Sześć domków. Całe miasto. Rozbiłem domki kijem a samolot z tego pornotyku miał je zastrzelić tym czymś gorącym ale nie zadziałał. I chyba je rozmnożył...,
- Czyje te domki? Kto w nich mieszkał?
- Osy. Tam były osy.
Wybuchnąłem szalonym, niepohamowanym śmiechem.
- Przed godziną jedenastą rozwalili osom miasto. Boże, moja głowa! I zabrakło aspiryny. A wszystko z winy pewnej blondyny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...