Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Sylwek


Rekomendowane odpowiedzi

Noc nadeszła cicho, jak zawodowy morderca. Na paluszkach, tup, tup, tup i już była w środku, w pokoju... Wsunęła się przez okno, potem zeskoczyła na podłogę i czołgając się, sunęła powoli do Sylwka, otarła się o jego stopy i ruszyła do góry, aby chwycić go za gardło... Nie chwyciła, wślizgnęła się do ust cichutko jak myszka, przełykiem poszła w dół, aż dotarła do serca i wygodnie się rozsiadła.
Sylwek oderwał wzrok od telewizora, popatrzył za okno i wzruszył ramionami. („Ciemno. Ciemno, jak co dzień”). Obejrzał film do końca, chociaż nie do końca mu się podobał. Miał jednak zasadę, że każdą rozpoczętą pracę musiał dokończyć. Poza tym abonament zapłacony, to telewizor należy oglądać, bo się zmarnuje. Niektórzy jego koledzy z pracy mówili, że głupi, bo płaci, ale jak nie płacić...? Wszędzie mówią, żeby płacić: na poczcie, w radio, kiedyś nawet dostał ulotkę, żeby płacił. Przestraszył się, że zapomniał i zaraz kazał żonie przynieść wszystkie rachunki z szuflady. Przy okazji dostała w łeb, że były spięte jednym spinaczem a nie dwoma („Sylwuś a co to za różnica....?”) Tyle razy jej tłumaczył, że zawsze trzeba mieć plan „B”. Jeżeli jeden spinacz wypadnie, to drugi przecież będzie trzymał! A jeżeli ten zawiedzie, to widocznie siła wyższa... Ale przynajmniej nie będzie miał sobie nic do zarzucenia.
Sylwek zawsze dbał o porządek. W pracy szef produkcji nie szczędził mu pochwał. Za wyprasowane ubranie, czyste buty i równo założony beret. Chociaż po zmianie wszystko było strasznie zabrudzone, każdego dnia pakował te rzeczy do worka foliowego, który wręczał żonie po powrocie do domu. Rano musiało być czyste i wyprasowane. W zasadzie to powinien oddawać te brudy do pralni ale nie miał do niej zaufania. Do żony też nie miał ale ją mógł przynajmniej dopilnować. W końcu była jego. Tak jak i jego 9-letni syn, Mateusz. Kiedyś oglądał film „Żywot Mateusza”, nie bardzo mu się podobał, jakiś taki niemrawy, nic się nie działo, ale grał tam Gustlik z „Czterech pancernych...”. No to jak tylko urodził się syn, nazwał go Mateusz, bo Gustlik to jakoś tak po rusku.... Nie miał nic przeciwko Rusom ale wolał jakieś biblijne imię a Mateusz to i ewangelista i święty. Żona nawet była zadowolona, chociaż kto ją tam pytał o zdanie... Miała urodzić syna, urodziła..... miała karmić, karmiła... miała ubierać i dbać o zdrowie i to robiła.... Teraz Matti miał już 9 lat i potrzebował męskiej ręki. Teraz mówił na niego Matii, bo podobał mu ten skoczek norweski: Matti Hautameki, czy jakoś tak, no i miał brata, który też skakał. Sylwek zawsze chciał mieć brata a nie siostrę. Później chciał mieć dwóch synów ale okazało się, że po pierwszym żona nie może już rodzić. Lekarze mówili coś o jakiś problemach podczas porodu, coś wycieli, coś wstawili itd. ale czy to ważne? Co to za różnica. Istotne jest to, że żona jest już bezużyteczna.
