Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nareszcie odpocznę. Kocham te soboty, kiedy nikt mnie nigdzie nie wzywa i nic nie muszę. Przewalanie się z boku na bok, żadne gary, tylko coś na ząb, luźne galotki i koszulina. Ożeszsz, życie jest piękne w soboty!!! Pranie "samo się wypierze", tylko zwierzom dam papu i luz blues. Komóreczka do komórki, stacjonarny wyłączę. I walnę się kurde gdzieś w krzakach, odpłynę.

Wiedziałam, no mówię wam – czułam, że się nie uda. Ledwo nakarmiłam psiory i kociaki, skrzyp skrzyp furtka. Chyba ktoś nie zauważył napisu „Uwaga Zły Pies!!!”, więc zaraz będzie granda. Tylko jeden osobnik włazi do mnie bez strachu: Broniu, upierdliwy na maxa sąsiad z naprzeciwka. Boże, cisza pod bramką, zero szczekania. Wykrakałam! Broniu wtoczył się do kuchni z miną pod tytułem „wiedziałem, że się ucieszysz na mój widok”:

- Pochwalony niech będzie dla ślicznej somsiadki. Patrze ja, wozu nie wyprowadziła, znaczy sie w domu bidusia samotna, to ja pomyślał – trza wpaść i rozerwać kapeńke. Moja napiekła wczoraj chrustów, to ja do kawki przyniósł.
Żeby cię obsrało Bronek – pomyślałam wkurzona. Ale mina przy tym filmowa, bo jak się wścieknę „na zewnątrz”, to mi w ogrodzie nie pomoże i drewna do kominka nie załatwi. Nastawiam wodę i chyba się przebiorę, bo prawie goła śmigam po tej kuchni:
- Panie Brońciu, pan wody popilnuje, a ja się ubiorę, dobrze?
- A na co się ubierać, jak ubrana? – sapnął sąsiad. – nie ubliżając paninym strojom, to dzisiaj somsiadka w przystępnych rzeczach, panie tego. Wreście ja widzę co i jak. Ech, te ciałko to eksportowe ma się. Skubnął ja by letko, ale po pysku bym zebrał, co?
- Nonono!!! – pogroziłam mu palcem. – muszę uważać na sąsiada, bo żonka mówiła, że w młodości to chłopy na wioskach swoje baby na klucz zamykały, jak się Bronek Walasiuk pojawiał w okolicy. Kłusowało się, co?
- Zaraz tam kłusowało – Broniu wciągnął brzuch i wypiął pierś – dziurawce same leźli w łapy, to co ja na to mógł? Krew nie woda! Podobno ja miał takie coś w oku, że jak spojrzał na babę, to dostawała straśnej miękkości koło brzucha i nie patrzywszy się na okoliczności, musiała ulgi cielesnej zaznać. Somsiadka myśli, że ja kłopotu przez to nie miał? Stodołe mi podpalili sukinkoty, a ile nadziurawili opon - nie zliczę. Ja ich rozumiał, bo przecież ja cudzą własność naruszał, ale niech mi somsiadka powie – jak nie brać, jak ktoś dawa?

