Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wiesz
na zewnątrz stawy zamarzają i ludzie
podchodzą bliżej

pęknięcia w niebie
dokuczliwe i

ucieknę tam kiedyś
gdzie bóg we mnie
uwierzy

wiem że nie ma przyczyn
dla tego
zaczekam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



toś mnie Wuszko rozpieściła;) Dzięki wielkie za dostrzeżenie i docenienie tych wszystkich gier i gierek,
co do drugiej strofy, mam nadzieję, że jednak nie jest aż tak źle, bo bardzo mi zależało na tym „dokuczliwym i”.

Pozdrawiam serdecznie i ciepło

Grzegorz
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



podchodzą bliżej

pęknięcia
w niebie dokuczliwe i


zależało mi też na takim odczycie, zdaję sobie sprawę, że te "niebiańskie pęknięcia" trochę niezgrabnie górnolotne, ale jakoś ciężko mi z nich zrezygnować. Sam nie wiem... Pomyślę jeszcze czy da się zachować powyższy sens nie popadając przy tym w zbytni sentymentalizm.

Serdecznie

Grzegorz

PS. Może rzeczywiście wystarczy tylko zmiana wersyfikacji? przynajmnej nie będzie tak 'waliło po oczach'?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



obawiam się, że "pękniecia na wysokości" odrobinę karykaturalne, ale myślę intensywnie (skłaniając się w kierunku zmiany wersyfikacji)

pozdr./G.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wszystko może pęc, a co dopiero niebo. Dobre Gregory, przedostatnie "dla tego" bym wywalił, albo jakoś inaczej, pozdrawiam, Stefan.

Dzięki Stefano za pozytyw,
bez "dla tego" kasuje się ten drugi, przewrotny sens, z którego nie chciałbym rezygnować.
Przyznam szczerze, że w fazie produkcji pozycja ww. fragmentu była wysoce zagrożona, ale ostatecznie zdecydowałem się zaryzykować;)

Serdecznie

Grzegorz
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wuszko, póki co zostawiam jak jest. Jeśli wpadnę przypadkowo na jakąś ciekawą alternatywę to nie omieszkam podrzucić do oceny wuszkowej. Na razie nie chcę działać pochopnie, żeby tego nie spieprzyć.

Serdecznie

Grzegorz
Opublikowano
wiesz
na zewnątrz stawy zamarzają i ludzie
podchodzą bliżej

pęknięcia w niebie
--------tu misie bardzo widzi, bo staw jest jak niebo -chmurne i
dokuczliwe i

ucieknę tam kiedyś
gdzie bóg we mnie
uwierzy

wiem że nie ma przyczyn
dla tego ---------------------tu też sa pyszne dwuznaczności....
zaczekam

pozdrawiam, ES
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Właśnie o tą "symetryczność" mi chodziło :)
Wiersz jest jeszcze ciepły (jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało ;) i brakuje mi póki co dystansu na tyle, żeby cokolwiek zmieniać.
Jestem oczywiście otwarty na (i wdzięczny za) wszelkie sugestie.

Pozdrawiam

Grzegorz
Opublikowano
wiesz
na zewnątrz stawy zamarzają i ludzie
podchodzą bliżej

pęknięcia w niebie

ucieknę tam kiedyś
gdzie bóg we mnie
uwierzy


witaj Grzegorzu. ten tekst zatrzymuje, niewątpliwie. jednak osobiście uważam, że jest nierówny. wybrałam frazy, które wg mnie są wręcz doskonałe, reszta nie dorasta. oczywiście końcówka znaczeniwo tak, jednak środek, który pominęłam zgrzyta, wytrąca z czytania. ten problem chyba został już wspomniany, więc po prostu trzeba czasu, żeby wiersz dojrzał. czego życzę :)

pozdr. a
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



cztery, wspomniane przez Ciebie „stany” rzeczywiście zdają się oddawać rdzenny sens tej "zimy...". Skłamałbym twierdząc, że zaplanowałem dokładnie kolejność ww. czasowników, ale doceniam Twoją spostrzegawczość ;).
Dzięki za pozytyw

Pozdrawiam Serdecznie

Grzegorz
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



no ale wtedy już nie będzie tego dźwięcznego /dlatego/, a na tej przewrotce bardzo mi zależy. Zdaję sobie sprawę, że nie bardzo to "wygląda" i nie bardzo "się czyta", ale sens w tekście jest skondensowany maksymalnie i nie chciałbym przez nadgorliwość ogołocić tej zimy z jej podstawowego znaczenia.

