Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Minęło kilkadziesiąt lat, które Sonia i Raskolnikow spędzili dążąc się wielką namiętnością i uczuciem. Wydawałoby się, że ich serca z każdym dniem biły mocniej. Raskolnikow stał się w pełni dojrzałym, odpowiedzialnym i rozsądnym mężczyzną. Jego głowę dość obficie pokrywały siwe włosy. Możliwe, że był to efekt zimna jakie panowało w miejscu ich pobytu lub ciągłego zastanawiania się nad sensem widzianego świata. Jego życie zdawało się być okrutne. Mieszkali w małej chacie na skraju wielkiego lasu, którego końca nie było widać. Z każdym rankiem zaczynali nowy pościg za pokarmem. Syzyfowa praca trwała wiecznie.
Państwo Raskolnikow mieli dziecko – chłopca. Był to ich największy skarb. Strzegli go przed złymi wpływami z zewnątrz. Zrobiliby wszystko, żeby żył w innym, lepszym świecie. Od maleńkości uczyli go czytać, pisać i racjonalnie myśleć. Andriej, bo tak dano mu na imię, wyrósł na dzielnego, zrównoważonego, mądrego i pełnego wdzięku młodzieńca.
Wielka erudycja chłopca zauważalna była gołym okiem. Widział świat, który go otaczał i próbował się w jakiś sposób od niego odizolować. Często zamykał się w sobie, dlatego bywał pośmiewiskiem dla swych rówieśników. Nie bawił się w gry tak, jak wszyscy, nie ganiał się i miał tylko jednego oddanego przyjaciela – Dymitra, którego rodzice skazani byli na zesłanie, ponieważ próbowali obalić panujący system. Intelektualiści, którzy czytali wiele i stąpali twardo po ziemi.
Codziennie rano przyjaciele chodzili razem do pobliskiego lasu nazbierać drzewa. Pewnego razu, kiedy wracali na ich drodze stanęła banda małoletnich łobuzów. Zaczęli krzyczeć i obrażać chłopców. Jeden z nich zamachnął się i grubym, długim kijem sięgnął ramienia Andrieja. Ten upadł na ziemię rozsypując zebrane drzewo. Wyrostki zaczęli śmiać się i jeszcze bardziej ubliżać. Andriej wstał, otrzepał się ze śniegu i rzekł:
- Człowiek głupi przy śmiechu podnosi swój głos, zaś mądry ledwo się zaśmieje.
Zapadła wielka cisza. Nawet szum drzew stał się niesłyszalny. Ujadanie psa, które słychać było tak doniośle uspokoiło się. Nagle banda pobiegła w las udając zgraję żołnierzy. Ich głosy oddalały się coraz bardziej. Zdziwienie Dymitra było ogromne. Młody Raskolnikow po raz kolejny udowodnił, że mądrość jest największą cnotą świata.
- Jesteś geniuszem! – lekkim, ale bardzo zadowolonym głosem powiedział Dymitr.
Chłopcy rozumieli się znakomicie i tylko w swoim towarzystwie czuli się dowartościowani. Ich przyjaźń była bezgraniczna. Jeszcze wtedy żaden z nich nie wiedział, że ich młodzieńcze drogi tak szybko się rozejdą.
Zapadła noc. Andriej zmęczony po pracowitym dniu położył się na zbite deski, które miały służyć mu jako łóżko. Szybkim ruchem dłoni nakrył na siebie stary, ale jakże ciepły, zielonkawy koc. Czarne jak węgiel włosy delikatnie opadły na jego czoło. Duże, niebieski oczy zaczęły się przymykać. Po chwili umysł chłopca popadł w otchłań czasu. Nicość coraz bardziej zatracała jego świadomość. W jego duszy zaczęło pojawiać się wiele niezrozumiałych obrazów. Tylko jeden z nich stał się dla chłopca w pełni widzialny. Jakby wysunął się na plan pierwszy.
cdn.....

