Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Gwiazdy juz zeszly do wodopoju
srebrne racice wisza nad glebia
wytworny ksiaze w lustrze sie stroi
ptak na galezi spojrzal i ziewnal

Drzewa nad woda sie wydluzyly
siegnely toni
i zanurzyly swoje fryzury
a na galeziach ich sie rozsiadly
gwiazdy ktore tutaj upadly

Ptak rozespany otworzyl oczy
przez sen sie zdziwil jak w wode wskoczyl
i wtulil glowe w swoje poduchy
nadal zostajac jak przedtem suchy

i tylko ryby nic nie wiedzialy
ze caly wszechswiat
wsrod nich sie palil.

Opublikowano

Ale nie jest zły. Lubię takie liryczne, baśniowe opisy przyrody, nawet jeśli nie są nowatorskie, nawet jeśli ktoś im zarzuci "oklepaność".
Według mnie lepiej byłoby: "gwiazdy te które tutaj upadły" - bo bez "te" łamie się rytm.
Przydałoby się zainstalować w końcu polski edytor tekstu czy wprowadzić polską czcionkę do zainstalowanego edytora, bo ten brak fiftaszków, kropeczek i kreseczek przy literach jednak oikropnie razi i przeszkadza w czytaniu.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Podoba mi się, choć trudno mi wyłowić jakąś treść czy choćby obraz spomiędzy znaków, które powinny być polskie, a nie są.
W necie gdzieś na pewno znajdziesz polską czcionkę (nie bardzo wiem, jak to się robi, ale na pewno masz obok siebie kogoś, kto wie) - ściągnij ją i zainstaluj, skoro chcesz się produkować na polskim forum literackim.
"jusz" jest tesz w tytule... ;)
Jeszcze tu wrócę. Może coś więcej powiem. :)

Pozdrawiam, R.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Właśnie.
?
:)

A poza tym - jak obiecałam, tak zrobiłam. Wróciłam, przeczytałam znowu i stwierdzam: ładne. Podoba mi się. Taki nocny obrazek, nieco baśniowy. Lubię takie.
Przypominają mi się wiersze i krótkie opowiadanka dla dzieci, które namiętnie czytałam, pędrakiem będąc. Pamiętasz może takie cienkie, kwadratowe, broszurkowe książeczki wielkości prawie takiej, jak przepołowiony format A5? Nazywały się "Poczytaj mi, mamo", czy jakoś tak. Świetne historie w tym były. Między innymi pamiętam taką, w której księżyc kroczył nad Warszawą i oglądał śpiące ptaszki, Chopina pochylonego nad fortepianem...
Klimat miała akurat ta historyjka taki sam, jak Twój wiersz. I była jedną z moich ulubionych. :)
No - jeszcze raz - podoba się. A podobałoby się bardziej, gdybyś zainstalował polską czcionkę. ;)

Pozdrawiam, R.
Opublikowano

a dlaczego dla dzieci a nie dla mlodzieży?
i skad pomysl ze dzieci nie potrzebuja polskich znaczków?

co to w ogole jest? forum onetu? - komentarze to sobie moze pan nawet malowac oklowkiem na monitorze, ale wiersz bez polskich znaczkow rownie dobrze moglby wygladac tak: mam cie w dupie moj czytelniku...
a skoro tak - to ja mam w dupie ciebie autorze

