Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Aczkolwiek w jednym spostrzeżeniem się zgadzam - faktycznie, po jakimś czasie wszystko powtarza się wręcz cyklicznie, aczkolwiek trzeba brac pod uwagę, że raczej wiecznie tutaj nie bedziemy.
Przyjdzie czas, że i Krzywak będzie musiał iśc do pracy (błeeeeeeeeeeeee)
:)

czas, który już tu spędziłam, o wieczność zahacza :))))
może brak we mnie tej ciekawości, którą miałam kiedyś, tkwi we mnie przeświadczenie, że nie przeczytam tu nic (albo bardzo rzadko) na tyle odkrywczego, żeby się tym zachwycić, a co jak co, czytamy nie tylko po to, żeby zabić czas, komuś pomóc, ale przede wszystkim, żeby coś z tego wyciągnąć.

pozdr.a

Faktycznie, może pewien punkt dojścia jest - ale i tak jest dobrze, że ludziska jeszcze piszą, a nie np. wchodzą na czata w forfantv (czy jakoś tak).
A twórczośc - to już jest zupelnie inny problem :)
  • Odpowiedzi 41
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

jest jednak coś co sprawia, że jednak cały czas tu jesteśmy :) i to chyba pozytywny wydźwięk. zgadzam się, że to dobrze, że ludzi piszą, że coś ich interesuje, że poznają coś/kogoś. nie ma chyba nic, co denerwuje mnie bardziej, niż bezczynność ludzka. przynajmniej będą mieli coś do powiedzenia. trzeba tylko zdawać sobie sprawę z tego, że ta strona to tylko kropla w morzu. nie wystarczy tu zglądać żeby się czegoś nauczyć, a już na pewno nie tego, jak być poetą. a może lepiej: jak napisać przyzwoity wiersz :)

Opublikowano

A tutaj to racja - jednak gdzie ludzie, tam i dzielenie się zdaniami, bo ten to, tamten to, a ten to już nic. Ale wole zaglądac tutaj, niż np. na czat z Dodą. A i tak uważam, że jest tutaj kilku znamietych osobistości. A uczyc? Ja do tej pory uważam, że dopiero po skończeniu studiów człowiek dopiero zaczyna się uczyc :)

PS - (a pomijam wszelką piwno/winną prywatę :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


podobno są tu znakomitości, nie wiem, bom nie zaawansowana w tej kwesti, moze oprócz jednej osoby, którą już nawet ja skojarzyłam.

nie jestem filologiem, nie wiem ile się znam na poezji, wlaściwie chyba wcale, dlatego coraz mniej komentarzy, bo moze i to nudne "podoba się" lub nie ale czasem tylko na tyle mnie stać. mam sie wymądrzać, kiedy nic nie wiem o poetyce? no i czas..
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


podobno są tu znakomitości, nie wiem, bom nie zaawansowana w tej kwesti, moze oprócz jednej osoby, którą już nawet ja skojarzyłam.


są oczywiście, a raczej pojawiają się, publikują. no ale właśnie, pani wyłapała jedną osobę, a ilu mamy użytkowników? :)
każdy czyta swoich ulubionych autorów, to normalne, a tracą na tym osoby nowe, które nie zdążyły jeszcze stać się tymi do których zaglądamy :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



kulturalny cham? wspaniale. szkoda, że tak niskiego poziomu, bo mogłoby być całkiem zabawnie, a tak jest tylko żałośnie. co jak co, ale oyey prowokuje, a pan wznudza jedynie litość. zresztą, ta strona bez oyeya, nie byłaby tym samym (prawda doktorze?).

jak nam przykro, że nie ma pan dla nas już czasu.
krzyż na drogę.

bez pozdr. a
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


podobno są tu znakomitości, nie wiem, bom nie zaawansowana w tej kwesti, moze oprócz jednej osoby, którą już nawet ja skojarzyłam.


są oczywiście, a raczej pojawiają się, publikują. no ale właśnie, pani wyłapała jedną osobę, a ilu mamy użytkowników? :)
każdy czyta swoich ulubionych autorów, to normalne, a tracą na tym osoby nowe, które nie zdążyły jeszcze stać się tymi do których zaglądamy :)