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pod wiekowym ciałem świat mój zawirował  rozlał się pod sufit i jak morze szumi oczu twoich błękit rozpromienił nicość  roztrzepał powieki obficie zrumienił.    Natarł z siłą wzgórki drodze się pokłonił  jak spóźnione płatki spadały do dłoni  jak spragnione kwiaty soki zasysały tak widziałem głębię w świetle nocy stały.    Trwały ideały waliły pomniki  przez rozgrzane tafle serca przebiegały  tak zaległy w sobie jak pooddychały mocą dłoni wzeszły i razem dyszały.    
    • Wokół sami czerwonoarmiści... Brudni, zawszeni, pijani, Zewsząd słychać głośne ich krzyki, Przecinają pochmurne niebo z ich pistoletów strzały…   Zewsząd same przekleństwa, Wzajemne głośne się przekrzykiwania, Prymitywna sowiecka dzicz rozochocona, Mająca w pogardzie boskie i ludzkie prawa…   Szorstka dłoń zaciśnięta na szyi, Bezlitosnego oprawcy wzrok dziki, Potęgujące grozę rubaszne ich śmiechy, W rosyjskim języku chamskie docinki,   Brzuch przyciśnięty kolanem, Wszelkie wyrwania się próby daremne, Miotane wściekle wyzwiska obelżywe, Przesuwające się po ciele brudne ich ręce,   Nieznośny odór samogonu, Smród ruskich papierosów, Z spękanych i obślinionych żołdaków ust, Budził stłumiony wymiotny odruch,   W twarz wymierzony policzek, Młodej dziewczyny urwany jęk, Zdarty z szyi złoty łańcuszek, Wokół na ziemi guziki rozsypane…   A z tysięcy bezbronnych Polek oczu łzy, Zdławiony szloch w gardle więznący, Dłonią na ustach stłumiony krzyk, Pośród bezmiaru okrucieństwa płacz cichutki…   Pomocy znikąd!... A wokół sama sowiecka swołocz, Do skroni zimna przyłożona broń, Zadany pięścią bolesny cios…   I tylko cicha paniczna modlitwa, W sercu z wolna gasnąca nadzieja, Gdy każda niepewności sekunda, Zdawała się całą wieczność trwać…   I tylko strach paniczny, Nieludzki, odbierający zmysły, Wbijając się swymi szponami, W umysły dziewcząt przerażonych,   Serce każdej z nich przeszył, By wkrótce w wspomnieniach bolesnych, Przez resztę życia się tlić, Pozostając ukryty w podświadomości…   Bezmiaru nieludzkiego okrucieństwa, Na zajmowanych przez sowietów obszarach, Doświadczyła niejedna młoda Polka, Topiąc swą rozpacz w niezliczonych łzach…   Oswobodziciele rzekomi, Naprawdę mściwi bezlitośni kaci, Zasiali swymi okrutnymi czynami, Strach jakiego niepodobna opisać słowami,   Ludzie ci prymitywni i dzicy, Na polskiej ziemi czując się bezkarni, Niewysłowionych okrucieństw się dopuścili, Zastraszaniem i groźbą zacierając ich ślady…   Lecz nam nie wolno zapomnieć, Bólu tysięcy młodych tych Polek, Które w latach wojny nieludzkiej, Sowieckich żołnierzy padły łupem.   O ich niewysłowionym cierpieniu, Winniśmy dziś mówić całemu światu, Przypominając nieukojony ich ból, Pokłosiem będący zdrady aliantów.   By zachłyśnięty nowoczesnością świat, Choć przez chwilę się zadumał, Nad tym jakie sowiecka Rosja, Piekło tysiącom Polek zgotowała.   By ich niezliczone tragedie, Z historii nigdy nie były wymazane, A krzyż jaki niosły przez całe życie, Dla cywilizowanego świata był sumienia wyrzutem…   - Wiersz poświęcony pamięci kilkudziesięciu tysięcy Polek które w latach II wojny światowej i po jej zakończeniu padły ofiarą sowieckich gwałtów.      
    • @huzarc idealnie przemawia do wyobraźni. 
    • Karby do gza: zgody brak.     Potworkom Ana: koziołkom smok łoi z oka na mokro. Wtop.     Asa pomaca mop: pomaca mop Asa.    
    • Pyskaty pan: napy tak syp.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...