Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Z historii przypadkiem pisanych [Wiktor cz. 6] ostatnia


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
dziesięć lat później


- Dobrze, będę o umówionej godzinie pod ratuszem. Jeszcze jedno, dowiedziałeś się może, kim są pozostali? – pytam z zaciekawieniem.
- Nie do końca. Kobieta, która będzie prezentować swoje grafiki, to nauczycielka z drugiego końca Polski, zresztą bardzo zdolna.
- A ten facet?
- Nic konkretnego nie udało mi się ustalić. Wiem tylko, że siedział przez kilka ostatnich miesięcy zagranicą, podobno w Oslo. Jest tajemniczy, szczerze mówiąc, to jakby ukrywał swoją tożsamość; mówią na niego Mikkal.
- Dziwne. A co będzie wystawiał?
- To również jest owiane tajemnicą.
- Okej, to do zobaczenia za pół godziny.
Ostatnie poprawki przed wyjazdem. Nareszcie się doczekałam większego wernisażu. Spoglądam w lustro; jestem raczej zadowolona; czerwona bluzka z głębokim dekoltem podkreśla figurę i dobrze się komponuje z czarną spódnicą. Ale tak naprawdę, to bardziej się przejmuję wystawą. Moje obrazy emanują ekspresyjnością, ukazują różne momenty w pracy artysty. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie przełamałam odkrywczych motywów.

