Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zgłoś



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • na podwórku trzepak  i ja z głową w dół, puszczam kółka do nieba. do kolan znikają.   do kolan w trawie, tej samej gdy mama zaplatała mi z włosów koronę. krzyczę ponad słowa, do chmur.   do chmur się modlę. na dachach, które znają mnie najlepiej. gdy nie słuchają, wyklinam ich deszcz.   znajdź mnie, bo pada, gdy tęsknię.
    • chciałam zatrzymać w sercu te kadry sprzed lat ale wyrwałeś mi z rąk ostatnie obrazy malowane nadzieją bez ostrzeżenia   spadł deszcz krople wpadały prosto w oczy już nie pieką nie czuję nic   obopólne milczenie wskazuje kierunek może tak jest lepiej   ale ja nie lubię takiego świata
    • pod pałacem nadgryzam dzień pierwszy kęs o smaku deszczu przykryty chmurą ociemniałym spojrzeniem miasta marzenia gdzieś na kolejnej stronie we wstępie kilka uwag o życiu i raju zakochanym w Bogu zero pragnień zero cukru dbam o każdą pulsującą chwilę odmawiam piwa o smaku dzielnicy i nowennę pompejańską z zagubionym tylko pozostały rowery mknące ku zielonym światłom powiewają majowe flagi cień kwiatu przebija się przez kamień
    • Mojego przekonania, że jest lepiej, starczyło na krótko. Co prawda, podczas wyjaśniającej rozmowy z Jerzym - która była dla mnie z jednej strony trudną, nawet bardzo - a z drugiej oczyszczającą - zgadzałam się z nim i przytakiwałam mu. Wierząc we siebie i stawiając opór wątpliwościom. Ale gdy tylko położyliśmy się spać - ja na hotelowym łóżku, Jerzy na sofie, jako że uznał za właściwe odłożenie seksualnych doznań na późniejszy czas - dopadły mnie one już z potrojoną, nie tylko ze zdwojoną siłą. Jerzy zasnął od razu, przytuliwszy mnie wpierw i pocałowawszy: czule w usta i opiekuńczo w czoło. Ja zasnąć nie mogłam i wierciłam się na materacu, czując w umyśle - nawet bardziej niż w sercu - narastający ucisk. Przewracałam się z boku na bok, co chwilę ocierając łzy i zastanawiając się, co zrobić. Roztrząsając pomiędzy powinnością a strachem i widząc oczami wyobraźni twarze moich synka i mamy: adowierzające, gdy powiem im, że zostawiłam Jerzego. Adowierzające, a w chwilę później rozczarowaną i zaraz potem rozgniewaną Milanka oraz smutną mojej mamy. Widziałam je obie, bardzo wyraźnie i wiedziałam, co powiedzą. Ale nie mogłam inaczej... A raczej nie potrafiłam!! Mimo starań.    - Jerzy, wybacz mi... błagam - wyszeptałam w mrok pokoju z twarzą mokrą od łez. - Wybacz... przebacz... zapomnij... Wiem, że nie wybaczysz... i że nie zapomnisz... ale proszę. Błagam... zostało mi już tylko to, prosić cię i błagać, skoro nie potrafię zmierzyć się sama ze sobą, a z twojego wsparcia rezygnuję. Nie wiem, jak mam cię przepraszać, że cię tak bardzo zawiodłam... i to aż tak...Ale nic ponad "Błagam, wybacz mi" powiedzieć nie umiem...    - I wy mi wybaczcie... - skierowałam słowa ku synkowi i ku mamie. - Proszę!! Wiem, na co liczyliście, na co liczycie jeszcze wciąż, nieświadomi, co dzieje się we mnie... ze mną... i co zaszło podczas drogi. Chociaż wam wyjaśnię, stając przed wami... przed nim nie mam odwagi, paląc się ze wstydu! Boże!! Jak ja sobie samej spojrzę w oczy!...     Podniosłam się cicho z łóżka i jak tylko najostrożniej umiałam, przeszłam obok śpiącego do drzwi. Stanąwszy przy nich, zerknęłam na Jerzego po raz ostatni.     - Wybacz mi, błagam... - powtórzyłam, ocierając kolejne łzy. - Także to, że nie ucałowałam cię na pożegnanie... powinnam była, winna ci jestem chociaż to! Ale nie potrafię, nie przemogę się! Zresztą mógłbyś obudzić się. Co wtedy?! Nie zniosłabym twojego spojrzenia... twojego milczenia.     Zamknęłam drzwi za sobą tak delikatnie, jak tylko byłam w stanie. W recepcji zostawiłam kartkę z napisanymi koślawo, drżącą dłonią słowami: Wybacz. Zapomnij. Nie szukaj...     Wiedziałam, że recepcjonistka domyśli się wszystkiego. I że z ciekawości przeczyta to, co napisałam, zaraz po tym, gdy wyjdę. I że wtedy pomyśli sobie o mnie wiadomo co... I zanim odda ją Jerzemu.                    *     *     *      Nie zapamiętałam drogi do domu, którą przemierzyłam roztrzęsiona i we łzach. Kilka ładnych razy przystając, oglądając się i zastanawiając, czy nie powinnam wrócić. Dobrze wiedząc, że powinnam i że Jerzy wybaczyłby mi, gdybym wróciła. Nie umiałam!                    *     *     *      Gdy weszłam do domu, było już jasno. Wślizgnęłam się do swojej sypialni jak tylko byłam w stanie najciszej. Mocno postanawiając, że chociaż im stawię czoła. Chociaż ich przeproszę i chociaż im wyjaśnię. Chociaż im. Mimo, że przecież Jerzy też zasłużył na wyjaśnienie. Na "przepraszam".     - Jaka ja jestem głupia... - pomyślałam tuż przed zaśnięciem czując łzy pod powiekami i na policzkach i jak bardzo pieką mnie te ostatnie. - Nic dziwnego, że mam tak, jak mam... Zaufałam temu, któremu nie powinnam, a od tego, który zasługuje na zaufanie, uciekam jak tchórz! Oj, Aga! Jerzy będzie miał rację, jeśli nie zatelefonuje! Jeśli wyjedzie zmilczawszy, jakby nigdy nic między nami się nie wydarzyło! Jakby nie poznał mnie i nie spotkał wcale!                    *     *     *      Jerzy istotnie nie zatelefonował do mnie ani razu. Kilka miesięcy otrzymałam odeń wiadomość:     - Kupiłem apartament w Egipcie i przeniosłem się tam na stałe. Wiesz: nosiłem się z zamiarem zaproszenia cię i namówienia do wspólnego zamieszkania, ale skoro zadecydowałaś tak, jak zadecydowałaś... Jesteś pewna, że warto było???     Poniżej było zdjęcie Jerzego na tle jednopiętrowego apartamentowca ze stojącą tuż obok prześliczną Egipcjanką.     Rozpłakałam się po raz kolejny w ciągu tych przeklętych ostatnich dni. Czując, jak po raz kolejny pęka mi serce...       Rumia, 23. Maja 2025                
    • W dawnych czasach gdy nie było telewizorów ani żarówek słynny Don Kichot walczył z wiatrakami. Wokól rozpościerały się mateczniki i zielone bory pełne paproci brzóz i modrzewi.Jednym słowem sielanka.        Gdy zegar na Ratuszu wybił szóstą rano towarzysz Birkut przetarł oczy i ziewnął.Jego rude włosy były nastroszone.       - Trzeba wstać- rzekł Birkut i podniósł się z legowiska. Umył zęby i ogolił facjatę.W goleniu miał wprawę bo nieraz musiał golić Zdeba z siódmej klasy gdy szykowała się klasówka z matmy a Zdeb chciał pięknym wyglądem przypodobać się profesorce z matmy. - I znów wrabiamy 300 % normy- powiedział sam do siebie Birkut. Miał już trzy medale przodownika pracy i nie poprzestawał na tym.Zasiedlanie galaktyki Drogi Mlecznej to nie zabawa ale wielkie przedsięwzięcie.Terraformowanie planet było dla Brikuta chlebem codziennym.I szparko sunał co dzien swoim grawilotem przez otchłanie kosmosu omijając wdzięcznie czarne dziury i gwiazdy żelazne.         Birkut poświęcał się dla partii a dobro ludu pracującego i chłopstwa było jego priorytetem.         Nawet gdy jego grawilot zaatakowali Zorgoni ,którzy  lubili ogień nie przejmował się. Wierzył w zwycięstwo towarzysza Lenina partii i robotników.Był bardzo oddany eksploracji galaktyki.Nigdy nie opuścił pochodu 1 majowego i zawsze niósl w pierwszym szeregu czerwony sztandar. A czerwony jak wiemy to kolor miłości albo klasy robotniczej.       Pierwsze faktorie krążace na orbicie wokół Proximy Centaurii oddalej od Ziemi od 2 lata świetlne konstruował właśnie Birkut  razem z kolegami z PZPR.  Wiązki tachionów jak westchnienia syren oplatały okoliczne gwiazdy.        Zaczynał się nowy dzień pracy.Birkut zapakował drugie śniadanie do plecaka i ruszył na kosmodrom do swojego grawilotu.Przed nim był dzień pełen silaczki i pracy który był podobny do wszystkich 768 dni tego roku.Gdy zegar  na Ratuszu wybił południe  osiedle zaaatakowali Zorgoni. Mury waliły się jak podczas trzęsienia ziemi. Myśliwce antygrawitacyjne Zorgonów siały zamieszanie i spustoszenie a miotacze antymaterii obracały w perzynę całe budynki.       - O rety--pomyślał Birkut- ale gospodarz się wkurzy jak zobaczy ten nieprządek.         Grawilot Birkuta też został trafiony przez Zorgonów i całą drogę do centrum Drogi Mlecznej Birkut odbył na piechotę.Wieczorem ataki Zorgonów ustały i w telewizji na kanale 952 podano do wiadomości nazwiska przodowników pracy. Spiker wymienił też Birkuta.         - Ku chwale ojczyzny obywatelu generale- rzekł do siebie Birkut podjadając krucle i kalopki i zapijając dzbanem dużym ampatuzy.          Nigdy nie wiodomo co przytrafi się nam przy ekspolarcji galaktyki. Przyszłość jest owiana tajemnicą choć jak wiemy plan wieloletni jest taki że za 300 lat tysiące planet typu Ziemia będzie zamieszkiwało około 960 miliardów obywatelii  a na szlakach Drogi Mlecznej będą uwijały się miliony grawilotów. Jednym słowem naród z  partią partia z narodem.        Dobranoc  kochane łobuzy.        Jutro będzie lepiej.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...