Nie tracą - trochę cierpliwości. Przecież nikt nie dostawał od razu po 140 komentarzy. Ja też się przyznaje, że czytam w pierwszej kolejności tych, ktorych lubię czytac (czytac, bo osobiście popijam regularnie z 1 użytkownikiem tego orga), potem tych, ktorych kojarze (np. z wpisu u mnie). Bo na tym m. in. polega forum - trzeba czytac nie tylko siebie, a innych, a nie dziwic się, że wierchoł, nawet dobry, jest nie przeczytany - szczególnie, że dużo ich tutaj jest.
PS - wybacz, Agnes, bo wygląda jakbym negował Twoje wypowiedzi, a ja tylko podpieram się Twoimi uwagami (zresztą cennymi :)
Opublikowano

pana i_e od dawien dawna męczy słodki cymbalizm, którego objawy można sprowadzić do kilku wymownych pojęć...prowokacja, prowokacja, prowokacja...i.t.d.; w czym ma narcystyczne upodobanie (vide.; "ja taki jestem chamski");
ta swoista osobowość patologiczna zamiast leczyć się w zamkniętym ośrodku, hasa sobie bezkarnie po forum, i wszędzie gdzie wdepnie pozostawia po sobie fekalia i smród właściwy chorobie totalnej biegunki intelektualnej; w gruncie rzeczy chodzi tylko o to, by zaistnieć za wszelka cenę;
gwiazdorstwo pana i_e ma tę charakterystyczną cechę, że świeci - ale zawsze światłem odbitym, bo nigdy samoistnie, poprzez własny wiersz, ale zawsze w kontekście innego utworu, innej wypowiedzi, cudzej myśli - o! wtedy cierpi na nadmiar inwencji ośmieszając wszystko i wszystkich obrażając; zaiste przypadek kliniczny, który każdego humanistę skłaniać musi do refleksji nad zapomnianymi koniecznościami typu "tarpejska skała", lobotomia.;
myliłby się ten, kto uważałby, że należy takie przypadki ignorować...przeciwnie, należy tępić azotoxem, napalmem, żelazem i prawem.; taki nic nie uszanuje, bo wszystko ma za nic w swojej pysze i ignorancji wszystko zdepta, poczynając od własnej godności człowieka; należy mieć nadzieję, że harpie znają adres pana i_e, i że rozgoszczą się u niego aż do jego nikczemnego końca, przynajmniej na "orgu";
to dotyczy także dr oyeya, niestety; J.S

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


podobno są tu znakomitości, nie wiem, bom nie zaawansowana w tej kwesti, moze oprócz jednej osoby, którą już nawet ja skojarzyłam.


są oczywiście, a raczej pojawiają się, publikują. no ale właśnie, pani wyłapała jedną osobę, a ilu mamy użytkowników? :)

no dobra nie jedną, ale wszystkich traktuję na równych zasadach, może dlatego, ze z większością nie łączą mnie sentymenty (ewentualnie wyjątek potwierdzający regułę)

ale czytam wiele wierszy, choć nie wszystkie komentuję, kiedyś więcej komentowałam,
jednak kiedy sobie..he.. ze chyba jestem w mniejszosci, a moich komentarzy niekażdy ma ochote czytac;) odechciało mi się- to raz
dwa- ostatnio jest bardzo dużo nowych osób, które wstawiają słabe teksty, poniżej poziomu
pojawiają sie, znikają i to także zniechęca.
trzy- niektóre osoby wogóle nie kometują, a komentarze i tak otrzymują.
cztery- jestem wybredna po swojemu, nie lubię jakiegoś pisania, albo jest dla mnie za trudne w odbiorze ale wnioskując po opiniach należało by je docenić, więc stwierdzam, ze lepiej jak się nie bedę odzywać.
no to tyle ja. jakby kogoś zainteresowało
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



przerywa dyskusje innych, żeby w ich miejsce zacząć swoje, wcale nie mniej debilne. pod moim wierszem też się udzielał i nie było to dla mnie ani pożyteczne, ani tym bardziej miłe przeżycie.

