krople deszczu majaczą za oknem
uderzając rytmicznie o parapet
głucha noc
pod fajerami spopielone drwa
na murku surdut nakryty
kolorową derką
Anna nigdy nie widziała
śmierci z bliska
wyczuwa słodkwą woń dogasającego ciała
smutek jak nóż wycina wzory
na bladych policzkach
matczyna czułość tuli
nieruchome Serce
wszystko dzieje się naprawdę
szkliste drobiny pod powiekami
dłoń w dłoni
cisza
nie widać żadnej z żył
to nic
to nić
pergaminowe usta