Broniu westchnął i siorbał kawę z takim nerwem, jakby mu się tamte czasy przypomniały. Jego podboje miłosne były głównym tematem rozmów pod sklepem, gdzie wieczorami, po powrocie z pola czy oprządku w gospodarstwie – schodzili się rolnicy. Z każdym piwem ilość uwiedzionych kobiet rosła, przybywało dwuznacznych określeń, czasem dochodziło do bójek, kiedy Broniu, nieostrożnie wspominał wycieczki w kukurydzę z żoną któregoś z obecnych. Popatrzyłam na niego z boku: oczy przymknięte, lekki uśmiech. Trzeba interweniować, bo mi się tu rozklei i pół dnia będzie gadał:
- Panie Brońciu, pan niech kawkę kończy, a ja do ogrodu pranie polecę wieszać.
- Ta ja moge somsiadce klamerki podawać albo ciuchi – Broniu poderwał swoje sto kilo z krzesła.
- To proszę, proszę, będzie szybciej – powiedziałam i zaraz ugryzłam się w język. A niech to cholera! Prałam dzisiaj głównie mało nobliwe szmatki; mam hysia na punkcie bielizny i każdy dół i stres kończy się wizytą w butikach, gdzie dostaję szału i kupuję jak opętana. To zaraz się zacznie – pomyślałam niosąc miskę wypełnioną górą majtek, biustków i koszulek. W ogrodzie przy sznurach czekał już sąsiad z koszykiem klamerek:
- Pan mi poda klamerki, sama powieszę.
Ale Broniu nie odpowiedział. Stanął nad miską i gapił się rozdziawiony na małe czerwone majtki:
- A niech mnie!!! To takie fiku-miku somsiadka na spód zakłada?! Ludzieee, trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam! Ja czuł, że z somsiadki artystka kabaretowa panie tego. No, jakie to maciupkie, na ile ciała taki strzępek wlezie, co?
- Niech sąsiad da spokój – zaczęłam się śmiać. – gatki to gatki.
- Wcale bo nie! Ja takich to nie widział. Moja Weronia z nogawkami ma i same grubaśne, a i wielkie, bo też dupa się jej jak szafa rozrosła. Jeja, jakie śliczności.
Bronek kucnął przy misce i zamiast mi pomagać, przebierał i wyciągał jedwabne koszulki, figi - patrzył na nie pod słońce i cmokał i pokrzykiwał cicho „o chryste na niebie!”
A ja jak durna stałam obok i śmiałam się i śmiałam.
Tak nas zastała, przyprowadzona przez warczącego psiora, Weronia Walasiukowa, żonka mojego pomagiera:
- To ja cię po wsi jak durna szukam, zlatałam się, że ledwo dycham, a ty z somsiadkom konferencje nad gaciami urządzasz?
Miała Weronia minę tak bojową, że aż się bać przestałam. Gruba, czerwona z opuchniętymi krzywymi nogami, spocona i zła, zamiast straszyć, rozczulała:
Pani Weroniu – starałam się ją udobruchać – mam dzisiaj labę i pranie wieszam, a sąsiad klamerki podaje. Napije się pani kawki?
Sąsiadka przysiadła na małym murku i powoli uspokajała się:
- No ja do pańci nic nie mam, tylko tego pędziwiatra ja się naszukała po wsi, bo mi trza w domu pomóc, kaczki się dzieś rozleźli, bo sztachetów nie ma kto ponaprawiać. A te dziadzisko się od rana szykuje chaliera wie na co. Jakąś wie sąsiadka - ruje dostał, bo gadanie tylko o tych sprawach potajemnych ma, jak niektórych filmów się po nocach napatrzy. Sześćdziesiąt trzy mu idzie, a taki narowisty w gębie, że joj.
- Ty mi tu Weronia antyreklamy nie rób, lat nie dodawaj i durnot nie gadaj – Broniu warknął i sięgnął po jedwabną koszulkę. – ty lepiej popatrz, jak ty się dla męża powinna wyszykować, żeby nie tylko w gębie był zbój. Widziała ty takie majtki? No chodźże bliżej kobieto i popatrzsie!

Walasiukowa zaciekawiona podniosła się i podeszła do Bronka. Oboje zaczęli grzebać w misce.
Oj, somsiadko! – pisnęła zawstydzona Weronia – taż to dupy i przyrodzenia nie zakryje. Wszystko na wierzch wystawione, ja by się Boga bała takie coś włożyć. Co by Broniu powiedział? Że ja jaka latawica!
- A próbowała ty kiedy? – sąsiad machnął oskarżycielsko koronkowym biustonoszem w stronę żony. – A pytała się kiedy mnie – czy ja by chciał zobaczyć co inne niż te flanele? Ty Weronia Boga nie mieszaj w małżeńskie sprawy! Powiedz lepiej somsiadce, przez ile lat ja nawet twojego pępku nie widział, chociaż my dzieci czworo się doczekali. Jak chciał, koszuli ci zadarł tyle, żeby kuciapke odsłonić! Chyba, żeś po kielichu była, bardziej niemrawa i w nieświadomości. Światła ja nie zamykał, to i popatrzył trochu. Ta ty nie udawaj ciemnej, tylko patrz, czym chłopa trzeba obłaskawiać! Czy ja ci kiedy żałował na ciuchi, no gadajże!