ps. a tutaj, pomijając kilka wypowiedzi, jakoś szczególnie grzecznie i nawet z wnioskami nam się dyskutuje, zauważyłeś? jakaś orgowa nowość :)))

pozdr.a
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



przerywa dyskusje innych, żeby w ich miejsce zacząć swoje, wcale nie mniej debilne. pod moim wierszem też się udzielał i nie było to dla mnie ani pożyteczne, ani tym bardziej miłe przeżycie.

ps. a tutaj, pomijając kilka wypowiedzi, jakoś szczególnie grzecznie i nawet z wnioskami nam się dyskutuje, zauważyłeś? jakaś orgowa nowość :)))

pozdr.a

Tutaj każdy sądzi wg siebie. Ja miałem to szczęście, że dostawałem od "ie" dobre, konkretne wpisy, a nawet jak beształ, to z klasą. Pewnie jest taki moment, że albo się klnie, albo odchodzi, albo coś tam. Iza kiedyś napisała, że po roku bycia nadchodzi chwila, że się odechciewa "orga" i najlepiej odpocząc wtedy.
A jakby np. mnie ktoś wpisał "wyp...aj" też nie byłbym zachwycony. I to jest druga racja, bo każdy medal ma dwie strony i tutaj żadnej obrony byc nie może.

PS - czyli są jeszcze jakieś plusy (mam nadzieje :)
Opublikowano

"Szanowni komentatorzy - jak widzę - nie reprezentują wysokiego poziomu odn. zaawansowanej krytyki. Wiersz został uznany za bdb przez zn. literatury.




--------------------------------------------------------------------------------

Dnia: Wczoraj 18:55:42, napisał(a): cunia
Czytelnik

Komentarzy: 7 "





O tego typu wypowiedzi mi właśnie chodziło. Co jakis czas się pojawia cos takiego na forum.. I szczerze guzik mnie obchodzi ile gniot wygrał konkursów i przez ilu krytyków był oceniany. I tak zostanie gniotem.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie Krzywak,
trzeba odróżnić przerywanie dyskusji od obrażania. Ja tez przerywałam głupie dyskusje ( a raczej zwracałam uwagę, niektórym,tym którzy jedyne co robią na orgu to prowadzą rozmowy na forum dyskusyjnym) i co? Zaraz Olesia & ekipa zgłosili swój sprzeciw i zresztą do tej pory się wyżywają ( czekają tylko aż coś napiszę), ale nie obrazili mnie ( już nauczyłam się nie dać się sprowokować) w tak chamski i dosłowny sposób jak i_e (który obraził też inne osoby między innymi Oxyvię).
Skoro ja prowadzę dyskusję z autorem pod jego wierszem to widocznie autorowi to nie przeszkadza.

Nie lubie go i niech robi co chce..
To samo Pan Rybak, dla którego napisanie do niego prywatnej wiadomości jest gnębieniem. Tak więc oszczędziłam mu dalszej dyskusji ze mną

Tak na forach jest zawsze: kogoś wiersze się lubi i lubi się pewne osoby a inne nie... Dla mnie to normalne..Ja osobiście nic do nikogo nie mam. Nie znamy sie przecież. Ale też nie będę milczeć jeśli coś mi przeszkadza..
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie Krzywak,
trzeba odróżnić przerywanie dyskusji od obrażania. Ja tez przerywałam głupie dyskusje ( a raczej zwracałam uwagę, niektórym,tym którzy jedyne co robią na orgu to prowadzą rozmowy na forum dyskusyjnym) i co? Zaraz Olesia & ekipa zgłosili swój sprzeciw i zresztą do tej pory się wyżywają ( czekają tylko aż coś napiszę), ale nie obrazili mnie ( już nauczyłam się nie dać się sprowokować) w tak chamski i dosłowny sposób jak i_e (który obraził też inne osoby między innymi Oxyvię).
Skoro ja prowadzę dyskusję z autorem pod jego wierszem to widocznie autorowi to nie przeszkadza.