Szybko podjeżdżam pod rynek. Wokół ludzie; reporterzy i ci, którzy ostatni raz przed wystawą dokarmiają raka. Podchodzi do mnie mężczyzna w zielonym garniturze i mówi, że pamięta moje pierwsze obrazy [te które nawiasem mówiąc inspirowałam Wiktorem] i bardzo mu się wtedy podobały. Ktoś mi o nim przypomniał. O tym epizodzie, który obecnie już nie wywołuje we mnie żadnych emocji.
Wchodzę do środka. Ze wszystkich stron eleganccy ludzie, masowo się ze mną witają. Ale najbardziej chcę zobaczyć prace innych. W szczególności owego nieznajomego z Oslo.
Przechodzę do sali, w której znajdują się eksponaty. Dziewięć obrazów, zgodnie z moim życzeniem wisi na fioletowym tle. Po prawej stronie grafiki, nawiązują do faz rozwojowych płodu – na pierwszy rzut oka wydają się bardzo dobre. Na lewo zieleń. Patrzę w tym kierunku; oczy odpoczywają a zmysły odbierają bodźce. Rzeźby; niesamowita siła wyrazu, szalenie nowoczesny design. Dramatyczne ujęcie człowieka, który odchodzi, traci nadzieję, kończy coś. Nie potrafię tego sprecyzować.
Podziwiam talent Mikkala. Być może jest jakimś dziwakiem, albo chorym człowiekiem, ale w tym momencie go lubię. Jednocześnie zaczynam odczuwać zazdrość.
Zmierzam do drugiego pomieszczenia. Wszyscy się częstują szampanem, zaczynają dyskusje o sztuce i o jej wpływie na ludzi. Karol prowadzi całe przedstawienie. Zaprasza teraz twórców do sali z projektami, w celach integracyjnych.
Wracam skąd przyszłam. Cieszę się, bo lubię poznawać nowych ludzi. Pod moimi obrazami ktoś stoi i ogląda je z zainteresowaniem. Wysoki mężczyzna, ubrany na czarno z długimi włosami. Teraz już wiem, to musi być ten Mikkel. Podchodzę do niego. Niemożliwe, a jednak? Starsza twarz pod trzydziestką, przenikliwe zielone oczy.
- Wiktor? Jak to możliwe, skąd u licha?
- Miło cię widzieć Lucyno. Po tylu latach, wciąż pięknie wyglądasz.
- Co to wszystko znaczy? Miał być Mikkel, zdolny rzeźbiarz z Norwegii…
- … i cieszyłaś się, że poderwiesz kogoś nowego. A tu stary znajomy Wiktor, z którym nie gadałaś dziesięć lat. – uśmiecha się. - Jeśli chodzi o mój pseudonim… Zależało mi na wspólnym wernisażu. Czy gdybyś wiedziała, że to ja, zgodziłabyś się?
- Raczej nie. Ze względu na przeszłość, teraźniejszość.
- By the way, rewelacyjne obrazy. Podoba mi się szczególnie ‘roztrzęsienie’.
Chodź, usiądziemy z boku, widzę że na razie naszej koleżanki nie ma, więc otwarcie się opóźni.
Siadamy na czerwonej sofie niedaleko grafik. Zatapiam się w kontraście pomiędzy ubraniem Wiktora i obiciem mebla.
- Zamyśliłaś się. Rozumiem, nie widzieliśmy się szmat czasu. Mimo wszystko, chciałbym podtrzymać znajomość, a nawet ją zacieśnić.
- Co masz na myśli? – wciąga mnie z zamyślenia.
- Po tych wszystkich latach, doszedłem do wniosku, że na nikim mi tak nie zależało, jak na tobie. Byłem wtedy głupim gówniarzem i nie doceniałem tego. Teraz to co innego.
Obraca moją twarz w kierunku swojej i gwałtownie całuje.
- Nie. – wyrywam się i wstaję. - Wiktor, to co było jest już przeterminowane. Wiele się zmieniło, jesteśmy dorosłymi ludźmi i nie będziemy się zachowywać jak dzieci.
- Co się zmieniło? Jesteś wciąż sama jak widzę i w dodatku taka uparta, jak kiedyś..
- Mylisz się. Mam rodzinę; męża i córkę. Jestem szczęśliwa.
- Męża? A gdzie on jest? Dlaczego nie towarzyszy ci w takiej chwili?
- Jest na delegacji. Zresztą, nie interesuje go sztuka, choć szanuje moją pasję.
- Nie interesuje? Jak możesz z nim być? Przecież widać, że nie pasujecie do siebie. Razem moglibyśmy stworzyć niesamowity duet. Wspólne wycieczki, prace. Mam już pomysł na syntezę sztuk …
- Wiktor, nie bądź idealistą. Gdybyśmy się spotkali osiem lat temu, wtedy, na tamtym poziomie znajomości ze Szczepanem mogłabym coś zmienić…Jednak w obecnej sytuacji…
Po części cieszy mnie spotkanie, z drugiej zaś strony jestem rozstrojona, jak zawsze, kiedy mam z nim do czynienia.
- A jak twoje życie się ułożyło? Chcesz zrezygnować z obecnej kobiety?
- Nie mam nikogo. Kilka lat temu, w czasie studiów w Cieszynie, postanowiłem, że będę samotnikiem. Związki mi jakoś nie wychodziły. Najpierw Milena. Ćpaliśmy, ona … - przerywa i bierze głęboki oddech –… ona zaćpała się na całego. Potem była załamka, też o mały włos się nie przekręciłem. Poznałem Kaśkę, mnie wyciągnęła z tego gówna i namówiła na studia. Zakochałem się, ale bez wzajemności. I znowu powtórka z rozrywki, tyle, że bez narkotyków. Kilka przypadkowych znajomości.
- Przykro mi z powodu Mileny. Widzisz, u mnie to inaczej wygląda. Szczepana poznałam w taki dziwny sposób; porwał mnie, jednocześnie ratując mi życie. Wiele razem przecierpieliśmy, a nasz związek nie należał do prostych. Ale to dobry człowiek. Kocha mnie i Wiktorię.
- Wiktorię? – zdziwiony podnosi brwi . – Więc dałaś jej imię na pamiątkę naszej znajomości?
- Można tak powiedzieć. – wyciągam z torebki zdjęcie i podaję Wiktorowi.
- Śliczna dziewczynka, ma twoje czarne włosy. Ale oczy takie… bardziej niebieskie.
- Masz rację, to po Szczepanie.
- W jakim jest wieku?
- Pięć lat …
- Moglibyśmy ją razem wychowywać. Wyobrażam sobie…
- Nawet o tym nie mów. Zrozum, ona jest pieczęcią na naszym małżeństwie. Zresztą, mieliśmy ślub kościelny, nie mam zamiaru brać rozwodu. Widocznie tak miało być. Poznasz kogoś innego, ułożysz sobie życie.
Wchodzi jakaś kobieta i za nią pozostali. Przypuszczam, że to ta od grafik. Podchodzi do nas, przedstawia się i przeprasza za spóźnienie. Rozstajemy się z Wiktorem, każdy staje blisko swoich prac, a Karol kontynuuje przedstawienie. Nieoczekiwanie wypowiada się jakiś krytyk, mówi, że potrafię doskonale przekazywać emocje, podobnie jak Mikkel. Że jego rzeźby odzwierciedlają jakby uczucia ukazane na moich płótnach. Dostajemy stypendia za rozwój sztuki na Śląsku.
Nagle dzwoni komórka, więc wychodzę na zewnątrz.
- Witaj kochanie. Jak wernisaż?
- Dobrze, powoli zbliża się do końca. Kiedy wracasz?
- Za kilka dni, wszystko dobrze idzie. Jeszcze zadzwonię.
- Kocham cię, wracaj szybko.
Rozmowa mnie uspokoiła. Teraz jestem już pewna swojej decyzji.
W drzwiach stoi Wiktor, zamyślony patrzy w przestrzeń. Podchodzę do niego, by się pożegnać.
- Miło było powspominać, ale na mnie już czas.
- Nie zmieniłaś zdania? – patrzy mi intensywnie w oczy.
- To ostateczna decyzja.
- Rozumiem – mówi. - Boże, co ja gadam. Tak naprawdę nie rozumiem tego, ale pogodzę się z faktem. Mam trochę pieniędzy, więc trzeba je jakoś spożytkować – uśmiecha się gorzko. - Teraz już nic mnie w tym kraju nie trzyma.
- Gdzie wyjeżdżasz, znowu Norwegia?
- Nie, tym razem coś cieplejszego. Nie wiem jeszcze dokładnie. Ale w przyszłym tygodniu opuszczę kraj.
- Więc miłego podróżowania. – przytulam go. W pewnym momencie robi mi się go mimo wszystko żal.
- Tak, dzięki. Do zobaczenia w przyszłym wcieleniu.