Siedziałam na murku i przyglądałam się Walasiukom. Weronia wieszała moją bieliznę, a Bronek podawał kolorowe klamerki. Robili to wolno i coś do siebie szeptali. Właściwie przeszła mi złość i z przyjemnością podglądałam, jak pokazują sobie te kolorowe szmatki i chichocą. W końcu Walasiukowa odwróciła się w moją stronę:
No, pozawieszalim somsiadce, to możem iść.
No, nie możem, a musim – Broniu klepnął żonkę w tyłek, aż pisnęła. – chyba trza po ludzku porozmawiać – puścił do mnie oko – z własno żono. A jak somsiadka będzie miała kiedy czas, to ja by prosił, żeby Weroni powiedzieć – gdzie, jak i za ile by se mogła garderoby podratować, znaczy się, urozmaicić. To jak będzie?
- Będzie dobrze panie Broniu – zaśmiałam się. – może w przyszłym tygodniu pojedziemy razem do miasta, co?
A nie będzie to dla somsiadki subiekcja? – zapytała Weronia. – bo aż takiego musu nie ma.
Jest, jest! – zaprotestował Bronek. – u mnie jest mus jak chaliera, żeby cie w tych bikiniach zobaczyć. Jak somsiadka mówi: jedziemy, to ty nie dawaj kontry, tylko już myśl co i jak. A teraz do domu idziem, pogadać trza. Oj, pilnie trza!
No i poszli. Bronek popychał żonkę przed sobą, jakby się paliło; zamknęłam za nimi furtkę i poszłam do domu. Jedenasta. To jeszcze nie jest za późno, żeby tak jak chciałam – nic nie robić, czyli walnąć się gdzieś na kocu, wystawić tyłek na słońce i na gorąco spisywać, co w trawie piszczy.

  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Płyną łzy (Jak ja i ty)   A noc jest  Pustką    Która niczego  Nie wyjaśni    Nawet chłodu  Twoich i moich rąk    A dzień po nocy  Nigdy nie będzie taki sam    (Już nie wracam tam)
    • @violetta a co do przybysza, to zobaczymy jak sie zbliży do  marsa. wtedy się okaże, co to takiego. na razie pozostańmy przy tym, że to kometa. choć nasuwa się książka arthura c. clarke`a pt. "rama", kiedy to do ziemi zbliżył się ogromny pojazd obcych (z początku też był brany za kometę), lecz bez załogantów. załogę stanowiły roboty, maszyny o nieznanym przeznaczeniu... co innego w opowiadaniu andrzeja trepki pt. "goście z nieba". tam były cztery pojazdy obcych, na początku podobne do gwiazd zaobserwowane w pobliżu dyszla wielkiego wozu, tutaj załogantami okazali się obcy (fizycznie bardzo podobni do ludzi, lecz mentalnie całkowicie odmienni), którzy po wylądowaniu zaczęli zadawać bardzo dziwne pytania np. jak są rozmieszczone przestrzennie atomy w ścianie, z której nie wyodrębniali płótna van Dycka, albo o tangens kąta pod jakim znajdował się środek tarczy słonecznej, niewidocznej przez okno. to znów pytali o ubarwienie skał począwszy od sześciu kilometrów w dół, innym razem pytali o antenaty do pięćdziesiątego pokolenia wstecz. na zadane pytanie jaki tryb życia wiodą u siebie odparli, że uczestniczą w ponadczasowym wymiarze istnienia... ciekawe jakie pytania będą zadawać obcy z 3i atlas... 
    • i jak tu nie być nihilistą kiedy w takiej sytuacji filozofia jest w rozpaczach  pocieszeniem dla rogacza!   dostojewski, de beauvoir piszą o mnie scenariusze czytam, biorę nadgodziny chryste, nie mam już rodziny!   pamiętam pierwszy tego widok wracałem wtedy z biblioteki i jakby wyszli - on i ona spod dłuta michała anioła   ona - olimpia, wenus, gracja i on - hefajstos, neptun, dawid i ja, i za małe mieszkanie i my i biedny schopenhauer   ach, zostałem więc krytykiem by lać na ludzi wiadra żółci chcesz pochwały całą stronę idź - przekonaj moją żonę...
    • San z ej aj esi se jaja z nas
    • Jej świat kusił atrakcyjnością...         Kupiłem go i używałem według jej zaleceń...                                                       Było mi w nim dobrze...                      Erzatz blichtru skutecznie ukrywał pustkę..Świat obok był nieważny... Raził szorstkością prawdy i koniecznością wybierania...                 Nie dawał poczucia wtajemniczenia i wyższości...            Był taki nie...                                              Teraz spłacam dług...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...