Nie lubie go i niech robi co chce..
To samo Pan Rybak, dla którego napisanie do niego prywatnej wiadomości jest gnębieniem. Tak więc oszczędziłam mu dalszej dyskusji ze mną

Tak na forach jest zawsze: kogoś wiersze się lubi i lubi się pewne osoby a inne nie... Dla mnie to normalne..Ja osobiście nic do nikogo nie mam. Nie znamy sie przecież. Ale też nie będę milczeć jeśli coś mi przeszkadza..

dlatego podkreślam, ze wyzywanie się, przeklinanie - to jednak nie są pożądane rzeczy tutaj. Byle nie zabronic krytykowi własnego zdania - nawet jak kpi (z wiersza oczywiście). Po to jest tekst publicznie wystawiony, żeby go czytac i oceniac. Chociaż zauważyłem, że zawsze wrogiem jest ten, co pisze o wierszu źle - często dla autora i jego bliskich przyjaciół.
A milczec nie ma potrzeby - po to jest "forum dyskusyjne" - lepiej tutaj, niż postowac się po wierszach, a i wiele spraw się wyjasnia.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie Krzywak,
trzeba odróżnić przerywanie dyskusji od obrażania. Ja tez przerywałam głupie dyskusje ( a raczej zwracałam uwagę, niektórym,tym którzy jedyne co robią na orgu to prowadzą rozmowy na forum dyskusyjnym) i co? Zaraz Olesia & ekipa zgłosili swój sprzeciw i zresztą do tej pory się wyżywają ( czekają tylko aż coś napiszę), ale nie obrazili mnie ( już nauczyłam się nie dać się sprowokować) w tak chamski i dosłowny sposób jak i_e (który obraził też inne osoby między innymi Oxyvię).
Skoro ja prowadzę dyskusję z autorem pod jego wierszem to widocznie autorowi to nie przeszkadza.

Nie lubie go i niech robi co chce..
To samo Pan Rybak, dla którego napisanie do niego prywatnej wiadomości jest gnębieniem. Tak więc oszczędziłam mu dalszej dyskusji ze mną

Tak na forach jest zawsze: kogoś wiersze się lubi i lubi się pewne osoby a inne nie... Dla mnie to normalne..Ja osobiście nic do nikogo nie mam. Nie znamy sie przecież. Ale też nie będę milczeć jeśli coś mi przeszkadza..

dlatego podkreślam, ze wyzywanie się, przeklinanie - to jednak nie są pożądane rzeczy tutaj. Byle nie zabronic krytykowi własnego zdania - nawet jak kpi (z wiersza oczywiście). Po to jest tekst publicznie wystawiony, żeby go czytac i oceniac. Chociaż zauważyłem, że zawsze wrogiem jest ten, co pisze o wierszu źle - często dla autora i jego bliskich przyjaciół.
A milczec nie ma potrzeby - po to jest "forum dyskusyjne" - lepiej tutaj, niż postowac się po wierszach, a i wiele spraw się wyjasnia.

właśnie dlatego dyskutujemy :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ach, wywołany do tablicy…

Zacznijmy od tego, że podchodzę do dyskusji zgoła inaczej –
niż Pani. Przede wszystkim staram się czytać
ze zrozumieniem.

Inna sprawa, że dostaję
miesięcznie dziesiątki prywatnych wiadomości,
na które wypada odpowiadać;
w przypadku gdy ktoś powtarza mi w kółko te same bzdury –
oblekając je jedynie w inny zestaw słów – irytuję się,
wrzeszczę i obgryzam paznokcie ;)

chyba odpływam sobie pomału na inne forum,
dla zdrowia. Na orgii czuję się zblazowany.