Pozdrawiam

Grzegosław
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



marzenie;) mam nadzieję, że będę miał przez najbliższe kilka tygodni odrobinę więcej czasu, żeby tu zaglądać, bo z tego co czytam, to mam sporo orgowych zaległości.
a i może nadarzy się okazja, żeby coś-niecoś pomarudzić;)

Pozdrawiam

Grzegorz

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Bożena De-Tre Z szacunkiem schylam głowę :) Wszystkiego pięknego :)
    • @Migrena Mam „ wrażliwcom” co wiedzą jak smakuje kawa o poranku….niech płynie wszystko-:)od

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      życzę….
    • Piłaś siebie z jego ust jakby każde słowo było toastem. Był zachwycony – do pierwszego haustu. Potem już tylko pił. I pił. Nie rozróżniał roczników, nie czytał etykiet. Szukał ciężaru w ciele, nie w tym, co dojrzewało latami. A ty – dumna jak burgund w kryształowym kieliszku – stałaś się wodą w plastikowej szklance. Nie dlatego, że przestałaś błyszczeć. Lecz dlatego, że on patrzył tylko przez szkło.
    • @Annna2Bardzo dziękuję! Masz rację  - Człowiek poraniony w dzieciństwie, często nie może się odnaleźć w dorosłym życiu. 
    • Zacząłem od rekonesansu - począłem subtelnie zataczać wokół niej kręgi, przyglądając się jej z każdej strony, uważając, aby przypadkiem nie pokazać mojego zainteresowania. Uważałem wtedy naszą domniemaną bliskość za dosyć intymną, za delikatną i gotową do rozsypania się w drobne kawałki pod nieuważnymi, obcymi dłońmi, ponaglającymi ruchami nie cierpiącymi subtelności. Dopiero potem skojarzyłem te spacery z orbitowaniem, choć byłem raczej księżycem (a ona nie była słońcem!), bowiem o ile pozwalała mi na to okazja, moją twarz cały czas kierowałem ku niej, starając się łapać wszystkie refleksy, które mogły mi rzucać poroztrzaskiwane szyby, czy fragmenty gołej blachy. Nie zliczyłbym ile takich okrążeń zdołałem wykonać przed powrotem do domu, lecz pewny byłem wszystkich uzyskanych informacji - całkowicie pustej framugi po oknie na parterze, idealnego miejsca na wtargnięcie do środka, otoczonego z trzech stron samą fabryką, tworzącą w tym miejscu odrobinę prywatności, z dala od pustych przechodniów jak i wścibskich oczu lokatorów przyległych do niej bloków. Następny tydzień spędziłem na wyczekiwaniu - w drodze do szkoły nadal ją mijałem, tym razem bez tak wcześniej nierozłącznego ze mną wstydu, obnażyłem się już przed nią, byłem już w pełni winny dokonanej myślozbrodni, która już w sobotę miała stać się czynem. Siedząc w ławce starałem się zadowolić rudymi włosami koleżanki siedzącej dwa rzędy przede mną, nawet starałem się docenić jej urodę, to jak słońce wpadało jej we włosy, lecz zacząłem brzydzić się tym, jak starałem się zastąpić nasze uczucie takim substytutem, brzydziłem się moją młodzieńczą naiwnością, myślą, że będę mógł doznać tej samej przyjemności w ramionach byle dziewczyny, że próbuję sprowadzić namiętność bliskiego kontaktu z istotą tak skomplikowaną jak ona do czystej sensacji dotyku.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...