Kiedyś to była młoda i dobrze gotowała. Przyszła teściowa mówiła nawet, że potrafi w ciągu pięciu minut wyprasować cztery koszule, dwa obrusy i siedem ręczników. No i miała rodzić mu synów. Przynajmniej kilku małych Sylwusiów, na to liczył najbardziej..... Najpierw obrzydło mu jedzenie, zresztą w zakładowej stołówce dawali lepsze i od razu. W domu zawsze musiał czekać, chociaż wiele razy jej tłumaczył, że tego nie lubi... Nic nie pomagało. Specjalnie usiadł jej kolanami na plecach, przycisnął ręką głowę do podłogi i wyjaśniał jej to wolno i dobitnie do ucha. Żeby lepiej do niej dotarło, bo tak ryczała, że nie słyszał własnych myśli. I co? Następnym razem znowu to samo. Stół nakryty ale obiad w piekarniku! Trzasnął ją w pysk i usiadł za stołem. Po chwili nałożyła mu jedzenie na talerz, zjadł i poszedł na balkon. Dobrze przynajmniej, że nauczyła się już nie odzywać przy obiedzie. Ale co zje to jej. I jeszcze się codziennie kąpie (jakiś dziwny zwyczaj z domu). No a najgorsze są zakupy. Wydaje więcej niż zarobi. Bo ile tam płacą na tej kasie w Biedronce? A to rano świeże bulki dla Mattiego, Przegląd Sportowy dla mnie (pamięta), woda mineralna (kto to widział, żeby wodę kupować), masło, pomidory, ziemniaki i tak dalej. Koszty i wydatki a przychodów nie ma. Tak to chyba mówił prezes na ostatnim spotkaniu z załogą. Wtedy dokonuje się redukcji zatrudnienia. A niższe koszty oznaczają, że pozostałym będzie się pracowało lepiej, bo firma zacznie przynosić zyski.
Sylwek często stosował w domu zasady, które obowiązywały w zakładzie. Gdy wdrożono system zarządzania bezpieczeństwem i higieną pracy, zaraz oznaczył w kuchni miejsca, gdzie mają stać naczynia kuchenne. Miejsce z krzyżykiem dla garnków, z iksem dla kubków itd.. W korytarzu namalował farbą drogę ewakuacyjną i usunął szafkę na buty, wieszak a nawet krzyżyk, który wisiał nad drzwiami. Gdy wdrożono ISO kazał żonie napisać procedurę robienia zakupów i przygotowywania obiadów a przy każdym sprzęcie musiała umieścić instrukcję obsługi. Trochę miała kłopotów z telewizorem, bo już takiego modelu nie produkują, ale jakoś udało się jej gdzieś znaleźć. Teraz należało zredukować rodzinę. Może nie całą, Matti może zostać, jest duży i nadaje się do robienia zakupów.
Sylwek rozejrzał się po ciemnym pokoju i wstał. Przeciągnął się i pogrzebał palcem w zębach. Wyciągnął paznokciem jakąś resztkę mięsa, obejrzał, powąchał i wypstryknął. Poleciała lekkim łukiem i spadła tuż obok nogi od stołu. („Ble”). Zatarł ją kapciem i poszedł poszukać żony. Mieli taką zabawę, że po obiedzie on wychodził na balkon a ona się chowała. Potem on ją szukał. Jeżeli obiad był dobry to szukał długo.... Teraz nie musiał szukać, bo usłyszał szum wody w łazience. Otworzył drzwi i zobaczył jak myje zęby. Wszedł i uderzył ją pięścią w tył głowy. Gdy upadała poprawił w plecy. Tuż przy kręgosłupie. Upadła i wtedy zaczął ją kopać. Przede wszystkim po brzuchu, bo głowa była twarda i bolały go stopy. No i kilka razy w plecy. Miał dobrą kondycję, więc szybko się nie zmęczył ale po piętnastu minutach i tak był już zlany potem. Żona się nie ruszała, kopnął więc jeszcze kilka razy i poszedł do kuchni. Wyjął z lodówki zimną Colę i wypił od razu całą butelkę. Koszula lepiła mu się do pleców. Ściągnął ją, obmył się w zlewie, dokładnie pod pachami i wrócił do pokoju. Rozłożył łóżko i położył się spać. Rano wstał i jak zawsze poszedł do łazienki. Żona leżała wciśnięta między muszlę klozetową a wannę. Oczy miała zamknięte i charczała. Sylwek zaklął pod nosem i poszedł do kuchni. Przemył twarz zimną wodą, zjadł śniadanie, ubrał się i poszedł do pracy. Gdy wrócił nikt mu nie otworzył drzwi, obiadu nie było a żona już nie żyła.