serdecznie
/j

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Taaak, fabuła dopiero się rozkręca, stylistyka wymaga poprawek, wyciągnę z treści - przekręca zamek, a gdzie kluczyk? w sumie trochę się wystraszyłem na początku bliskością wyrazów ozdobioną w liczne zdobienia, niepotrzebnie kilka drobnostek w stylu kuchnie znajdowały się (hym?) były rozmieszczone, itp itd. Trzymam kciuki,  jeśli to debiut to bardzo udany. Pozdrawiam
    • @król asfalturewelka,na pierwszy rzut oka przyciąga z odczuciem która to kartka książki, w treści w moim pobieżnym spojrzeniu widzę brak kilku ogonków, stąd pytanie czy tekst był wklejany, czy na bieżąco pisany? Ok zaczynam lekturę :)
    • Dzika istota – ulotna myśl, porywaczka, Wskoczyła przez okno ciemną nocą, Chwyciła mnie za kołnierz piżamy W żyrafy i zebry, niechlujnie załatanej.   Na boso i bez szlafmycy, nieuczesanego Zabrała mnie na spacer z włamem Do muzeum w poniedziałkowy wieczór, A tam rejwach, prezentacja samowoli twórców.   Łasiczka damie nawiała z obrazu, Obwąchuje nogi dyskobola, coś się krzywi, Drży podłoga, sufit pęka, baba goła W szale uniesień konia spina w cwał.   Wenus z Milo już brawa chciała bić. Te, Myśliciel, piórkiem mu pod nosem smyram, Ani drgnie, kamienna twarz – filozofuj dalej. Słoneczniki dojrzałe skubnę dwie kieszenie.   Zegar od Salvadora zwijam i za pazuchę wciskam. O, lecą żurawie, a bociany tuż za nimi, Okno im otworzę ku wolności… pofrunęły. Panny z Awinionu z ramy zbiegły cichcem,   Biedny Pablo w pościg ruszył z kocem dla osłony. Krzyk na moście się rozlega, gęba wykrzywiona. Morda w kubeł! – palcem grożę, no i cisza. Mona Lisa za mną biegnie jak poparzona.   Zdejmij ze mnie głupi uśmiech, no litości! Eksponaty zbezczeszczone, alarm się rozlega. Cerber trójgłowy spuszczony ze smyczy… ojoj! Po zabawie – w nogi! tyś mnie, myśli, tu przywiodła.   Kosynierzy ćwiczeni przez Kossaka w boju Za nami ruszyli; tam jest wyjście! – nawołuję. Rejtan w drzwiach legowisko sobie zrobił, Szaty drze, coś go swędzi, muchy gania.   My do domu, Mości Panie, puszczaj wolno! Jutro jest klasówka, za wagary będzie lufa. Zlituj się, człowiecze, jak myszki nawiejemy… Grryyy! „Chyba po moim trupie!”   Za plecami trzask łańcuchem, pogoń nas łapie. To ona – sztuka raz uwolniona, rozjuszona, Za łeb chwyta: „Nie zaznacie spoczynku!” Podstępnie wciąga człowieka: „Mam was, robaczki!”  
    • Rozdział I Zielony kształt o wielu złoceniach, lekko przypominający syrenkę, ozdobioną w liczne zdobienia, wjeżdża w progi posesji wielmoży Pesjana Wilhelma, albo, jak go nazywali w pobliskiej wsi, po prostu Kowalskiego. Włości wielmoży Kowalskiego rozciągały się aż do lasku trzcinowego, leżącego na skraju lasu bambusowego, który natomiast znajdował się na polu uprawnym orzechów laskowych, o ile można było nazwać to polem. Natomiast sam dwór mistrza Kowalskiego był budowlą z dziada, pradziada. Monumentalny budynek miał niezliczoną ilość sypialni. Dosłownie niezliczoną, ponieważ nasz drogi Kowalski zakazał liczenia tych sypialni. Właściciel miał bowiem wrodzoną skromność i nie lubił się chełpić, dlatego zakazał liczenia drewnianych drzwi. Sam dwór posiadał mnóstwo jadalni, bogato zdobionych. Najbardziej rzucającymi się w oczy jadalnianymi meblami były krzesła wykonane w Brazylii ze szczerego hebanu. Kuchnie, znajdowały się po czterech stronach świata. Z tego względu zostały wyposażone w najwspanialsze meble  i zdobienia. Sama fasada dworu ukazywała swój majestat i przepych. Krótko mówiąc, było widać, do kogo się przyjeżdża.  