Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sen o J.; T.Y. ; ***


Andrzej Figowy

Rekomendowane odpowiedzi

. Sen o J.
Śniło mi się, że jestem Jezusem. Kryształowym i bez skazy. Mieszkam w gabinecie figur woskowych. Jestem Jego kopią. Wiernym odbiciem Nauczyciela. Tylko myśli mam płoche i nieopatrzne. Przychodzą tu do mnie babcie z dziećmi. Palą świeczki u mych stóp. Ich ciepło ogrzewa i roztapia mi nogi. Jestem przecież woskową kukłą.
Wczoraj przyszedł nietrzeźwy człowiek, pocałował mnie w policzek. Śmierdział wódką do tego stopnia, że ukradkiem splunąłem na podest. Ci dwaj na progu, analfabeci w mundurach ochrony zatrudnieni w muzeum na pół etatu, dali mu jakieś drobniaki. pewnie pójdzie i przepije. Oni także byli pijani. Jeden z nich wyciągniętą spod kurtki bejsbolową pałą, złamał mi golenie. Drugi scyzorykiem zrobił dziurę w mym boku. Próbowali rzucać monetą. Losowali, który z nich weźmie kawałek mojego oderwanego ucha. Na moje szczęście, moneta stawała na sztorc. Później zjawił się kustosz muzeum i kazał im odejść. Patrząc spode łba na mnie i na niego odeszli mrucząc:
- Teraz będzie wiarygodniejszy...

T.Y.
Ciemny czas. Nocny czas. W oknie na poddaszu migają refleksy zdarzeń. Człowiek na ulicy patrzący w te okno, pozbywa się złudzeń. Profesor zwykłego życia. Wykłada sam dla siebie dobre pomysły. Snuje w swej głowie projekty, wierzy już tylko Eutanazji. W tym momencie dziki, nieujarzmiony, zbuntowany. Długo czekał na swoją kolej. Długo czekał, nim dostawcy złudzeń dostarczyli pod jego adres ładnie zapakowaną mrzonkę. Stare rojenia wyrzucił. Wyniósł na śmietnik, położył część pod miękką poduszkę, w gabinecie psychoanalityka. Zapełnia swą głowę nowym marzeniem. Poza tym, nie robi nic. Dawno uznał się za profesora. Dorobił do tego Tytułu swoją opowieść. Jest nim już długo. Za długo. Tak długo, że stało się to męczące. W zasadzie sensu brak - tytuł, napisane prace, sędzany czas na ulicach miasta, niewydrukowane publikacje. W tym także odkrył Sensu Brak. O krok od szaleństwa, o krok od oświecenia... Na ten moment wszystko ma sens i wszystko jest bez sensu.
Wczoraj otarł się o metafizykę, otarł się o bóstwo. Kolanem. Pod stołem. Pamięta, że wczoraj. Ponownie pozbywa się złudzeń...

* * *
Syn Błękitnego Nieba rozłożył skrzydła do lotu. Wystartował. Z tej perspektywy- jego perspektywy, świat wydawał się bardziej okazały, bardziej do przyjęcia. Poniewczasie zorientował się, że jego skrzydła nie stanowią już solidnej konstrukcji. Gubił pióra. W dole tłum walczył o nie zaciekle. Linczowali kogoś, kto zebrał za dużo. Na puch wprowadzili reglamentację. Lotki dostawali tylko dygnitarze i biznesmeni. Każdy miał marzenia. Każdy zbierał na własne skrzydła. Wczoraj - pamiętał o tym autor notatki prasowej - zabito Jogina. Gwałcąc prawa grawitacji i stosunki społeczne ośmielił się ZROBIĆ TO BEZ SKRZYDEŁ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...