Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Bezsenność


Oxyvia

Rekomendowane odpowiedzi

Ach, usnąć, usnąć, usnąć wreszcie!
Przespać choć jedną noc spokojnie;
tak mi potrzeba snu…
I wyśnić coś dobrego jeszcze,
miłego, lekkiego, jak kwiaty i świerszcze,
mieć słodki sen z zapachem bzu…

Ach, usnąć wreszcie nieprzytomnie!
Uśpić myśli, ponure szaleńczo,
stępić przeczucia, które straszą, dręczą,
zabić wspomnienia, zadźgać rzeczywistość,
wyrzucić z siebie, wyrzygać to wszystko
i iść spokojnie spać!

Przestańcie gadać, bo mi przeszkadzacie,
wy wszyscy mądralińscy, inteligentni;
chcę przespać to, co uparcie szczekacie
z doświadczeniem i elokwentnie.
Aj, jak wy świetnie znacie życie,
jak dobrze wam się gada!
Nie uklepiecie mnie, bo nie zgłębicie –
no trudna rada.

Wasz jazgot spać mi nie daje,
echo jeszcze trzeszczy w czarnym niebie;
o Sokratesie! jak ciebie
musiało to drażnić,
że nikt nie wie, że zgoła nic nie wie,
a zaś wszyscy są tak mądrzy i ważni!

Niczego nie pragnę, tylko usnąć wreszcie!
Przespać choć jedną noc spokojnie;
tak mi potrzeba snu…
I wyśnić coś dobrego jeszcze,
lekkiego, miłego, jak kwiaty i świerszcze,
mieć słodki sen z zapachem bzu…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Muszę spróbować z lustrem, bo pewien dr mówił mi, że to dobre...


ale to działa tylko na pieknych
To dziwne, że Panu się udało... >;D
Gochowianin, niby tak wykształcony, doktor, nie lubi rymów częstochowskich, a nie umie "Częstochowa" napisać z dużej litery. ;/
Nu, wstyd, po prostu wstyd...
A to, z kim kto sypia, to chyba nie bardzo Pana sprawa? W każdym razie dobrze, że nie z Panem. To już lepiej z lustrem. Zwłaszcza, że to działa tylko na pięknych, a Panu lustro się oparło...
>=D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc - poprzednie Twoje wiersze były lepsze. Bardziej na mnie robiły wrażenie. I lepiej mi się je czytało, kiedy były takie rytmiczne. To już - być może sprawa tego, że mi się rytmiczność i piosenkowość podoba... Ale jednak tak jest. Nic nie poradzę. <:>
Pozdrawiam i czekam na następny. :)
R.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rhiannon, dzięki za obronę. I za komentarz.
I pomyśleć, ze jeszcze do tak niedawna miałam tyle życzliwości i szacunku dla niego...
Patrz, kiedy ni stąd ni zowąd zaczął mnie atakować, pomyślałam, że może zazdrości mi wierszy. A on - biedak - zazdrości mi tylko urody!...
Cóż - tak jest z każdym narcystą.
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


a właśnie że moja. bo jeśli ktoś z kimś sypia, to znaczy że ten ktoś jest z układu. Pan jest z układu i autorka tez jest z układu.
Z jakiego układu? Wszędzie Pan widzi układy? Wybaczy Pan, ale to zupełnie, jakbym słyszała schizofrenika.
Zresztą z pewnością nie jest Pan zupełnie zdrowy emocjonalnie. Człowiek, który publicznie ogłasza w internecie na sporym Forum, że seks z nim nie jest możliwy, bo on może to robić jedynie sam ze sobą przy lustrze, ponieważ popadł w taki samozachwyt, że to uczyniło go impotentem - to świadczy o poważnych zaburzeniach; zwłaszcza, że nikt Pana o te sprawy nie pytał.
Czy Pan sądzi, że zaproszenie na kawę, skierowane do ogółu osób z Forum, jest zaproszeniem wszystkich tutejszych poetów do seksu? Czy to znaczy, że panowie, którzy wcześniej zapraszali wszystkich stąd na zjazdy towarzyskie, organizowali Pana zdaniem orgie? Tak się Panu wydaje?
Myśli Pan, że musi się Pan rozpaczliwie i brutalnie bronić przed molestowaniem z mojej strony, bo - bo co? - bo jestem kobietą? Bo lubiłam Pana wiersze i pisałam pod nimi przychylne komentarze? Bo byłam dla Pana miła i okazywałam sympatię? To dla Pana sygnał do obrony przez atak? Dlaczego? Może był Pan molestowany seksualnie w dzieciństwie przez jakąś kobietę z rodziny; bardzo współczuję, ale to nie moja wina. Należy się leczyć z takich urazów, zamiast dawać im upust w nieadekwatnych sytuacjach, sprawiając wrażenie wariata i dewianta.
To wszystko. Więcej nie mam nic do powiedzenia. Może się Pan mnie nie obawiać - obiecuję, że jeśli Pan się ode mnie odczepi, to i ja więcej się do Pana nie odezwę.
Życzę wszystkiego najlepszego i dojścia do ładu ze sobą.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oxyvio - przeczytałem i co myśle - mam wrażenie, że uwagi z poprzedniego wiersza nadal są aktualne. Oto przykład:

"Ach, usnąć, usnąć, usnąć wreszcie! - tutaj powtórzenie nie razi, jest, powiedzmy wstępem
Przespać choć jedną noc spokojnie; - ale tutaj znajduję się "przespac"
tak mi potrzeba snu… - a tutaj "snu"
I wyśnić coś dobrego jeszcze, - a tutaj wyśnic
miłego, lekkiego, jak kwiaty i świerszcze,
mieć słodki sen z zapachem bzu…" - i po raz kolejny sen

i to się naprawde rzuca w oczy, szczególnie, że dalej jest podobnie (już nie będe wypisywał, ale chodzi mi o to, żeby dac do myślenia).
Czyli wniosek - skracac, widzę, że pióro ponosi, to fajna sprawa, ale po takim wypisaniu, przeczytac, usunąc co zbędne, bo szkoda tygodnia. Szczególnie, że ostatnio niezłe rzeczy były pod szyldem "Oxyvia".
Chociaż - to się najprościej pisze u innych :)
Za to pozdrawiam. serdecznie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pozwolę sobie mieć inne zdanie. ;) Uważam, że te powtórzenia są jak najbardziej zamierzone. Mają podkreślić fakt niewyspania peela, jego niezdolność do uśnięcia przy rykach kłapaczek Wszechwiedzących (absolutnie bez żadnych aluzji. Serio - tylko tak jest w wierszu... :))

Takie jest moje zdanie...

Pozdrawiam serdecznie, R.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pozwolę sobie mieć inne zdanie. ;) Uważam, że te powtórzenia są jak najbardziej zamierzone. Mają podkreślić fakt niewyspania peela, jego niezdolność do uśnięcia przy rykach kłapaczek Wszechwiedzących (absolutnie bez żadnych aluzji. Serio - tylko tak jest w wierszu... :))

Takie jest moje zdanie...

Pozdrawiam serdecznie, R.

Obawiam się, że jak na razie nasze zdania różnią się wciąż, co dee facto nie stanowi przecież problemu - po prostu inny punkt widzenia.
Ale - dla mnie to jest błąd scricte techniczny - wystarczy raz podkreślic, a dobrze. To jest tak jak w filmach, kiedy co 6 minut powtarzają, dlaczego bohater musi się zemścic - bo zabili mu ojca, matke, tudziez kogo innego z rodziny...
Też pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem to co innego, niż w filmach. Bo tu jest zamierzone powtórzenie (w sensie, że moim zdaniem potrzebne i nie tak natarczywe, jak w tamtych filmidłach). I trudno podkreślić tą senność w inny sposób, niż powtórzeniami. A te nie są "dokładne", że się tak wyrażę. :) Nie jest tu co drugie zdanie powiedziane "sen, sen, sen, sen...", tylko ów "sen" jest w różnch formach. Tak, że ja bym nawet nie zauważyła w niektórych przypadkach powtórzenia. Na przykład "Przespać" i "wyśnić" to dla mnie dwa różne pojęcia.
Swoją drogą, w filmach również czasem są zamierzone powtórzenia. Choćby w takim "Amores Perros", gdzie ta sama scena jest powtarzana po kilka razy. Czasem po to, by pokazać to samo zdarzenie z różnych punktów widzenia, a czasem po to, by wbić widzowi w pamięć jakieś "fakty".
Ale zgadzam się, że ględzenie co chwilę o tym, że bohater musi się zemścić, bo... i tu półgodzinna litania powodów, to już jest tortura dla oglądającego. :)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tu również się zgadzam. :)

Pozdrawiam, R.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

M. Krzywak: dzięki za miły komentarz.
W rzeczy samej jest tak, jak to odebrała Rhiannon - nagromadziłam słownictwo związane ze snem, żeby oddać uczucie niewyspania, pragnienia snu, uporczywej bezsenności. To celowe powtórzenia w tym wierszu.
Mamy inny styl pisania: Pana - oszczędny a często dosadny, bardzo męski; mój - nastrojowy, często kwiecisty, potoczysty, kobiecy (choć też nie zawsze delikatny). Jedno i drugie może się zarówno podobać, jak i razić. Ale z pewnością oba style są w poezji (i w życiu) potrzebne. :-)
Rhiannon: znowu dziękuję za obronę, tym razem wiersza, nie osoby. :-)
Pozdrawiam serdecznie oboje Czytelników.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • a może morze jesteśmy sami bez uniesień bez fal namiętności noc otula nas rybim ogonem łuszczą się sny rozmaite   zimno drapie się za głowę panele podłogowe imitują mokry piach i senną plażę na odludziu   chore zatoki dokuczają nieobecnym dryfujące myśli wyrzuciło na brzeg zrywamy się zachłannie każdy w swoją muszlę
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Zaiste, różne rzeczy można ciąć, słowa zwykle to definiują. Dziękuję i pozdrawiam :)
    • Pozdrawiam i dziękuję @iwonaroma i @Leszczym   Troszkę zmieniłam. Koronka nie w zębie ale na zębie, w zasadzie nie o zęby chodzi lecz półmrok, dodałam ostatni wers, żeby może bardziej w stronę owego kłusownictwa., czyli kłusującego kundelka.   Dziękuję wszystkim, daliście mi zdaje się "medal" ;-) rozumiem, że dla Żabki, to się zgadzam :-) Miłego
    • Niestety bywa, że alko i dragi i wtedy nic innego się nie liczy. Pozdrawiam
    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...