Zielona syrenka wolno i majestatycznie objeżdżała błękitny staw z prawej. Przed objęciem spadku przez miłościwego Wilhelma, wzdłuż stawu biegły dwie drogi, którymi się podążało. Lecz Wilhelm nie lubił stawiać dylematów swoim gościom, więc kazał zastawić lewą drogę głazami, a samą trasę zalesić sosnami.  Gdy samochód stanął na żwirowym podjeździe, który widział chyba niejedno:   - Zbysiu wypuść mnie! - stary głos wydobył się z tylnych siedzeń samochodu. Drzwi kierowcy otworzyły się szybko i z wnętrza wyskoczył dwudziestoletni chłopak ubrany w ciemnozielony frak z dziwacznym wycięciem na tyle. Chłopak miał blond włosy powiewające na wietrze. - Zbysiu, ile mam czekać? - Już, już, ciociu.- to mówiąc blondyn szybko pobiegł do klamki i szarpnął, ale bez rezultatu.  - Zbysiu, mówiłam, spokojnie.- głos starszej pani przenikał przez stalowe ściany.  Chłopak lekko chwycił klamkę i uniósł. - Zbysiu, nie w tę stronę.- łagodny głos skarcił blondyna. Spróbował ponownie i drzwi odskoczyły ukazując starszą panią około osiemdziesiątki w fioletowym płaszczu gramolącą sią z fotela. Po kilku sekundach Helena - bo tak miała na imię owa pani -  podała rękę Zbysiowi. Ten profesjonalnie ją chwycił i poprowadził wolnym krokiem, bo staruszka nie umiała szybciej.  Tej komicznej scenie przyglądał się stojący w otwartych drzwiach dworu Felicjusz - zarządca włości mości pana Wilhelma. Mężczyzna chrzęszcząc butami podszedł do gości mówiąc: - W imieniu mości pana pesjanna Wilhelma: witam! Niestety  gospodarz nie mógł osobiście pani  przywitać, ale kazał, aby pani zjadła posiłek. Więc zapraszam. Z tymi słowy obrócił się bokiem i wskazał gestem, który niezaprzeczalnie wskazywał wnętrze dworu. Starsza pani westchnęła i kiwnęła głową na Zbysia. Chłopak zrozumiał i puścił się biegiem w stronę syreny. Felicjusz z profesjonalnie zakamuflowanym zdziwieniem patrzył jak młodzieniec otwiera klapę silnika, potem ją zamyka i otwiera bagażnik. Zarządca z narastającym zdziwieniem patrzył jak chłopak wyciąga coraz większe kufry.  - Nie patrz tam, poradzi sobie. To mój siostrzeniec.-odezwała się starsza pani.- Siostra mi go dała na wakacje, żeby mi pomógł.-Felicjusz spojrzał na zielony surdut.  - Nie miałam nic innego na jego rozmiar.-  powiedziała z wyrzutem.  Zarządca bardzo się starał, żeby nie okazywać ciekawości. Zapomniał o profesjonalności. Gdy Zbysiu wniósł wszystkie kufry do wielkiego holu, lokaj uznał, że czas zaprosić na obiad.  - A teraz zapraszam na ciepłą strawę. Służba zajmie się bagażami.- Felicjusz trochę zdziwiony, a trochę zaniepokojony oglądał jak starsza pani kiwnęła głową na siostrzenica, a on klęknął przed kufrem i go otworzył. W środku poobijanej skrzyni była sterta czegoś, co chyba nazywa się włóczką. Staruszka wskazała palcem zielony kłębek. Chłopak wstał i podał włóczkę cioci i stanął obok.  W tym czasie lokaj o imieniu Andreę, pomógł starszej pani zdjąć płaszcz, pod którym miała przetarty sweter zrobiony z tego samego czym był wypełniony kufer. -  Więc zapraszam do siód…-lokaj przerwał zaniepokojony i spojrzał na zarządcę z obawą - … jadalni.