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @klaks Mamy już więc dwie sławne pszczółki: Zosia i Maja. :-)))
    • @LeszczymPoezja, Proza i Promocja - wszystkie na jedną literę.  Ja tam myślę, że z którąś wreszcie się dogadasz :) 
    • Zobacz, spójrz… Oto moje usta. Moje dłonie. Zimno mi. Zimno mi w tej wilgoci. W tej dżdżystej aurze jesieni. Dotknij, a poczujesz. I jak? Mówiłem. Zimne to wszystko, prawda? Tak zimne jak bryłki lodu. I te palce zimne, jak palce mojej nieżywej już matki. Tutaj jest wiatr. I szum schodzący z nagich gałęzi drzew. Idący w liście, co u stóp mych się kręcą. W korzenie. Czuję w wilgotnych włosach twoją dłoń. Twoje palce przechodzące na wskroś. I znowu od początku…   Idę przez te obszary ciszy nagle zbudzonej. Przez ten cichy ciąg zdarzeń. Przez te długie bardzo strumienie czasu. Idę długo tymi korytarzami. Idę w daleki ląd zapomnianych twarzy. Które na końcu. Które tam bardzo… Na końcu...   Ty wiesz. I ja wiem. Wiemy wszystko. Wiesz, prawda? Wiesz wszystko, co chcielibyśmy sobie powiedzieć. Ale nie powiemy już nigdy, chyba że we śnie.   Tutaj, gdzieś. Pomiędzy drzewami. We śnie. Szliśmy. Idziemy. I będziemy szli. I jeszcze…   Kolejny krok. Kolejny…   Zderzam się ze ścianą w pokoju ciemnym i pustym. Odwracam się. I widzę. Patrzę. Szukam… Ze ścian wyciągają się ręce. Czyjeś ramiona. Te ręce zimne. Te dłonie. Te palce… Jakby twoje, które wciąż mnie przywałują gestami.   Zapalam świece. Gwiazdy płoną na niebie. Pomiędzy chmurami, w których jaśnieją snopy odchodzącego deszczu. Tutaj i tam. Odsłaniam zasłony. Szeroko. Firanki na moich skroniach w powiewie otwartego okna. Głaszczą. Łaskoczą. Łaszą się. Przymilają z milczącym kwileniem zmiłowania. Tam wysoko. Na niebie. Na suficie płomyki drgają od zimna. Na szafie jakiś zakurzony kufer nie ruszany przez lata. I wszystko majaczy. Rozpływa się i scala. I migocze, i szumi bardziej jeszcze. I jeszcze…   Lekki trzask podłogi przechodzi w tej ciszy i znika. Ktoś tu, widać, był przed chwilą. Lecz cisza. Cisza. Cisza znowu w tobie. I we mnie. I wszędzie. I jeszcze… Odgłosy jakieś przechodzą. Błądzą wewnątrz naszych ciał złączonych pustką.. I drżą w nas jeszcze… Tak bardzo długo… Jeszcze...   Jesteś tu jeszcze?   Wiesz, ja tu byłem. Czekałem. Albowiem istnieję już tylko w czasie przeszłym. W teraźniejszym kurz okrywa portrety pergaminowych twarzy. Wśród pajęczyn. Na ścianach. W półmroku. W piskliwym szumie gorączki. W ciszy absolutnej. W takiej ciszy dookolnej. Wszędzie. I wszędzie. Która się kryje, i która wyłania się zewsząd. Z każdej szczeliny. Pęknięcia. Spod każdej drzazgi, co wbija się pod paznokieć z ostrym ukłuciem, podczas przeciągania w jakimś napadzie wierzchem palców po drzwiach drewnianych. Po podłodze. Po listwach cokołów… Po pólkach pełnych martwych książek. Zaplamionych. Na okładkach czyjeś oczy zeskrobane żyletką. Wszędzie. Wszystkie oczy niewidzące. Ślepe. Wydrapane. Jakby ktoś chciał się pozbyć wszelkiego spojrzenia. W szaleństwie. W nieadekwatnym przeżywaniu rzeczywistości. W przypływie pasji. W schizofrenicznej mozaice szeptów, co wciskały się natrętnie do uszu. Wśród oddechów. Wśród szybkich. Zmęczonych. Kiedyś. Kiedyś… Ale to było kiedyś. Wśród zapomnianych gestów...   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-17)    
    • @Migrena Żal mi ich wszystkich, bo są jak latarnie w złym miejscu, oświetlają cudze zagubienie, a same gasną po kawałku.   A i ci, którzy się zatrzymują, też niosą w sobie ciemność, która czasem ma kształt samotności, a czasem – tylko pustki.   W tym wszystkim najwięcej boli to, że nikt tu nie jest z natury winny, a każdy trochę poraniony.
    • Spale wszystkie  Twoje wiersze miłosne    I odświeżę pamięć    Urodzę się na nowo  Umrze każde słowo    Wraz z tobą   Bo rozpłyniesz się  Jak prostytutka we mgle    Nocą na mieście
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...