***

Stoję nad kolejnym obrazem. Maluję abstrakcję z elementami realistycznymi; motyw podobny do poprzednich. Choć nie, jest inny; zwykle powtarzałam dwa razy szczegół, tym razem utrwaliłam go trzykrotnie. Być może przez Wiktora? Szybko minęło to pół roku, pozostało wspomnienie i czarno-białe zdjęcie w gazecie. Nie żałuję tej decyzji, tak jest najlepiej. Podbiega Wiktoria i obserwuje sztalugę. Cieszy mnie jej zainteresowanie plastyką; najbardziej lubi lepić z gliny. Szczepan wyjechał, tym razem na wschód - kraje byłego ZSRR.

Wiktoria oglądając gazetę spogląda na galerię z wernisażu i mówi
- Mamusiu, namaluj kiedys tego pana. Ma takie ładne wlosy.

Źle śpię. Śni mi się jakiś ocean i łódź. Zwykła łódka, płynie zanurzona w całości, a w niej stoją trzy osoby. Nagle wypływa na powierzchnię. Jeden z załogi nie żyje, jego ciało zaczyna się rozkładać.

Telefon. Dzięki Bogu. Odbieram.
- On nie żyje …
- Dlaczego?

*

Kilka dni później. Na cmentarzu zebrała się tylko najbliższa rodzina. Agnieszka też przyszła, by dodać mi otuchy. Teraz przestaję rozumieć sens tego czegoś. Twarze podchodzą i mechanicznie wypluwają kondolencje. Mogli sobie to darować. Wiktoria …maleńki, rozmyty promyczek. Zbliża się Aga.
- Lucyno, dowiedziałam się wszystkiego. Prawdopodobnie to sprawka kogoś z gangu Ogona Węża. Jeden przedostał się na wschód i przysiągł zemstę, ze to, że Szczepan ich wsypał.
- Ale po tylu latach … - wycieram łzy.
- Teraz jesteś z Wiktorią w niebezpieczeństwie. Musicie wyjechać, gdzieś daleko.
- Wyjechać? W takim momencie nie to mi w głowie.
- To najlepsze wyjście. Przemyśl im szybciej, tym lepiej.
Podbiega Wiktoria.
- Co lepiej?
- Wiki, pojedziemy na długą wycieczkę. Teraz, kiedy tatusia nie ma i zostałyśmy same… Chodź i przytul smutną mamusię.
- A dzie pojedziemy?
- A dokąd byś chciała księżniczko?
- Tam, gdzie cieplej.