_________________

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      No tak, to rzeczywiście zmienia postać rzeczy. Nie masz innego wyjścia, jeśli chodzi o szybki przepływ informacji.   Niby tak, ale ja np. błądzę tutaj dość często. Odczytuję np. czyjeś zdenerwowanie i zaczynam zastanawiać się dlaczego ktoś jest zdenerwowany, skoro niczego denerwującego nie powiedziałem. Częstokroć emocje, o których napisałeś, są nieadekwatne do tematu prowadzonej rozmowy, co powoduje stres. Wolę jednak e-mail.   Mam podobnie, tzn. nie jestem starej daty i nie pisałem listów, ale pamiętam jak dziadkowie pisali, i również prawie 100% mojej komunikacji, do czasów liceum, czyli do około 1999r., odbywała się na żywo. Zostawiłem sobie 1% na zatelefonowanie do koleżanki, kiedy np. nie było mnie w szkole i musiałem dowiedzieć się, co było zadane. Nie lubiłem telefonować z wiadomych powodów, nawet do znajomych. Nie umiem odczytywać intencji i emocji drugiej strony. Straszne to jest. :)   Chciałbym wtedy, kiedy byłem dzieckiem, wiedzieć więcej. Również miałem dobre relacje z kolegami, ale zachowania mnóstwa osób nie rozumiałem. Hmm... może "nie rozumiałem" to zbyt dziwne słowo. Ich zachowania wydawały mi się nieracjonalne.   Wideokonferencje dzielę na pasywne, czyli takie w którym jestem jedynie słuchaczem i nie widać mnie w kamerze, oraz aktywne, będące przeciwieństwem pasywnych. Wideokonferencje pasywne są stosowane zwykle podczas wszelkiego rodzaju szkoleń etc. Nie są męczące, jeśli nie są nudne. Natomiast aktywne... Podsumuję je tak: Kiedyś zaproszono mnie na rozmowę kwalifikacyjną własnie przez wideokonferencję. Byłem ja i chyba pięć innych osób. Czy naprawdę mam pisać o tym, jak szybko chciałem stamtąd "wyjść"? :)   W ogóle nie mam na myśli chłopów pańszczyźnianych, tylko etykietę stosowaną wśród arystokracji. Co do Tindera, nigdy go nie używałem, ale są osoby (psychologowie) uważający, że aplikacje tego typu psują rynek matrymonialny.    Ja odwrotnie. Gdybym wiedział, jak mam się zachować i co powiedzieć, byłoby dla mnie jasne, że robiąc wszystko podług etykiety, mam duże szanse wypaść dobrze.   Co do reszty treści Twojego posta, nie wiem, czy wytrzymałbym w tak rozemocjonowanym świecie. Podział na płeć jak najbardziej rozumiem. Różnice w postrzeganiu świata widać wg mnie gołym okiem. Odnoszę wrażenie, że żeńska strona dużo bardziej ufa emocjom. Już nawet moja małżonka powtarza mi wielokroć: "Czy ty naprawdę musisz wszystko rozkładać na logikę?" W ogóle mam wrażenie, że w jako takim neurotypowym świecie dużo więcej jest emocji niż się wydaje, co jednak bywa ze mną wielokroć niekompatybilne. :)   Mógłbym też napisać, że zazdroszczę Ci, co poniekąd byłoby zdaniem prawdziwym. Po tym, co napisałeś, zdajesz się być człowiekiem otwartym i bardzo towarzyskim, do którego lgnie płeć przeciwna. Tyle tylko, że ja tak naprawdę... lubię swoje spektrum i nie wiem jak to jest być Tobą. Zwyczajnie nie wiem, a swój świat znam już tak dokładnie, że już bym się nie chciał zamieniać. Ja z Tobą również, ponieważ zdajesz się być osobą zupełnie inną ode mnie, a przy tym bardzo komunikatywną, od której mogę dowiedzieć się wielu rzeczy z neurotypowego świata. Tak jest. :)  
    • kupielek se lorentkę by podglądać Bernadetkę wiązki tachionów wiodą mnie przez trakty Drogi Mlecznej do rajskich planet gdzie złote pałace i chatki z piernika szepczą do białych obłoczków "Kocham cię" elektrony kowalencyjne oplatają jądra z neutronami kwarki....kwadryki....i zorze uwielbiam !   bo kochać każdy może ....bo kocha się sercem  a każdy je ma!   a co się da pomnóż przez trzy  a co się nie da podziel przez dwa !
    • @Łukasz Jasiński Człowiek to drapieżnik terytorialny, który nadal się morduje w obrębie własnego gatunku. Gatunek inwazyjny na tej planecie. A co do zwierząt hodowlanych... Ludzie hodowani na mięso... Daje do myślenia, co?
    • @Łukasz Jasiński Oj, no tak mi się napisało... :) 
    • @Łukasz Jasiński Tak, wolna i nieskrępowana... A zarazem i namiętność ciała, potrzeba ciągłego doświadczania. Jak kogoś takiego zatrzymać...? Kogoś, kto jest niczym wiatr...? Nie da się nie krzywdząc go.  Miło mi Łukaszu, że Ciebie zobaczyłam :) Dziękuję :) 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...