- dodał wskazując roztrzęsioną ręką drzwi. André w białym kitlu otworzył rzeźbione drzwi i wpuścił dwójkę gości do pięknie udekorowanego wnętrza. Ściany pokryte arrasami przedstawiające ludzi walczących z wielkim lwem. Podłoga była pokryta piękną klepką zalaną lakierem. Rzeźbiony stół zastawiony świecznikami, misami, paterami, leżał pośród dwóch wielkich komód ze srebrnymi sztućcami.  Starsza pani jakby nigdy nic weszła i stanęła u szczytu stołu. W rezydencji Wilhelma u szczytów wszystkich stołów nie ma krzeseł, gdyż gospodarz nie lubił wywyższania. Starsza pani kiwnęła palcem.  - Przepraszam.- powiedział do lokaja Zbysiu i przepchnął się do najbliższego krzesła i chwycił je, lecz krzesło okazało się silniejsze. Chłopak szurając zaczął ciągnąć. Lokaj zrobił krok do przodu, ale starsza pani uniosła dłoń uspokajająco. Młodzieniec dosunął krzesło na szczyt i pomógł cioci usiąść. A sam usiadł po jej prawicy. Ciotka wymownie spojrzała na lokaja, on od razu zrozumiał i kiwnął na Andreę. Tamten profesjonalnym ruchem zaczął nakładać różne dania, które przyprawiały o zawroty głowy.  - Przepraszam, ale muszę na chwilę państwa opuścić.- to mówiąc Felicjusz prędko wyszedł z sali.  Pani Helena przewróciła oczami.  Zarządca przechadzał  się po korytarzach. Z każdym krokiem utwierdzał się  w przekonaniu, że nowi goście pana Wilhelma to ciekawe osobistości. Szurgot kapci obudził Felicjusza z monotonnych myśli. Korytarzem truchtała nienaturalnie  pani Kolupka, sprzątaczka, która pracowała tu niedługo. Zarządca nie zdziwiłby się jakby nie mogła znaleźć gniazdka.     - Tak pani Kolupka. W czym mogę pomóc?-zapytał uprzejmie Felicjusz.  - Panie Felku.- zagaiła sprzątaczka.   - Felicjusz, Felicjusz! Pani Koluska.- poprawił  - Tak, tak panie Felku. Ale jakaś pani zaparkowała jakimś gratem pod wschodnim wejściem i mówi, że jest zaproszona. Nie wiem co zrobić.- wyrzuciła z siebie sprzątaczka.  - Spokojnie, załatwię to. A niech pani pomoże panu Andreę.- ze spokojem odparł zarządca i wskazał na  koniec korytarza. Kobieta szybkim truchtem ruszyła. Felicjusz zdezorientowany patrzył na truchtającą sprzątaczkę i sam ruszył do wschodniego wejścia. Po długiej i żmudnej wędrówce zarządca doszedł do zdobnego holu, w którym siedziała na krześle kobieta pod  sześćdziesiątkę, w czarno białej sukni, z torebką na kolanach, i o zgrozo, stworzeniem siedzącym w niej - czyli krótko mówiąc był to kundel rasy białej, tyle tylko wiedział Felicjusz. Kobieta wstała, pogłaskała małego pieska, potocznie nazywanego szczeniaczkiem, i powiedziała:  - Antonina.- to mówiąc podała dłoń w geście oczekującym pocałunku. Felicjusz rzecz jasna ucałował dłoń damy i ukradkiem spojrzał w okienko obok wrót prowadzących na ganek i lekko zbladł. Ujrzał w nim kształt wyglądający jak czarna Warszawa, o pięknej masce. Szybko zakamuflował rozanielenie i zorientował się, że ową panią gdzieś już widział. - Co panią tu sprowadza?- zapytał uprzejmie Felicjusz.  - Jak to?- kobieta zbladła. - zostałam zaproszona.- Dama już się nie cieszyła. Była bliska łez. Zarządca spojrzał na pieska, potem na okno i znowu na białą kulkę, i westchnął.  - Oczywiście. Proszę za mną.- uprzejmie się uśmiechnął i ruszył przodem. - Och, bardzo panu dziękuje. Mi wystarczy tylko sypialnia i łazienka. A gdyby to był kłopot, to nawet bez łazienki.- uroczo zamrugała i spojrzała na pieska.  - Fifek! Co ty zrobiłeś? Pan będzie zły.- zarządca szybko się obrócił i ujrzał widok, który go zmroził. Pani Antonina trzymała w rękach psa, który zaś w pysku pomiędzy bialutkimi ząbkami miał serwetę z wyszytymi inicjałami ,, P.W. ,, Rozdział II Pukanie srebrnej kołatki o specjalne wgłębienie w drzwiach wybudziło Antoninę i jej pieska z błogiego snu. Po kilku minutach zrozumiała, że obecność metalicznego dzwonka wskazuje na to, że ktoś ma nadzieję ją ujrzeć w najbliższym czasie. Wstała i szurając po gładkiej kamiennej powierzchni udała się do łazienki. Po długich 60 minutach, podczas których Antonina umyła się i  ubrała w czerwoną suknię, wyszła  monotonnie szurając. Udała się do drzwi prowadzących na korytarz. Nagle ostro zawróciła jakby zobaczyła ducha i chciała go uniknąć. Podeszła do łoża, podniosła kulę mięsa owiniętą w białe futerko i powiedziała:  - Fifek, otwórz oczęta. Idziemy na śniadanie.- pies jakby nie słyszał i nadal był w zakamarkach swego snu. Antonina chwyciła jedną ręką torebkę ze skóry krokodyla, zwinnym ruchem zarzuciła ją na ramię i drugą włożyła do niej pieska, któremu było obojętne czy śpi na łóżku czy w torebce. Kobieta wychodząc przekręciła zamek, najpierw raz, a po zastanowieniu dwa. Dumnymi krokami przeszła pierwsze pół korytarza, którym wczoraj ten uroczy mężczyzna ją prowadził. Pomyślała i spojrzała za siebie. Kilkanaście metrów za jej drzwiami stał zakręt, jeżeli ów może stać. Antonina długo nad tym nie myślała i ruszyła dalej. Po krótkim czasie doszła do tego samego holu, gdzie ostatnio czekała na gospodarza. "Pesjan Wilhelm... hmmm... ciekawe" -  pomyślała i przypomniała sobie o liście od ów waszmościa. Te rozmyślania przerwał donośne chrząknięcie, które dobiegało z drugiego korytarza wlewającego się do hallu. Owe korytarze nie miały grubych drzwi, jak w większości dworów na świecie, gdyż miłościwy Wilhelm  nie lubił, gdy goście mają sami otwierać drzwi na każdym kroku.  - Szukałem pani.- zarządca, który właśnie wyszedł z drugiego korytarza ukłonił się.  - Pesjan Wilhelm chciał się z panią przywitać przed wyjazdem na polowanie, lecz mówił że mości pani spała wiec pojechał-  i dodał  - zapraszam na śniadanie.- to mówiąc ruszył w drugi korytar wchodząc w chwilową ciemność. Pani Antonina tupocząc szpilkami szła za Felicjuszem. Wielkie rzeźbione drzwi stanęły na przeciwko dwóch postaci: jedna w czarnym kitlu, a druga w czerwonej sukni z torebką na ramieniu. Po kilku dłużących się niemiłosiernie chwilach, wrota otworzyły się, a w nich stanął Andreę kłaniając się w pół, gestem wskazując ręką miejsca przy długim stole.  - Ta jadalnia jest jedna z najpiękniejszych w tej części dworu.- to mówiąc Andreę odsunął krzesło od stołu po prawej stronie i pomógł gościowi usiąść.  - Przepraszam.- zagaiła pani Antonina - bo mój Fifek jest troszeczkę głodny i gdyby to nie był kłopot to....- zamrugała i uśmiechnęła się uroczo. Felicjusz lekko kiwnął głową i odparł:     - Oczywiście proszę pani.- kiwnął na Andreę, a on szybkim krokiem ruszył do drzwi na korytarz. Jeszcze tylko usłyszał jak najnowszy gość pana Wilhelma mówi:  - Ale bez glutenu, jakby to nie był kłopot.- Andreę wyobraził sobie mruganie pani Antoniny i przeszły po nim ciarki. Przypomniał sobie o Pesjanie Wilhelmie.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...