KONIEC

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        @Omagamoga ? :)         @FaLcorN :)  Dziękuję        @huzarc zgadza się :) nawyki są uporczywe ;)  Dzięki i również zdrówka              @Waldemar_Talar_Talar :) dziękuję, również pozdrawiam          @Migrena :) jesteś dla nas tu wszystkich  bardzo łaskaw :) nawet dla tych (jak ja:)) co tak piszą nibywiersze  :) Rzeczywiście, nieprzywiązywanie się jest konieczne, by dać odpór grawitacji i ciut chociażby wzlecieć:) Mnie się zdaje że Ty jesteś na dobrej drodze a co do pytania jak dalej żyć to już każdy musi sam sobie odpowiedzieć, bo każda CUDZA recepta może okazać się błędna :( Dzięki i zdrówka:)       .
    • @Sekrett niezwykłą aurę wiersza stworzyłas. Bardzo ciekawie napisane, cos innego. Powiało świeżością

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Migrena czy ja juz kiedyś przypadkiem nie wspominałam, że przestanę czytac Twoje wiersze, jesli nie przestaną mi przeszywać wnętrza i doprowadzać do łez? Naprawdę jesteś mistrzem w chwytaniu za serce tą niezwykle liryczną i romantyczną poezją (z resztą nie tylko tą). Mam wrażenie, że jesteś dyrygentem - dyrygujesz słowami a emocje grają i tańczą w takt.    Przepięknie !           
    • W świetle lampy się huśta trup Turp z kokardką przy szyi Spoglądam na niego On spogląda na mnie Mijam go idąc chodnikiem   Zaciska sine spierzchnięte wargi A wyłupiasto-pustymi oczyma Podąża, za każdym mym ruchem I czegoś weń szuka-może sensu?   Kto by to wiedział, poza nim Ja zaś spoglądam jak on Poddany pod rządzę wiatru Się rzuca na wszystkie strony Wcale ciekawy przypadek   Jaki miał cel tak sie wieszać Sam czyn - ja rozumiem Ale że tak publicznie? Co on artysta, turpista, Szokować przechodniów pragnie Czyż mu nikt nie powiedział Że to tak niezbyt ładnie   Z tej katatonii myśli wyrywa mnie Coraz to widok dziwniejszy Może spazmami, może celowo Macha mi artysta nieboszczyk A twarz mu uśmiech rozjaśnia   Wlepiam weń wzrok i szukam Co go w ten stan wprowadziło Toż tak szczęśliwego człowieka Mi chyba nie było widzieć dane Zazdrość, aż człowieka chwyta No w ten ponury poranek Tak byś szczęśliwym - wręcz zbrodnia   Z czego sie cieszyć? Po jego twarzy Nie widzę nic, lecz lina mu sie Rozrywa i spada niezgrabnie Lądując w kałuży, po czym znika   Ja zmieniam kierunek podróży Podchodzę gdzie on się rozpłynął I po raz pierwszy od dawna zdziwiony Kwestionuje czy umysł mam zdrowy   Ostatnio dość ciężko mi było o sen A tym bardziej o spokój, Może przez pogodę, może zmęczenie Moje podsuwa pijackie paranoje?   Nie wiem, to chyba szaleństwo By widzieć szczęśliwego trupa Niepokój mnie chwyta za duszę   Ale bardziej niż zdrowie Przeraża pytanie - czy kiedykolwiek Będę tak wolny, wolny i szczeliwy jak on w tej kałuży?
    • Tao De Dcing / 道德經 dział trzeci   nie mądrz , ludu nie skłucaj nie przeceniaj zdobytego dobra, ludu nie wymuś grabieży. nie okazuj żądzy, serca nie trwoż. jest mądry przywódcą, otwiera serca, spełnia ciała łagodzi ducha, umacnia postawę stałym sprawia lud bez wiedzy bez żądzy. sprawia wiedzących nieśmiałym czynem też czyni bezczynnie, więc braknie dowodzenia .      

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

             
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...